Postać tego dozorcy/ogrodnika jawi się bardzo mgliście, bowiem dwoje autorów wspomnień o nim, podaje tylko jego nazwisko: Duch. Zarówno Katarzyna Witwicka[1] mieszkanka Konstancina w latach 1922-1931, jak i Paweł Elsztein[2], który odwiedzał Konstancin na przełomie lat 20-tych i 30-tych. zapamiętali tylko tyle. To jednak za mało, żeby opowiedzieć losy osoby związanej z dozorowaniem i dbaniem o otoczenie cafe-restaurant Kasyno.
„Kasyno w Parku konstancińskim było przedsięwzięciem sezonowym. Zaledwie trzy, cztery miesiące letnie istniała możliwość uruchamiania Kasyna. Tylko wówczas można było liczyć na gości. Pozostałą część roku budynek był pusty. Nad jego stanem czuwał mieszkający tuż przy Kasynie pan Duch i jego wierny pies z poczciwej rasy kundli. Zarówno z panem Duchem, jak i jego psem, nawiązałem z miejsca kontakt. Pies towarzyszył mi w wędrówkach po Parku. A od pana Ducha pożyczałem rower na krótkie spacery.” – tak zapamiętał dozorcę/ogrodnika Paweł Elsztein.[3]
„Stróżem w Kasynie był Duch. Nie, nie żadna „zjawa”, tylko takie miał nazwisko. Nie wiem, czy go widywałam, w każdym razie nie zapamiętałam, jak wyglądał. Latem miał zapewne coś niecoś do roboty, bo park zajmował teren znacznie większy od zwykłych, przy willowych ogrodów, a – jak napisałam – utrzymany był schludnie.” – wspominała Katarzyna Witwicka.[4]

Zupełnie nieoczekiwanie, jakiś dobry duch przyszedł z pomocą i pomógł rozszyfrować o kogo chodzi. W metrykach słomczyńskich zachował się zapis chrztu (z 1914 r.) dziecka imieniem Marianna córki Szczepana Krawczyka i Katarzyny Duch.[5] Przy czym Szczepan Krawczyk był zatrudniony jako dozorca w Konstancinie. Trzy lata wcześniej – w 1911 r. – para ta brała ślub w Długowoli parafii Goszczyn. Zaś rodzice panny młodej – małżeństwo Duch – pracowali „na służbie” nieopodal w Krobowie parafii Grójec. Ojcem Katarzyny był Franciszek Duch.[6] Ale po kolei.
Opowiadając dzieje rodziny Duch można śmiało cofnąć się co najmniej kilka, a może i kilkanaście pokoleń wstecz. Jednak tu nie chodzi o to, żeby wyprowadzać wywód genealogiczny podając po kolei członków rodziny. Historia Duchów jest o tyle ciekawa, że opowiada tak naprawdę historię wielu polskich rodzin, które poprzez trudne lata (a właściwie wieki: XVIII i XIX) musiały poradzić sobie z życiem – z utrzymaniem rodziny.
Najstarsze udokumentowane dzieje rodziny Duch w parafii Wrociszew sięgają początków XVII w. W Zastrużu w 1639 r. mieszkają Maciej i Anna, a w Palczewie w latach 1640-1641 kilka rodzin: Tomasz i Agnieszka, Jan i Agnieszka, Szymon i Jadwiga. Oznacza to, że mocno rozrodzona w Palczewie rodzina Duch migrowała, najczęściej do pobliskich miejscowości, np. Zastruża.
