Powódź na Urzeczu i kolejce wilanowskiej w 1903 roku

Tory kolejki wilanowskiej biegły po plancie od Belwederu, Czerniakowa przez Wilanów i Powsinek, dzięki czemu znajdującej się na wyniesieniu kolejce nie zagrażały wylewy Wisły zwane na Urzeczu „świętojańskimi”, występujące regularnie po późnowiosennych opadach. Bywały one groźne, bowiem rozlewały się po łąkach Czerniakowa, Wilanowa i Powsinka, jednak system ochrony przeciwpowodziowej wymyślony w połowie XIX wieku działał. Jego istotą były wały chroniące brzeg Niziny Moczydłowskiej od wylewu, ciągnące się od Góry Kalwarii aż po Siekierki, gdzie znajdowało się ujście Wilanówki. Do niej wpuszczono koryto Jeziorki, także woda przyboru mogła się w nim cofać, choć i tak rozlewała się na na okoliczne pola. Wylewy na Urzeczu bywały dość znaczne. W 1902 r. woda zalała drogę do Czerniakowa podchodząc pod plant kolejki. Włościanie z Czerniakowa i Wilanowa brodzili po pas w wodzie, ratując co się da. Był to jednak typowy wylew Wisły na Urzeczu, choć oczywiście groźny i powodujący straty w majątku mieszkańców nadwiślańskich wiosek, jednak nie będący zaskoczeniem dla mieszkańców regionu, stanowiący jego codzienność. Dużo większym zagrożeniem niż Wisła okazywały się często dwa urzeckie dopływy wiślane – Świder i Jeziorka. I właśnie wylew tej ostatniej w 1903 roku stał się pierwszym w historii, który zagroził kolejce wilanowskiej oraz młodym, mającym ledwie kilka lat letniskom.

1924 r. Wylew w Czerniakowie. Fot. R. Kobendza

Choć jeszcze 27 czerwca w Konstancinie odbyła się po raz drugi doroczna zabawa kwiatowa, której punktem głównym był przejazd powozami spowitymi w róże czy maki pań takich jak Amelia Natanson czy p. Blikle, już dzień później nadszedł obfity deszcz. Ulewy na południu spowodowały tradycyjny przybór Wisły. Łąki w Siekierkach, Saskiej Kępie, Czerniakowie i Augustówce zostały zalane, zbiór siana przepadł podobnie jak ubiegzłoroczny, a woda podeszła pod plant kolejki. Jednak gwałtowane opady deszczu sprawiły, iż wezbrana Jeziorka rozlała się szeroko po polach i łąkach Skolimowa i Jeziorny, nie mogła jednak sięgnąć letnisk Chylic, Skolimowa i Konstancina, położonych na wysokiej skarpie, lecz zabrała ze sobą mosty prowadzące do letnisk i zerwała tory do parku i cegielni w Oborach. Latowiska zostały odcięte od świata.

Mimo częściowego zalania torowiska na wysokości Czerniakowa, kolejka wilanowska wciąż odbywała kurs na części trasy z Piaseczna. Powrócił nią z wypoczynku w swej letniej rezydencji w Słomczynie arcybiskup warszawski ks. Wincenty Popiel, wsiadając do pociągu na stacji w Jeziornie. Przez okna kolejki mógł spoglądać na klęskę wylewu, który tym razem był znaczny, bowiem od Siekierek po Powsinek pod wodą znalazły się zasiane pola, zanosiło się na to, iż zgnije cały zasiew. Nie inaczej było nad Jeziorką i Pilicą. Woda nie spłynęła do Wisły, a ta nie opadła wraz z początkiem lipca, zaś 12 lipca znowu zaczęła przybierać. Przybór znowu był raptowny i nagły, w ciągu kilku godzin zalaniu uległa spora część tej części Urzecza. W Czerniakowie woda doszła do linii zabudowań, pod wodą znalazła się Saska Kępa. Woda cofnęła się do Jeziorki i uniemożliwiła naprawę mostów na rzece. Dla letniska Konstancin był to spory problem, bowiem kolejka dojeżdżała tylko do Jeziorny, skąd bryczkami przewożono gości i letników do naprawianego mostu, gdzie przeprawiano się przy użyciu naprędce zbudowanej platformy kołowej, bowiem odbudowywany most nie był wciąż w stanie utrzymać ciężaru kolejki. W Skolimowie z kolei  przeprawiano się łódkami. Odnotujmy, iż planty i mosty kolejowe podmyte zostały wskutek ówczesnych opadów nie tylko na Urzeczu, chaos panował również na kolei warszawsko-wiedeńskiej i nadwiślańskiej, gdzie pociągi przestały jeździć w ogóle.

