Gasnące latarnie

Prom w Gassach już działa, powrócił na miejsce po ponad pół wieku nieobecności. Mam nadzieję, że przetrwa, zaś ja, podobnie jak wielu tutejszych mieszkańców, muszę przyzwyczaić się do tego, iż drugi brzeg znowu jest na wyciągnięcie ręki. A to co zostało rozdzielone, na nowo się zrasta. Wiele kontaktów rodzinnych osłabło gdy zniknął, przestano odwiedzać wsie leżące za Wisłą, mimo iż były na wyciągnięcie ręki. A gdy dochodziło już do spotkań, czasem nawet co kilkanaście lat, wymieniano nowiny. Bywało, że z zaskoczeniem w Nadbrzeżu słuchano, iż kościół w Słomczynie, niegdyś często odwiedzany przez mieszkańców tej miejscowości, jest teraz siedzibą niewielkiej parafii, bowiem starsi mieszkańcy pamiętali jeszcze czasy, gdy sięgała aż po Opacz czy Ciszycę.

Znana pocztówka. Niemcy wkraczają do Warszawy. 1915.

Niewiele jednak brakowało, aby prom zastąpił most. Historia to zupełnie zapomniana, natrafiłem na nią w trakcie kwerendy związanej z wydarzeniami Wielkiej Wojny na tych terenach. Wiosną 1915 rosyjskie władze zaplanowały w Gassach budowę mostu. Położenie było dogodne i zapewne ułatwić miało logistykę zaopatrzenia wojennego, jednak plany zweryfikowało życie. Gdy w maju przełamano front pod Gorlicami, Rosjanie rozpoczęli ewakuację Królestwa. Wówczas przyśpieszono realizację projektu. W archiwum zachowała się gruba teczka związana z budową podjazdów i rozpoczęcia wbijania pali mostowych w Gassach, do których zwożono w lipcu materiały. Tędy miała przebiegać jedna z dróg ewakuacyjnych, którymi Rosjanie wywozili maszyny fabryczne i strategiczne materiały. Mostów i przepraw brakowało, gdyż szlaki zostały zapchane uchodźcami. Gorącą atmosferę tamtych dni oddała świetnie Maria Rodziewiczówna, w „Lecie 1915” opisująca wyjazd z Warszawy i oczekiwanie na przyjście Niemców w dworku na Polesiu, przez który przewinęło się wielu włościan. Rosyjska propaganda zrobiła swoje, wielu mieszkańców Królestwa utożsamiało się jeszcze wówczas z carską Rosją. Gdy jesienią 1914 roku arcybiskup Kakowski dziękował za ocalenie Warszawy miłościwie panującemu, był wyrazicielem woli większości. Nic więc dziwnego, że wiele osób uciekało przez pruskimi wojakami, zwłaszcza iż przemarsz wojska nigdy nie zwiastował nic dobrego. Powtórzyła się sytuacja jaka miała miejsce od wieków, jak notowano choćby w roku 1794: „Wielu włościan porzuciwszy swe domy uchodziło za Wisłę” – właśnie przeprawą w Gassach. W roku 1915 Kozacy przeganiali ludzi z promu nahajkami. Pierwszeństwo miał kto inny, ewakuacja była kompletna. Z Królestwa wywieziono w zasadzie cały przemysł, w Fabryce Papieru w Mirkowie zdemontowano wszystkie urządzenia, pozostawiając gołe ściany. W ciągu ostatniego roku do Rosji wysiedlono potomków olęderskich osadników, podejrzanych z racji niemieckich konotacji. Na odchodnym Rosjanie zniszczyli istniejące mosty. Tego w Gassach nie skończyli, ale pozostał po nim solidny utwardzony podjazd, z czasem wykorzystany jako przedłużenie drogi prowadzącej do promu. Przetrwał do dzisiaj, na jego pozostałościach oparto podjazd w kierunku ostrogi.

Sierpień 1915. Ludność nadwiślańskich wsi na Solcu, drogi zapchane są uchodźcami, Rosjanie wysadzili mosty i nie sposób uciec przed pruską armią.

Podczas ewakuacji doszło do potyczek i starć, które znaczą liczne cmentarzyska. Jedna z nich musiała mieć miejsce w tej okolicy, bowiem poległych złożono w Maryninie, w utworzonym w latach 1915-18 mauzoleum. Mało kto o tym pamięta, bowiem pierwotny napis na kamieniu uległ zatarciu [o mauzoleum szerzej w tym wpisie]. W ciekawym materiale wspomnieniowym zarejestrowanym w Hugonówce wspominano bombę, która spadła wówczas opodal willi, wrzuconą z pobliskiego mostu do Jeziorki przez kuracjuszy. Ewakuacja sprawiła, że akta poprzedzające rok 1915 w gminie Jeziorna zachowały się w stanie szczątkowym. Prócz ich spalenia ewakuowano również gminną kasę. Przetrwało jedynie kilka ksiąg. Mija właśnie 99 rocznica tych wydarzeń, już 2 sierpnia podjazdy niemieckie biły się w tych okolicach, 5 sierpnia zajęto Warszawę, ówczesne gazety wspominają o zajęciu w tym dniu Konstancina.