Natomiast w połowie XVIII w. w Palczewie mieszkał Antoni Duch z żoną Dorotą, a w Zastrużu Wojciech Duch z żoną Marianną Piliszkówną. I to właśnie Wojciech Duch gospodarz (jak wpisano w 1815 r. w metrykę ślubu jego syna Jana Nepomucena) jest pradziadkiem naszego dozorcy/ogrodnika. Tak więc, Wojciech Duch pracował na roli i zapewne uprawiał jakiś stały kawałek ziemi szlacheckiej/dworskiej. Wojciech zmarł w Zastrużu, a przypadłą mu włość zaczął uprawiać jego syn Jan Nepomucen Duch. Określany początkowo jako włościanin (czyli posiadający stałą włość do uprawy), z biegiem lat określany jest, jako „na gospodarstwie” (czyli gospodarstwo nie należy do niego, a on tylko tam pracuje), a po 10 latach w 1825 r. jego status to „na pokomornem” (czyli podnajmuje komorę inaczej część chaty, aby pracować na roli). Tak naprawdę nie wiemy, co zadecydowało o obniżeniu statusu Jana Nepomucena (właściciel gruntu mógł przekazać go po prostu w inne ręce), ale ta sytuacja wymusiła na nim konieczność zmiany. Jan Nepomucen wraz z rodziną (żoną Józefą Brzezińską zw. również Ignaczak oraz 3-giem dzieci) przeniósł się w 1830 r. do Biskupic, a w 1833 r. do Wrociszewa, gdzie podjął pracę, jaka się nadarzała – stał się wyrobnikiem. Tam urodziło mu się jeszcze 2-je dzieci. Trudne lata zmagania się z losem małżeństwo Duch zakończyło w połowie XIX w. (Jan zm. w 1846 r., a Józefa w 1849 r.) pracując przy kościele we Wrociszewie – Jan jako dziadek kościelny, a Józefa, jako babka kościelna. Pięcioro dzieci Duchów powchodziło w związki małżeńskie, ale nie mogli już stać się właścicielami ziemi po uwłaszczeniu (1863/1864), ponieważ 30 lat temu utracili możliwość pracy na niej.[7]
Syn Jana, Antoni Duch (1823-1892), żonaty 3-krotnie[8], pracował, jako parobek/robotnik, ale też fornal w kilku miejscowościach w okolicach Wrociszewa: Palczewie, Bończy, Michałowie, samym Wrociszewie i Grzegorzewicach. Podobny był los jego syna, a naszego konstancińskiego dozorcy/ogrodnika Franciszka Ducha (1862-po 1930). Praca jako parobek, robotnik, dniówkarz, czy służący podejmowana była przez niego w miejscowościach takich, jak: Grzegorzewice, Warka, Czarna, Drwalew, by zakończyć się w Konstancinie. Franciszkowi Duchowi i Jadwidze Wojdalskiej (1867-?) urodziło się 9-ro dzieci, z czego 6-ro dożyło wieku dorosłego.[9] Jedna z córek wraz z mężem mieszkała w Konstancinie jeszcze w II-połowie XX w.
Jak wynika z historii rodziny, „hartowała ona swego ducha” na terenach położonych na południe od Warszawy, szczególnie w okolicach Wrociszewa nad Pilicą. Niewykluczone, że na zatrudnienie Franciszka Ducha w konstancińskim Kasynie mógł mieć wpływ Franciszek Berentowicz (1877-1965)[10], który urodził się i wychował w niedalekich Wyśmierzycach nad Pilicą. Zięć Franciszka Ducha zatrudnił się w Konstancinie jako stróż już w 1914 r., ale Franciszek z żoną przybył tu nie wcześniej niż w 1921-1922 r.[11] Rodzina Duch pojawiła się w Konstancinie mniej więcej w tym czasie, kiedy Kasyno prowadził już nasz znany restaurator.
Franciszek Berentowicz, który sam był perfekcjonistą (założył pierwsze w Polsce stowarzyszenie kelnerów, znana była jego słynna zupa z raków, czy kurczaki po polsku pieczone z nadzieniem) zapewne potrzebował do dbania o otoczenie restauracji również dobrego dozorcy/ogrodnika z dużym doświadczeniem. Wybór chyba nie był trudny?

Na powyższym zdjęciu widoczna jest postać ogrodnika wykonującego prace pielęgnacyjne przy klombie przed cafe-restaurant Kasyno. Po wielkości rozdwojonej brzozy (po lewej stronie Kasyna) oraz drzewku rosnącym za plecami ogrodnika, wydaje się, że zdjęcie to jest późniejsze i niezwykle zbliżone do pocztówki z 1929 r., którą umieścił w swojej książce i opisał Paweł Elsztein. Wtedy właśnie pracował przy Kasynie Franciszek Duch.

Prezentujący się w schludnym ubraniu i słomkowym kapeluszu, Franciszek nie zajmował się tylko najbliższym otoczeniem przy Kasynie. Kontrolował i dbał zapewne o cały Park Konstanciński, bo po co był mu rower, jeśli mieszkał blisko przy Kasynie (jak wspominał Paweł Elsztein). Obowiązkiem Franciszka Ducha było niewątpliwie sprawdzanie całego Parku, tak, żeby znakomite towarzystwo, które z Warszawy zjeżdżało się na słynne potrawy, spacerowało później po zadbanych, odchwaszczonych, wyrównanych, bez przeszkód alejkach.

