Austeria nad Jeziorką

Przywoływał wczoraj Zdzisław Skrok opisywaną przez Kalicińskiego karczmę u Mroza, nieopodal obecnej Starej Papierni, nie był to jednak pierwszy przybytek tego typu w tym miejscu. Ślad najstarszego wyszynku znajdziemy bowiem już w czasach przedrozbiorowych.

Aż do XVIII wieku nie było tu żadnej karczmy. Na południowym brzegu Jeziorki, rozdzielającej tutaj ziemię warszawską od czerskiej, na wprost wsi Jeziorna Królewska, znajdował się uprzednio należący do dworu w Oborach młyn wraz z młynarską osadą zwaną Nadjeziorną lub Przyjeziorną. Gdy w XVIII wieku minęła po licznych powodziach i wojnie północnej świetność Cieciszewa, wraz ze zniszczeniem tamtejszego kościoła parafialnego, upadła także tamtejsza karczma zajezdna, w której zatrzymywano się przed wjazdem do Warszawy, co swego czasu uczynił hetman Jan Sobieski. Początkowo rolę Cieciszewa przejęły Obory, które w połowie stulecia sięgnęły swej świetności, jako podwarszawski dwór Hieronima Wielopolskiego. Wkrótce jednak intensywnie rozwijać zaczęła się osada przy młynie nad Jeziorką, wraz ze wzrostem ruchu na warszawskim trakcie i usytuowaniem tu placówki pocztarskiej królewskiej poczty, a wieś zaczęto traktować jako część położonej na drugim brzegu rzeki Jeziorny Królewskiej, obie osady nazywając po prostu Jeziorną. Miejscowi dodawali jeszcze Jeziorna Oborska, choć przyjezdni takiego rozróżnienia nie czynili. Rzeka rozlewała się w tych czasach szeroko, przeprawiano się przez nią promem, wraz ze wzrostem popularności łąki w jej rozlewiskach, gdzie odbywały się pojedynki zaczęło przybywać gości także i tu, a oczekujący na przeprawę promową nierzadko musieli zostać do świtu.

Karczma zajezdna z XVIII wieku

Choć budynek podobnych rozmiarów widnieje już na mapie z 1730 roku, księga skarbowa dóbr oborskich z 1743 roku nie wspomina jeszcze o istnieniu karczmy w Jeziornie Oborskiej, musiała więc ona powstać niedługo potem, zapewne w połowie wieku. Prawdziwy przełom przyszedł wraz z uruchomieniem manufaktury papierniczej, a przede wszystkim wspomnianej poczty w latach siedemdziesiątych. Z sieci pocztowej zaczęli korzystać podróżni, niezbędne stało się miejsce przeznaczone dla nich na nocleg, nieopodal placówki. W 1780 roku postanowiła to wykorzystać rodzina tutejszych Żydów, zapewne arendująca dotąd tutejszą karczmę. Wnieśli do Urszuli Wielopolskiej o wydanie zgody na budowę i postawienie przed młynem domu zajezdnego. W imieniu hrabiny po negocjacjach zawarta została umowa z „niewiernymi Aaaronem i Hanną Dawidowiczami”, którym pozwolono na budowę domu  „w szerokości łokci trzydzieści pięć długość łokci sześćdziesiątzezwalając wykorzystać do tego celu drewno z lasów pod Wągrodnem, należącym do dziedziczki. Umowa precyzowała warunki dzierżawy, bowiem na potrzeby zaopatrzenia karczmy Dawidowiczowie otrzymali w użytkowanie role kmiece i łąki (z każdej mieli rocznie płacić po złoty pięćdziesiąty), a także „pole drugie w Urzeczu zwące się Lublin” (niestety nie wiemy gdzie w terenie zalewowym było to miejsce). Dawidowiczowe mieli prawo „na kupiectwo wszelakie” co dało im zgodę na prowadzenie działalności handlowej, czyli odpowiednika ówczesnego sklepu, mogli trzymać czworo koni i wypasać do dziesięciu sztuk bydła. Wyszynk wszelakich trunków mógł odbywać się wyłącznie z zaopatrzenia browaru i gorzelni w Oborach.

Austerię usytuowano nad zalewem, gdzie zbiegały się trakty, przy gościńcu prowadzącym od strony Czerska i Góry ku Warszawie. Jak pisano droga wiodła wprost do austerii, położonej w miejscu, gdzie zaczynał się gościniec do Warszawy. Po jego drugiej stronie znajdował się młyn. Zgodnie z inwentarzem sporządzonym w 1790 roku był to budynek sporych rozmiarów, z przylegającą doń stajnią, pokojami gościnnymi, sporych rozmiarów salą z kilkoma ławami, stołami, z przeszklonymi oknami, z drewnianą podłogą, choć już wówczas dach wymagał reperacji. Obłożenie musiało być w tym czasie spore, był to jedyny przybytek tego rodzaju w dobrach oborskich, który określano mianem austerii, w którym funkcjonowało w tym czasie kilka gościnnych pokoi. Tuż obok niej znajdował się budynek pocztarski, skąd trafiali tu na nocleg podróżni.

