Wraz z otwarciem letniska Konstancin w czerwcu 1900 roku kolejka wilanowska odniosła gigantyczny sukces. Wcześniej także jeździło nią także sporo osób, a dzięki jej budowie nad Jeziorką rozpoczął się ruch wilegiaturowy i sprzedano liczne parcele w Skolimowie, Chylicach i Klarysewie, jednak to pomysł letniska jakiego dotąd w Polsce nie było i reklama z nim związana sprawiły, że kolejka zaczęła dosłownie pękać w szwach, bowiem wszyscy warszawiacy chcieli je odwiedzić. Zbiegło się to jednak paradoksalnie z bankructwem twórcy kolejki inżyniera Hussa. Historii tej przywoływać na razie nie będziemy, bowiem jest ona dość dobrze opisana w literaturze, dość, że Towarzystwo Akcyjne Kolei Wilanowskiej przejęli i z czasem wykupili książę Stefan Lubomirski i hrabia Tomasz Zamoyski. W tym samym roku zatwierdzono także ostatecznie zgodę na ruch lokomotyw między Wilanowem a Piasecznem, dotąd dawno ją tymczasowo, choć koni ciągnących wagony już wielu miesięcy tu nie widziano…
Kolejka w istotny sposób zmieniła nie tylko senne i rolnicze obszary nad Jeziorką, lecz również samą Warszawę. Choć niektórzy zauważali, że przyczyniła się do drożyzny produktów wiejskich w samym mieście, bo teraz przywożący je na sprzedaż włościanie liczyli sobie za nie więcej, by zrekompensować ceny biletów[1], inni dostrzegali, iż wpływa korzystnie na rozwój miasta. Zaniedbane i stanowiące ściek oraz rejon glinianek i cegielni okolice skarpy warszawskiej za rogatką mokotowską, w kierunku ulicy Belwederskiej przeżywały rozwój. Rozpoczęto ich niwelowanie i porządkowanie, a w prasie przewidywano, iż na południe od Mokotowa powstanie nowa dzielnica willowa[2]. Ludzie jeżdżący kolejką na południe interesowali się placami i parcelami.
Kolejka przeżywała gigantyczne obciążenie. Prócz rodzin i pojedynczych gości odwiedzających nowe letnisko, w Skolimowie, Klarysewie oraz Konstancinie organizowano w tym czasie liczne pikniki i wycieczki dla stowarzyszeń i towarzystw – były i wianki nad Jeziorką, wycieczka bractwa mularzy, czy zabawa Towarzystwa Handlowego. Wagony tego nie wytrzymywały. 30 czerwca 1900 r. doszło do ich wykolejenia pod Konstancinem z uwagi na zbyt dużą liczbę pasażerów, z których część wracała do Warszawy piechotą, a inni czekali do drugiej w nocy na naprawę składu[3]. Wkrótce prasę wypełniły liczne narzekania na warunki podróży do letniska. W środku nigdy nie było miejsca, złośliwie zauważano, że zostaje tylko podróż na dachu pociągu[4]. Jak pisano „w wagonach gniecie się dwa razy tyle jest osób, ile jest miejsc, jedni drugim stoją na nogach, omal nie na głowach, siedzą na kolanach”[5]. Kto nie wrócił odpowiednio wcześnie z Konstancina miał problem by wsiąść do ostatnich odchodzących danego dnia pociągów, konduktorzy radzili by „piechtą wracać do Warszawy”, przy czym jak zauważano, o ile w dni powszednie pociągi jeździły pustawe, a ich obsługa była pomocna, od piątku do niedzieli „pogardliwie i milcząco” traktowano pasażerów[6]. Zresztą z konduktorami kolejki problem był spory, na weekendy zatrudniano dodatkowych, by obsłużyć wzmożoną liczbę ludzi[7]. Było ich coraz więcej, jak liczono choćby w jeden z weekendów majowych (rzecz jasna nie używano wówczas takiego określenia) kolejka przewiozła 8000 pasażerów[8]. Obsługujący ich konduktorzy byli przedmiotem licznych skarg, a to zdarzyło się, że sprzedawali dwa razy więcej biletów niż było wagonów[9], a to żądali wyższej opłaty, by zabrać pasażerów, miast 35 kopiejek od osoby, pobierając 50. Tą ostatnią praktykę ukrócono gdy nieuczciwych konduktorów aresztowała na wezwanie pasażerów po przybyciu z Konstancina do Warszawy policja[10].
