Chylice raz jeszcze – komentarz do archiwum fotograficznego Marii Sajdak

Chylice raz jeszcze – komentarz do archiwum fotograficznego Marii Sajdak

Adamowi Nastuli, który zmarł w lipcu 2021
i nie mogę Go już o nic zapytać,
ten ułomny szkic dedykuję.
Michał Malawski

Symbolem upływającego czasu jest dla mnie ostatnio szpaler okazałych topoli rosnących na terenie Ośrodka w Chylicach. W czasach, gdy tam przebywałem jako pacjent i uczeń, na miejscu gdzie teraz rosną te drzewa u północnego podnóża wydmy, ciągnął się metrowej wysokości betonowy murek, który rozebrano jesienią roku 1977 lub wiosną 78. Wyjechałem stamtąd kilka miesięcy wcześniej, unosząc pod powiekami pośród chylickich pejzaży także mój pierwszy – betonowo piaszczyste pustkowie na zapleczu tej placówki. A w ogóle to było tak…

Filię Stołecznego Centrum Rehabilitacji przy ulicy Długiej 40/42 w Chylicach oddano do użytku wiosną 1973 r., a informację o tym wydarzeniu podało główne wydanie ówczesnego Dziennika Telewizyjnego.

Na patrona ośrodka wybrano Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Uroczystość nadania jego imienia i odsłonięcia okazałej spiżowej tablicy pamiątkowej wmurowanej przy głównym wejściu do budynku od ulicy Długiej, odbyła się z udziałem pacjentów i oficjeli już po wakacjach – we wrześniu 1973.

Ośrodek ten, to przede wszystkim trzykondygnacyjny/dwupiętrowy budynek główny z zapleczem kuchennym i kotłownią oraz połączona z nim rozległa parterowa część szkolna z warsztatami, salą gimnastyczną i basenem; dalej blok mieszkalny dla pracowników stojący od strony ulicy Chopina. Ten kompleks obiektów wyposażono też w oczyszczalnię ścieków usytuowaną na południowo zachodnim krańcu jego terenu, z dala od zabudowań.

W placówce znalazły miejsce dwa oddziały VII i VIII STOCER dla dzieci i młodzieży w wieku szkolnym (każdy na około 100 pacjentów), Szkoła Podstawowa nr 295 oraz dwuletnia Zasadnicza Szkoła Zawodowa nr 55.

Oddział VIII zajmujący II. piętro budynku głównego najbardziej przypominał atmosferą macierzysty STOCER, nastawiony był bowiem w znacznej części na leczenie zachowawcze i operacyjne skolioz u dzieci i młodzieży. Wśród ówczesnej jego kadry medycznej wyłaniają się z pamięci nazwiska pana doktora Tabiana, pani dr. Cholewickiej oraz Edwarda Chromca – specjalisty od rehabilitacji.

Oddział VII, którego ordynatorem została dr. Janina Ziętkiewicz, zajmował I. piętro budynku głównego i był de facto internatem szkolnym dla starszej młodzieży (od VII klasy wzwyż) obarczonej rozmaitymi dysfunkcjami narządu ruchu. Mniej więcej po połowie z trzydziestu czteroosobowych pokoi internatu przeznaczono dla dziewcząt, połowę dla chłopców – uczniów i uczennic starszych klas szkoły podstawowej i szkoły zawodowej, wszystkich poruszających się z trudem o własnych siłach lub na wózkach.

Wiele niepełnosprawnych młodych osób z terenu centralnej Polski spędziło na tym oddziale kawałek swej nastoletniej lub nawet nieco późniejszej młodości. Na przykład piszący te słowa trafił tam jako trzynastolatek, a jeden z jego poznanych tam kolegów, Adam, miał wtedy już lat 21. Nic mi nie jest wiadomo o istnieniu w tamtym czasie na Mazowszu i w okolicznych rejonach naszego kraju jakiejś innej placówki tego typu. Najbliższe znane mi liceum dla młodzieży inwalidzkiej znajdowało się we Wrocławiu. Potrzeby oświatowe w środowisku niepełnosprawnych były wielkie i niezaspokojone.

Piszący te słowa miał szczęście – był z pobliskiej Warszawy, pojawił się w Chylicach pod koniec sierpnia 1973. roku bez poślizgu w karierze szkolnej, był świeżo upieczonym siódmoklasistą, a opuściwszy te mury cztery lata później z dyplomem czeladnika elektromechaniki w ręku, powrócił do Warszawy, gdzie czekało już na niego miejsce w normalnej licealnej klasie – normalnej, choć jeździł na wózku.

