Karczmarze z Kępy Oborskiej

Zawód karczmarza rzadko bywał łatwy i przyjemny, również w opisywanej niedawno karczmie na Kępie Oborskiej. W tym przypadku dodatkowa trudność polegała na tym, iż usiłując skorzystać z klienteli flisackiej karczmę ustawiano nad brzegiem Wisły, co sprawiało iż wielokrotnie była zatapiana i zalewana podczas powodzi. W ciągu pierwszych kilkunastu istnienia odbudowywano ją cztery razy, za każdym razem w nowym miejscu, z czasem odsunięto ją od rzeki, która rwała brzeg wraz z zabudowaniami. Dużo lepiej radziły sobie karczma w Suchej Trawie, czy działająca pod koniec XVIII wieku karczma na Kępie Falenickiej ściągnęła kolonistów z Kępy Okrzewskiej i Oborskiej, bowiem alkohol był tam dużo tańszy.

Mapa z przełomu XVIII i XIX wieku, na której oznaczono ówczesne położenie karczmy na Kępie nad brzegiem Wisły, która jak widać w tym miejscu tworzyła liczne wysepki. Brzeg w okolicy karczmy na Suchej Trawie wydaje się nieco bardziej stabilny

Karczmarz obejmując arendę w karczmie na Kępie Oborskiej spisywał z dworem w Oborach kontrakt określający jego prawa i obowiązki. Przyglądając się takim umowom spisywanym co dwa lata możemy stwierdzić, iż wiązały się ona z dużym ryzykiem. Karczmarz w dobrach oborskich obowiązany był prowadzić sprzedawać następujące trunki: skarbowe gorzałki, ordynaryjne, alembikowe i wszelkiego rodzaju także piwo dubeltowe i ordynaryjne na półkwaterki, kwaterki, kwarty i garce miary krajowej. Wszelkie alkohole dostarczać miał samodzielnie wyłącznie z gorzelni i browaru w Oborach. Sprowadzenie alkoholu zagranicznego (czyli z dóbr Bielawy i Wilanowa) wiązało się z karą odebrania arendy. Karczmarz nie miał dowolności w ilości sprzedanego alkoholu a także jego ceny, bowiem te ustalał dwór. Na początku XIX wieku w Kępie Oborskiej należało odebrać w ciągu roku z browaru i gorzelni wyszynk nie mniejszy niż 630 garców gorzałki. [Karczmarz] co tydzień odbierać ma partiami płacąc za garniec ordynaryjny zł 4 gr 8, alembikowy zł 6 gr 20, za słodkiej trzy zl gr 18. Gdyby więcej gorzałki wybrał mógł liczyć na półczwartą ceny od garca. Ilość zmieniała się rokrocznie zapewne na podstawie analizy dotychczasowego spożycia. Jednocześnie karczmarz odpowiadał za to, by nigdy nie brakowało alkoholu, co nakładało nań konieczność odpowiedniego logistycznego planowania, bowiem niewielka karczma nie była w stanie przechować znacznej ilości alkoholu, które musiał przywozić przy najmniej raz w tygodniu z Obór.

Dość jasno zastrzeżono, iż za chrzczenie wodą alkoholu karczmarz zostanie natychmiast usunięty z arendy. Karczmarz winien był zachować od ognia ostrożność, do posługi nie może przyjmować podejrzanych, bez zaświadczenia i podejrzanych nie tylko przyjmować ale i nocować nie powinien. Jego obowiązkiem było utrzymanie kominów w czystości. Kolejny z punktów odnosił się do zwyczaju znanego obecnie jako „dawanie nie zeszyt”. Kredytować alkoholu nie wolno było obcym, gruntowym zaś ludziom w stanie zapłacenia będącym bez nadwerężenia i uszczuplenia dobytku rolniczego to proporcyonalnie z wiadomością dworu. Ponadto karczmarz obowiązany był opłaty podymnego i serwisowego do dworu, donosić do Obór o wszelkich wydarzeniach, a z dochodu rozliczać się nie rzadziej niż raz na kwartał. Gdzież więc tu zysk karczmarza? Z co 30 garnca gorzałki, a także ze sprzedaży chleba własnego wypieku, kukiełek (czyli bułeczek), śledzi. Do tego nie ponosił opłat za grunt, który obsiewał mu dwór, by miał z czego chleb i bułki upiec.

