KŁOPOTY PANI KIZI
Nie mam nic przeciwko naszej komunikacji. Owszem, podobają mi się Chaussony i Mafawagi, a odkąd poznałam pewnego przystojnego inspektora drogowego uważam, że w dziedzinie komunikacji jest u nas coraz lepiej. Ale ostatnio bardzo zraziłam się do P.K.S.
A wszystko dlatego, że jestem zwolenniczką konsekwencji w postępowaniu. Staś wprawdzie twierdzi, że nie znam znaczenia tego słowa, ale to jest oczywiście złośliwość z powodu tego przystojnego inspektora.
Konsekwentne np. są M.Z.K., które nigdy nie ulegają podszeptom tzw. opinii i z żelazną konsekwencją nie otwierają okien w trolejbusach, nawet w lipcowe upały. A w P.K.S. inaczej. Brak decyzji i stałych zarządzeń. Posłuchajcie.
![]() |
Chausson APH 47, lato 1949 r. za: ztm.waw.pl |
W ubiegłą niedzielę pojechaliśmy ze Stasiem do Konstancina. Owszem, ładnie tam jest i zielono, ale nie zdążyliśmy zwiedzić nawet najbliższej okolicy, bo cały dzień wypoczywaliśmy po podróży z Warszawy, przy czym mnie urwano rękaw od sukni, a Staś zgubił koszyk z prowiantem. Byliśmy więc nieco zgaszeni. A kiedy pod wieczór poczuliśmy się wypoczęci, to okazało się, że już najwyższa pora wracać do Warszawy. Ale jak? Autobusy P.K.S., jadące od strony Chylic, były tak przeładowane, że nie zatrzymywały się w Konstancinie. Poszliśmy więc na piechotę do Chylic. Nawet niedaleko, 7 km. Ale jak doszliśmy, to już naturalnie nie było mowy o tym, żeby się czuć wypoczętym. Za to Staś cieszył się jak dziecko, że wsiądziemy na krańcowej stacji i będziemy mieli miejsca siedzące. Wszyscy stali grzecznie w kolejce. Nadszedł autobus i cóż się okazało? Że nikt nie wysiada. Bo wszyscy jadą z powrotem do Warszawy. No to nasza kolejka otoczyła autobus i zażądaliśmy stanowczo, aby pasażerowie wysiedli i stanęli w kolejce. Co nerwowsi rzucili się do rękoczynów, a Staś, który ma wielki respekt dla władzy, zwrócił się w tej sprawie do konduktora.
— Nic nas to nie obchodzi — powiedział pan konduktor. — Jest zarządzenie dyrekcji, że jak pasażer płaci, to może jeździć bez wysiadania nawet cały dzień bez przerwy.
— Wierzy pan w cuda?
— Nie.
— A ja wierzę, przed chwilą sam widziałem. Tłok, że trudno się docisnąć.
— A nic panu nie zginęło?
— Nie.
— No, to rzeczywiście cud!
No to wtedy ci mniej nerwowi też rzucili się naprzód, a reszta podżegała do boju. Oboje ze
![]() |
Mavag TR5, 1950 r. za: nr.waw.pl |

Historyk wojskowości i starożytności, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Wieloletni pracownik wydawnictw książkowych (m. in. kierownik redakcji historii działu encyklopedii i słowników PWN), prasowych, ostatnio pracownik naukowy Wojskowego Biura Badań Historycznych, w latach 1981-89 redaktor, wydawca, wykładowca i aktywny działacz podziemia solidarnościowego. Od ćwierć wieku mieszkaniec Skolimowa, prowadzący Konstanciński Klub Historyczny.