O letnim wypoczynku

Coroczne wyjazdy wakacyjne, szukanie miejsc letniskowych, walka z cenami, rozważanie zakupu własnej działki… Wszystko już było. O czym traktuje artykuł  z 1899 roku przedrukowany poniżej. Na przełomie XIX i XX wieku mieszkańcy okolic Warszawy wraz z początkiem sezonu rozpoczynali poszukiwania letnich mieszkań w wiejskich chatach, do których udawali się z własnymi meblami. Po za tym zmieniło się niewiele, chyba tylko tyle, że w dobie internetów i serwisów bookingowych nieco łatwiej szukać miejsc wypoczynku.

I tego życzy redakcja tuż przed wakacjami 2022 roku, sama robiąc sobie na razie przerwę od publikowania.


Gazeta Polska nr 99, 2 maja 1899 r.

Wypoczynek letni.

Kilka dni cieplejszych i słonecznych, tak długo oczekiwanych, a ukazujących się jako pierwsze zwiastuny całych miesięcy skwarnych, poruszyło mieszkańców Warszawy; zieleniejące się z lekka drzewa w ogrodach publicznych przypomniały ojcom rodzin kłopoty wyszukania tak zw. letniego mieszkania. Na kolejach podmiejskich wzmógł się od razu ruch pasażerski, pociągi kursować zaczęły częściej, a od czasu do czasu przeciągały już wozy, naładowane meblami, zdążające za rogatki. Ci pośpieszyli się, nie zważając na możliwość nadejścia dni chłodnych.

Starzy ludzie z pewnem politowaniem patrzą na to gromadne wędrowanie ku letnim siedzibom, sam też słyszałem, jak pewien profesor-emeryt mówił w poczekalni kolei Wilanowskiej :

– Alboż to wszystko potrzebne? Moda, ta wszechwładna pani, nakazuje nawet biedakom szukać koniecznie letniego mieszkania, choć pożytku nie przynosi to żadnego. Dawniej wyjeżdżano do wód, a czynili tak wyłącznie ludzie zamożni; kto miał rodzinę na wsi, słał tam dzieci swoje na czas wakacyi, ale o takim pędzie nie słyszano zgoła.

W ten sens rozwodził się staruszek w dalszym ciągu, a tymczasem wagony jedne za drugimi uwoziły ojców rodzin ku Dąbrówce, Pyrom, do Skolimowa, Żabieńca itp., ojcowie ci. bowiem wiedzą, że zarówno dzieciom, jak i dorosłym potrzeba odpoczynku po pracy całorocznej, że trudno więzić się w ciasnych, choć drogich mieszkaniach, i że warto ponieść trud i koszta, byle do nowych zapasów stanąć można z nowym zapasem sił i zdrowia.

Letnicy w domu pp. Biczyków w Czarnowie w okresie przedwojennym, zb. C. Żeglińskiego

A trud to nie lada wyszukać sobie odpowiednie mieszkanie letnie, posiadające przede wszystkiem trzy kardynalne warunki: las, piasek i wodę bieżącą. Pomimo wielkiego popytu do tego rodzaju siedziby, do tej pory nie zorganizowano żadnego biura wywiadowczego, gdzie można by zaczerpnąć wszelkich informacyi; albo więc bierze się mieszkanie letnie „ze słyszenia”, albo też objeżdżać trzeba rozmaite miejscowości, tracąc czas i pieniądze na próżno, zanim nie odnajdzie się czegoś stosownego dla siebie. O fotografiach willi, domków letnich, nie pomyślano dotąd, a już plan mieszkania, rozkład domu — są to takie udogodnienia, o których nawet zamarzyć trudno.

Właścicielowi gruntu, wynajmującemu letnie mieszkania wystarcza najzupełniej, gdy da ogłoszenie do któregokolwiek pisma, i gdy, naznaczywszy cenę prawdziwie bajeczną, wybieli trochę ściany i wymiecie podłogi. Ogłoszenia te zaś najczęściej kłamią, i Warszawiak znękany, przybywszy na miejsce, przekonywa się zazwyczaj, że „las w bliskości” odległy jest o dwie lub trzy wiorsty, pokoje — nędznemi okazują się izbami, a „woda bieżąca”— strugą zanieczyszczoną. Kto zamierza udać się do wód, ten zawsze znajdzie potrzebne informacye, sądzę jednak, że daleko więcej rodzin osiada po mieszkaniach letnich w mniejszem lub większem oddaleniu od Warszawy, ta większość zaś pozbawiona jest zupełnie wskazówek. Wprawdzie przed kilku laty zestawiono wszystkie, najbardziej uczęszczane miejscowości, zbadano grunt, wodę do picia itp. i rezultaty tej pracy ogłoszono drukiem, ale od tego czasu powstało kilka nowych osad, zwłaszcza odkąd sieć kolejek wąskotorowych wzrosła niezmiernie. Dziś nowego potrzeba podręcznika, w którym nie tylko mieściłaby się opinia lekarska, ale z którego dowiedzieć by się również można o cenach mieszkań i produktów.

