O badaniu metryk z Urzecza

1 października 2022 r. o godz. 16.00. w Górze Kalwarii w kościele “Na Górce” odbędzie się spotkanie autorskie z tłumaczem oraz redaktorami i wydawcami „Księgi małżeństw 1668-1701 i Księgi zmarłych 1683-1685, 1691-1726 parafii Nowa Jerozolima” (Jacek Ducki, dr. Łukasz Maurycy Stanaszek, dr. Piotr Rytko). Czym takim są te księgi? –  zapytać może osoba mniej obeznana z historią. Księgi metrykalne są wpisami kościelnymi dotyczącymi chrztów, małżeństw i zgonów. Zawierają w swej podstawowej warstwie informację o ludziach, są głownym źródłem badań genealogicznych, lecz mogą stać się także czymś więcej. Dziś nieco poprzynudzam, ale na przykładzie innej księgi metrykalnej, dotąd nie wydanej i praktycznie nie znanej nauce pokażę, czego można dowiedzieć się o Urzeczu i jego mieszkańcach – bo wbrew pozorom jest tam dużo więcej informacji, niż tylko imiona, nazwiska, miejscowości i daty.

Liber matrimoniorum ad ecclesiam et parochiam cieciszeviensem, bo o niej mowa, to księga ślubów parafii cieciszewskiej spisywana w latach 1660-1717. Stanowi najstarsze zachowane tego typu źródło na terenie obecnej gminy Konstancin-Jeziorna oraz jedno z najstarszych na terenie Urzecza. Parafia w Cieciszewie powstała w 1236 roku jako rodowa parafia rodu Pierzchałów. W czasie gdy spisywano księgę w XVII/XVIII wieku podzielone one były na dobra cieciszewskie, oborskie i brzesko-kawęckie. Te pierwsze należały do ostatnich przedstawicieli rodu Cieciszewskich, którzy wkrótce sprzedali je Wielopolskim budującym w Oborach nowy dwór. Z kolei dobra kawęcko-brzeskie z dworem w Turowicach przeszły w tym czasie z rąk Turowskich na rzecz Szymanowskich. Niżej przedstawia ten stan rzeczy poglądowa mapka. Obecnie dawna parafia cieciszewska podzielona jest na parafie w Słomczynie, Mirkowie, Skolimowie i Baniosze, położone w dekanacie konstancińskim, a dawny historyczny podział przekracza granice obecnych gmin.

Parafia cieciszewska wraz z należącymi do niej miejscowościami w latach 1660-1717 oraz podział dóbr szlacheckich. Mapa przybliżona.

Spisywanie omawianej księgi rozpoczął wkrótce po wojnach szwedzkich – w dniu 15 sierpnia 1660 roku – ówczesny cieciszewski proboszcz, Leon Stanisław Czarnysz. Księgę prowadzono przez pół wieku, po śmierci plebana z coraz mniejszą starannością, aż wreszcie w drugiej dekadzie XVIII wieku wpisy stały się coraz rzadsze. Przez 57 lat w parafii zawarto 939 związków małżeńskich (dwa wpisy z nieznanych przyczyn zostały powtórzone ze zmienionymi datami. Ponadto 5 ślubów udzielono parafianom z Powsina, przyczyny także pozostają nieznane). Z końcowych wpisów dowiadujemy się o zniszczeniu kościoła, wskutek powodzi, bowiem ostatnie śluby zawierano w okolicznych wsiach. Ostatni wpis nakreślił jeden z kolejnych proboszczów 27 listopada 1717 roku w Gassach, jest on całkowicie nieczytelny. Jest to jedyna księga zachowana z dawnej siedziby parafii, pierwsze prowadzone w jej nowej siedzibie w Słomczynie nie dotrwały do dzisiejszych czasów. Najpóźniejsze wpisy nie zawierają informacji o miejscu zamieszkania młodych i świadków. A właśnie one przynoszą niezwykle ciekawe informacje z punktu widzenia historii społecznej.

