Koniec sierpnia

W piątek 25 sierpnia 1939 roku starosta warszawski Franciszek Godlewski wydał polecenie wprowadzenia dyżurów w gminach na podległym mu terenie. Konflikt polsko-niemiecki wyraźnie wchodził w nową fazę i tego ostatniego lata, kiedy pogoda była niezwykle piękna, w gminie Jeziorna panował niepokój. Wójt gminy Antoni Jankowski porozdzielał dyżury, tak aby każdy czuwał przy telefonie. Informacja miała być przekazana na należący do zarządu numer telefonu 2268, pod numerem 2249 czuwał z kolei jeden z czterech posterunkowych – Zieliński, Łukaszewski, Zajkowski i Matyjasiak. Łączono się przez centralę w Skolimowie, równolegle informując wójta Skolimowa-Konstancina, Wacława Gąsiorowskiego, który także musiał wprowadzić system dyżurów.

W Konstancinie i Skolimowie trwało ostatnie lato. Letnicy dyskutowali na temat aktualnych wydarzeń. Niektórzy z nich upierali się, że wojny nie będzie. Tu wciąż były wakacje, kajaki wypływały z „Gołąbka” na Jeziorkę.

Dzień wcześniej zarządzono niejawną mobilizację i do zarządu gminy spłynęły polecenia rozpropagowania informacji. W Jeziornie wójt Jankowski przekazywał polecenia mobilizacji na podstawie sporządzonych list. Gminny goniec Pruśniewski i woźny Wawrzyńczak mieli pełne ręce roboty by dotrzeć do każdego Polaka, Żyda i Niemca podlegającego obowiązkowi mobilizacji, który miał za sobą służbę wojskową. Gmina liczyła 25 wsi, do których prowadziły polne, nieutwardzone drogi. Jedynie ulica Warszawska na całym odcinku od granic Bielawy aż po Słomczyn była w tym czasie brukowana. Dotarcie do wszystkich rezerwistów w tak krótkim czasie było niemożliwe, polecenia przekazywano w miarę możliwości sołtysom. Dopiero 30 sierpnia mobilizacja stała się powszechna i ogłoszono ją przez radio.

Na lotnisku polowym w Oborach szykowano się do walki. Miało stać się ono lotniskiem zapasowym dla dwóch eskadr myśliwskich – 111 i 112 eskadry Brygady Pościgowej. Pomalowano dwór w barwy maskujące i osłonięto go roślinnością, lotnisko połączono z dworem dwoma aparatami telefonicznymi, a ten z centralą w Skolimowie tworząc oddzielną linię od Warszawy, by zapewnić łączność. Stąd można było kontaktować się z Okęciem i Zielonką. Jednocześnie żołnierze używali gołębi pocztowych jako oddzielnego systemu łączności. Od wiosny znajdowano je przy najmniej raz w miesiącu na terenie gminy i przekazywano policjantom, a ci dostarczali je do wójta. Ten odsyłał je każdorazowo do Stacji Hodowli Gołębi Pocztowych przy 21 Pułku Piechoty w cytadeli. 30 sierpnia zmieniono jednak polecenia i samoloty odleciały na lotnisko polowe w Zielonce.

Dwór w Oborach w barwach maskujących. Zbiory Teresy Potulickiej-Łatyńskiej.

Choć zarówno komendantowi Strzelczykowi z posterunku Policji w Jeziornie jak i sekretarzowi gminnemu Lucjanowi Lipieniowi polecono mieć baczenie na tutejszych Niemców, nie było o czym informować starostwa. 104 olęderskich potomków z Kępy Okrzewskiej, Oborskiej i Falenickiej oraz 46 niemieckich mieszkańców Kierszka nie angażowało się w działalność polityczną. W przeciwieństwie do Kępy Zawadowskiej i dalszych okolic Urzecza, nieopodal Mariańskiego Porzecza, nie odnotowano tu członków partii DVP i JDP, choć pojawiały się druki i czasopisma hitlerowskie czy ulotki zawierające wyjątki z przemówień Adolfa Hitlera.

31 sierpnia był ostatnim dniem wakacji. Mieszkańcy gminy szykowali się na mający się odbyć kolejnego dnia targ w Jeziornie, bowiem od 1936 roku odbywały się one w poniedziałki i piątki. Na targu rolnicy sprzedawali warzywa i owoce zaopatrując letniska w Skolimowie i Konstancinie. Prócz tego wyszykowano wyprawki dla żołnierzy, którzy zmobilizowani rozkazem mieli stawić się do służby. Żydowskie sklepy w Jeziornie odnotowały zwiększony obrót. Przezorni zaczęli oklejać okna paskami papieru, o zaciemnieniu myśleli nieliczni, bowiem w Jeziornie większość domów nie była jeszcze zelektryfikowana.

Nikt nie przewidywał tego co nastąpi, w końcu większość mieszkańców gminy przeżyła już zabór rosyjski, Wielką Wojnę i okupację niemiecką. Każdorazowo zaborca zaprowadzał jedynie własne porządki. Radio przynosiło niepokojące informacje, Żydzi z Jeziorny słuchali z niepokojem tego co działo się w Niemczech, jednak nawet oni nie mieli pojęcia co się wydarzy. Szewc Josek Frejman wieczorami wysłuchiwał wiadomości zbierając się przy radioodbiorniku z rodziną, następnie wychodził by omówić je na bieżąco wraz z innymi Żydami. Gromadzili się w domu modlitwy Abrama Keningsztejna przy Warszawskiej 17. Zebrania takie trwały od dłuższego czasu codzienne na terenie powiatu warszawskiego, co zaniepokoiło władze, bowiem na terenie gminy aktywne były Bund oraz Betar. Starostwo przysłało polecenie, by wójt gminy dopilnował aby w bożnicach nie odbywały się spotkania o charakterze politycznym, gdyż jest to niezgodne z przeznaczeniem lokali.

Jankowski wykonanie powyższego odłożył do kolejnego dnia, do 1 września 1939 roku.


na podstawie wspomnień oraz Akt gminy Jeziorna

Może ci się także spodobać...