Piwo z Urzecza

“Ku końcu panowania Augusta III nastały w Warszawie najprzód, a potem po różnym stronach kraju piwa czeskie, ordynaryjne i dubeltowe, tudzież piwo angielskie, które najpierwszy wyinwentował Hieronim Wielopolski, koniuszy koronny; miało dużo podobnego smaku do prawdziwego piwa angielskiego, które sprowadzano i po dziś dzień sprowadzają z Anglii. To jednak piwo angielskie nie miało nigdzie więcej propinacji, tylko w Warszawie przy pałacu tegoż pana i w Oborach, gdzie go robiono, mil trzy od Warszawy; wkrótce spadło z wziętości. Otwockie piwo przesadziło go. Otwockiemu odebrało znowu konkurs wilanowskie, a wilanowskiemu inflantskie, ale nie tak mocne i nie burzące się obyczajem prawdziwego angielskiego”. Powyższy zapis wielokrotnie przywoływany przez badaczy warszawskiego browarnictwa pochodzi ze sławnego dzieła Jędrzeja Kitowicza, Opis obyczajów za panowania Augusta III, opisującego kulturę materialną i życie codzienne w Polsce drugiej połowy XVIII wieku. Warto przyjrzeć się bliżej temu, co kryje się powyższymi słowami.

Sukces oborskiego piwa w połowie XVIII wieku wiąże się z odkryciem sekretu produkcji piwa zbliżonego w smaku do angielskiego. Warzony dotąd napój miał problematyczną jakość, jak pisał wspomniany Kitowicz „Piwo krajowe na redutach nie było w modzie; oznaczało wieśniaka, kto go żądał. Natomiast gdybyś potrafił warzyć piwo na modłę angielską, czyli porter lub ale, wtedy sukces byłby murowany.”. Piwo angielskie stało się bowiem wówczas tak popularne, że sprowadzano je z Anglii w butelkach, a logistyka takiego przedsięwzięcia w tamtych czasach była kłopotliwa i kosztowna. I właśnie wówczas nieznany nam z imienia piwowar Hieronima Wielopolskiego stworzył piwo w smaku mocno zbliżone do angielskiego i rozpoczął jego produkcję w Oborach, przy czym sprzedaż prowadzono na terenie warszawskiej jurydyki Wielopole. Początkowo Wielopolski był monopolistą, co przyczyniło się do sławy oborskiego piwa, z czasem złamanej przez innych browarników. Popularne stały się także w Warszawie inne sztuczki, karczmarze nauczyli się „nalewać w butle i w butelki małe piwa młodego, nie wyrobionego, to przytkane gliną w butli dużej po odrobieniu dawało smak lepszy jak prosto z beczki; w butelce zaś małej, dobrze zaszpuntowanej, po wyjęciu czopka tak się burzyło jak angielskie prawdziwe”.

Powyższe przyczyniło się do rozwoju browarnictwa zarówno w Warszawie jak i w podwarszawskich dobrach ziemskich, bowiem rynek wydawał się nienasycony i oferował dobry zarobek. Pod koniec XVIII wieku powstał browar w Bielawie, rozwinęła się produkcja piwa w Wilanowie i Otwocku. Zwróćmy jednak uwagę, iż do zrobienia piwa niezbędny był mistrz piwowarski, bowiem nie była to sztuka łatwa. Uwarzenie piwa zadaniem prostym nie było, bo choć piwo zmieniło się już ze znanego pod tą nazwą w średniowieczu zielonego napoju o gęstości zupy, podawanego jako polewka również dzieciom, nie stało się jeszcze napojem, jaki w obrocie jest obecnie. Pasteryzacja nie była wówczas znana, bez piwowara doglądającego procesu fermentacji i znającego jego tajniki skutkiem produkcji mógł być niezdatny do użycia płyn, toteż mistrzów podkupywano, opłacano sowicie i o nich walczono, wykorzystując każdy sposób by ich zdobyć. Nawet kiepski piwowar był na wagę złota, lecz jeśli myślano o czymś więcej, niż tylko dystrybucja piw w lokalnych karczmach, należało poszukać mistrza z prawdziwego zdarzenia. Zwłaszcza, że by jeśli piwo jakości było podłej, chętnie sięgali oni po zakazane trunki, czyli piwo warzone w sąsiednich dobrach dworskich.