Ówczesny świat mocno różnił się od naszego, dla większości mieszkańców wsi najdalszym miejscem, do którego docierali, była właśnie parafia, tamtejsza karczma położona przy ruchliwej drodze, bądź też najbliższe miasto jarmarczno-targowe – w tym przypadku Karczew. Nic więc dziwnego, że świat kontaktów międzyludzkich ograniczał się najczęściej do własnej wsi lub sąsiadującej, a drugim obok kościoła spoiwem geograficznym był dwór. Swoboda poznawania ludzi była więc ograniczona, nie wspominając o możliwości zawierania małżeństw między poddanymi poszczególnych dóbr. Stąd też niezwykle ciekawe jest zbadanie sieci takich wzajemnych relacji międzyludzkich.

Sprawdźmy na początek, ile ślubów zostało zawartych w poszczególnych latach. Podanie danych w formie wykresu pokazuje nam pewną ciekawą zależność.

Rok 1660 to w zasadzie nowy początek dla parafii, po praktycznie całkowitych zniszczeniach podczas „potopu” szwedzkiego w latach 1655-60. Kościół w Cieciszewie zostaje odbudowany i ponownie konsekrowany przez biskupa poznańskiego, Wojciecha Tolibowskiego. Nastaje czas pokoju, nic więc dziwnego, że liczna zawieranych małżeństw zaczyna wzrastać. Następnie utrzymuje się przez pół wieku na mniej więcej stałym poziomie. Skąd więc tak gwałtowne spadki w tym okresie czasu, powracające dość regularnie, mimo iż prócz lat 1701-10 na Urzeczu nie toczyły się działania wojenne? Odpowiedzią są oczywiście charakterystyczne dla Urzecza wylewy wiślane, co kilka lat zmieniające się w wielkie powodzie. Choć nie wszystkie mamy udokumentowane, daty tych, które znamy, pokrywają nam się z liczbą spadków zawieranych małżeństw. Inne ze spadków analogiczne są z datami niszczycielskich powodzi w innych częściach kraju, jak choćby w 1687 r. w Krakowie, które wiązać musiały się także z wylewami w dalszym biegu Wisły. Na część kataklizmów mamy dowody pośrednie, pojawiające się nawet w tej samej księdze. Choćby miejscowość Kozłów, która w połowie lat siedemdziesiątych zostaje wyraźnie rozdzielona przez „chodzącą” Wisłę na pół – Kozłów „wewnętrzny” i „dalszy”, z czasem po wielkiej powodzi 1713 roku (również widocznej na wykresie), która zniszczyła kościół w Cieciszewie zniknie zupełnie zniszczony przez rzekę.

Gdy wylewy były szczególnie niszczące, mało kto myślał o ożenku. Regularne zmiany w rocznych liczbach ślubów pokazują nam jak częste były wylewy oraz powodzie. Tych pierwszych często nie dokumentowano w żaden sposób ogóle, choć jak widać miały istotny wpływ na życie mieszkańców Urzecza. Te drugie jak wielka powódź w 1713 roku, a zapewne i ta w latach 1674-6 zmieniały kształt brzegów i regionu niszcząc nierzadko całe wsie. Są także po części przyczyną z jakiego powodu brakuje nam stopniowego wzrostu, ale tu już przyczyna jest także natury demograficznej i dużo szersza, związana z historycznymi przyczynami stosunkowo niewielkiego w porónaniu z późniejszymi latami wzrastania populacji na ziemiach polskich.

Spójrzmy teraz, które z tutejszych miejscowości były w II połowie XVII stulecia najliczniejsze. Liczba ich mieszkańców wstępujących w związek małżeński pozwala nam poczynić taką obserwację, tym bardziej, iż nie mamy innych możliwości zbadania liczby populacji. Poniżej pierwsza dziesiątka miejscowości, z których wywodzili się młodzi w parafii w latach 1660-1717:

Cóż możemy z tego wyczytać? Wspominany już Kozłów, czy też Kozłowo, był w XVII wieku największą z tutejszych miejscowości, rozciągając się nad wiślanym brzegiem jako jedna luźno zabudowana  wieś od Gassów po Cieciszew. Jego wysoka pozycja na liście potwierdza nam, iż także najludniejszą. Wnioski pozostawmy na razie na później, warto jednak zwrócić już teraz uwagę, że dopiero w drugiej piątce pojawiają się wsie położone „górnych pól”, czyli położone z dala od rzeki.