Do Chylic przyjmowano kandydatów czasami nieco już wyrośniętych, nic więc dziwnego, że na korytarzu VII-ki mijały się prawie jeszcze dzieci i ludzie od paru lat już dorośli.

Nad tak różnorodnym gronem podopiecznych czuwała kadra wychowawców. Pamięć przywołuje nazwiska: Andrzej Pachniewicz (jego żona pracowała jako wychowawczyni na oddziale VIII), państwo Małkowie, Maria Sajdak (prowadząca również bibliotekę), państwo Figatowie (Edward Figat został później kierownikiem wychowawców), Zbigniew Prześlakiewicz, Mirosława Korzycka, Adam Kołodziej, Eugenia Rybak i Krystyna Godlewska zwana Druhną, bo prowadziła chylicką drużynę Związku Harcerstwa Polskiego. Potem dołączyli do nich m.in. panowie Wlazłowicz i Trojanowski.

Pan Małek dzielił funkcję wychowawcy w internacie z pracą nauczyciela prac ręcznych w działającej w Ośrodku szkole podstawowej, a pan Pachniewicz uczył tam śpiewu.

Szkoła ta – w odróżnieniu od przeciętnych „normalnych” obiektów szkolnych spotykanych wtedy w Polsce – pozbawiona jakichkolwiek architektonicznych barier, znajdowała się w obszernym parterowym pawilonie połączonym z budynkiem głównym dwoma łącznikami. Po obu stronach szkolnego korytarza, jak w zwyczajnej szkole tętniącego zgiełkiem na każdej przerwie, były do dyspozycji nauczycieli i uczniów dwa szeregi sal lekcyjnych, a wśród nich dobrze wyposażone pracownie tematyczne: fizyczna (w której uczyła pani Wiesława Sobolewska), chemiczna (pani Kossaty), geograficzna (pani Błońska, zwana „Żyrafą”), oraz prac ręcznych i plastyki (gdzie gospodarzami byli wspomniany już pan Małek i nauczycielka rysunków pani Wołowska). W sali gimnastycznej Ośrodka, oprócz zajęć rehabilitacyjnych, odbywały się też zwykłe szkolne lekcje wf prowadzone przez panią Brauer.

Pierwsza dyrektor chylickiej podstawówki Anna Stopa uczyła w niej (o ile pamiętam) języka polskiego. Po roku zastąpiła ją, jako polonistkę, filigranowa pani Noji, a dyrekcję szkoły przejął Kazimierz Napierski, nauczyciel matematyki. Pani Stopa objęła funkcję dyrektora Ośrodka.

Innych nazwisk członków grona pedagogicznego szkoły podstawowej nie pamiętam, tylko ich twarze: pani od historii, pani od rosyjskiego…

Szkolny korytarz chylickiej placówki wiódł także do pomieszczeń warsztatowych i sal lekcyjnych Zasadniczej Szkoły Zawodowej. Pierwszym dyrektorem był w niej Mirosław Skarżyński, późniejszy pierwszy dyrektor konstancińskiego Centrum Kompleksowej Rehabilitacji przy ul. Gąsiorowskiego 12/14, dla której to placówki Ośrodek przy Długiej powstały kilka lat wcześniej był, jak się zdaje, polem doświadczalnym i pierwszą przymiarką do niej.

Chylicka Zawodówka początkowo oferowała dwuletni kurs introligatorstwa, dziewiarstwa, obuwnictwa, zegarmistrzostwa i montażu układów elektronicznych. W roku 1975. po wypuszczeniu pierwszych absolwentów, zrezygnowano z obuwnictwa, elektronikę zastąpiono elektromechaniką, a kurs zegarmistrzostwa wydłużono do trzech lat.

Pan Roman Jach, nauczyciel introligatorstwa, prowadził od samego początku wspólnie z panią Zachaś pracownię tej specjalności. Pani Danuta Józwiak była w Chylicach pierwszym nauczycielem zegarmistrzostwa. Mistrzynie dziewiarstwa, panie Teresa Kopyść i Danuta Więckowska, były gospodyniami w swojej pracowni także od roku 1973, a pracownią elektromechaniki opiekowali się od roku 1975. wspólnie pan Zdzisław Dolecki z panem Kotem, który wcześniej uczestniczył w prowadzeniu pracowni elektronicznej. Nauczaniem rysunku technicznego zajmował się w tej szkole pan Małek wspomniany tu już dwukrotnie.