Zabudowania browaru w Oborach. Zdjęcie z bloga “Polska wzdłuż Szosy (http://polskawzdluzszosy.blogspot.com/)

Karczmy nierzadko stawały się miejscem awantur (stąd przysłowiowy przymiotnik „karczemne”), lokalne kroniki wielokrotnie przywołują zajścia wynikłe z nadmiernego spożycia gorzałki i piwa. Ilość karczm i austerii jest trudna do oszacowania, jednak liczba była znaczna, a ich nazwy weszły nierzadko do topografii miejskiej, jako choćby w przypadku Nowego Świata. Karczmy trzymali rozmaici dzierżawcy, trafiali się tu zarówno mający głowę do interesów, potrafiący zyskać niezły dochód po odprowadzeniu należności dworskiej, jak i rozmaite typy spod ciemnej gwiazdy, zajmujący się przemytem gorzałki i jej fałszowaniem. Przemyt oznaczał sprzedaż alkoholu wyprodukowanego na terenie sąsiednich dóbr, bowiem wraz z rozwojem podwarszawskiego browarnictwa równie istotne jak sprzedaż piwa na rynku warszawskim okazała się lokalna gałąź dochodu. Dobrze zachowana dokumentacja dóbr oborskich ukazuje nam wojny ekonomiczne toczone między tutejszymi dworami. Karczmy położone w miejscowościach granicznych bankrutowały, gdy ledwie kilometr dalej celowo obniżano ceny alkoholu, co przyciągało gości oraz okolicznych chłopów. Tanie piwo i okowita w Kępie Falenickiej sprawiły, iż flisacy omijać zaczęli przybytki położone wzdłuż Wisły na terenie dóbr oborskich i otwockich, na co skarżyli się tamtejsi karczmarze, wskazując iż przyczyną powyższego stanu są relatywnie niskie obciążenia jakimi obłożono szynkarza w Kępie. Zapewnienie zysku leżało jednak po stronie karczmarza, który rozliczał się z dworem z umówionego dochodu, nic więc dziwnego, iż chcąc wyjść na swoje posuwali się oni do licznych kombinacji. Zapisy w zawieranych kontraktach dzierżawy wskazują, iż nagminne było fałszowanie sprzedawanych alkoholi i chrzczenie ich wodą, a także sprzedaż w tajemnicy „zagranicznych” trunków, sprowadzanych z innych dóbr. Koniunktura sprawiła iż w drugiej połowie XVIII wieku zakazano karczmarzom w tych stronach samodzielnego warzenia piwa, nakazując je zakupywać w miejscowych browarach. Szczególnie popularny stał się początkowo przemyt angielskiego piwa z Obór, które w ten sposób zresztą zyskało także swą sławę. Dzięki powyższemu karczmarze, do których obowiązków należał remont dzierżawionych budynków i wyposażenia, byli w stanie osiągnąć dochód. Liczne przykłady ukazują bowiem, iż bez zastosowania opisanych oszustw, nie dość, że nie byli w stanie zapłacić powinności, popadali także w bankructwo.

Od samego początku produkcja przeznaczona była na rynek warszawski, na którym następował jego zbyt. W XIX wieku nastąpił dalszy rozwój, na terenie samej Warszawy odnotowujemy wiele browarów, w gazetach zaś liczne są ogłoszenia reklamujące prężnie działające browary wilanowski i otwocki. Pozostaje żałować, iż podwarszawskie browary nie przetrwały do dnia dzisiejszego, nawet jeśli do ich tradycji odwołują się liczne, produkowane obecnie piwa.


Niniejszy tekst stanowi fragment nieopublikowanego artykułu prasowego “Podwarszawskie browarnictwo w XVIII wieku”. O powyższej tematyce traktują także inne teksty na portalu:
Piwo z Cieciszewa
Piwowar z Bielawy
Karczmarz z Obór


Źródła:

  • AGAD, AGWil
  • AGAD, Obory

Może ci się także spodobać...