„Na polanie wśród lasu założono park angielski, a w nim kasyno z restauracją, kawiarnią, salą do tańca i galerią dla orkiestry, korty tenisowe i piaskownice dla dzieci, a nad przepływającą opodal parku rzeką Jeziorką urządzono plażę z łazienką. Zakreślono granice osiedla, wytyczono ścieżki i ulice, obsadzając je klonami, lipami i akacjami.” – wspominała otoczenie Kasyna Irena Rybczyńska-Holland.[12]
„Do Parku w Konstancinie tylko kawałek drogi. Na lewo od stacji i już wchodzimy przez bramę do wspaniałego pełnego zapachu bzów parku. Patrz – mówi przewodnik – to jest nasze Kasyno! Nie zdołałem się dobrze przyjrzeć, bo oto obok ogromnego klombu, przed budynkiem kasyna pojawia się mój Ojciec.”
„Przede mną wielki – tak mi się wydawało pałac, może zamek. To jest właśnie Kasyno, o którym ciągle w domu słyszałem. Budynek nie nowy, ale jeszcze nie ruina. Na parterze restauracja rozszerzona o piękną werandę ocieniona winoroślą. Weranda obejmuje parter domu. Na pierwszym piętrze dwa pawilony, a obok nich dwie wieżowo ukształtowane pomieszczenia. Na dachach obu wież maszty dość wysokie – może do zawieszenia flag. Z prawej strony budynku wejście do bufetu umieszczonego na werandzie. Wnętrze restauracji lśni czystością. Wokół pięknie nakrytych stolików poruszają się cicho i sprawnie kelnerzy. Od razu widać – ja co prawda jeszcze wówczas o tym nie wiedziałem – że jest to lokal pierwszej kategorii, wytworny mimo prostoty otoczenia.”[13]
„Park, otaczający Kasyno, ogrodzony był ozdobnymi sztachetami z czarnego żelaza. Reprezentacyjny klomb, rabaty i nisko przycięte obrzeżenia z ligustru – zdobiły tylko fronty. Już za mojej pamięci wytyczono szeroką aleję, prostą jak strzelił, do samej rzeczki. Ściślej, do plaży nad nią. Potem zbudowano drewniany pomost dla skakania do wody.”[14]
Jeżeli ktoś by wysnuł przypuszczenie, że Franciszek Duch nie miał dużo pracy, to się myli. Utrzymanie, a właściwie dozorowanie/pilnowanie/sprzątanie tak dużego terenu, to nie lada wysiłek. Korzystał on prawdopodobnie z pomocy innych specjalistów od pielęgnacji terenu, być może swojego zięcia, wcześniej już zatrudnionego w Konstancinie, ale może też w późniejszym czasie, syna – mężczyzn młodszych wiekiem.
„Leży przede mną, stara siedemdziesięcioletnia pocztówka z widokiem Kasyna w Parku Konstancińskim. Patrzę na nią i przypominam sobie niepowtarzalne lata Kraju Lat Dziecinnych. Oglądam pocztówkę i zaznaczam wszystkie dobrze mi znane miejsca. Oto jakby anatomia Kasyna w Parku. Ba, ale na pocztówce tej zachował się swoisty klimat tamtych lat, zapach uzdrawiający zieleni, podmuch czystego powietrza, no i charakterystyczny dla wszystkich dobrych zakładów gastronomicznych zapach. (…) Zapach zupy rakowej z koprem, zapach pieczeni o której z góry wiedziano, że będzie smaczna i zdrowa. Wreszcie zapach wyrobów cukierniczych. Nieuchwytny dla nie smakosza zapach ciast, tortów, pysznej melby z owocami, zapach mandarynek i pomarańczy. W pewnych godzinach zapach świeżutkiej kawy, a może również likierów – tych o smaku pomarańczy, anyżku i innych ziół.” – wspomina koniec lat 20-tych w Kasynie Paweł Elsztein.[15]
Opisywana przez Pawła Elszteina atmosfera, która panowała wokół konstancińskiego Kasyna z pewnością podnosiła ducha przebywających tu gości. Decydowała ona niewątpliwie o chęci powrotu do lubianego miejsca. Niezwykłą atmosferę zapewniał nie tylko Franciszek Berentowicz serwując doskonałe potrawy, ale też niepozorny (Katarzyna Witwicka go nie zapamiętała) dozorca/ogrodnik utrzymujący porządek – Franciszek Duch ze swoją rodziną. Przywróćmy Duchom pamięć.
