Wielka powódź (2)

Woda przybiera po ostatnich opadach deszczu, co w dawnych latach wśród mieszkańców Urzecza niechybnie wywołałoby przyśpieszone bicie serca. Choć my o tym nie pamiętamy, powodzie były niegdyś stałym elementem życia codziennego w regionie, stając się jedną ze składowych jego tożsamości.

Powróćmy do wielkiej powodzi z roku 1879, istotnej z kilku powodów. Podobnie jak dzisiaj mało kto w ogóle się jej spodziewał, lecz przede wszystkim, dorastało już kolejne pokolenie, które zapomniało o grozie wody, skryte bezpiecznie za wałami usypanymi przez Kaspra Potulickiego i Henryka Rossmana. Wisła gwałtowanie o tym przypomniała, a powódź była gwałtowana, bowiem płynąca szybko woda, spiętrzona wałami, zdołała przerwać je w kilku miejscach i rozlać się po całej Nizinie Moczydłowskiej, aż po Czerniaków. Podobna powódź ponad 150 lat wcześniej przeorała cały obszar, zmieniając brzegi i niszcząc kościół w Cieciszewie.

Poniżej artykuł na ten temat opublikowany w roku 1879, o tyle ciekawy, iż zawiera relację ówczesnego karczmarza z Gassów. To reportaż z miejsca powodzi, przypomnę iż kilka lat temu opublikowane były już inne dwa wpisy na temat tej powodzi, z których jeden zawiera dużo więcej informacji na ten temat, napisany przez innego dziennikarza.

Wielka powódź

Po powodzi

Na podstawie tych informacji sporządziłem przybliżoną mapkę przedstawiającą olbrzymi obszar, który uległ zalaniu, a przypominam, iż pod wodą znalazł się wówczas nawet Habdzin.

Artykuł poniżej, zachowano oryginalną pisownię.

Gazeta Polska nr 43 z 22 lutego 1879 roku

Wypadek na nizinie Moczydłowskiej.

Koryto Wisły prawie na całej przestrzeni jej biegu, leży w nizinie kilka do kilkunastu wiorst szerokiej. Nizina ta z jednej strony rzeki kończy się zwykle u stóp wzgórz, ciągnącego się w oddali mniej więcej równolegle do koryta, ze strony zaś przeciwnej podnosi się zwolna i niepostrzeżenie, nie mając żadnej linii granicznej. Wzgórze to przybliża sie w niektórych (…) dzieląc tym sposobem nizinę na części. Jedną z takich części jest niska płaszczyzna na lewym brzegu Wisły, ciągnąca się od miasta Góry Kalwaryi. aż do północnego krańca Warszawy. Żoliborzem dawniej zwanego, a na którym dziś wznosi się cytadela. Południową część tej płaszczyzny nazywają niziną Moczydłowską. od nazwiska wsi. leżącej przy jej początku, pod Górą Kalwaryą.

Nizina ta była dawniej wystawiona na częste wylewy Wisły. aż póki nie zbudowano przed kilkudziesięciu laty walu ochronnego na całej jej długości. Wal ten do roku bieżącego pełnił dobrze swoje zadanie, tak. że niestarzy mieszkańcy niziny nie pamiętają, aby ich pola były kiedy zalewane przez Wisłę. Aż oto w przeszłym tygodniu, gdy Wisła ruszyła, lody jej, starłszy się z krą rzeki Świdra i napotkawszy nieco poniżej przeszkodę w mieliznach, zalegających koryto, utworzyły ogromny zator, który zatamował bieg wody. Wtenczas prąd Wisły cala siłą oparł się. o wał ochronny. Niebezpieczeństwo było już wielkie, i mieszkańcy niziny powinni byli szukać zawczasu schronienia w wioskach, nieco wyżej położonych. Zwlekali oni z tem jednak aż do ostatniej chwili, bo. jak od niektórych z nich słyszałem, nie wierzyli w to. żeby wał. tyle lat ochraniający ich j pola i domostwa, mógł ulec Wiśle. Przezorniejsi z nich tylko—unieśli w porę dobytek w miejsca bezpieczniejsze.

