Celuloza i kwiaty, Mirków 1964 r.

Kilka miesięcy temu w internecie pojawiło się piękne zdjęcie widniejące tuż poniżej, wykonane w 1964 roku. Udało się dotrzeć do gazety, w której je wówczas opublikowano. “Polonia” była ilustrowanym miesięcznikiem wydawanym w Polsce na pięknym papierze, jednym z wielu tego typu mającym promować socjalistyczny PRL. Przeznaczona była na rynek hiszpańskojęzyczny, w Hiszpanią generała Franco na czele, która w owym czasie była na takim samym poziomie rozwoju gospodarczego jak Polska. A rzeczony artykuł stanowi fotoreportaż z wizyty w ówczesnym Mirkowie, jak łatwo zauważyć przepięknie przekoloryzowany, na co wpływ ma zapewne również fakt, iż opublikowany został w języku hiszpańskim. A jest to język w swej opisowości wręcz barokowy, jak zauważał Ryszard Kapuściński.  Reportaż, mimo swego “promocyjnego” charakteru stanowi wspaniały zapis chwili, no i dowiedzieć się z niego można, do czego wykorzystywano w produkcji papieru kwiaty. Wszelkie niedoskonałości językowe wynikają wyłącznie z mojego braku warsztatu, bowiem z hiszpańskiego po raz ostatni miałem okazję tłumaczyć coś prawie 20 lat temu. 

Podpisy pod zdjęciami pochodzą z oryginału.

 

Polonia, nr 2 (19), luty 1964 r.
CELULOZA I KWIATY

Jeziorna, fabryka papieru, która może szczycić się tym, iż produkowano tu papier, który posłużył wykonaniu pierwszych polskich banknotów podczas Insurekcji Kościuszkowskiej w 1794 roku. Fabryka działała wówczas od 34 lat.

W starej Jeziornej rośnie młode pokolenie

Wzdłuż szosy do Konstancina położone są liczne letniskowe domy. Mijają nas zmierzające do nich nowoczesne i luksusowe samochody, zarówno europejskie jak i amerykańskie. My jednak skręcamy w prawo. Teraz wzdłuż drogi ciągnie się wąski tor, którym poruszają się wagoniki ciągnięte przez konie. Woźnica siedzący na stosie szmat musi pochylać się to w jedną, to w drugą stronę, by nie zawadzić o gałęzie lipy, zwieszające się nad drogą i strumieniem. Gdy struga krzyżuje się z drogą, pojawia się jezioro. Blondwłose dzieci wzbudzają popłoch wśród żab, zrywając kwiaty nad brzegiem, co w żaden sposób nie przeszkadza staruszkowi drzemiącemu przy wędce. Idylla jest całkowita, już z drugiej strony rzeki dochodzi monotonne brzmienie świerszczy, a z nieba dobiega śpiew skowronków. Za lazurową tonią jeziora znajdują się czerwone domy, których kolor niczym w dawnej chromolitografii kontrastuje z zielenią drzew. Nic nie wskazuje, iż znajdujemy się w obiekcie przemysłowym, dopiero komin fabryczny ratuje sytuację. Ale żeby do niego dotrzeć, trzeba przejść wśród klombów parkowych, pośród ławek zajętych przez spacerowiczów.

Tak się prezentowała Jeziorna przed laty i taka też była

Fabryka zmieniała już właściciela, swą siedzibę, a także profil produkcji, lecz wciąż się rozwijała. Pod koniec ubiegłego stulecia poprzedni właściciele sprzedali ją towarzystwu, które posiadało już inną Papiernię, w miejscowości Mirków. Stamtąd sprowadzono ludzi i maszyny. Od tego czasu Papiernia w Jeziornie stała się Fabryką Papieru w Mirkowie. Robotnicy wywodzący się dotychczas spośród miejscowych chłopów, ulegli zauważalnym zmianom po przybyciu swych towarzyszy z Mirkowa. Nie pracowali jednak gorzej, być może nawet lepiej. Faktem jest, że jedna z pierwszych demonstracji pierwszego maja w Polsce miała miejsce w 1893 roku, właśnie w Jeziornie. Demonstracja została zorganizowana w drodze wzajemnego porozumienia między Partią Socjaldemokratyczną Królestwa Polskiego i Litwy a Polską Partią Socjalistyczną. Następnie bojownicy obu partii walczyli razem w rewolucji 1905 r. I wywalczyli ośmiogodzinny dzień pracy już w 1908 r., A także prawo do zakładania spółdzielni i organizowania działań kulturalnych. Wspólnym wysiłkiem zbudowali Dom Ludowy, żłobek i szkołę, szpital i łaźnię, pralnię i dom opieki. Zaraz po zakończeniu I wojny światowej powstały tu organizacje Polskiej Partii Komunistycznej, a później Rada Delegatów Robotniczych.

