“Młynarstwa uczyłem się lat 5” – zeznanie młynarza z Jeziorny – 1788 r.

W Archiwum Głównym Akt Dawnych w Warszawie, z zbiorze zwanym Archiwum Królestwa Polskiego zachowały się księgi kancelaryjne jurysdykcji marszałkowskiej. Podkreślić należy, że była ona w miejscu przebywania króla pierwszą, a zarazem najwyższą, ostatnią instancją sądową. W zachowanych księgach wśród licznych protokołów przesłuchań przez prokuratorów marszałkowskich, pod datą 6 października 1788 r. znajduje się interesujące zeznanie Józefa Wysockiego [sygn. 312, k. 52, p. 76], który przez kilkanaście lat “robił” w młynarstwie. Został zatrzymany w Warszawie przez patrol Jana Potockiego za zakłócanie spokoju. Przebywał w Kordergardzie. Było to więzienie śledcze, gdzie przetrzymywano aresztowanych do czasu wydania wyroku. Mieściło się przy warszawskiej bramie Nowomiejskiej.

Przesłuchanie prowadził i zeznanie spisał J.K. Rozsadowski, instygator laski wielkiej koronnej czyli prokurator marszałkowski.

Stary młyn, mal. Wiktor Korecki, 1933 r.

Rodziłem się w Warszawie, lat rachuję sobie 30, młodzian, religii katolickiej, kondycyi szlacheckiej, profesyi młynarz i mularz [murarz]. Rodzice jeszcze żyją, ojciec bawi się ciesielstwem, przy którym ja zostaję.

Młynarstwa uczyłem się w Piasecznie przez lat 5, skąd wyzwoliwszy się dostałem się do Szkolimowa do niejakiego Antoniego, młynarza, za młynarczyka na lat 4, skąd po tym odstawszy, dostałem się do Jeziornej do niejakiego Krystyjana, młynarza, na lat 3. Od tego zaś odstawszy dostałem się do Glinianki [1] do niejakiego Bekiera na lat ¾, skąd odprawiwszy się, dostałem się do Warszawy i tu najprzód u Pani Kozłowskiej półtora kwartału, u Rogowskiego także półtora roku.

Nareszcie przy rodzicach robowiewałem z mularzami. Czwarty raz zostaję w areszcie niniejszym: 1-mo za kradzież kociołka miedzianego Łopackiemu, strzelcowi, u którego przestawiałem piec z niejakim Maćkiem, złodziejem, który teraz zostaje w arescie; 2-do za pobicie szkolnika żydowskiego, który mnie brał do aresztu, wtenczas kiedy złodzieje okradli Jmć ks. Łęczyńskiego, kanonika; 3-tio z instancyi pewnego mularza, którego złodzieje okradli, w porozumieniu jakobym i ja do tej kradzieży należał, ale się to na mnie nie pokazało. Czwarty, ostatni raz, z niejakim Szynawskim, człowiekiem podejrzanym, przez patrol JW. Potockiego przy ulicy Brackiej za czynienie hałasów, gdzie przeszedłszy dobkoła szpitalnego[2] Dzieciątka Jezus, do którego dzieci kładą, w toż koło głowę włożywszy, zacząłem udawać głos małego dziecięcia niby w toż koło włożonego, gdzie przez pomieniony patrol w nocy, idąc z Szynawskim z Wareckiej, wzięty zostałem i do aresztu niniejszego oddany, w którym bez strawnego delatora zostaję.

Kara chłosty, mal. J.P. Norblin, Muzeum Narodowe w Krakowie

Będąc przy rodzicach prowadzę sposób życia z wyrobku, nikomu nic nigdy nie wziąłem oprócz kociołka od Łopackiego, przeto do żadnej innej zdrożności nie przyznaję się. Tyle wyznał. 

Jak potoczyły się dalsze losy Józefa Wysockiego nie wiemy.

 

[1]Glinianki – być może chodzi o wieś w gminie Wiązowna.

[2] Koło szpitalne. Urządzenie do którego wrzucano niemowlęta. Szpitale bowiem w owym czasie były w równej mierze lecznicami co i domami podrzutków i ubogich (“okno życia”).

źródło: Z rontem marszałkowskim przez Warszawę. Zeznania oskarżonych z lat 1787-1794, opracowała i wstępem opatrzyła Zofia Turska, Warszawa 1961.