Tajemnicze letnisko

Dziś przeuroczo złośliwy i kąśliwy artykuł z 1924 roku na temat letniska Konstancin, opisujący wizytę w elitarnym letnisku, podupadłym podczas I Wojny Światowej, które już nigdy nie odzyskało swej ówczesnej pozycji, pozostając z legendą. Mierzy się z nią do dzisiaj… Zachęcam do lektury, bo pełno tam niezwykle celnych obserwacji i utyskiwań, z których niektóre wydają się żywcem wyjęte z naszych dzisiejszych forów i dyskusji internetowych. Osobiście najbardziej podoba mi się fragmenta regulaminu jednego z pensjonatów: “Spadanie dzieci ze schodów winno być załatwiane cicho, ze względu na spokój innych matek, bon oraz towarzystwa”… Jak zwykle nieco uwspółcześniłem pisownię. Przyjemnej lektury!

Kurier Warszawski, 31 lipca 1924 r.
Z letnisk i uzdrowisk.
TAJEMNICZE LETNISKO.

Constantin les bains… Prawda, jaka miła nazwa? Brzmi tak gładko, wykwintnie, arystokratycznie… W demokratycznej Polsce takie wysoko urodzone imiona kursują z równem powodzeniem, jak sygnety . Na każdym grubym i krótkim, jak serdelek paluchu świeci herbowa obroża. (…) Nic dziwnego! w demokratycznej Polsce wszyscy równi — sama szlachta. Wiec i „Constantin les bains“. tajemnicze letnisko „Miasto księżyców” powiedziałby który z naszych „najmłodszych”.

To gdzieś we Francji? — zapyta naiwnie niejeden burżuj poczciwy (…) Nie, łaskawy panie, to nawet bardzo blisko Warszawy, ale czegóż się nie robi dla milej tradycji? My, Polacy, jesteśmy urodzonymi romantykami kochamy się w tajemniczości. A zatem, jak się jedzie do Constantin les bains? O, bardzo rozmaicie. Przed sezonem odbywało się to nawet w sposób zgoła egzotyczny. Naprzód terkotał się człowiek godzinę w kolejce wilanowskiej, znanej w kraju i zagranicą z tego, że jak Burboni, niczego nie zapomniała i niczego się nie nauczyła. Po godzinnym sapaniu, ruszaniu, stawaniu, gwizdaniu wyrzucali cię gdzieś w szczerym polu na skrzyżowaniu wprost w troskliwe objęcia kilkunastu oberwańców, którzy z pasją rzucali się na twoje rzeczy, wlokąc je gdzieś po piasku z dzikiem wyciem, jak szakale. „Jesteś w Azji, w Azji”, dźwięczał ci w uszach refren ślicznego wiersza Pawlikowskiej, podczas gdy nogi twoje w pogoni za pakunkami przechodziły po kładkach zerwany most na Jeziorce (zupełnie jak na Polesiu: przejeżdża: się mosty, których nie ma), potem składano twoje rzeczy na platformie i pchano po torach, a stado szakali, opróżniwszy twój pugilares, ginęło w mrokach pustych, potem jeszcze raz przeładowywano kuferki na ręczny wózek i nareszcie byłeś na miejscu. Brakowało tylko łódki i aeroplanu, abyś otrzymał całkowitą lekcje poglądową nowoczesnej komunikacji.

Tak było przed sezonem. Obecnie ten pierwszy urok tajemniczości zginął. Mosty są naprawione, a kolejka wjeżdża w sam środek letniska, jak było za dawnych dobrych czasów. Ale zostały uroki inne, od których twoje serce niewinne zadrży nieznanem wzruszeniem. Przede wszystkim w dni świąteczne, kiedy jest wielki zjazd automobilów, cały Constantin les bains tonie w obłokach kurzawy. Wygląda to nadzwyczaj uroczo, a jak smakuje! W zębach piasek trzeszczy, a-to podobno bardzo dobrze działa na emalie i trawienie. Przecież kaczkom też dodają piasku do zielska, żeby się prędzej tuczyły . A przytym co za łatwość w takiej mgle zawierania znajomości! Mijasz bezkarnie nudne matrony, kłaniasz się skwapliwie pięknym damom, których karminowe usta i podkrążone oczy błyskają w tumanach pyłu, jak gwiazdy.