Oprócz przedmiotów zawodowych młodzież uczyła się języka polskiego i rosyjskiego oraz matematyki. Polonistką była subtelna intelektualistka pani Żyłka, a matematykiem pan Błasiak (którego żona pracowała jako pielęgniarka na oddziale VIII). Pan Błasiak zyskał u swych uczniów przydomek „Kolombo” z powodu wymiętego płaszcza, w którym wyglądał jak postać ze znanego serialu. Niestety nazwisk pozostałych nauczycieli z tego początkowego okresu ZSZ nie udało mi się ustalić, ani z własnej pamięci przywołać.

W roku 1976. pana Skarżyńskiego zastąpił na stanowisku dyrektorskim pan Jach.

Wychowawca i nauczyciel muzyki Andrzej Pachniewicz utworzył i prowadził w Ośrodku chylickim znany także poza jego murami szkolny zespół muzyczny. Sam Pachniewicz grał w nim na organach elektrycznych, ale resztę składu stanowiła niepełnosprawna młodzież – byli tam m.in. wokalistka na wózku Hanna Lubryczyńska, w takiej samej sytuacji gitarzysta basowy Waldemar Mardofel, sprawnie chodzący (choć tylko pozornie zdrowy) perkusista Leszek Kowalczyk, wokalista o kulach Leszek Samsonowicz, Piotr Tokarski grający zdeformowanymi dłońmi na leżącej przed nim poziomo gitarze elektrycznej i inni.

Na instrumenty dla nich wszystkich i sprzęt nagłośnieniowy Ośrodek nie szczędził pieniędzy. W repertuarze zespół miał znane utwory muzyki popularnej, a występował nie tylko na szkolnych uroczystościach, bo także w sali widowiskowej STOCER-u przy Wierzejewskiego. Pamiętam również jego występ na stołecznych obchodach Dnia Służby Zdrowia w siedzibie Warszawskiej Rady Związków Zawodowych przy ul. Nowy Zjazd w kwietniu 1977. W uroczystości tej wziął udział szef STOCER-u prof. Marian Weiss.

Fundatorem i wykonawcą jednolitych eleganckich strojów dla zespołu Pachniewicza był znany warszawski krawiec, pan Rozesłaniec. Pamiętam go nie tylko dlatego, że w Warszawie ubierał się u niego mój ojciec. Byłem przez jakiś czas członkiem zespołu Pachniewicza (grałem tam na ksylofonie) i nie raz wbijałem się w jasnoniebieskie spodnie i kamizelkę oraz żółtą koszulę od pana Rozesłańca. Do każdego z tych naszych strojów brał on miarę osobiście.

Chylicką Zasadniczą Szkołę Zawodową kończyło się nie tylko z jej świadectwem w ręku, ale i z dyplomem czeladniczym Izby Rzemieślniczej m. st. Warszawy. Dyplom taki uprawniał do otworzenia własnego warsztatu. Egzaminy czeladnicze – teoretyczny i praktyczny – odbywały się na terenie Szkoły przed obliczem komisji Izby Rzemieślniczej przybyłej z Warszawy.

Dla młodzieży z ZSZ o większych ambicjach edukacyjnych istniała wtedy możliwość ich realizacji w Chylicach tylko zaocznie. Można się było zapisać do grupy biorącej udział w zajęciach organizowanych na terenie Ośrodka przez warszawskie liceum dla pracujących działające w tamtym czasie przy ul. Klonowej (później przeniesione na ul. Noakowskiego i nazwane Centrum Kształcenia Ustawicznego). Wieczorowe chylickie zajęcia z języka polskiego  prowadziła pani Górna (nota bene matka znanego wówczas dyrygenta poznańskiej orkiestry Zbigniewa Górnego), zaś fizykę wykładał pan Leszek Katrycz, na co dzień pracujący w warszawskim Liceum im. Żmichowskiej.

Istnieje zdjęcie trzynaściorga abiturientów chylickich z roku 1980. oraz drugie przedstawiające grono zasiadające za stołem prezydialnym na uroczystości wręczenia świadectw maturalnych. Ze względu na obecność tam pani Górnej można wnioskować, że matury te były efektem nauki w dotychczasowym trybie eksternistyczno-wieczorowym.

W lecie roku 1986. piszący te słowa zetknął się z przebywającą w Ośrodku w Chylicach dziewczyną na wózku, która wtedy dopiero co zdała do klasy maturalnej. Dziewczyna ta uczyła się w zwykłym trybie, a zatem funkcjonowała tam już szkoła średnia z prawdziwego zdarzenia.

O dalszym losie Zasadniczej Szkoły Zawodowej w Chylicach nic mi nie wiadomo.

Po reformie Handkego było tam na pewno gimnazjum, bo zetknąłem się kiedyś też z jego uczennicą i pacjentką oddziału skolioz na drugim piętrze, która przebywała tam w latach 2004-5.

