O Urzyckich

Czym Urzecze wiemy, w ciągu ostatnich 10 lat na temat powstało już wiele tekstów, kto jednak Urzecze zamieszkiwał? Ludzie zwani przez współczesnych “urzyckimi”, mieszkający “w Urzycu”, czyli “wsiach Urzecza”. Kilka lat temu pisałem o badaniach dotyczących pochodzenia mieszkańców nadwiślańskiego pasa, Piotr Rytko zaś rok temu napisał o konkretnych ludziach regionu. Tym razem przyjrzyjmy się jak postrzegali ich współcześni w XIX wieku, bo choć zapisów przez XX wiekiem niewiele, zachowane opisy świadczą o odrębności jaką dostrzegali mieszkańców miejsc od Wisły nieco bardziej oddalonych.

Już pod koniec XVIII wieku wyraźnie zauważano, iż mieszkańcy wąskiego nadwiślańskiego pasa różnili się od innych. W zachowanych aktach podworskich dóbr oborskich wielokrotnie pojawia się wspomniane określenie „wsie Urzecza/Urzycza”, a ich mieszkańców nazywa się „urzyckimi”, wyraźnie podkreślając ich odmienność od włościan zamieszkujących na górnych polach, z dala od rzeki. Piosenki „z Urzecza, pasa ziemi nad Wisłą” nieopodal Warszawy notował już w 1841 r. Kornel Kozłowski, gdzie mieszkańcy wyraźnie różnili się od innych włościan. W 1869 roku korespondent „Gazety Warszawskiej” napisał, iż „w tym powiślanym kraiku lud odróżnia się od innych okolic mową, ubraniem, zwyczajami, a nawet sposobem uprawy ziemi”.

W wilanowskiej karczmie. XIX w. G. Pillati, za Ł.M. Stanaszek, „Nadwiślańskie Urzecze”.

Barwny opis pozostawił nam Oskar Kolberg, przywołujący artykuł Stefanii Ulanowskiej o ziemi czerskiej. „Tak mężczyźni jak i kobiety odznaczają się tam wzrostem bardzo wysokim, szczególnie ci, którzy mieszkają  nad Wisłą to wszystko chłop w chłopa silne i ogromne jak dęby. (..) Tych zaś olbrzymów nadwiślańskich nazywają Urzycanami to jest mieszkającymi u rzyki (rzeki) lub też Powiślakami to jest mieszkającymi po brzegach Wisły”. Następnie wyjaśnia: „Urzeczem nazywa się pas ziemi wązki po obu brzegach Wisły się ciągnący, osobliwie od ujścia Pilicy aż do ujścia Świdra i Jeziorny. Urzyczanie są to zatem Mazury (Mazowszanie) w tym pasie osiedli”.  Jak widać dla ówczesnych odrębność zwyczaju wiązała się wyraźnie z zamieszkiwaniem nad Wisłą.

Jesienią 1871 r., Edward Chłopicki, korespondent „Kłosów” zawitał do karczmy położonej pomiędzy Czerskiem i Warką. Tam zauważył, jak rośli Urzyczanie w granatowych kapotach z amarantowymi wyłogami, Urzyczanki w modrych kaftanach ozdobionych czerwonymi wstążkami „zasiadali gromadnie i poważnie, rozmawiali ze sobą rozważnie i półgłosem, pili umiarkowanie. Przeciwnie mieszkańcy wsi usuniętych dalej od Wisły, ubrani większą część w siwych sukmanach, a ich połowice z przykrytymi brudnym fartuchem głowami, nie łączyli się w większe przyjacielskie kółka. Mniej byli rozmowni, ale za to pili więcej i po uraczeniu się gorzałką głośniejsze zaprowadzali ze sobą zwady”.

Autor listu zamieszczonego w „Gazecie Świątecznej” z 1895 r., w 1895 r. tak opisywał mieszkańców Wilanowa: „Lud to dorodny, chodzi w długich granatowych sukmanach z czerwonym pasem i czerwonemi wyłogami”. I choć utworzenie letnisk nad Świdrem i Jeziorką na przełomie XIX i XX wieku miało mieć znaczący wpływ na tutejszą ludność wiejską i z czasem wyprzeć z pamięci i obyczaju zarówno zachowania jak i tożsamość urzeczan, jeszcze w 1902 roku notowano, iż spotkać tu można „coraz rzadziej w okolicy wielkiego miasta widziane mazurskie stroje ludowe, sukmany granatowe włościan i gorseciki jasne, świąteczne chłopek”. W latach dwudziestych i trzydziestych miały one zaniknąć, zastąpione stopniowo przez zwyczajne, świąteczne ubrania.

15 sierpnia 1947 r, Matki Boskiej Zielnej w Jeziornie. Ostatnie znane mi zdjęcie, na którym występuje historyczny strój wilanowski, wówczas już jedynie ciekawostka i pamiątka po “babciach”. Wypatrzył Patryk Zduńczyk, zdj. ze zbiorów A. Kiełbiewskiej.

Toteż na zakończenie przywołajmy o wiek wcześniejszy opis jaki pozostawiła ze swej podróży przez Urzecze Klementyna Hoffmanowa, przejeżdżająca tędy w latach dwudziestych XIX wieku, przedstawiający Urzecze takim, jak chcemy je sobie wyobrażać:

„Do Natolina zdawało mi się że ciągnie się ieszcze przedmieście Warszawskie, gdyż tyle razy spacerem zwiedzałam te wszystkie mieysca; ale dalej, tuz zupełna wieś przedstawiła się oczom. Tam dopiero ujrzałam żyiące i pełne wdzięku, pracy i nagrody rolników obrazy. Koło samey Warszawy, na polach lepiey uprawnych i od wiatrów osłonionych, wszystko prędzej dojrzewa, dotąd tez, ani iednego iuż kłoska na pniu widać nie było; lecz daley zobaczyłam święto doroczne żniwa w całej swej okazałości. Tu kilkadziesiąt nachylonych dziewcząt i chłopaków, łańcuchem  ukośnym  zaymuiąc pole,   ścinało sierpem złotą pszenicę, każde na swoim zagonie; tam leżały gęste garście bujnego żyta, poległe iak trupy na poboiowisku; tu znowu stal rychły ięczmień w gęstych kopach, a dziarskie parobki, biorąc czasem i po dwa snopy, ochoczo niemi wysokie nakładali wozy. (…) Juz nie daleko Góry tkliwy żniwa ułomek, a oraz zebrany w króikości obraz społeczeństwa postrzegłam przy drodze. Na malem pola pięknym ięczmieniem okrytem, żęli gorliwie mężczyzna z kobieta; trzechletni chłopczyk zbierał skwapliwie wypadłe z rąk ich kłosy, i do lezących iuz garści przykładał; a na miedzy, w płachcie na dwóch palach zawieszonej, buiało drugie dziecię. (…) Przerwał te marzenia wjazd do Góry, tam konie wytchnęły, a ia czas miałam spisać za świeżey pamięci uczynione uwagi. Przypomniałam sobie podobno za późno, żem nic nie zważała na wsie będące przy drodze, ze żadney nie wiem nazwiska; ale to wina słupów bez napisu, nie moia; pamiętam tylko, ze wioski dosyć porządne, kray zaś wcale piękny, wesoły, drzew wiele a wspaniała Wisła iakby igrając i drożąc się to się chowa, to się pokazuie”


Źródła:

  • K. Hoffmanowa, Opis małej przejażdżki po kraju naszym
  • Oskar Kolberg, Mazowsze Polne
  • Gazeta Warszawska
  • Kurier Warszawski

Może ci się także spodobać...