Z biegiem rzeki

Dziś pozwolę sobie zamieścić fragment nie napisanej nigdy książki. W ubiegłym roku poproszono mnie o napisanie fragmentów na potrzeby powstającego przewodnika po tych okolicach. Mój pierwotny zamysł był inny, co na szczęście utrącili redaktorzy, bowiem pomysł niezbyt pasował do konwencjonalnego przewodnika. Otóż wzorem wychodzącego przewodnika po historycznych Mazurach chciałem zaproponować wędrówkę nie tylko w przestrzeni, ale również w czasie, w formie gawędy historycznej, ilustrowanej dawnymi zdjęciami. Napisałem nawet niewielki fragment dotyczący Jeziorki, o której opowieść miała zaczynać się jeszcze daleko przed Piasecznem. I niniejszym go zamieszczam, ograniczając fragment do części dotyczącej Skolimowa, wraz z komunikatem, iż blog zawiesza na dłuższy czas działalność. Rozmaite okoliczności sprawiają, iż nie mam ostatnio zupełnie czasu nie tylko przygotowywać tekstów, ale również zaglądać na stronę FB bloga. Kiedy powróci nie mam pojęcia, na razie życzę przyjemnej lektury.

Z biegiem rzeki. Fragmenty przewodnika po historycznej Jeziorce i jej otoczeniu

Na mapach dostrzeżemy dolinę Jeziorki, wyżłobioną przez wodę tysiące lat temu. Gdy opadła z rzadka zaczęli osiedlać się nad nią ludzie, którzy wybierali przede wszystkim tereny skarpy wiślanej. Ślady dawnego osadnictwa nad Jeziorką pojawią się dopiero w jej dolnym biegu, w Jeziornie Królewskiej, gdzie woda rozlewało się tworząc wielkie rozlewisko. Od niego rzeka wzięła swą nazwę, przez lata zwąc się Jeziorą, przechowując w swym nazewnictwie elementy historii. Rozlewała się szeroko w dolnym biegu, aż wreszcie została spięta między wały, jednak to nie przeszkadzało jej podnosić swego lustra raz na kilka lat, grożąc powodzią okolicznym miejscowościom. Próbując prześledzić jej bieg na mapach dostrzeżemy, iż przez ostatnich 200 lat nie zmienia się tylko jedno, nie przestaje uparcie podążać w kierunku Wisły. Podążmy więc z jej biegiem, począwszy od czasów gdy zwano ją jeszcze „Gyezorą”. Gdybyśmy przybyli tu w wczesnym średniowieczu okazałoby się, iż stanowi rzekę graniczną. Rozdzielała wówczas ziemię warszawską i czerską. (…)

Płynąc dalej wśród meandrującej lasami rzeki dotarlibyśmy wreszcie do położonego w ziemi warszawskiej Skolimowa. To jedna z najstarszych osad w tych okolicach, choć jej początki giną w pomrokach dziejów. Jednakże początek dali mu Prusowie, zapewne uchodzący na Mazowsze przed Krzyżakami, dokonującymi ich chrzestu ogniem i mieczem. W XIII wieku regentka mazowiecka Perejesława dawała schronienie uchodźcom, a jeden z nich imieniem Skolim założył wśród tutejszych lasów osadę. Na lewym brzegu rzeki na ziemi nadanej przez władców Mazowsza wykarczowali teren pod osadę i pola, osiedlając się na wprost skarpy porośniętej lasem położonej na drugim brzegu rzeki, przy brodzie którym rzekę przekraczano podążając z Chylic do Jeziorny Królewskiej. Wkrótce zamieszkujący tu rycerze otrzymali ziemię na własność.

W roku 1418 Skolimów dziedziczył Racibor, który doczekał się kilku synów, wzajemnie zastawiających sobie skolimowskie działy i role. Szybko zaczęło dochodzić do sporów o ziemię, gdy Mikołaj ze Skolimowa wszedł w rozliczenia z Gotardem z Laskowa. W roku 1436 podczas wizyty księcia Janusza Starszego jego siedzibie myśliwskiej w Jastrzębiu, właśnie w Skolimowie odnotowano wzmiankę w języku polskim zapisaną w okolicach Konstancina, gdy rycerz Bolesta okazał akt Gotarda, uprawniający go do posiadania połowy Skolimowa: „Bolesta obranczyl xianszy lyst Gotardowy” (…) Z czasem posiadacze wsi zaczną zwać się Skolimowskimi, a miejsce ich pierwotnej siedziby zajmie dwór. Zamieszkają tam dzierżawcy „osiadłości wsi Skolimowa”, bowiem na początku XVII wieku Skolimów zostanie przez Skolimowskim sprzedany posiadaczom graniczącego z nim w lesie majątku oborskiego.(…)

Choć obecnego dworu nie można zwiedzać, jeśli ktoś przybije  do brzegu i przespaceruje się obecną ulicą Kołobrzeską dostrzeże tam ślad dawnego Skolimowa. Znajdzie także kapliczkę z czerwonej cegły, ustawioną po wygaśnięciu epidemii cholery, która zabrała większość jej ówczesnych mieszkańców, pochowanych przy pobliskiej drodze. Nowych mieszkańców wsi sprowadzono ponoć z Podlasia, a przez lata nikt nie ośmielał się tam budować siedlisk. Obecna kapliczka ustawiona została w XX wieku na miejscu poprzedniej, na granicy wsi.