Mapa z 1812 roku nałożona na współczesną (w tle), co pozwala nam zorientować się, iż austeria znajdowała się w miejscu obecnego skwerku na oczkiem wodnym (pozostaje w tym samym miejscu i kształcie, co 200 lat temu). W tym miejscu zbiegały się dwa trakty – obecna ulica Wilanowska i nieistniejący już dawny gościniec przez Cieciszew. 

Niestety po rozbiorach austeria stała się mało dochodowa. Gdy zabrakło poczty, a Warszawa stała się prowincjonalnym miastem położonym na południu Prus, drastycznie zmalała liczba podróżnych. W 1804 roku Dawidowiczów już tu nie było, Piotr Wolański pragnął zakończyć jak najszybciej arendę. Zastanawiał się nad jej przejęciem Paweł Karat, miejscowy młynarz. Piwnica w budynku się waliła, konieczna była wymiana przęseł i nie było gdzie trzymać piwa, zapadł się pułap stajni, nikt nie siał gruntów, nie było czym palić w rozpadającym się piecu. W takim stanie rzeczy 24 marca 1804 roku kontrakt podpisało małżeństwo Maryanna i Łukasz Gruszewscy, z którym hrabia Michał Potulicki ustalił warunki arendy, jakie możemy podać poniżej.

W austerii sprzedawać mieli skarbowe piwo i gorzałkę za cenę ustanowioną przez dwór, wódka prosta kosztowała 4 gr, dubeltowa 6 gr, okowita 10 gr,  piwo dubeltowe 20 gr. Trunki dowozić mieli z Obór własnym wozem, a za dowóz dworskim płacić. Fałszowanie i sprzedawanie produkowanych gdzie indziej było zakazane, zyskiem austerników był co 30 garniec i sprzedaż chleba, soli, śledzi, nadto owies i siano z zasianych gruntów, z ich użytkowania nie ponosił opłat. Dwór wydawał słomę dla koni gościnnych, w zamian zabierając nawóz na dworskie pola. Dano nowym austernikom pomoc do zaorania pól w postaci 6 ludzi, udzielono pomocy w naprawach. nakazano od ognia ostrożność, zakazano do posługi przyjmować osoby bez zaświadczenia z dotychczasowego miejsca pobytu. Mieli dbać o czystość, wycierać kominy, czyścić izby gościnne i niczego własnego w nich nie trzymać. Wreszcie nakazano ochędóstwo i porządek większy w austerii zachować. Z gośćmi, z Pasazierami i po trunek przychodzącymi jak najłagodniej się obchodzić i z dobrocią przyjmować aby przez nieludzkość i grubiaństwa wstrętu do Austeryi nie zrobić

Gruszewscy prowadzili austerię jeszcze w 1806 roku, choć nie wiadomo czy utrzymali się do 1812 roku. Wówczas bowiem wskutek dzierżawy gruntu dokonanej od Potulickich przez Samuela Bruschke zaczęto wznosić część zakładu papierniczego, którą znamy obecnie jako Starą Papiernię, co dokończyć miał Bank Polski w latach trzydziestych, łącząc oba zakłady kanałem. Zapewniło to nowych klientów, którzy zaczęli odwiedzać przybytek, by przepijać tu swe zarobki. Paradoksalnie choć z biegiem lat austeria przekształciła się dzięki temu w gospodę, którą w nieopodal Konstanty Mrozowski prowadził na początku XX wieku jako swój lokal, był to jednocześnie jej koniec jako domu zajezdnego. Przyczyniła się do tego budowa rozpoczęta w latach dwudziestych XIX wieku traktu Nowoaleksandryjskiego przez Piaseczno, obecnie znanego jako ulica Puławska. Jego budowa sprawiła, iż tamtędy zaczęli poruszać się podróżni, a przez Jeziornę mało już kto jeździł. Aż do lat dziewięćdziesiątych XIX wieku tutejsze drogi stały się zaniedbane, a Jeziorna rzadko odwiedzana. I taki był koniec austerii, która w latach trzydziestych XIX wieku stała się karczmą, a następnie gospodą u Mroza.


Źródła:

  • AGAD, Obory

Może ci się także spodobać...