Teraz przyjrzyjmy się bliżej zawartym w tych latach związkom małżeńskim, które podlegały wspomnianym wyżej ograniczeniom. Dużego zaskoczenia nie ma. Wzajemnych ślubów zawartych między mieszkańcami wsi dóbr oborsko-cieciszewskich było 499, a dóbr kawęcko-brzeskich 146. Przy okazji widzimy, że to te pierwsze były liczniej zaludnione. Ślubów pomiędzy poddanymi dwóch różnych dóbr szlacheckich, na które musieli dać zgodę ich właściciele, bo wiązało się to z zadośćuczynieniem za utratę poddanego, było w latach 1660-1717 niewiele, bo ledwie 15. Zaznaczmy jedszcze, iż w przypadku 33 ślubów nie da się określić z jakich wsi pochodzili małżonkowie, bowiem wpisano jedynie, iż mieszkali na terenie parafii. Ciekawe jest także przeanalizowanie zawieranych małżeństw pod kątem geograficznym. Mieszkańcy wsi nadwiślańskich zawarli 219 ślubów z mieszkańcami innych wsi położonych bezpośrednio nad Wisłą, mieszkańcy rejonów oddalonych od rzeki weszli wzajemnie ze sobą w 337 związki małżeńskie. Związków mieszanych zamieszkujących nad Wisłą z mieszkańcami dalszych wsi było 123. Wyraźnie widoczna różnica w zawieranej liczbie ślubów pomiędzy mieszkańcami terenów nadbrzeżnych a głębi lądu, pokazuje rodzącą się niechęć do osiedlania się mieszkańców oddalonych od Wisły okolicznych ziem nad jej brzegiem, zapewne z powodu licznych powodzi.

Ciekawe są jednak inne dane, dotyczące ślubów zawartych z osobami z terenu innych parafii. Otóż dla przybyszy z parafii sąsiadujących bezpośrednio z parafią cieciszewską liczby te wynoszą odpowiednio 35 ślubów zawartych z mieszkańcami dóbr oborskich i 2 śluby z mieszkańcami dóbr kawęcko-brzeskich. Przy czym są to głównie parafie Urzecza – Powsin, Nowa Jerozolima, Karczew – rzadko Piaseczno. Są jeszcze przybysze z dalszej bądź dalekiej części kraju. Takich ślubów z osobami wywodzącymi się z parafii nie sąsiadujących bezpośrednio z cieciszewską zawarto w latach 1660 – 1717 w przypadku dobr oborsko-cieciszewskich 28, zaś w przypadku dóbr kawęcko-brzeskich 3. Z jakiej przyczyny różnica jest tak duża? O tym poniżej.

Pora na podsumowanie, aby nie zanudzić szacownego czytelnika, nie nawykłego do tej bardziej naukowej strony historii. Czego się dowiedzieliśmy? W drugiej połowie XVII wieku duży wpływ na życie codzienne na Urzeczu miały wylewy i powodzie, zdarzały się regularnie, z dużą częstotliwością i były dużo bardziej dotkliwie niż mogłoby się to wydawać. Nadwiślańskie wsie Urzecza położone w rejonie zalewowym, mające pola w takim obszarze, były jednak najliczniej zamieszkane. Wsie położone z dala od rzeki, gdzie żyło się bezpiecznie, ale uprawy były gorsze, miały o ponad połowę mniej mieszkańców, którzy nie zawsze chętnie chcieli mieszkać w takim miejscu, mimo spokoju od wielkiej wody.  O ile nie jest zaskakujące, że większość małżeństw zawierana była w tych latach w obrębie dóbr ziemskich tego samego właściciela, to dużo większym dynamizmem w przypadku ślubów zawartych z osobami pochodzącymi spoza terenu parafii charakteryzowali się mieszkańcy dóbr oborsko-cieciszewskich, którzy przez pół wieku zawarto w takiej relacji dużo więcej związków, niż w relacji sąsiadujących ze sobą majątków ziemskich. Choć przez Cieciszew, wówczas największą tutejszą osadę biegł szlak handlowy, podobnie biegł on z Nowej Jerozolimy przez Brześce i Turowice z Kawęczynem, gdzie nie ma tak wielu małżeństw z przybyszami. Jednak w dobrach oborsko-cieciszewskich większość wsi leżała nad Wisłą, w zasięgu jej oddziaływania, która była wówczas głównym szlakiem handlowo-żeglugowym. Wskazuje nam to, że mobilność na Urzeczu, związana była z sąsiedztwem Wisły, wpływającą na łamanie barier społecznych.  Liczba ślubów zawartych przez mieszkańców wsi nadwiślańskich z mieszkańcami wsi nadwiślańskich oraz położonych w innych częściach kraju, wyraźnie pokazuje nam także bliskość związków tworzonych poprzez Wisłę. Ślubów z “zawiślakami” z Zerzenia, Karczewa czy Nabrzeża jest dużo więcej, niż z tymi z głębi lądu.