Lecz my płyńmy dalej, bo przed nami zasypana odnoga, którą niegdyś płynęła rzeka, a dalej most pod którym przepłyniemy. Lecz tuż przed nim znajduje się betonowa konstrukcja, której historia wiąże się z wyschniętą odnogą. Gdybyśmy przybili tu do brzegu i podążyli suchym korytem dotrzemy do drogi, po drugiej stronie której znajdziemy młyn, do którego jeszcze po wojnie zmierzała woda napędzając znajdujące się tu młyńskie koło. Historia tego młyna jest równie stara jak osady Skolima. Po jej założeniu zapewne szybko spiętrzono wodę i w ten sposób powstał kolejny z wielu istniejących wówczas młynów na Jeziorce. Już w XV wieku odnotowano istnienie takiego obiektu w dole rzeki za Pólkiem i Chylicami. W roku 1685 młynarzem był tu Bartłomiej Kubiec, którego odnotowały kościelne księgi zaginionej parafii w Cieciszewie, gdy wraz z kowalem Maciejem Karwalą z wsi Przyjeziorna, był świadkiem na ślubie tamtejszego młynarza. Z czasem liczba młynów zmniejszyła się i zaczęły być arendowane, choć nie było to szczególnie opłacalne zajęcie. Pod koniec XVIII wieku arendarze zmieniali się co roku, a księgi gospodarcze majątku w Oborach pokazują nam jak niszczycielską siłę miała wówczas rzeka, zamarzająca co roku i rozsadzająca swym lodem śluzy i umocnienia.  Młyn bywał często naprawiany, jak pisano wówczas  „w młynie  y Skolimowskim kół sześć palecznych wodnych y trybowych dane nowe z tartego materiału jako też kamienie trzy aż z Końskich kupne y sprowadzone do młyna jezierskiego wiosną”. Młyn przetrwał czasy rozbiorów i doczekał w tym samym miejscu odrodzenia Polski, a w roku 1922 doszło w nim do zbrodni, która wstrząsnęła ówczesnym społeczeństwem. Jako dowód upadku obyczajów opisał ją w „Przedwiośniu” Stefan Żeromski. Grupa bandytów pod przywództwem Walentego Góralskiego napadła na młyn zabijając zatrudnionych tam robotników, córkę i brata młynarza, a wcześniej plądrując pobliskę willę Zofiówka… Po dokonaniu mordu uciekli z pieniędzmi kolejką wilanowską. Do grudnia 1922 Policja schwytała wszystkich biorących udział w napadzie, a rekonstrukcja zbrodni w młynie w Skolimowie trafiła na wystawę prezentującą osiągi polskiej kryminalistyki. Mord ten upamiętniała wisząca na drzewie drewniana kapliczka. Młyn przetrwał wojnę, jeszcze po wojnie ziarmo mielono tu u państwa Kordów, z czasem wraz z innymi młynami w Polsce został zamknięty. Pozostał jedynie budynek Starego Młyna, służący obecnie jako sala zabawowa i niewielki betonowy mostek, często mylony z kolejowym, bowiem znajdują się na nim szyny. To pozostałość mostu spiętrzającego wodę, gdzie podnoszono stawidła zasilając w ten sposób kanał prowadzący do młyna i napędzano młyńskie koło. Obecnie na prywatnym terenie pozostały resztki urządzenia. Pod koniec lat osiemdziesiątych pan Korda podniósł stawidła po raz ostatni, a woda opadła bezpowrotnie. Kanał młyński wysechł, a wiele lat później zasypano go nieopodal młyna demontując urządzenia. Niektórzy skarżyli się, że woda w studniach zaczęła wysychać, ale z czasem się przyzwyczaili. Maszynerię chciała kupić władze, ale zrezygnowały po prowadzonych negocjacjach. Regulacja rzeki odeszła w niepamięć, a mostek znalazł się na terenie prywatnym, gdzie jeden ze znanych polskich bogaczy wzniósł swą rezydencję.

Popłyńmy więc dalej, pod mostkiem i mostem, zostawiając młyn za sobą. Na prawym brzegu mijać będziemy posiadłość należącą niegdyś do Hugona Seydla, który przybył w te strony na początku XX wieku. Zacząć jednak należy od Prekkerów, wspominanych już przy okazji dworu, w którym mieszkali w drugiej połowie XIX wieku. (…)


 Tak właśnie miało to wyglądać. Kilka osób pytało mnie ostatnio o książkę, czy zamieszczane tu materiały opracuję kiedyś i opublikuję. Jeśli miałbym to zrobić to uczyniłbym to zapewne w formie powyższej opowieści, obejmującej nie tylko rzekę Jeziorkę, ale również Wisłę i stary czerski szlak, na razie jednak nie pozwala mi na to brak czasu.

Więc  – do zobaczenia.

Może ci się także spodobać...