Mazowiecka karczma. “Biesiada Literacka” T.26, 1888, nr. 34, s. 113

A jak to wyglądało w praktyce? Od początku karczma na Kępie Oborskiej była mocno problematyczna. Karczmarz zgodnie z treścią kontraktu z olęderskimi osadnikami miał pochodzić spoza grupy kolonistów. Najwyraźniej jednak dwór w Oborach miał problem ze znalezieniem chętnego na tę konkretną arendę, bowiem w roku 1790 karczmarzem był tu wówczas Jan Szulc, płacący 100 złotych arendy rocznie. W 1792 roku dwór odebrał arendę, bowiem olęder miał problem z zapłatą podniesionej rocznej opłaty za arendę 200 złotych polskich (do nie było znaczną kwotą, skoro arenda w Skolimowie warta była 800 złotych polskich). Tym razem nie przyjęto wytłumaczeń z poprzednich lat, iż słód się zepsuł więc nastąpił znaczny spadek dochodów, w innym roku z kolei drogie zboże uniemożliwiło zdobycie takiej kwoty. Obory osadziły nam Żyda, któremu przy sporządzaniu kontraktu nakazano dodatkowo nie przechowywać osób podejrzanych ani występować przeciw rozporządzeniom komisji porządkowych.

Niewiele jednak się zmieniło. W 1802 roku karczmarz Aron Bendowicz odprowadził do dworu jedynie 172 zł i wydał jedynie 100 garcy gorzałki. W roku 1804 kolejny karczmarz Icek Lewkowicz szukał dodatkowych źródeł dochodu, za co został usunięty, choć nie sprecyzowano co dokładnie uczynił. Kolejnym był Elias Fux, który w ciągu kilku miesięcy przewyższył po wielokroć dokonania poprzedników. Fuxa oskarżono o defraudację, dodatkowo złapano na gorącym uczynku gdy przywoził trunki zagraniczne, czyli z browaru w Bielawie, by sprzedawać je w karczmie po cenie oborskich, a różnicę włożyć do swej kieszeni. Jednakże wbrew postanowieniom kontraktu nie usunięto go z arendy, bowiem nie zdołano znaleźć nikogo na jego miejsce. Jak widać problem ze znalezieniem pracowników nie jest domeną dzisiejszych czasów… Gdy kilka lat później dwór w Oborach przeprowadzał weryfikację kontraktów zanotowano, iż nie wiadomo z jakiego powodu karczmę na Kępie Oborskiej uwolniono z opłat i nikt nie płaci arendy. Z tej okazji dokonano przywoływanej w ostatnim artykule oceny:
Karczma rzeczona Opacz powinna być powierzona jednemu karczmarzowi z Karczmą Kępy Oborskiej y wydania kwoty wyszynku jeden podjąć się powinien gdyż samej karczmy Kępy Oborskiej nikt podjąć się nie chce z przyczyny iż w sąsiedztwie tej Kępy na Kępie Falennica jest Aręda, gdzie cena trunku tanio spuszczona, Arędę zaś karczmy na Kępie wypuszczać nie można, gdyż Karczma w Opaczy mało bardzo trunku by wydała, gdyż ze wszystkich wiosek Karczmie Opackiej przyległych dla tańszego trunku na Kępie gdyby Aręda była Poddani schodziliby się tej karczmy.

Jan Szultz był karczmarzem wieloletnim, bądź schedę po nim przejął jego syn, bowiem arendował on karczmę w roku 1824 od hrabiego Kaspra Potulickiego. Tym razem jedynie piwo miało pochodzic z oborskiego browaru, inne alkohole karczmarz mógł sprowadzać w dowolnego miejsca. Dwór obiecał mu ochronę handlową, w postaci karania kolonistów którzy kupowali by alkohol bez udziału karczmarza. Zastrzeżono także, iż sprzedaż karczmy nastąpić może za zgodą dworu.

1892, szynkarz z Kępy Oborskiej wzmiankowany w ówczesnej gazecie

Brak dokumentów nie pozwala nam opowiedzieć więcej o karczmie na Kępie Oborskiej, która mimo tych trudności przetrwała ona ponad stulecie. Szczątkowe informacje o niej możemy znaleźć w kolejnych latach. W roku 1861 prawo propinacji w Kępie Oborskiej należało do potomków kolonistów olęderskich, bowiem stało się ono przedmiotem skomplikowanej sprawy spadkowej po Justynie Dargiel de domo Bajer, która posiadała prawo propinacji z karczmy na tejże Kępie Oborskiej oraz (…) materiału budowlanego z rozebrać się mającej karczmy jako na cudzym gruncie stojącej, z którego to prawa propinacji opłaca się do dominium dóbr Obory po rb [rubli] 15 rocznie. Jak widać karczma nadal wędrowała, przetrwała usypanie wałów, w roku 1892 tamtejszemu szynkarzowi skradziono konie a wzmianka na ten temat trafiła do ówczesnych gazet. Przetrwała prawie do II Wojny Światowej, a najstarsi mieszkańcy Urzecza wspominali, iż flisackim zwyczajem podawano tam gorącą wódkę. Oczywiście prawo propinacji przestało obowiązywać po Powstaniu Styczniowym. Karczma nie wytrzymała konkurencji coraz bardziej dostępnego powszechnie alkoholu sprzedawanego w butelkach i procesu pasteryzacji, który doprowadził do powstania piwa w postaci znanej nam obecnie.


Źródła:

  • AGAD, AGWil
  • AGAD, Obory
  • Dziennik Powszechny r. 1863

Może ci się także spodobać...