Wśród żydowskich sklepików Jeziorny

Jak wyobrazić sobie co bezpowrotnie utraciliśmy, jak kiedyś wyglądała Jeziorna, będąca handlowym zapleczem Konstancina, pełna żydowskich sklepów i sklepików? Nieważne co napiszemy i tak trudno uwierzyć, iż w rejonie, gdzie obecnie jest ledwie kilka sklepików spożywczych i nieco większych marketów, w międzywojniu było takich sklepików 22… Prócz nich należałoby policzyć wszystkich drobnych rzemieślników, szewców, krawców, zegarmistrzów, piekarzy, rzeźników, a prócz sklepikarzy także wszystkich zajmujących się handlem.

Jeziorna i okoliczne letniska w międzywojniu, Mapa WIG.

Sklepiki i warsztaty w zasadzie pojawiły się i narodziły w ostatniej dekadzie XIX wieku, wraz z rozwojem tutejszej papierni i przeniesieniem do Jeziorny produkcji z mirkowskiego zakładu nad Prosną. Wówczas przybyli tu robotnicy, a w kilka lat później ułożono trakcję kolejki wilanowskiej i powstawać zaczęły letniska nad Jeziorką. Żydzi obecni byli już tu wcześniej, lecz nie byli aż tak widoczni. Jako pierwsi wyczuli koniunkturę handlową i zaczęli otwierać sklepy dla robotników i letników. Nim Polacy z Jeziorny zorientowali się co się dzieje, zdążyło powstać już ich wiele. Gdy w 1896 roku zaczęli przemyśliwać o własnym handlu, jeden z nich ubolewał: „Dawniej było tu żydów ze dwudziestu, teraz jest chyba dwustu. Wciąż oni sklepy zakładają. Mają też jedną piekarnię, a będą wkrótce mieć drugą[1]. Polacy z Jeziorny z opóźnieniem otwierać własne punkty handlowe, czyniąc z tego swoiste demonstracje. Gdy w 1912 roku z pompą otwierano sklep chrześcijański z „żelazem, węglem, wapnem i towarami użytku domowego” należący do Władysława Pomianowskiego, bowiem brali w tym udział nie tylko polscy mieszkańcy Jeziorny Królewskiej, ale i okolicznych wsi, a sklep święcił wikariusz z Powsina[2]. Lecz bitwa ta była przegrana nim jeszcze się rozpoczęła, wszystko czyniono z opóźnieniem, gdy zakładano spółdzielnie spożywcze i otwierano piekarnie, działało już od lat kilka innych, należących do Żydów. I nie pomagały utyskiwania redaktora narodowej gazety A.B.C. by bronić polskiego interesu w Jeziornie i Konstancinku, gdzie na 3 polskie sklepy żydowskich były kilkanaście, w rękach Żydów były wszystkie składy budowlane, co w oczach narodowców stanowiło dramat, gdyż działo się to przy jedynie 15-20% populacji Żydów w miejscowości, gdzie większość osób stanowili rolnicy i robotnicy[3]. Bo sklepiki i rzemieślnicy Jeziorny żyły z letników  Konstancina, Skolimowa i Klarysewa, a bojkoty, by nie kupować u żydowskich sprzedawców niewiele dawały, skoro zauważano, iż kupcy chrześcijańscy sprzedają w letniskach letnikom chrześcijańskim swe towary w cenach paskarskich. Kilo kartofli kosztowało tam 1,80 zł, podczas gdy u Żydów w Jeziornie jedynie 53 gr[4]. Nic więc dziwnego, że zakupów dokonywali tam także tutejsi Polacy, a dziesiątki sklepików miały się dobrze.

Towary sprzedawane we wszystkich sklepach i sklepikach na terenie gminy Jeziorna w 1932 roku i ich średnie ceny. APW, Oddz. Grodzisk Mazowiecki, Akta gminy Jeziorna.

Dawaliśmy w naszej książce przykładowy asortyment z jeziorańskich sklepików i czegóż tam nie było! Przysłowiowe „mydło i powidło”, w każdym z nich można było kupić rzeczy rozmaite, kasze jaglane i orkiszowe, perłowe, groch, kawę i herbatę, pieprz, cykorię, masło, zapałki, mydło, bielidło, cukierki, sznurowadła, der, nici, wełny, ubrania, kajety i tysiące innych rzeczy. Jak pięknie zapisał Zbigniew Cechnicki „także w każdej większej okolicznej wsi był Żyd, miał mnóstwo dzieci i biedasklepik, w którym można było kupić chleb, sól, naftę, zapałki, wódkę w ćwierćlitrowych butelkach i w malutkich buteleczkach, dziś nazywanych „małpkami”, cukierki, nici, czasami nawet cukier”[5].Skoro tyle było sklepików z takim wyposażeniem zapytać można jak dawały one sobie radę? Nie dawały… Żydowskie rodziny handel prowadziły w swych niewielkich izbach, magazynowano pod łóżkami towar przeznaczony na handel, sypiając w sklepiku, gdzie mieszkano. Zimą ogrzewano je żelaznymi piecykami, izby były wilgotne, nie miały podłogi, a jedynym oświetleniem była lampka kuchenna zawieszona na ścianie lub stojąca na okapie. Członkowie 8-10 osobowych rodzin prowadzili także handel obwoźny. I z nim wdzierali się na teren letnisk, gdzie nie byli mile widziani, wchodzili do pensjonatów, gdzie żydówki prezentowały swe perkale, tkaniny, bułki… a żydowskie dzieci prowadziły handel. Obowiązujący w początkach istnienia letniska Konstancin zakaz wstępu na jego teren dla żydowskich handlarzy przestał z czasem obowiązywać, a jeden z dziennikarzy zauważał kąśliwie, iż należałoby w zasadzie pozwolić „Żydówkom z materiałami wolno wchodzić na górę i do pokojów bez pukania o każdej porze dnia i nocy[6], skoro nie przejmują się zupełnie żadnymi obostrzeniami… Z Jeziorny przybywały do Konstancina choćby siostry Mendlówny, „handlujące towarami łokciowymi (a przy okazji bielizną, pasmanterią itp.). Swój sklepik nosiły w tobołach, na plecach” [7]. Na ulicach pojawiali się różnego rodzaju dostarczyciele żywności, latem byli to żydowscy chłopcy jak Sam Freiman. Jak wspominała Karolina Witwicka „Z Jeziorny znałam już parę osób. «Bułczarkę», która w niedzielne rana, po śniadaniu przynosiła, w wielkim koszu, świeżutkie, chrupiące pieczywo”[8].