Dyrektor Witkowski i grupa weteranów strajków z 1928 r.

Burżuazyjne rządy kapitalistycznej Polski nie miały spokojnej chwili z nieustraszonymi robotnikami Jeziorny. W 1924 r. Robotnicy wyrzucili nieludzkiego kierownika fabryki na ulicy. Dwa lata później zorganizowali strajk. Konna policja, która szarżowała na protestujących, została zaatakowana kamieniami przez … kobiety. Wreszcie podczas II wojny światowej mieszkańcy Jeziorny uniemożliwili wycofującym się faszystowskim okupantom zabranie maszyn, a zaraz po wyzwoleniu przystąpili do ich odbudowy.

Stąd wywodzi się wielu specjalistów w polskim przemyśle papierniczym. Nic więc dziwnego, że w samej Jeziornej większość wiodących kadr stanowią wnuki lub dzieci robotników sprowadzonych z Mirkowa. Obecny dyrektor fabryki, inżynier Zygmunt Witkowski, zaczął w niej pracować 37 lat temu. Większość z dwóch tysięcy pracowników tworzących personel fabryki stanowią ojcowie, synowie i córki. Przedstawiciele starego i nowego pokolenia odczuwali, z równą emocją, przygotowania do niedawnych obchodów dwustulecia fabryki. Są równie dumni ze swoich bogatych tradycji, jak z obecnych sukcesów produkcyjnych.

Papiery i kartony kończą swą drogę, zmierzając ku wagonom transportowym

– Zobaczcie maszyny, które mamy. Na przykład ten bęben maszyny tekturowej. Jest najnowszej polskiej produkcji i waży aż 70 ton – pokazują. – Drobne rolki obracają się wokół bębna. Zgodnie z informacją jaką otrzymujemy, jest ich 56. Między nimi przesuwa się pasek kartonowy długi na kilometr, przebywając w 2 minuty 1000 metrów. System dźwigów, przenośników i samochodów elektrycznych sprawia, że wielkie rolki tektury, cienkie i grube, docierają samodzielnie do wagonów. Jeziorna produkuje wszystko, od papieru smołowanego, bibuły i papieru książkowego po najlepszy papier papierosowy. W sumie od 50 do 60 asortymentów artykułów przeznaczonych dla wielu krajów.

Teodor Chojnowski, drugi sekretarz organizacji partyjnej, który pracuje już w Jeziornej od 40 lat, z dumą prowadzi nas do „swojej” sekcji, pokazując wannę do suszenia papieru. Czuje się jak u siebie w domu, więc nie przeszkadzają mu rozwieszone na całej szerokości pomieszczeń pieluchy. Krystyna Turalska (mająca w przyszłości zastąpić Chojnowskiego) usuwa z lin to, co przypomina „pieluchy” i rozciąga je pod prasą ręczną. Następnie ponownie napełnia sita papierem ściernym o konsystencji skrobi, który wyjmuje z dużych pojemników. Gdy woda jest spuszczana z sit, warstwy papieru są usuwane z nich, nakładane na filc absorpcyjny; następnie wieszane na linach (stąd przypominają pieluchy suszące się na sznurach), aby zacząć od nowa. Wśród arkuszy papieru w wannie pływają kwiaty.

Suszenie rozwieszonych “pieluch”, które zmienią się w najbardziej luksusowe papiery.

Tak samo powstawał papier w czasach Kościuszki. Jedyne, co nas intryguje, to sposób, w jaki te prawdziwe kwiaty, zamawiane są w dziale zaopatrzenia. „Czy podajesz w formularzu kolejność 200 fiołków i 100, powiedzmy na przykład liści paproci?” Chojnowski i Turalska śmieją się . „Nie ma niczego prostszego”. Kiedy brakuje kwiatów, udają się nad jezioro i zrywają tyle, ile im potrzeba.

WIESŁAW FIJAŁKOWSKI

( 1923-2004, polski dziennikarz i publicysta zajmujący się tematyką obu Ameryk)

Może ci się także spodobać...