Sprawiło to jednak, iż zarząd kolejki w lipcu 1901 r. uruchomił wreszcie kasy biletowe na stacjach w Warszawie, Wilanowie, Klarysewie, Konstancinie, Skolimowie i Piasecznie, ostrzegając, iż wsiadający tam bez ważnego biletu będą płacić karę, co miało uniemożliwić zakup u konduktorów na najbardziej obłożonych dworcach[11]. Część kas działała już dwa tygodnie wcześniej, ale szybko przyszły i narzekania na kasjerów, którzy często przerywali pracę, załatwiając swe prywatne sprawy i wieszali w okienku kartkę z napisem „przerwa”, a do kas tworzyły się kolejki[12]…
Warto zauważyć, iż zarząd kolejki wilanowskiej w tym czasie nie poprzestawał na kapitalizowaniu zysków, lecz inwestował w jej rozwój, usiłując rozwiązać opisywane problemy. W 1900 r. nie wypłacono dywidend, a dochód przeznaczono na zakup kolejnych wagonów i modernizację, by przewozić większą liczbę pasażerów[13]. W miesiące letnie uruchamiano zwiększoną liczbę pociągów, co stało się stałą praktyką, już w 1901 roku trasę Wilanów-Konstancin odbywało kurs 9 pociągów[14]. Zimą wprowadzano inny rozkład, począwszy od 1900 r. pociągi zaczęły wówczas jeździć praktycznie codziennie, choć wcześniej na zimę je wycofywano[15], uruchomiono także wreszcie bezpośrednie połączenie z Wilanowa do Piaseczna bez przesiadki w Konstancinie, choć na razie tylko jedno w ciągu dnia[16]. Poza sezonem w weekend jeździł także specjalny pociąg spacerowy dla osób, chcących zwiedzać letnisko Konstancin[17].
Sukces sprawił, iż zarząd kolejki wilanowskiej myślał o budowie odnogi ze Służewa do Wilanowa[18], rozbudowywał bocznicę towarową do kolei warszawsko-wiedeńskiej, wreszcie zaczęto myśleć o budowie stacji centralnej kolei wilanowskiej i grójeckiej, na razie zajmując za zgodę miasta budynek rogatki mokotowskiej, przy obecnym pl. Unii Lubelskiej[19]. Jesienią 1901 r. zatwierdzono ustawę Towarzystwa Kolei Podjazdowej Grójeckiej, której celem było połączenie dotychczasowych kolejek wilanowskiej i górno-kalwaryjskiej i dalsza budowa w kierunku Grójca. W listopadzie zatwierdzono wypłatę zaległych dywidend, o ile za rok 1899 wynosiła ona 4%, za rok 1900 akcjonariusze mieli otrzymać 9% co pokazuje nam skalę sukcesu kolejki[20].
W kolejnych latach miało jednak być już nieco inaczej.
[1] Wędrowiec, 23 III 1901 r., nr 12.
[2] Kurier Warszawski 27 VII 1901 r., nr 205.
[3] Kurier Warszawski, 30 VI 1900 r., nr 178.
[4] Mucha, 28 VI 1901 r.,nr 26
[5] Słowo, 17 VII 1901 r., nr 159.
[6] Kolce, 25 V 1901 r., nr 21
[7] Kurier Warszawski, 3 VI 1901 r., nr 151
[8] Kuryer Codzienny, 28 V 1901 r., nr 246.
[9] Kurier Warszawski, 21 V 1901 r., nr 139.
[10] Kurier Warszawski, 24 VII 1900 r., nr 202.
[11] Kurier Warszawski, 13 VII 1901 r., nr 191.
[12] Słowo, 25 VI 1901 r., nr 148
[13] Kuryer Codzienny, 5 IX 1900, nr 245.
[14] Słowo, 27 VI 1901 r., nr 144
[15] Kurier Warszawski, 2 IX 1900 r., nr 242.
[16] Kurier Warszawski, 9 VIII 1901 r. nr 218.
[17] Słowo, 8 X 1901 r., nr 227.
[18] Kuryer Codzienny, 16 IX 1900 r., nr 254.
[19] Słowo, 26 VII 1901 r., nr 194
[20] Gazeta Handlowa, 21 XII 1901 r, nr 294.
Redaktor naczelny portalu, z wykształcenia historyk, absolwent Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Rodzinnie związany od wielu pokoleń z Nadwiślańskim Urzeczem, badacz regionu i dziejów lokalnych, autor publikacji oraz artykułów w tym zakresie.