Wylew w 1906 r.

16 lipca woda osiągnęła swój najwyższy stan. Zalaniu uległa podwarszawska część Urzecza, bowiem w korycie Wilanówki spotkały się wylewy z Wisły i Jeziorki i doszło do “cofki”, a woda rozlewała się, nie mając gdzie spływać. Pod Wójtówką zalaniu uległ cały tor kolejki wilanowskiej i zabudowania. Na długości 200-300 kroków pociąg i wagony jechały w wodzie „do wysokości stopnia wagonu”, a w miejscu pól i łąk Czerniakowa, Siekierek i Wilanowa rozciągał się jedynie przestwór wody, z którego wyglądały korony wierzb. W Czerniakowie zalaniu uległy zabudowania aż do muru kościoła, a w Wilanowie woda rozlała się w parku pałacowym. Jak zauważali dziennikarze żółte zabarwienie wody dowodziło, iż nie pochodzi ona z Wisły, a z Wilanówki i Jeziorki. Na całej tej trasie woda zbliżała się do plantu kolejki, a tory biegły nad samą wodą. Wylew wiślany nie przelał się przez wały, lecz przybór Jeziorki po rozsadzeniu śluz w stawach w Chojnowie (obecne Zalesie Dolne) zalał niżej położone tereny, od Chylic aż po Powsin i Powsinek. Zalane zostały pola tych wsi oraz Lisów, Latoszek, Bielawy i Jeziorny, a także Obór. Prócz uszkodzenia mostów w letniskach uszkodzony został młyn w Skolimowie i system śluz, z upustu spuszczono wodę. Woda wdarła się również do papierni w Jeziornie, a produkcja została przerwana. Deszcze zalały także miejscowe cegielnie, a w oborskiej zaprzestano pracy.

Choć przejazd kolejką był możliwy, na części trasy jej koła zanurzone były w wodzie. Mieszkańcy Warszawy nie zauważali, iż w odciętych przez wodę i opuszczonych przez powodzian wsiach Urzecza pojawili się szabrownicy, kradnący dobytek i inwentarz. Na polach i łąkach znajdowały się porozbijane flisackie tratwy, które częściowo ocalały z ładunkiem zboża i kamieni. Na brzeg przybór wyrzucił także berlinki. W dużo gorszej sytuacji znalazł się prawy brzeg Wisły, gdzie wału wiślanego jeszcze nie było, a Las i Zagóźdź spotkała klęska. Wsie w okolicy Karczewa, takie jak Świder, zostały zalane całkowicie i pozbawione środków do życia. Na lewym brzegu jadąc kolejką można było dostrzec rozmiar strat, zniszczone zasiewy, siano, zboże i kartofle czy owies. Woda nie ustępowała jeszcze przez kilka dni, a 18 lipca podniosła się zalewając w Czerniakowie kościół i całą trakcję kolejki w kierunku Wilanowa.

Wylew w 1906 r.

Gdy opadła mieszkańcy Warszawy pragnęli udać się do modnych letnisk. Zdawali się nie zwracać uwagi na tragedię powodzian, irytowało ich, iż do początku sierpnia kolejka nie dojeżdżała do Konstancina. Złośliwi zwracali uwagę na błędy ortograficzne w ogłoszeniu wiszącym na kasie kolejki wilanowskiej na stacji Belweder: „Z powodu zepsutej drogi pociągi do Konstancina nie wchodzą. Pasażerowie wysiadają w Jeziornie z kąd 10 minut”.

Był to dopiero pierwszy z wylewów w historii kolejki wilanowskiej, z którymi Urzecze mierzyło się rokrocznie. Dla mieszkańców Warszawy jadących na letniska było to zjawisko, z którego skali dotąd nie zdawali sobie sprawy, gdyż znali je głównie z opowieści.


Źródła:

  • Gazeta Handlowa
  • Kolce
  • Kurier Codzienny
  • Kurier Warszawski
  • Naookoło świata

Może ci się także spodobać...