Okolice Wilanowa, 1947, archiwum fotograficzne Stefana Rassalskiego

Okolice Wilanowa, 1947, archiwum fotograficzne Stefana Rassalskiego

Wreszcie, w sobotę koło południa, wal został ; przerwany prawie jednocześnie aż w trzech miejscach: koło wsi Gass. Koła i Łęgu. Woda z wściekłą silą rozlała się po nizinie. Większa część mieszkańców w ostatniej dopiero chwili szukała schronienia, gromadząc się całemi tłumami do domostw, cokolwiek wyżej zbudowanych. lub im strychy. Lecz i samym budowlom groziło niebezpieczeństwo, bo masa kry która się wraz z wodą na nizinę rzuciła, mogła niektóre z nich poznosić. Wypadek ten jednak zakończył się stosunkowo. jeszcze dość szczęśliwie, bo domostwa ucierpiały mniej, niż się można było spodziewać, a z ludzi nikt nie i zginął. Tylko jedna karczma w Gassach. ze wszystkiem, co się w niej znajdowało, została zniesiona do szczętu, a stało się to niemal w jednej chwili.

Właśnie spotkałem w Jeziornie arendarza tej tarczmy, Bujnowskiego, który dzięki tylko losowi uszedł śmierci niechybnej, a uważali go już za zgubionego. Karczma jego stała niedaleko, od walu. Naprzeciwko niej z pod walu zaczęła się najprzód spodem sączyć woda, i w niezbyt wielkiej ilości. Wtenczas zaczęto się brać do naprawy wału. zatykając dziurę  i słomą (!). Lecz woda szła z coraz większą siłą. Widząc to żona karczmarza z córką i jeszcze jedną rodziną, w Warszawie mieszkającą udały się do chaty bezpieczniejszej. Sam Bujnowski jednak miał jeszcze nadzieję, że wał wytrzyma. i zajął się wykopywaniem z dołu kartofli. Wtem, w jednym mgnieniu oka wał się na ogromnej przestrzeni roztwiera. i woda z okropną wściekłością i impetem bucha w nizinę. Bujnowski, instynktem już tylko wiedziony wskoczył na najbliższą od niego, a trzymającą się jeszcze część wału i stamtąd ściśnięty z dwóch stron wodą i krami, wśród trwogi do nieopisania, mógł się przedostać, do miejsca bezpieczniejszego. Był on świadkiem. jak gospoda jego została porwaną, a z nią cały dobytek i kilkadziesiąt rubli gotówki.

Okolice Wilanowa, 1947, archiwum fotograficzne Stefana Rassalskiego

Okolice Wilanowa, 1947, archiwum fotograficzne Stefana Rassalskiego

Woda zalała natychmiast większą część niziny na przestrzeni przeszło dwóch mil wzdłuż. ; a pół mili wszerz, licząc od walu. Granicami jej są obecnie: wieś Obory, Jeziorna, Bielawa, pola Powsina. Powsinek, Wilanów i Czerniaków. — zalanych zaś jest około 20 wiosek, a mianowicie: Gassy. Opacz, Łęg. Czernidła, Koło. Cieciszew, Obórki. Ciszyca. Kępa Oborska. Kępa Latoszkowa, Lisy, Okrzewska Kępa Zawadowska Kępa, Zawady, Marysin. Zieleniec i inne, których nazw zebrać naprędce nie mogłem. Z wsiami tętni przez parę dni z powodu lodów niebyło żadnej komunikacji. Niektórzy ich mieszkańcy, będąc podczas wypadku w Warszawie, nie mogli się przedrzeć do domu i musieli czekać wśród trwogi największej o dobytek i o dzieci, bez pomocy pozostawione. Dopiero po spłynięciu lodów otworzyła się jakaś możność, skomunikowania i się. ale brakło łodzi, przedostawano się więc, naczem kto mógł, często na zwyczajnych korytach od pojenia bydła. Później nieco, przywieziono z Warszawy łodzie, i pośpieszono z pomocą i z żywnością dla nieszczęśliwych. Straty są ogromne, główni- zaś w zasiewach. ; w zbożu, kartoflach, sianie, a w części i w żywym inwentarzu. Dziś jednak obliczyć tych j strat nawet w przybliżeniu jeszcze niepodobna. bo nie są one samym mieszkańcom dobrze i wiadome.

A i niebezpieczeństwo jeszcze nie minęło, bo i dziesięciowiorstowy zator jeszcze się nie ru szył, a Wisła płynie przez ową nizinę, w której stan wody jest wyższy, niż w korycie poniżej zatora. Obawiać się należy, aby Wisła nie utworzyła tędy nowego koryta. W takim razie, niektóre z wsi zalanych zupełnieby zniknęły.

Wszystkie te dane zebrałem dziś na miejscu. Czwartek. 20 lutego. K. Pr.

Może ci się także spodobać...