Na początku drugiej dekady XXI wieku, kiedy to z kolegą Markiem Masłowskim, absolwentem introligatorstwa z roku 1977., próbowaliśmy zainteresować Ośrodek chylicki jego początkami, zastaliśmy tam ogromne zmiany organizacyjne – uzupełnieniem tamtejszych oddziałów medycznych, które nastawiono na leczenie tylko dzieci, była wówczas sześcioklasowa szkoła podstawowa. Po szkołach wyższego szczebla nie było już śladu.

Jak jest obecnie, można zobaczyć na stronie Ośrodka: http://zsswmcr-konstancin.pl/

Ciekawe, czy w całym tym organizacyjnym i historyczno-politycznym zamieszaniu minionych dziesięcioleci, ktokolwiek badał dalsze losy chylickich absolwentów?

Na to, że Chylice mogły być punktem startu nie tylko w życie, ale nawet do kariery, dobrym przykładem jest Sławomir Piechota – poruszający się na wózku poseł na Sejm obecnej i kilku poprzednich kadencji, który ma w życiorysie chylickie lata 1973-77.

Obiekt w Chylicach przy ul. Długiej 40/42 stoi jak stał i nawet funkcjonuje nadal zgodnie z przeznaczeniem, ale po prawie pięćdziesięciu latach i licznych reorganizacjach jego historia ginie w mrokach zapomnienia i obojętności. Świadkowie dawnych czasów odchodzą i jest to być może ostatni moment, kiedy jeszcze ktoś coś pamięta.

Moja pamięć też mnie zawodzi. Dalece nie wszystko mogłem ustalić, co widać nie tylko po dziurawej liście dawnych nauczycieli, czy zupełnym braku w tym wspomnieniu (poza jednym wyjątkiem) nazwisk pielęgniarek.

Oto dwa inne przykłady – pierwszy nawet humorystyczny

Początkowo w Chylicach kierownikiem wychowawców był elegancki sympatyczny pan mówiący z akcentem kresowym. Podopieczni nadali mu pseudonim „Śledzik” i niestety przez te żarty nie sposób dziś ustalić, jak się naprawdę nazywał. Pan ten po odejściu z Chylic pracował w ówczesnej konstancińskiej Szkole Podstawowej nr 4 (dziś 3), gdzie w 1977 r był chyba nawet dyrektorem, ale strona internetowa tej szkoły milczy na ten temat.

Drugim przykładem jest Franciszek Gamulczak – elegancki wysoki starszy pan, zawsze pod muchą, człowiek znany w świecie polskiej pedagogiki specjalnej, jak i w lokalnym środowisku konstancińskim. Jego charakterystyczną postać widywałem w początkowym okresie na chylickich korytarzach. Z racji jego prezencji przypisywałem mu jakąś funkcję kierowniczą, ale czy faktycznie był dyrektorem, czy też tylko bywał w Chylicach obecny jako środowiskowy autorytet, nie jestem w stanie tego teraz po półwieczu zweryfikować.

Na koniec jeszcze słowo o fotografiach. Istnieje zbiór ponad dwustu zdjęć dokumentujący początki istnienia i funkcjonowania placówki przy Długiej 40/42. Ich papierowe lub celuloidowe oryginały (slajdy, negatywy) przysłała dziesięć lat temu piszącemu te słowa pani Maria Sajdak, emerytowana bibliotekarka chylickiego Ośrodka, pamiętana, jak przed laty uwiecznia z aparatem Smiena w ręku chylicką codzienność. Marek Masłowski i niżej podpisany wykonaliśmy ich skany jeszcze w roku 2012. Poddane przeze mnie niewielkiemu retuszowi i opisane, posłużyły Piotrowi Klempnerowskiemu w 2014 r. do tworzenia strony internetowej „dziecichylic”. Kolega Marek w roku 2021. przekazał zbiór Marii Sajdak do Konstancińskiego Domu Kultury na ręce pani Hanny Kaniastej. Trafią stamtąd do rodzącego się Muzeum Konstancina-Jeziorny.

 

Pozostaje mi jeszcze podziękować panu Adamowi Zyszczykowi za zajęcie się tematem chylickim (artykuł: https://okolicekonstancina.pl/2022/02/01/specjalny-osrodek-szkolno-wychowawczy-w-chylicach/) i spojrzenie życzliwym okiem na niniejszy tekst.

 

Michał Malawski – Warszawa, sierpień 2021 / luty 2022 r.

Poniższa galeria zdjęć pochodzi w większości ze zbiorów Marii Sajdak:

119AKgAfb

Zdjęcie 2 z 256