Przykry fakt – 1909 r.

We wtorkowym porannym wydaniu “Kuriera Warszawskiego” z 24 sierpnia 1909 r. na stronie 2 została umieszczona krótka informacja pod tytułem “Przykry fakt”: 

Piszą do nas ze Skolimowa, że w tych dniach do chorej pani S., która, cierpiąc na sklerozę, dostała ataku duszności, wezwano o godz. 9 wiecz[orem] kolejno dwóch lekarzy i – obaj odmówili przybycia, tłumacząc się późną godziną.

Pozostawiona bez pomocy, chora umarła.

Powyższe wymownie dowodzi, jak naglącą jest potrzeba, aby nasze korporacje lekarskie ustaliły dla podobnych przypadków zasadę postępowania, która jakkolwiek bądź zapewniałaby pomoc chorym i zapobiegała faktom w rodzaju opisanego…

Trzy dni później, w wieczornym wydaniu piątkowego “Kuriera Warszawskiego” ukazała się szersza informacja na temat  zaistniałej sytuacji w Skolimowie (Wierzbnie). Głosu udzielił jeden z skolimowskich lekarzy dr Mieczysław Maszkowski prowadzacy wspólnie z żoną Marią szkołę dla dobrze urodzonych dziewcząt w willi “Znicz”:

W n[umerze] 233 zaznaczyliśmy zgon pani S. w Skolimowie, do której o godz. 9-ej wieczorem wzywano 2 lekarzy, lecz żaden nie przyszedł i chora, cierpiąca na sklerozę, nie mając pomocy podczas ataku, umarła.

Z powodu tej notatki otrzymaliśmy kilka listów od lekarzy. Jeden z owych dwóch wzywanych, (choć nie wymieniliśmy nazwisk) przez trzecią osobę zawiadomił nas, że – nie był wzywany. Nie zamieszczamy oczywiście tej notatki, bo jest nieprawdziwa.

Natomiast drugi lekarz, a mianowicie dr med. M. Maszkowski, choć niewymieniony przez nas, odsłania swoje incognito i nadsyła nam wyjaśnienie, które nie tylko usprawiedliwia jego postępek, lecz zarazem zawiera kilka trafnych uwag ogólnych w tej sprawie:

Dr Mieczysław Maszkowski

Przysłano do mnie – pisze dr Maszkowski – z wezwaniem do chorej, której nigdy poprzednio nie leczyłem. Posłaniec nie przyniósł żadnej kartki i nie mógł dać jakichkolwiek wyjaśnień o chorej i jej stanie. O sklerozie dowiedziałem się dopiero z notatki “Kurjera”.

Sam będąc niezdrów tego wieczora, oświadczyłem posłańcowi, że piechotą przyjść nie mogę; ponieważ chora nie mieszkała w Skolimowie, ale daleko w Chylicach za cegielnią, w pobliżu wsi Wierzbna [Wierzbno]. Jeżeli wszakże zachodzi gwałtowna potrzeba, proszę o przysłanie konia z wozem. Zarówno stan mego zdrowia, jak i znaczna odległość uprawniały mnie chyba do żądania choćby najprostszego wozu, o który było łatwo w pobliskim Wierzbnie. Konia nie przysłano.

Stał się rzeczywiście fakt bardzo smutny. Z czyjej winy i jaka rada, ażeby podobne fakty nie powtarzały się?

Willa “Znicz” (WMK)

Naprzód osoby, przyjeżdżając na wieś z niebezpiecznie chorym – konkluduje słusznie dr Maszkowski – powinny zapoznać się z lekarzem, który po zbadaniu chorego wie, że może być nagle do niego wezwany o każdej porze dnia i nocy, a znając chorego, może mieć ze sobą odpowiednie środki ratunku. Jest to ważne, ponieważ apteki niema na miejscu.

Po wtóre, osoby, wzywające lekarza w nagłych przypadkach, powinny napisać chociażby kilka słów o chorobie i podać nazwisko chorego, a nie zdawać tego na prostego człowieka, który nic nie umie powiedzieć.

Po trzecie, w razie jeżeli lekarz mieszka daleko, osoby wzywające go w nocy powinny postarać się choćby o najprostszy wóz dla niego.

Byłoby dobrze, aby letnicy nasi wzięli te wskazówki pod uwagę.

*****

Kto krył się pod inicjałem S. pewności nie mam. W “Kurierze Warszawskim” znalazłem informacje, że tego dnia zmarły dwie panie o nazwisku zaczynającym się na literę S: Waleria Teofila Szczypiorska (ur. 1835 r.) i Helena Skrzyńska (ur. 1874 r.). Obie pochowane zostały na cmentarzu powązkowskim.

 

Źródło: „Kurier Warszawski” z 1909 r nr 233 z 24 sierpnia (poranne wydanie) i nr 236 z 27 sierpnia (wieczorne wydanie)

Może ci się także spodobać...