Uchodźcy w „Ukraince”

Jak widać brak aktywności zarówno na portalu, jak i na powiązanych z nim profilach facebookowych i nie będę ukrywał, iż przyczyną tego jest sytuacja bieżąca. Raz, że nie nakłania ona do publikowania tradycyjnych tekstów, bowiem nie sposób skupić się na ich przygotowywaniu, a dwa, że angażujemy się w rozmaite inicjatywy związane ze wsparciem uchodźców i pomocy Ukrainie, które dość skutecznie ograniczają czas wolny. Każdego zachęcam do włączenia się w nie w miarę możliwości i potrzeb. Mieszkańcy gminy Konstancin-Jeziorna okazali się w tym zakresie niesamowici, zarówno w zakresie wsparcia i zbiórek, jak i przyjmowania przybyszy pod swój dach.

Zdjęcie ze zbiorów Wirtualnego Muzeum Konstancina

Obecnie wedle niezbyt precyzyjnych informacji na terenie przebywa co najmniej 500 osób przybyłych z Ukrainy, z czego co najmniej 350 dzieci, z których większość zaczyna uczęszczać do tutejszych szkół i przedszkoli. Postanowiłem więc sięgnąć nieco w przeszłość i przyjrzeć się innej fali uchodźców, która pojawiła się tu po I wojnie światowej. A wiąże się ona z willą „Ukrainka”, znajdującej się w Konstancinie przy willi Batorego. Pamiętana jest głownie z tego, iż mieszkał tu w ostatnich latach swego życia pisarz Wacław Gąsiorowski, sołtys letniska Konstancin. Willę wybudowano w 1914 roku na zlecenie rodziny Jurewiczów, koleje losu sprawiły, iż po zakończeniu I wojny światowej (lub jak podają inne źródła w 1920 r.) willę zakupili Olga i Adolf Emerykowie. Pochodzili z kresów, podobnie jak pierwsi właściciele willi, nazwa więc pozostała niezmieniona.

I właśnie w czasach Emeryków w pensjonacie zaroiło się od uchodzących z porewolucyjnej Rosji arystokratów. Jak pisze Tadeusz Świątek znajdowali tu spokojny azyl przed ruszeniem do Europy Zachodniej, a „pensjonat przejęła we władanie elita dawnych salonów Moskwy i Petersburga, z księciem Dymitrem Mieszczerskim na czele”, przewodzącym białej emigracji. „W wielkiej sieni – pełniącej przemiennie rolę salonu albo jadalni toczyły się dysputy polityczne, snuto plany na przyszłość, grano w karty, śpiewano. Toteż wokół słyszało się śpiewną mowę rosyjską, na przemian z lekko spieszczonym językiem francuskim. Coraz częściej przed furtą do ogrodu okalającego „Ukrainkę” zatrzymywały się powozy lub samochody z herbem wymalowanym na drzwiczkach”. Z licznych tutejszych pensjonatów ten miał im odpowiadać najbardziej.

Zdjęcie ze zbiorów Wirtualnego Muzeum Konstancina

Lecz prócz tejże elity zjeżdżało tu także dużo więcej rosyjskojęzycznych uciekinierów, pochodzących nie tylko z Rosji, lecz także z terenu dzisiejszej Ukrainy. Gazety odnotowywały, iż pojawiło się tu bardzo dużo. „Prawda robotnicza” w dniu 6 lipca 1919 roku donosiła, iż „letnisko Konstancin przedstawia w tym roku dziwne zjawisko. Gdy przybędzie się w tym roku na dworzec kolejki wilanowskiej, ma się wrażenie, że się przejechało granicę i znajduje raptem gdzie koło Charkowa, słyszy się przeważnie rosyjski język, w miejscowej restauracji to samo”. Dalej gazeta zauważyła, że także szczególnie dużo przybyło Żydów z „Rossyi”, więc z pewnością i dużo bolszewików, bowiem ceny najmu pokojów letnich stały się iście bolszewickie. O dziwo redaktor nie wiązał tego z galopującą inflacją i dużym popytem… Jak widać od stu lat w tym zakresie wiele się nie zmieniło, nadmienić należy, iż inne gazety posługiwały się w tym czasie argumentem pojawiającym się właśnie coraz częściej wśród części społeczeństwa niechętnej uchodźcom, iż przez nich nie będzie dostępu do lekarzy, szkół i wielu usług. Cóż, skoro w 1919 roku Polska nie zginęła, poradzi sobie także i tym razem.

Liczby uchodźców nie oszacujemy, miała ona jednak być olbrzymia. W 1921 roku podczas spisu powszechnego w Konstancinie odnotowano 22 osoby nie będące Polakami, Żydami i Niemcami. W przypadku powiatu warszawskiego nie zapisywano innych narodowości, zadowalając się kategorią „inne”, podobnie nie wystąpiło tu wyznanie prawosławne, miast tego wpisane „inne chrześcijańskie” obok katolickiego i ewangelickiego i wykazało się nim 11 osób. Księga ludności niestałej także nie da nam wielu odpowiedzi, choć pojawiają się tu nazwiska brzmiące z rosyjska i oczywiście żydowskie, niepodobne do znanych z terenu gminy. Na pewno liczba ludności zmieniła się mocno tuż po pierwszej wojnie o ile w 1914 roku w spisie zanotowano 7200 stałych mieszkańców, a w 1921 roku liczba ta wynosiła 8155, jednak w spisach wykonywanych dla władz przez urząd wójtowski w latach 1919-20 liczba ta sięgała nawet 9500. Co oznacza, iż mogło tu przebywać jednocześnie dodatkowych 1500 osób, nie licząc letników, bo oni stanowili odrębną kategorię. Z wolna odeszli, część zaś zamieszkała na terenie gminy.

A co stało się z uchodźcami z bolszewickiej Rosji, carskimi arystokratami? Mieszkali w „Ukraince” tylko przejazdem, w drodze do stolic europejskich. Po 1920 r., a w szczególności po Traktacie Ryskim zniknęli, przenosząc się ze swoimi opowieściami zapewne głównie do Francji. Adolf Emeryk zmarł w 1925 r. lecz jego żona przeżyła go wiele lat, a od 1939 r., pełniła po Wacławie Gąsiorowskim przez 25 lat funkcję sołtys osady Konstancin.


Opracowano na podstawie:

  • Tadeusz Świątek, Konstancin. Śladami ludzi i zabytków, Warszawa 2007 r.
  • Akta gminy Jeziorna
  • Spis powszechny 1921 r.

Może ci się także spodobać...