Wakacje z duchami (2): Duchy lasu chojnowskiego

Kontynuujmy wakacyjną opowieść o duchach nawiedzających te strony. Choć zapewne kryją się w niejednej opuszczonej willi, porzucimy na razie Konstancin zamieniając go na pełen tajemnic Las Chojnowski. Niegdyś miejsce wielu starć i potyczek, znaczonych przez liczne groby. Obecnie pozostał tylko jeden, węgierskiego żołnierza, pozostałe przepadły w otchłani czasu. Jak wspomina wielu grzybiarzy niegdyś w lesie znaleźć można było jeszcze co najmniej dwa groby. Mogiła rosyjskiego żołnierza przetrwała do lat osiemdziesiątych,  obecnie nie pozostał po niej żaden ślad. Podjęta próba jej odnalezienia dwa lata temu zakończyła się smutnym stwierdzeniem, iż cały teren został gruntowanie zryty przed dziki. EDIT: Grób udało się odnaleźć poniżej lokalizacja.

 

Wyświetl większą mapę

Las zresztą szybko odbiera to co należało niegdyś do niego, mało kto wie, iż kiedy powstawał Konstancin w środku lasu oborskiego znajdowała się sporej wielkości osada zwana Teresinem, którą pierwotnie planowano uczynić letniskiem. Zamieszkiwało ją prawie czterdzieści osób, obecnie jedynie mapy wskazują na jej lokalizację i znajdującej się w tym miejscu jeszcze do roku 1945 leśniczówki. Porzućmy więc serce tej części lasu leżącego w nadleśnictwie Chojnów, i drogą przez Czarnów skierujmy się ku Zalesiu Górnemu. Tu również niegdyś pełno było grobów żołnierzy, którzy podczas walk jesienią 1914 roku zginęli w tych lasach, zdaje się jednak że nie na nawiedzają mieszkańców tej urokliwej miejscowości. W tej okolicy w uroczysku Zimne Doły znajdziemy również kamień upamiętniający starcie stoczone 25 sierpnia 1944 roku przez oddział NSZ walczący w ramach struktur AK 1 sierpnia w Papierni. Tu poległ dowódca kompanii i kilku żołnierzy. Dziś jednak naszym celem jest szosa łącząca Zalesie Górne z Pilawą, na rozstaju dróg na głazie wyryto napis “Tu czuwa duch mój Wiktor Stephan 1865-1923”. Nieopodal znajdziemy uroczysko Stephana, miejsce nawiedzane przez ducha lasu chojnowskiego. Oddam w tym miejscu głos Małgorzacie Szturomskiej, bowiem nie oddam tej opowieści równie pięknie jak ona:

“Unoszące się opary mgły nad bagnami i polanami paproci wróżą zmierzch. Idący przez las miłośnik grzybów traci orientację. Panika powoduje, że im w las, tym więcej drzew i mniej wiedzy w którym miejscu jesteś. Oczy lasu stają się wielkie jak strach, szelesty nieprzyjazne a ogniki bagienne prowadzące na manowce coraz jaśniejsze. W takiej sytuacji możesz zobaczyć mężczyznę w mundurze leśnika, który miedzy jeziorem paproci a skrajem polany bacznie ci się przygląda. Pytasz go o drogę a on pokazuje gestem kierunek. Leśnik wie, że w lesie się nie hałasuje. Można spłoszyć tańczące we mgle elfy, zdenerwować krasnoludka, co mozolnie w muchomorze świdruje igłą sosnową. Buduje domek i chce zdążyć przed nocą. Leśnik odchodzi, zbłąkany wędrowiec odnajduje ścieżkę. I wtedy uświadamia sobie, że Leśnik nie szedł zwyczajnie, raczej płynął nad paprociami, unosił się nad bagnem. W ciszy wieczornego lasu nie było słychać nawet szelestu liści i gałęzi krzewu wilczego łyka, które poruszył. Leśnika widzieli robotnicy leśni i nocni wędrowcy, którzy wracali z pracy z Piaseczna. W upalny lipcowy dzień, gdy aromat lasu sosnowego roznosi się po lesie, przy rozstajnych leśnych drogach na kamieniu siadał Stephan i wsłuchiwał się w las. Pozdrawiał tych, co jechali furką do domu z piaseczyńskiego targu. Takich kamieni było kilka, rozrzuconych po lesie. Ulubionych miejsc legendarnego leśnika. Mówiono, że to miejsca o dużej energii, wzmacniające w chorobie, dajace ukojenie.”

Wiktor Stephan był inspektorem tej części lasu w dobrach wilanowskich, obejmujących w XIX wieku Chojnów i Żabieniec, a także dalekie Kabaty. Od roku 1892 aż do swej śmierci w roku 1923 był leśnikiem tej części lasu i go ukochał. Na jego cześć nazwano pobliski rezerwat, a także jeden z olbrzymich dębów, wreszcie pobliską miejscowość nazwano Stefanowem. Choć grób leśnika znajdziecie na Cmentarzu Parafialnym w Piasecznie, wciąż krąży nieprzerwanie w tych lasach. A co mają do tego dobra wilanowskie? Chojnów i Żabieniec znajdowały się właśnie pod zarządem Wilanowa, potężnego majątku należącego w XIX wieku do Potockich. I jak pisałem już kiedyś mieszkańcy tych wsi musieli odrabiać szarwarki na Urzeczu, biorąc udział w umacnianiu wałów wiślanych, co z racji odległości od tej rzeki było dla nich kompletnie niezrozumiałe.

Ale Wilanów to temat na odrębną opowieść. W kolejnej części spotkamy duchy mieszkające w tutejszych pałacach i zamkach.


W tekście wykorzystano fragmenty autorstwa Małgorzaty Szturomskiej.

Może ci się także spodobać...