Takiego obrotu wydarzeń nie przewidział rok wcześniej nikt. Zaczynała się właśnie wojna, nie przewidziano także, iż wskutek efektu domina wystąpią przeciw sobie kolejne państwa, choć gdy patrzymy z perspektywy czasu wydawać się może to oczywiste. Dla historyków rok 1914 zakończył wiek XIX i wprowadził Europę w okres, który trwał mniej więcej do roku 1991 lub 2001. Lubimy datować okresy w historii nieco inaczej. Ale skutkiem, o którym marzyła tylko garstka szaleńców, było to co stało się później. W sierpniu 1914 jedynie grupa szaleńców marzyła o Polsce, nikomu nie roiło się niepodległe państwo, gdy 6 sierpnia Piłsudski wyruszał na kielecczyznę uważany był za nieszkodliwego szaleńca, ani on ani Roman Dmowski, ani ktokolwiek inny nie liczył się nawet z myślą, iż możliwa jest pełna autonomia, myśleli o kadłubowym państwie bądź prowincji w ramach Niemiec czy Rosji. Większość społeczeństwa popierała rządy państw zaborczych. Entuzjazm dla armii carskiej był szczery, co notował ze zdziwieniem pewien rosyjski generał późnym latem 1914 roku w Warszawie. Jeśli prześledzimy ówczesne gazety dostrzeżemy proces nieco inny, niż nauczana w szkołach wersja wydarzeń, zgodnie z którą kolejne rządy licytować się deklaracjami w sprawie Polski. Idea zaczyna sączyć się wątłą strużką, która zmienia się w rwący potok. Gdy Niemcy zajmują Królestwo, tama pęka. Święto 3 maja 1916 roku obchodzone w Warszawie staje się wielką manifestacją, pierwszą jego publicznie obchodzoną rocznicą od XVIII wieku. To na co pozwolili Niemcy, mające być zjednaniem dla nich poparcia, zmienia się w powszechną świadomość i przekonanie, że Polska musi powrócić. I właśnie z tej perspektywy wspominamy Wielką Wojnę, choć jak udało się zjednoczyć tereny trzech zaborów, trzech administracji, różnych torów kolejowych i odrębnych biurokracji w jedno państwo, nikt chyba do końca nie wie. Tymczasem na zachodzie Wielka Wojna jest pokoleniową traumą, taką jak dla nas Powstanie Warszawskie, czymś co wykuło nową Europę, Powstanie stworzyło inną Polskę. Latem 1914 roku z entuzjazmem do wojska zaciągały się całe roczniki abiturientów, co tak świetnie opisali Junger i Remarque. Nie inaczej było w innych krajach, syn Rudyarda Kiplinga do armii dostał się podstępem, chcąc jak jego koledzy z roku pokonać Niemców. Zaginął nad Marną, los jedynego dziecka autora „Księgi Dżungli” pozostaje po dziś dzień nieznany. Entuzjazm panował także na Urzeczu, gdzie koniec lipca był czasem żniw. 30 lipca rozpoczęła się powszechna mobilizacja, a w zachowanej księdze meldunkowej gminy Jeziorna odnotowano, iż stawiano się chętnie i bez wahania. Tradycyjny odpust w Wilanowie na początku sierpnia był ostatnim świętem spokoju.

Akt mobilizacji z okolic Olkusza. Identyczne wieszano w tych stronach.

W poniedziałek 3 sierpnia 1914 roku w Londynie zmierzchało się. Brytyjski minister spraw zagranicznych sir Edward Grey sporządzał właśnie ultimatum skierowane do Niemiec. Nikt do końca nie pojmował co się stało, najwięksi politologowie wykazywali od lat, że wojna jest niemożliwa. Słynne było dzieło Jana Blocha, w którym pisał, iż kraje i narody Europy zjednoczone są w stopniu sprawiającym, że wojna jest całkowicie nieopłacalna. Postęp miał to uniemożliwić, Europa triumfowała w każdej dziedzinie, dopiero co w dniu 1 sierpnia się Ernest Shackleton wyruszył na wyprawę na Antarktydę. Patrząc na zapalane latarnie gazowe sir Edward Grey miał wypowiedzieć słynne słowa: „W całej Europie gasną latarnie. Wątpię czy doczekamy dnia, w którym znów się zapalą”.

4 sierpnia gdy Niemcy odrzuciły ultimatum, wraz z Wielką Brytanią wojna ogarnęła jej dominia, stając się tym samym światową. Belle epoque dobiegło końca, rodził się porządek, którego skutki i konsekwencje trwać miały aż do końca zimnej wojny. Jeszcze nie tak dawno w roku 1913 balet „Święto Wiosny” budził skandal, po wojnie nie był niczym szczególnym. Europa wkroczyła w okres zaćmienia.


Źródła i literatura:

  • AGAD, Zarząd warszawskiego okręgu komunikacji
  • APW oddz. w Grodzisku Mazowieckim, akta gminy Jeziorna

Opracowań jest dość sporo, polecam “Samobójstwo Europy” Andrzeja Chwalby, książka jest nowa i to jej główna zaleta, bo o Wielkiej Wojnie mało kto w Polsce pisał. Absolutnie zaś niezbędna aby zrozumieć co zaszło między 1914 a 1918 rokiem w społeczeństwie jest lektura “Święta Wiosny” Modrisa Eksteinsa. Genialna książka, polecam.

Może ci się także spodobać...