Zbliża się koniec wakacji. Młodzież wraca do domu. Wszak niedługo szkoła. I tak co roku. Nie inaczej było 90 lat temu. Krótka korespondencja na ten temat pana S.
Ze Skolimowa i Konstancina
Cisza i spokój zapanowały na całej przestrzeni tych uroczych letnisk z chwilą otwarcia szkół w stolicy.
Na stacjach muzealnej kolejki wilanowskiej nie widać już oczekujących na wracających z miasta żywicieli żon i dziatwy.
Wsiadają i wysiadają tylko stali mieszkańcy letnisk, ale tych nie odprowadza się i nie oczekuje z utęsknieniem.

To nie sezonowi szczęśliwcy.
W pensjonatach pozostali jeszcze dość liczni maruderzy, bezdzietni, których przymus szkolny nie wzywa do Warszawy i ci siedzą, chodzą i nudzą się, ale za to zażywają naprawdę iście olimpijskiego spokoju.
Bo o tej porze letniska nasze posiadają jakąś uroczystą powagę, czynią wrażenie nirwany po skołatanym życiu miejskim i kto jest choć trochę „poetą”, ten naprawdę może znaleźć tutaj bardzo wiele natchnienia i ukojenia.
za: „Wiadomości Włochowskie” nr 4 (50) z 25 września 1930 r.
Warto zajrzeć do tekstu Czas wracać z letniska 1931 r.

Historyk wojskowości i starożytności, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Wieloletni pracownik wydawnictw książkowych (m. in. kierownik redakcji historii działu encyklopedii i słowników PWN), prasowych, ostatnio pracownik naukowy Wojskowego Biura Badań Historycznych, w latach 1981-89 redaktor, wydawca, wykładowca i aktywny działacz podziemia solidarnościowego. Od ćwierć wieku mieszkaniec Skolimowa, prowadzący Konstanciński Klub Historyczny.