Za to prawdziwych gwiazd, tych na niebie, w Constantin les bains nigdy prawie nie widać. Może to i lepiej działa na nerwy letników, bo przecież ktoś mądry powiedział, że „gdybyśmy poznali my-watne życie gwiazd, rychło przestalibyśmy do nich tęsknić (…).
A jakże z tętni tajemnicami? O, jeszcze ich jest sporo. Możemy je ułożyć w formie zapytań. A więc:
1) Dlaczego w Konstancinie, choć sławi sie on posiadanem wodociągów j kanalizacji, w dni upalne zawsze braknie wody rano i wieczorem, t. j. w dwóch okresach dnia kiedy -ludzie jednak czasem się myją i korzystam z instytucji zdrowia i wygody ogólnej. Czy wobec tego i nie okaże się bezsilnym nawet przezorny napis, umieszczony na drzwiach wspomnianych ubikacji: „Każdy opuszczający ubikację, powinien ją zostawać w takim stanie. w jakim chciałby ją zastać”. Zaiste wobec braku wody, jest to rzeczą przekraczającą ludzkie możliwości
Inna sprawa, że wytwarza to niekiedy na korytarzach atmosferę mocno stylową, uderzająco zbliżoną do klimaciku, jaki panował w zamkach francuskich czasu Walezjuszów.
2) Dlaczego, pomimo obfitości kurzu i obecności hydrantów w każdej posesji ulice nigdy nie są polewane?
3) Dlaczego w miejscowym kasynie za spodeczek malin ze śmietaną biorą 3 i pół złotego, podczas gdy kilo malin kosztuje 2 zł?
4) Dlaczego w tem uroczem letnisku nikt nigdy nie śpiewa inaczej, tylko fałszywie, nawet gramofony?
5) Dlaczego z syfonów miejscowej apteki nigdy woda sodowa „nie chce lecieć”, a jeśli zacznie kapać, to pachnie tak jodoformem lub karbolem, że wszyscy uciekają od stołu?
6) Dlaczego, pomimo sąsiedztwa rzeki Jeziorkj w całym Konstancinie nie ma ani plaży, ani łazienek, ani bodaj miejsca wytkniętego do kąpieli, i żeby móc sie wykąpać, nie będąc narażonym na utopienie się lub radosne okrzyki gapiącej się gawiedzi, trzeba jechać aż za Skolimów pod Chylice? Wprawdzie są abnegaci, którzy się kąpią pod mostem, bo „cóż ich mogą obchodzić przelatujące pociągi”, ale nie każdy jest zdolny do poświęcenia się dla bliźnich.

Dla uzupełnienia tych pytań pozwolę sobie przy toczyć kalka punktów „regulaminu prywatnego”, który ukazał się w ostatnich dniach na korytarzu jednego z pierwszorzędnych pensjonatów.

Regulamin prywatny:

  • Babom z jagodami nie wolno wchodzić na górę, nawet w razie zawołania ich przez gości. Żydówkom z materiałami wolno wchodzić na górę i do pokojów bez pukania o każdej porze dnia i nocy. W razie skargi ze strony gości wolno im zejść na dół.
  • Urządzanie jarmarków na korytarzach dozwolone jest tylko w piątki i w dni świąteczne od godz. 19-ej rano do północy.
  • Spadanie dzieci ze schodów winno być załatwiane cicho, ze względu na spokój innych matek, bon oraz towarzystwa.

Regulamin był bezimienny, .jakaś dowcipna lokatorką,sformułowała w ten sposób dezyderaty publiczności pensjonatowej.
S. P. O

Może ci się także spodobać...