===========================================================================
[1] Katarzyna Witwicka (1919-2003), pisarka i tłumaczka literatury rosyjskiej i francuskiej, autorka kilkudziesięciu opowiadań i powieści. Mieszkała wraz z rodzicami w Konstancinie w latach 1922-1931.
[2] Paweł Elsztein (1922-2020), publicysta, popularyzator lotnictwa. Autor ponad 70 książek i ok. 500 artykułów z dziedziny lotnictwa, modelarstwa i astronautyki. Dokonał licznych przekładów z tych dziedzin z j. niemieckiego i rosyjskiego. Przebywał w Konstancinie w latach 1929-1932, co było związane z pracą jego ojca w cafe-restaurant Kasyno.
[3] P. Elsztein, Moja Praga, Warszawa 2002, str. 356.
[4] K. Witwicka, Opowiadania konstancińskie, Warszawa 1980, str. 238.
[5] Metryka chrztu nr 234, metryki par. Słomczyn, 1914 r., www.genealodzy.pl
[6] Metryka ślubu nr 40, metryki par. Goszczyn, 1911 r., www.genealodzy.pl
[7] Informacje o rodzinie Duch w XVIII i XIX w. opracowano na podstawie metryk parafii Wrociszew, www.genealodzy.pl
[8] I-sza żona: Marianna Ronowska (ok. 1821-1855) ślub w 1843 r.; II-ga żona: Marianna Biernacka (ok. 1833 1873) ślub w 1855 r. (matka Franciszka Duch); III-cia żona: Ewa Pawlak Iv Kornatka (ok. 1843- po 1899) ślub w 1873 r., www.genealodzy.pl
[9] informacje o Franciszku Duchu w XIX i XX w. opracowano na podstawie metryk parafii Wrociszew, Warka, Jasieniec i Drwalew, www.genealodzy.pl
[10] Franciszek Berentowicz (1877-1965) to znakomity specjalista z dziedziny gastronomii. Urodzony w Wyśmierzycach nad Pilicą w rodzinie rolniczej. Jako młody chłopak w zawodzie kelnera pracował w Hotelu Bruhlowskim, Europejskim i Bristolu. W 1898 r. był założycielem i członkiem zarządu pierwszego w Polsce Stowarzyszenia Kelnerów. W latach 20-tych XX w. prowadził restaurację „Kasyno” w konstancińskim Parku Zdrojowym. Kuchnia Berentowicza słynęła na całą Warszawę zupą z raków, które łowiono w Narwi w okolicach Łap i kurczakami po polsku z nadzieniem. – opracowano za:
https://www.salon24.pl/u/sine/1058295,kurczak-od-berentowicza oraz https://polaneis.pl/gastronomia/restauracja-park-cafe-bistro-w-budynku-casino-palace-konstancin-jeziorna-mazowsze
[11] Franciszek Duch wraz z żoną pracowali na służbie w 1911 r. w Krobowie, w 1916 r. w Turowicach, a w 1920 r. w Kozietułach. Do Konstancina mogli więc przybyć najwcześniej w początkach lat 20-tych XX w., www.genealodzy.pl
[12] A. Zyszczyk „Konstancin w artykułach Ireny Rybczyńskiej-Holland” w: https://okolicekonstancina.pl/2024/02/19/konstancin-w-artykulach-ireny-rybczynskiej-holland/
[13] P. Elsztein, op.cit., str. 348, 349.
[14] K. Witwicka, op.cit., str. 232.
[15] P. Elsztein, op.cit., str. 352.

Regionalistka, po Wyższej Szkole Zarządzania. Zainteresowanie Urzeczem odziedziczyła po rodzicach pochodzących z Powsinka i Chabdzinka. W 2027 r. minie 300 lat od osiedlenia się jej pierwszego udokumentowanego przodka na Służewie. Zafascynowana genealogią i najstarszymi dziejami regionu.