Dom i sklepik Icka Lichtensztajna przy Koziej, rozebrany w 2018 r. Fot. A. Zyszczyk

Sercem tego wszystkiego była Jeziorna, typowe miasteczko, mało kto zauważał, iż nie miało takiego statusu, pozostając wsią, bowiem ulice ze sklepikami nadawały mu taki właśnie wygląd. Oczywiście ówczesne sklepy w niczym nie przypominały dzisiejszych, zazwyczaj w większości oferowany asortyment był niewielki. Bo każdy ze sklepików miał na stanie różny rodzaj towaru, często niepasujący do siebie. Jak u szewca Freimana, sprzedającego akcesoria dla rzemiosł skórzanych, a latem artykuły spożywcze letnikom. Choć to Argentyna, rejon nad rzeką został zapamiętany jako miejsce żydowskiego osadnictwa, serce Jeziorny biło gdzie indziej. „Cała ulica Bielawska należała praktycznie do ich handlu (…) Była piekarnia żydowska, sklepy bławatne, spożywcze. Wszystko mieściło się na Bielawskiej, a dalej już były pola rolnicze”[9] wspominała Stanisława Komornicka. Zbigniew Cechnicki zapamiętał, budynek położony po drugiej stronie ulicy: „na rogu ulic Warszawskiej i Bielawskiej, naprzeciwko spółdzielni „Świt” miała swoje mieszkanie i sklep żelazny Majorkowa”[10]. Była to Zyśla Grynsztajn, żona kupca Moszka-Pinkusa zwanego Mejera, którego sklep był własnością i prowadzono tam sprzedaż artykułów żelaznych oraz farb. Jej siostra Chawa Działowska prowadziła obok sklepik spożywczy.„Za nią mieli bławatne minisklepiki Josek (Izrael Halpern) i Haskiel (Herszel Fuksman). Wchodziło się do tych sklepików z ulicy po trzech ledwie trzymających się razem, butwiejących drewnianych schodkach. Miał tu dom Szumacher (Dawid), w głębi był jego skład desek i tarcicy. Dalej były piekarnia (Moszka Rozenberga) i sklep Gągolewskiego (Arona) sąsiadujący z domem Arona (Flinta), handlarza końmi. Za domem, w głębi podwórka były jego komórki i stajnie”[11]. Flint także był człowiekiem interesu, z czasem uruchomił rozlewnię napojów gazowanych, która działała na tyłach Bielawskiej i Warszawskiej, sezonowo, gasząc pragnienie letników.

I wiele było jeszcze takich sklepików, wśród ulic i uliczek Jeziorny, choć nie aż tyle, ile na Bielawskiej, gdzie między domami biegały żydowskie dzieci, chodziły, kury, kaczki i kozy, a wszyscy wiązali koniec z końcem, w świecie zapomnianej Jeziorny, polsko-żydowskiej, która odeszła już w przeszłość.


Chcących wybrać się w podróż po historycznej Jeziornie, odkryć gdzie znajdowały się żydowskie sklepiki i warsztaty odsyłamy do książki “Sztetl Jeziorna”. Pełne informacje na jej temat, w tym szczegóły dotyczące możliwości jej nabycia znaleźć można TUTAJ. W niniejszym tekście wykorzystano częściowo materiał w niej zawarty.


[1] Gazeta Świąteczna, 29 XI 1896 r, tydzień 48.

[2] „Kurier Warszawski”, nr 205, 27 VII 1912 r.

[3] „ABC”, nr 205,16 lipca 1939 r.

[4] „Chwila” nr 546, 8 VI 1936 r.

[5] CECHNICKI Zbigniew, wspomnienia, rkps w zbiorach rodziny, częściowo opublikowany jako „Z lotu ptaka”, Klarysew 2008, publikacja elektroniczna, [dostęp 6 września 2020], http://www.muzeumkonstancina.pl/1154_z_lotu_ptaka.

[6] https://okolicekonstancina.pl/2020/05/13/tajemnicze-letnisko/.

[7] WITWICKA Katarzyna, Po prostu Jeziorna część 1 i 2, „UK Raport”, marzec-kwiecień 1998.

[8] Witwicka op. cit.

[9] Głos historii, wspomnienia Stanisławy Komornickiej, http://swjozef.net/o-nas/glos-historii/.

[10] Cechnicki, op. cit.

[11] Cechnicki, op. cit.

Może ci się także spodobać...