Chwalcie łąki umajone

Dzisiejszy wpis ma charakter bardziej antropologiczny i refleksyjny niż historyczny, o czym uprzedzam już na wstępie; przyznam, iż nie był on uprzednio przeze mnie planowany. Znów wypada wspomnieć o kapliczkach przydrożnych, opisanych przez Adama Zyszczyka, których wygląd dokumentuje w serwisie zdjęciowym Bartek Biedrzycki. Nadszedł maj i kapliczki zaczęły być przyozdabiane kwieciem, zgodnie ze starym ludowym obyczajem. Przy niektórych zaś odprawiane są majowe modły, nie tylko na Urzeczu, lecz i w całej Polsce.

Kilka dni temu widziałem majowe nabożeństwo przy kapliczce w Borowinie. Na terenie naszej gminy wieczorne modły odbywają się jeszcze w kilku wsiach, zastanowiłem się kto z mieszkańców miasta Konstancin, czy osiedla Grapa ma jeszcze o tym pojęcie, bowiem zwyczaju tego nie uświadczymy przy krzyżach i kapliczkach stojących wśród zabudowań.

Zwyczaj zanika tak samo na Urzeczu jak i w reszcie kraju, w naszych okolicach coraz szybciej gdyż podlegają akulturacji związanej z bliskością Warszawy. Warto wiedzieć, iż nie jest on aż tak stary, bowiem w diecezji warszawskiej wprowadzony został dopiero w roku 1863. Jednakże już pod koniec XIX wieku w większości tutejszych wsi, oddalonych od siedzib parafii w Słomczynie i Powsinie gromadziło się wiele osób. Najstarsi mieszkańcy wspominają z przekazów swoich babć i dziadków, iż było to najczęściej późnym wieczorem, po zakończonej pracy na polu, a w nabożeństwach brały udział głównie kobiety i dzieci. Odśpiewywano litanię loretańską. We wsiach nadwiślańskich jeszcze w latach pięćdziesiątych przy kapliczkach gromadzili się przede wszystkim młodzi, bowiem jak zapamiętano, starsi nie mieli na to czasu, zajęci pracą. Kapliczki były wówczas miejscem spotkań, w tym nieistniejącym już świecie, w którym nie było telefonów i facebooka, gdzie młodzi mogli spędzać razem czas i odprowadzać się nawzajem do domów.

Majowe zdarzyło mi się widzieć nie tylko w Borowinie, zwyczaj trwa jeszcze w Opaczy, Gassach, Obórkach, także innych miejscowościach w powiecie piaseczyńskim jak Głosków; zapewne także jeszcze w innych miejscach naszej gminy, o których nie mam pojęcia. Lecz z roku na rok odbywają się coraz rzadziej, nie zawsze codziennie i biorą w nich udział osoby starsze, które jak wynika z przeprowadzanych przeze mnie rozmów, jeszcze do lat pięćdziesiątych nie przeważały wśród uczestniczących w tych nabożeństwach na Urzeczu. I z roku na rok jest ich coraz mniej. A w niektórych miejscach zanikł już nawet zwyczaj przystrojenia kapliczki. Pozbawiona jakichkolwiek kwiatów jest w tym roku najstarsza kapliczka w naszej gminie, znajdująca się na granicy Cieciszewa i Słomczyna, wybudowana w roku 1894.

Kapliczka na granicy Cieciszewa i Słomczyna, w tym roku nie została przystrojona (fot. A. Zyszczyk)

Kapliczki znikają wśród powstałej infrastruktury i dziś trudno sobie wyobrazić, że dawniej stały pośród lasów, czy łąk. Często w Warszawie mam okazję przechodzić obok kapliczki przy ulicy Olszewskiej na Mokotowie, powstałej w roku 1832. Dziś, w sąsiedztwie głośnej linii tramwajowej na ulicy Puławskiej, trudno sobie wyobrazić, że powstała przy polnej drodze, nieopodal wsi Mokotów, oddalonej od Warszawy. Zabudowa nieubłaganie przybliża się do Konstancina, a gmina stała się częścią aglomeracji, choć zarzucono na szczęście plany z końca PRL-u, mające na celu administracyjne połączenie ze stolicą. Jednak pola powoli się zabudowują, niedawna rozbudowa drogi sprawiła, że zacierają się widoczne odległości między dawnymi wsiami. Zniknęły już rosnące przy tej trasie drzewa, wkrótce jedynym widocznym śladem granicy między Bielawą a Powsinem będzie stojąca wśród zabudowań tabliczka, podobna do tych informujących o wjeździe do Marek czy Raszyna, gdzie trudno dostrzec, iż wjeżdża do innej miejscowości. Gmina w ciągu ostatnich dwóch dekad straciła rolniczy charakter, przestawia się powoli na profil turystyczno-usługowy i sprowadza się do niej coraz więcej osób, traktując Konstancin jak przedmieścia. Stąd i dawne zwyczaje, zanikają na naszych oczach.

Dlatego warto zwrócić uwagę na to, że ktoś ozdabia kwiatami krzyże w maju, a tam gdzie przetrwały jeszcze stare, wiejskie wspólnoty, odprawiane są majowe modły. Przystanąć na chwilę, posłuchać, zwrócić uwagę, iż przy każdej z kapliczek śpiewa się nieco inaczej, innymi słowami i inną melodią, utrwalić tę chwilę w pamięci, bowiem niestety w ciągu najbliższych lat zwyczaj prawdopodobnie wygaśnie.

Kolejny wpis pojawi się na już za kilka dni i będzie natury stricte historycznej, ten zakończę cytatem z Reymonta, który w znanej dwutomowej powieści tak opisał majowe nabożeństwo:

„Zebrali się przeto odprawiać nabożeństwo (…), kaj obok bramy stojała mała kapliczka z figurą Matki Boskiej. Każdego maja przystrajały ją dziewczyny w papierowe wstęgi a korony wyzłacane i polnym kwieciem obrzucały, broniąc od zupełnej ruiny (…) Kowal przyklęknął na przedzie, przed progiem, zarzuconym tulipanami a głogiem różowym, i pierwszy zaczął śpiewać. (…) Zaś naród śpiewał wpatrzony w jasną twarz Matki, co wyciągała błogosławiące ręce nad wszystkim światem: Dobranoc, wonna Lilija, dobranoc!” 

Umajony krzyż znajdujący się w zawiślańskiej miejscowości Ostrówiec w gminie Karczew, zwany przez miejscowych “krzyżem na Łurzycu”, ustawiony ponoć na pamiątkę potyczki powstańczej w roku 1863 (zdjęcie: Ł. M. Stanaszek)

(tytuł zaczerpnięto pośrednio z artykułu, w którym także posłużono się tytułem tej pieśni – Jacek Jackowski „Chwalcie łąki umajone. Nabożeństwa majowe przy krzyżach i kapliczkach przydrożnych na Mazowszu w Łowickiem i Rawskiem” w: Gadki z chatki nr 79, marzec 2009)

Może ci się także spodobać...