W sprawie naszych uzdrowisk – 1911

 Ostatnio dużo się mówiło o utrzymaniu przez Konstancin-Jeziornę statusu Uzdrowiska. Decyzja “czynników” jest pozytywna. Przez następne 10 lat jesteśmy nadal jedynym uzdrowiskiem na Mazowszu. A jak wyglądała sytuacja uzdrowisk w początkach ich działalności. Prezentowany tekst, którego autorem jest Adam (Abram) Wizel, lekarz psychiatra i psychoanalityk, działacz społeczny (3.10.1865 r. Warszawa – 15.11.1928 r. Warszawa), co prawda dotyczy tylko prawodawstwa sanitarnego na przykładzie miasta Otwock, ale poruszone w nim problemy dotyczyły wszystkich uzdrowisk i letnisk na ziemiach polskich w początkach XX wieku (np. wspomnianego w tekście Skolimowa).

W sprawie naszych uzdrowisk

W Kurierze Warszawskim” wydrukowano niedawno artykulik o działalności Warszawskiego Tow[arzystwa] Przeciwgruźliczego w Otwocku; w artykule tym zaznaczono, iż działalność tego Tow[owarzystwa] jest dotychczas nad wyraz nikła, że “z założonej stacji dezynfekcyjnej, dokonywającej swych czynności po cenach kosztu, pomimo ogłoszeń i afiszów — nikt prawie nie korzysta” i że właściciele will i pensjonatów w dalszym ciągu wynajmują mieszkania nieodkażane. Z tego powodu autor, idąc za przykładem Gazety lekarskiej” i Medycyny”, apeluje do samopomocy obywatelskiej i przypomina lekarzom znaną odezwę dr. O[tto] Hewelkego, drukowaną w prasie lekarskiej.

Naszym zdaniem, akcja podobna jest zupełnie chybiona, albowiem na dobrą wolę właścicieli will i pensjonatów, nie bacząc na presję ze strony lekarzy, nie można zgoła rachować. Tu tylko przepisy prawne mogłyby coś zdziałać, gdzie zaś podobnych przepisów niema, tam o prawdziwej higienie i rzeczywistym porządku nie może być mowy.

Sprawa odkażania mieszkań nie jest jedyną palącą sprawą w Otwocku, wiąże się ona bezpośrednio z całym szeregiem innych wymagań sanitarnych, ale zarówno dezynfekcja, jak i rozmaite inne sprawy sanitarne mogłyby być pomyślnie załatwione tylko wówczas, kiedy by istniało prawo, które by obowiązywało ludność danego uzdrowiska do przestrzegania pewnych zasad porządku i higieny.

To, co się pisze o Otwocku, dotyczy w większym albo mniejszym stopnia wszystkich naszych uzdrowisk i zdrojowisk, wszystkie one bowiem mniej albo więcej grzeszą pod względem sanitarnym, a najgłówniejszy przyczyną tej krzyczącej anomalii jest brak odpowiedniego prawodawstwa.

O potrzebie prawodawstwa sanitarnego dla miejscowości leczniczych mówi się, zarówno w kołach lekarskich, jak i w sferze rządowej, od dawna. Jeszcze w r[oku] 1898 na 1 zjeździe balneologicznym w Petersburgu kwestia ta była szeroko dyskutowana. Zjazdowi przedstawiono w tej sprawie trzy referaty, z który każdy zawierał projekt odpowiedniego prawodawstwa. Jeden z nich był napisany przez dr. Frajberga, drugi był dziełem Tow[owarzystwa] balneologów w Piatigorsku, a trzeci został zredagowany przez naszego rodaka, znanego balneologa, dr. H[enryka] Dobrzyckiego. Jakkolwiek projekty te w szczegółach nieco różniły się od siebie, wszystkie jednak w zasadzie godziły się na jedno, mianowicie, iż w każdym uzdrowisku powinna istnieć komisja, rządząca się prawomocną ustawą, i że postanowienia tych komisji winny mieć moc obowiązującą, oraz zapewnioną egzekutywę. Po wysłuchaniu i przedyskutowaniu powyższych referatów. zjazd uchwalił przesłać je do ministerium dóbr państwa, po czym projekt odpowiedniego prawa miał być przez rząd zatwierdzony. Tymczasem, nie bacząc na to, że potem dwa jeszcze zjazdy balneologiczne się odbyły, że na tych zjazdach ponownie omawiano kwestię prawodawstwa uzdrowisk i że ta była rozważana przez specjalne komisje rządowe przy ministeriach, dotychczas prawodawstwo takie przez rząd nie zostało ogłoszone.

Zachodzi pytanie: co wobec tego czynić? Czy czekać bezczynnie, aż rząd zdecyduje się nareszcie zatwierdzić prawodawstwo sanitarne dla uzdrowisk, czy też usiłować znaleźć rozwiązanie kwestii na innej drodze?

