Kurniki pani Amelii

Sezon ogórkowy w toku, lato dopadło i nasz portal, pora jednak powoli budzić go z wakacyjnego snu. Jak zawsze jednak w tym okresie tematy lekkie i nie angażujące. W czasie niedawnym prasę brukową obiegły zdjęcia rezydencji pewnego znanego dziennikarza-celebryty, który sprzedawał ją w Konstancinie, „podwarszawskim mieście krezusów”. Jak bardzo by ta opinia nie była zabawna dla tutejszych mieszkańców, pomyślałem, iż ciekawym byłoby zajrzenie do otoczenia rezydencji innej epoki, doby kiedy dysproporcja posiadanego majątku między bogatymi a uboższymi powodowała, iż majętnych można było nazwać rzeczywiście krezusami. Okazję taką daje nam „Amelin”, czyli willa przemysłowca Edwarda Natansona (1861-1849) i jego żony Amelii z domu Eiger (1878-1944).

Edward i Amelia

Krótki rys historyczny dla osób jej nieznających. „Amelin” w prezencie ślubnym wzniósł dla swej żony Edward, bogaty przemysłowiec i finansista, od 1887 r. jeden z właścicieli tutejszej fabryki papieru. Właśnie między jej dwiema częściami, papiernią dolną i górną, nad kanałem rzeki Jeziorki wybudował w latach 1901-1903 willę, do czego zapewne w dużej mierze przyczynił się fakt, iż okolica stała się niezwykle modna, wraz z narodzinami pobliskich letnisk Konstancin, Skolimów-Chylice i Klarysew. „Amelin” wzniesiono poza granicami Konstancina, choć był willą o charakterze letnim, wpisywał się raczej w model rezydencji właściciela zakładu, położonego w jego bliskości, typowej dla ówczesnej epoki przemysłowej – acz Edward Natanson typowym przemysłowcem zdecydowanie nie był.

“Amelin” 1976 r. fot. A. Skalski, ewidencja zabytków NID.

W dobie ekshibicjonizmu internetowego, gdzie przede wszystkim wśród takiej klasy społecznej liczy się celebra, uderza nas  wykorzystanie „Amelina” i zachowanie Amelii, reprezentantki elity ówczesnego środowiska warszawskiego, nawet jeśli nie należała z oczywistych względów do tzw. wysokich rodów. Otóż w “Amelinie” uprawiała warzywa, pielęgnowała kwiaty, hodowała kury i kaczki. Stała się tym samym przykładem pozytywizmu stosowanego, w myśl postawy, którą winna charakteryzować się patriotyczna ziemianka tamtej doby. Zgodnie z nią dwór, czy też w tym wypadku willa żony właściciela papierni, winna stać się wzorem, przekazującym idee organiczne włościanom i robotnikom. Najpełniej wykłada taką postawę tytuł pewnej broszurki wydanej w Poznaniu w 1889 r.: Gospodyni doskonała, czyli Przepisy utrzymywania porządku w domu i zaopatrzenia go we wszystkie przyprawy, zapasy apteczkowe i gospodarskie, tudzież hodowania i utrzymywania krów , cieląt, świń, indyków, kur, kaczek, gęsi itd., co do użytkowania owoców i jarzyn, oraz tajemnice gospodarskie wedle sposobów najlepszych i najtańszych, wypróbowanych przez doświadczone gospodynie, wraz z dodatkiem zawierającym pranie i prasowanie bielizny, materii kolorowych, firanek itd.

Plan “Amelina”. Ewidencja zabytków NID.

Hodowla kwiatów w „Amelinie” to osobny temat, bowiem wkrótce willa zasłynęła dzięki niezwykle drogim różom holenderskim i zagranicznym ogrodnikom. Pełna realizacja postulatów opisanych w powyższym, mocno barokowym tytule, nastąpiła w przypadku hodowli kur. Kurniki amelińskie zostały nagrodzone w roku 1912 na pokazach drobiu Koła Ziemianek w Warszawie. A „p. Edwardowa Natanson” udzielała rad w prasie dla ziemianek i możnych włościanek jak hodować kury i kurniki wznosić. W „Naszym Domu”, tygodniku mód i powieści poświęconym sprawom kobiecym z 21 czerwca 1913 roku znajdziemy jej wypowiedzi jako ekspertki, w dziale gospodarstwa wiejskiego. W „Amelinie” hodowano kury angielskiej rasy Orpington, które cieszyły się swobodą, puszczane na „okólnik” od rana do wieczora. Amelia radziła jak utrzymywać kurniki w „pedantycznej” czystości, dawała praktyczne rady odnośnie ich chowania, dawania im możliwości ruchu, zachęcania do ćwiczeń, pojenia, dawała wreszcie przepisy na karmę. Orpingtony hodowano w „Amelinie” od 1908 roku, sprowadzono je z farmy Orpington House w Kent, a w hodowli było 200 – 800 sztuk – wyłącznie na własne potrzeby. Ród kur pochodził z farmy Heddley w Anglii,  a „krew odświeżano” kogutami sprowadzanymi z Orpington House. Do tego stosowano profesjonalne wylęgarnie. Jaja kury znosiły w gniazdach, sypialnie wyposażono w grzędy na tej samej wysokości, a podłogę wyłożono torfem. Grzebnik w połowie zaorano, by kurom ułatwić wynajdowanie robaków, a w połowie obsiano trawą, aby dostarczyć im paszy. Opisano sposoby utrzymania czystości, a także konieczności wymiany gleby zatruwanej odchodami, przede wszystkim jednak zwrócono uwagę na konieczność zapewnienia kurom ruchu, podano przepisy na pokarm. Dbał o nie mieszkaniec Mirkowa o nazwisku Garbarski, a wzorem zagranicznych hodowli kurami zajmowali się prócz niego wyłącznie mężczyźni.

Kurniki w “Amelinie” w 1913 r. i wielkie “grzebniki” czyli wybiegi

Były to czasy zdecydowanie szczęśliwych kur… Bo to, co uderza nas w tej relacji, to opis komfortu jakim cieszył się hodowany drób, podobnym do tego jakie mają inne zwierzęta gospodarskie. Co w czasach przemysłowej hodowli kur wynalezionej w wieku XX pokazuje nam, że zwierzęta te miały niegdyś inny status.

Jeden z przepisów Amelii na karmę dla kur

Było, minęło. Podobnie jak obecnie w plotkarskich mediach nie uświadczymy zdjęć celebrytów przy pracy organicznej.

Był plan willi, więc dla równowagi na zakończenie plan kurników w 1913 r.


Źródła i opracowania:

  • karta ewidencji zabytków NID
  • “Nasz Dom” nr 25 z 21 VI 1913
  • Agnieszka M. Bąbel, Gospodyni doskonała – pozytywizm stosowany, (w:) “Napis”, seria V, 1999, ss. 325-332.

Może ci się także spodobać...