Zbrodnie sprzed lat (3)

Lato w pełni, powróćmy więc do naszego pitawala, w którym w sezonie ogórkowym opisujemy sprawy kryminalne sprzed lat. Tym razem zróbmy przerwę od krwawych zbrodni, zabójstw i napadów, przyglądając się pospolitym kradzieżom. O tym, że zdarzały się one na tym terenie z dawna, wiemy nie od dziś. Kroniki Góry Kalwarii notują opowieść o sprytnym włóczędze żyjącym w XVIII wieku, który korzystnie sprzedał na rynku miejskim konia skradzionego z pobliskiego pastwiska. W ten sam sposób postępowali płynący z biegiem Wisły flisacy, na portalu znaleźć można opowieść o tym jak w roku 1845 sprzedali olędrom z Kępy Zawadowskiej drewno skradzione w Kępie Okrzewskiej (Rzeka Wagabundów).

Co ciekawe o drewno odbywały się tu prawdziwe bitwy, związane ze sporami granicznymi. Jak w roku 1712 gdy Wojciech Faliński, dziedzic Falenicy odkrył, iż chłopi pod przewodnictwem żydowskiego arendarza z karczmy w Oborach wycinają drzewa na wyspie pośrodku Wisły, którą uważał za własną. Gdy próbował zapobiec kradzieży wybuchła awantura, w której użyto argumentów w postaci laski i wideł (o czym poczytać można w Historii pewnej Kępy). Kilka lat później, w roku 1718 Faliński z kolei zrąbał i przewiózł do Falenicy drzewa rosnące na terenie należącym do Wielopolskich z Obór. Nie lepiej postępowali Szymanowscy z Kawęczyna, jak odnotowano w kronikach sądowych w roku 1725 Franciszek Szymanowski zaczął na starość czynić zasadzki na chłopów ze Słomczyna i Cieciszewa: „Czynił wiolencję przeciw prawu i ludzkiej słuszności zabierając ludziom konie, wozy, siekiery”, napotkanych w lesie chłopów bił, a wozy uprowadzał do Brześcc”. Przyczyną awantur była wycinka drzew, która zdaniem Szymanowskiego odbywała się na jego terenie.

Skoro wspomnieliśmy już o karczmarzu, zgodnie z czarną legendą tych przybytków większość zdarzeń o charakterze przestępczym odbywać się miała właśnie w nich. I takich kilka zdarzeń tutejsze kroniki odnotowały. Znamienne ogłoszenie pojawiło się w prasie 10 sierpnia 1821 roku, gdzie nocującemu przed przeprawą przez Jeziorkę Wojciechowi Raykiewiczowi skradziono cenną własność:

W czasach gdy wartość konia równa była wartości obecnego samochodu, wyprowadzenie trzech koni ze stajni pod osłoną nocy możemy porównać do współczesnych kradzieży pojazdów. Ale kradziono nie tylko konie, przede wszystkim, tak samo jak i obecnie, kradzione były sakiewki i portfele, jak choćby w roku 1840:

Jak widać często nie było wiadomo, czy dokumenty i kosztowności znikały wskutek kradzieży czy zagubienia. Liczba ogłoszeń takich jak poniższe w prasie ostatnich 200 lat jest znaczna:

Kolejne lata, powstanie letnisk i rozwój budownictwa kamienicznego i mieszkaniowego przyniosły nowy rodzaj kradzieży – włamania. Forsowano drzwi i okna, bądź korzystano z nieuwagi mieszkańców. Bieda i nierówność społeczna II Rzeczpospolitej przyniosły wzrost zdarzeń takich jak opisane poniżej, mające miejsce w roku 1938:

Nic więc dziwnego, że w pobliskim Konstancinie każdej willi strzegł stróż. Liczba kradzieży przed II Wojną Światową była znaczna. Na tym zakończymy ich krótki przegląd, w kolejnym odcinku Zbrodni sprzed Lat powrócimy ponownie do krwawych zbrodni i morderstw.

Może ci się także spodobać...