A teraz przypomnijmy sobie co możemy przeczytać w pracach dra Łukasza Maurycego Stanaszka o Urzeczu –  na ukształtowanie się odrębnej tożsamości Urzecza przez dziesiątki lat wpływało szereg czynników. Przede wszystkim była to obecność Wisły, swoistego „okna na świat” dla ludzi żyjących nad jej brzegami, którzy nawzajem nazywali siebie Zawiślakami. (…) Względna izolacja geograficzna wiślanej doliny (starorzecza, wysoka skarpa warszawska), określony typ osadnictwa (olędrzy, oryle, Mazurzy), a także dogodna odległość targowa oraz szybka dostępność do niezwykle chłonnego rynku warszawskiego (maksymalnie 40 km z biegiem rzeki), przyczyniły się do wytworzenia unikatowej wspólnoty, manifestującej się w specyficznej nadrzecznej gospodarce (związanej z melioracją i osuszaniem terenu, wyspecjalizowanym rybołówstwem i szerokim wykorzystaniem wikliny) (…). Jednocześnie zrodziło się poczucie odrębności wobec ludzi żyjących „tuż za miedzą”, czyli w prawobrzeżnym regionie kołbielskim („Polesoki”) oraz na lewobrzeżnych terenach położonych ponad wiślaną skarpą („Górniacy”). Czyli ludzi, którzy znosili powodzie i żyli nad rzeką bo było warto.

Tym samym mamy kolejny kamyczek, obok badań genetycznych, będący dowodem na słuszność wniosków badań etnograficznych, płynących głównie z wywiadów terenowych i kwerendy źródłowej. W tym wypadku badania historyczne stają się nauką pomocniczą innej dziedziny, przynosząc jej potwierdzenie z dziedziny statystyki historycznej. Celowo starałem się ją pokazać nieco od kuchni, zwłaszcza tym, którzy uważają, iż nauki humanistyczne bazują na dowolności interpretacji, tymczasem stoi za nią metoda naukowa.

Publikacja kolejnych ksiąg metrykalnych (badana przeze mnie od lat księga z Cieciszewa planowana jest tu w dalszej kolejności), poszerza naszą wiedzę o Urzeczu, zwłaszcza w przypadku dokumentów nieznanych wcześniej nauce. Kolejne księgi z Urzecza, szzególnie za zbliżony okres czasu, pozwolą nam na poszerzenie wiedzy, ustalenie wzajemnych relacji z mieszkańcami innych parafii, miast takich jak Nowa Jerozolima i Czersk z wsiami Urzecza, a także potwierdzenie choćby powyższych wniosków i wyciągnięcie kolejnych. Szanownego czytelnika za jakiś czas pomęczę jeszcze z tej tematyki, bowiem dała ona odpowiedź na niektóre z tutejszych zagadek.

A na razie wiemy już, że „Nad Wisłą, na Urzeczu było żyć trudno, ale się opłacało…”.

Quod erat demonstrandum.


Purystów, którym nie zgadzają się sumowane cyferki, informuję, że w wyliczeniach nie uwzględniano wspominanych zapisów bez miejsc geograficznych, stąd też niezgodność z sumą całkowitą ślubów, z uwagi na popularny charakter tekstu pominięto też szczegółowe wyliczenia zależności zapisów i analiz grafowych. Rzecz jasna możliwości badań jest dużo więcej, jak choćby nad strukturą społeczną, wiekową itd.

Może ci się także spodobać...