W niektórych naszych uzdrowiskach i letniskach (Ciechocinek, Nałęczów, Skolimów) obywatele miejscowi zrzeszyli się niedawno w zalegalizowane Związki pod nazwą „Towarzystwa Przyjaciół” danej miejscowości. Towarzystwa te posiadają nader szerokie ustawy i w ramach tych ustaw mogłyby bardzo wiele zdziałać, gdyby nie okoliczność, iż cała ich działalność oparta jest na dobrej woli obywateli i że żadnego prawa do egzekutywy nie mają. W tych warunkach Tow[owarzystwa] te rachować mogą jedynie na kulturalniejszych obywateli danej miejscowości; inni, mnie] kulturalni, a tych jest zawsze większość, nie zechcą się nigdy zastosować do żądań Towarzystw, a niema siły, która by ich do tego zniewoliła, i dlatego działalność tego rodzaju Towarzystw musi być zawsze poniekąd platoniczna.

— Co więc czynić należy? Jak znaleźć środek przeciwko złemu?

Dr H[enryk] Dobrzycki w odczycie swym, wygłoszonym na 1 zjeździe balneologicznym polskim w Krakowie w 1906 r. (p[atrz] pamiętnik zjazdu), środek pewien proponuje. Utrzymuje on, że niektóre nasze uzdrowiska, chcąc zaprowadzić u siebie jaki taki ład, a nie mogąc doczekać się od rządu prawodawstwa, postanowiły użyć krótszej drogi i zwróciły się do miejscowych władz gubernatorskich z prośbą o zatwierdzenie pewnych przepisów sanitarnych, zaprojektowanych przez siebie samych. Tak postąpił zarząd zdrojowiska w Druskiennikach, który jeszcze w 1892 roku wyjednał sobie za pośrednictwem gubernatora grodzieńskiego odpowiednią ustawę, noszącą nazwę „Obowiązujące postanowienia sanitarne dla Druskiennik”. Lubo postanowienia te — mówi dr Dobrzycki — przedstawiają pewne braki, jednak są dla danej miejscowości bardzo pożyteczne, ustanawiają bowiem komitet sanitarny, co 2 lata wybierany, mający zapewnioną egzekutywę z mocy wyroków sędziego pokoju. Z doświadczenia zarządu druskiennickiego skorzystał przed kilku laty zarząd Połągi, który również wyjednał dla siebie u miejscowej władzy gubernatorskiej (w Mitawie) podobne „postanowienia obowiązujące”. Z takich samych postanowień, wyjednanych przed dwa laty u jenerał-gubernatora warszawskiego, korzysta zarząd Ciechocinka.

Otóż tę drogę doradza uzdrowiskom dr Dobrzycki. Naszym zdaniem, jest to jedyna droga, prowadząca na razie do celu. Każda miejscowość lecznicza, każde nawet większe letnisko winno się postarać o podobne “postanowienia. Tą drogą właśnie zamierza pójść Otwock. O ile nam wiadomo, grono lekarzy i poważniejszych obywateli otwockich powzięło w ostatnich czasach niezłomne postanowienie uporządkowania i uzdrowotnienia tej miejscowości i w tym celu rozpoczęto już odpowiednie kroki. Gubernatorowi warszawskiemu, który osobiście zwiedził był Otwock i przekonał się naocznie o jego brakach,  złożono przed rokiem odpowiedni memoriał. Obecnie cała sprawa znajduje się w fazie starań o wyodrębnienie Otwocka w samodzielną jednostkę administracyjną (osada), po czym zaraz rozpoczęte będą starania o zatwierdzenie specjalnych „postanowień obowiązujących”. O ile wiemy, władze zachowują się przychylnie do usiłowań obywatelskich podniesienia Otwocka, i dlatego spodziewać się należy, że postanowienia owe zatwierdzone będą. A w interesie publicznym należałoby pragnąć, aby uzdrowisko, mające wszelkie dane po temu, aby się rozwinąć jako pierwszorzędna stacja klimatyczna, stało się godnym tej nazwy w europejskim słowa znaczeniu.

Dr Adam Wizel

 

 

 

 

 

 

tekst za: “Kurier Warszawski” nr 164 z piątku 16 czerwca 1911 r.

Wspomniany doktor Dobrzycki to: Henryk Franciszek Dobrzycki (ps. Henryk Leszczyc), lekarz, filantrop, muzykolog i kompozytor. Pionier w dziedzinie lecznictwa klimatycznego i sanatoryjnego w Polsce (5 stycznia 1841 r. Kalisz – 7 marca 1914 r. Warszawa).

Pierwszy Zjazd Polskiego Towarzystwa Balneologicznego odbył się w maju 1905 r. w Krakowie, w którym wzięło udział 200 osób przybyłych z trzech zaborów. Na zjeździe, poza wystąpieniami medycznymi, uchwalono konieczność zajęcia się prawodawstwem uzdrowiskowym oraz utworzeniem uzdrowiskowego związku ekonomiczno-handlowego. Dzięki tym staraniom w 1908 r. powołano we Lwowie Krajowy Związek Zdrojowisk i Uzdrowisk, który obejmował swym zasięgiem trzy zabory.

O porządkach i czystości w dawnym Konstancinie można przeczytać w tekstach: Brudno pod Warszawą 1937 r. ; Inspekcja w Skolimowie i Konstancinie 1930 r.  ; Walka-z-gruzlicą-Konstancin-1925-r ; Nie taki Konstancin piękny jak go malują (1917 r.)

Może ci się także spodobać...