1913 r., prawda o finansowej rzeczywistości letniska Konstancin. Z kalendarza Towarzystwa Akcyjnego “Świat”

Nie da się zaprzeczyć, że w ostatnich dwóch czy trzech latach uczyniono znaczny krok naprzód w udogodnieniach letnich mieszkań, powstało wiele domków gustownych i wygodnych, w osadach są sklepy, rzeźnicy, restauracye, że wymienię bodaj Obory przeznaczone wyłącznie dla ludzi zamożnych, i Skolimów, skromniejszy, ale upiększający się ciągle. Nie wszędzie jednakże właściciel wsi zabiega około przyciągnięcia letników, nie wszędzie stara się o to, ażeby ten Warszawiak, łaknący powietrza, miał opiekę pewną, miał zapewnione produkta, dobrze urządzone kąpiele, wspólne miejsce dla zabaw dzieci itp., ale wszędzie myśli on na pewno o tem, ażeby komorne wyśrubować do niemożliwości. Panowie ci zapominają, że przecież człowiek, który może opłacać jakieś 200 rub. za trzy pokoiki pod lasem za czas dwumiesięczny, woli dzieci swoje wywieźć do Rabki, woli leczyć się bodaj w Ciechocinku lub Solcu, gdzie, bądź co bądź, czekają go wygody, jakich na próżno szukać w odległej od kolei Wólce.

Mieszkania też nasze letnie są przede wszystkiem za drogie. Gdybyż przynajmniej ci, którzy je odnajmują, postarali się bodaj o meble nieodzowne, ale do wygórowanych kosztów najmu przyłącza się jeszcze kosztowna przeprowadzka z miasta na wieś. Jeżeli na werandzie znajduje się stół i ławki, to już bardzo wiele, ale o stołach, szafach najprostszych komodzie, krzesłach i łóżkach w pokojach, niema mowy. Wszystko to trzeba przywieźć z sobą, w jakim zaś stanie te sprzęty dostają się na wieś, wiedzą dobrze wszyscy, którzy corocznie wyruszają z Warszawy na pobyt letni pod miastem Nie mówię już o komforcie, nie wymagam otoman dywanowych, portyer, firanek w oknach, foteli itp , choć i to mogłoby się znaleźć tam, gdzie za trzy pokoiki płaci się trzysta i więcej rubli na sezon, ale już chyba łóżka krzesła i szafa prosta znajdować się powinny wszędzie, jak to jest zagranicą. Kto płaci, ten ma prawo wymagać, a Warszawiak drogo nawet płaci za przyjemność napawania się powietrzem czystem i zdrowem.

Ludzie, którzy corocznie bądź wyjeżdżają sami na letnie mieszkanie, bądź też wysyłają rodziny swoje, od pewnego czasu chętnie zakupują place na raty i stawiają sobie, również na raty, domki lub wille. Czy to jest złe i potępienia godne, o tem dałoby się powiedzieć dużo pro i contra. Prawda, że spekulacya, wziąwszy interes taki w swoje ręce, podniosła do nieznanej przedtem wysokości cenę ziemi w promieniu kilkumilowem od Warszawy prawda, że realna wartość posesyi w ten sposób nabytej nie odpowiada najczęściej uczynionym w mą wkładom, ale z drugiej strony, czyż można powstrzymywać tych, którzy dążą do małego, ale własnego kawałka gruntu? U nas tak niewielu oszczędza, że każda dążność w tym kierunku powinna znajdować słowa zachęty a czym bezwarunkowa oszczędność każdy, kto nabywszy kilkanaście tysięcy łokci, spłaca należność ratami regularnemi. W zysku czystym pozostąją tym, którzy ostatecznie tą drogą dochodzą do własności, wygodnie urządzone siedziby, o czem dziś, przy cenach wygórowanych, jeszcze marzyć trudno w zwykłych mieszkaniach letnich.

Mimowoli nasunąć się tu musi każdemu pytanie:

— Dlaczego Warszawiacy dążą na letnie mieszkania w tych warunkach, skoro, ponosząc niewiększy wydatek, znaleźliby w miejscach kuracyjnych, jak Ciechocinek, Busk, Solec, Nałęczów, Sławuta itp. urządzenia europejskie?

Odpowiedź jest prosta. Nie każdy, a nawet mało jest takich, którzy mogą od razu zaopatrzyć żonę i dzieci w odpowiednią kwotę pieniężną, bez jakiej nie można dalszej przedsiębrać podróży. Tymczasem na letniem mieszkaniu pieniądze i produkty mogą być dowożone w miarę zarobku. To wzgląd bardzo ważny, ale właśnie on powinien nakłonić właścicieli domków podmiejskich do mniej wygórowanych żądań i do zapewnienia wszelkich możliwych wygód i ułatwień.

Może ci się także spodobać...