Póki nie uregulowano brzegów Jeziorki oraz nie wzmocniono wiślanych wałów, powodzie stale nękały okolice Konstancina-Jeziorny. Wiele na ten temat napisał Paweł Komosa – zachęcam do lektury tekstów dostępnych na tym blogu.
Ja pozwolę sobie przywołać jedną z ostatnich większych powodzi jaka nawiedziła Konstancin i okolice – tę z marca 1947 roku. To właśnie z tego czasu zachowało się najwięcej zdjęć, w tym fotografie Marii Chrząszczowej oraz Stefana Rassalskiego. Również z tego okresu pochodzi film dokumentalny Jerzego Bossaka i Wacława Kaźmierczaka, a także krótki reportaż Mirona Białoszewskiego. Białoszewski, później znany przede wszystkim ze swojej poezji oraz „Pamiętnika z Powstania Warszawskiego”, po wojnie przez kilka lat publikował w warszawskiej prasie krótkie reportaże oraz wywiady. Zbiór tych tekstów w opracowaniu Adama Poprawy ukazał się w 2022 roku w książce pt.: „Na każdym rogu ta sama truskawka”.
Poniżej przywołuję tekst pochodzący z tej książki, a dotyczący pamiętnej powodzi 1947 roku która dotknęła również Konstancin-Jeziornę:
Ocean Czerniaków-Konstancin-Wisła przecieka przez tamę-Wilanów wyspą na morzu.
Mieszkańcy górne Warszawy, którzy skarżą się na zalane wodą ulice, nie mają pojęcia o prawdziwej powodzi, jaka szaleje na przestrzeni całych dziesiątków kilometrów między Czerniakowem a Konstancinem. Wystarczy jednak udać się Belwederską do szosy wilanowskiej aby ujrzeć, co się dzieje. Już na szosie między Służewem a Sadybą napotykamy pierwsze morze. Nie można tędy przejść. Woda ściekająca z wyższych poziomów ku Sadybie przecięła szosę, zalała skupiska parterowych domów.
Znaczny odcinek Podhalańskiej z okolicami oraz część Powsińskiej to jezioro. Wjeżdżające tu samochody rozpryskują fontanny na kilkanaście metrów w górę. Szeroki rów fortu koło Morszyńskiej okuwa jeszcze kra. Woda jednak wzbiera.
Jezioro Czerniakowskie poszerzyło się prawie do samej Powsińskiej.
Nie widać brzegu
Prawdziwa katastrofa to dopiero jednak Wilanów. Spływające tu rowami wody ze Służewa i Służewca oraz wylew niepozornej rzeczki Jeziorki utworzyły morze. Nie widać tu przeciwległego brzegu
Na tyłach pałacu wilanowskiego dolna część parku skryta jest pod wodą, wzrok nie chwyta kresu powodzi. Wszystko łączy się w ogromną rzekę.
Kamienne schody, ozdobione barokowymi rzeźbami, prowadzą do… topieli. Most niknie prawie całkowicie pod falami. Do japońskiej rotundy i pałacowego domku z filarami nie ma dostępu. Normalnie spore Jezioro Wilanowskie stało się nagle małe i ledwie widoczne spod gigantycznej nowej łachy. Jedyny ślad po nim to płyta kry, podniesiona o parę metrów.

Czuby wierzb
Droga wiodąca od dawnej bramy królewskiej z czerwonej cegły także na tyłach pałacu przypomina się tylko czubami zatopionych wierzb. Wszystkie wały łącznie z groblą między Zawadami a Wilanowem zostały zalane. Wczoraj koło 9 rano nastąpiła ostateczna katastrofa. Wielkie pola rabarbarowe, należące do „Agrilu”, wraz z polami uprawnymi pokryte zostały wodą na wysokość 4 i pół metra.
A Zawady? Pływają… Wczoraj znaczna część mieszkańców wsi ewakuowała się stamtąd samorzutnie. Wygnano z obór sporą ilość bydła.
Dziś już za późno. Wieśniacy z Zawad mają jeszcze tylko ostatnią okrężną drogę od północy, która także lada chwila może być zalana.
Wszystkie chałupy zalane.
Woda wdarła się do wszystkich prawie chałup. Wieś posiada na wypadek ostatecznego odcięcia tylko 2 łodzie. Niektórzy chłopi jako środka komunikacji używają koryt, w których karmiono świnie.
W Zawadach panuje nastrój pełen gorączki i paniki. Ci, którzy wczoraj nie wrócili na noc do domów, na łodziach dostają się do swych rodzin. Łodzie płyną po wzbierającym morzu.
Na brzegu stoją tłumy obserwujące wzrastający z godziny na godzinę kataklizm. Wczoraj jeden z mieszkańców Zawad wjechał do wody na koniu. Wiry zrzuciły go z siodła. Musiał się uczepić końskiego ogona i w ten sposób przypłynął do lądu.
Zalane są poza tym m.in. wsie: Grodzisko, Borek, Chabdzinek i Chabdzin, Opacz, Obórki, Okrzeszyn, Nadbrzeże, Kłopotów, Jeziorna i Konstancin.

Wisła wyższa o 3 m
-Czy to możliwe, aby wylały tak miejscowe wody i jeziorka? – pytam jednego z gospodarzy.
-Tama w Augustówce, która oddziela Jezioro Wilanowskie od Wisły, nie funkcjonuje dobrze. Woda z Wisły przedziera się. Przecież Wisła ma poziom o 3 m wyższy od wód tutejszych.
-A co będzie z zalanymi polami?
-Wodę odprowadzi się potem pewnie rowami. Tak, to zostałaby na całe lato.
Papiernia „Mirków” w Jeziornie została zalana wzbierającą Jeziorką. Wagon, który wczoraj dowoził kamień tłuczony do fabryki, zatonął wraz z całą bocznicą radomskiego toru.
Tu także rwą i huczą jak wodospady fale powodzi. Coraz to nowe punkty zdobywają strugi wody i podmywają domy, parkany, mosty…
Na szosie koło Klarysewa, na odcinku około 200-metrowym, wozy nurzają się w wodzie po wierzchy kół. Samochody tędy już nie mogą przejechać. Ludzie idą torem kolejki, która szczęśliwie kursuje.
Takich wylewów nie było od roku 1934”
Miron Białoszewski – „Wieczór Warszawy”, nr 81 (24 marca) 1947 r

Z wykształcenia technolog drewna, z zamiłowania fan architektury (w tym drewnianej) ze szczególnym uwzględnieniem gminy Konstancin-Jeziorna. Kolekcjoner regionaliów, jeden ze współautorów przewodnika ,,Kalejdoskop Konstancina”, od 2011 roku prowadzi facebookowy fanpege Konstancin-Jeziorna. Historia, Ludzie, Architektura. Od 2010 roku przygotowuje wystawy o lokalnej historii w ramach Festiwalu Otwarte Ogrody.