Dzika rzeka

Zarówno przy okazji artykuły o ochronie przeciwpowodziowej na Urzeczu opublikowanym w „Roczniku Nadwiślańskiego Urzecza”, jak i opowiadając o wałach nadwiślańskich i tutejszych powodziach podczas premiery tego wspaniałego wydawnictwa, bardzo pobieżnie potraktowałem pewną niezmiernie ważną kwestię, jedynie wspominając o regulacji Wisły na Urzeczu w minionych stuleciach. Pozwolę sobie więc temat ten nieco uzupełnić, zwłaszcza iż złośliwy chochlik drukarski zastąpił przekazaną do druku mapę znajdującą się na stronie 13, stanowiącą ilustrację do wspomnianego artykułu. W ramach erraty poniżej zamieszczę więc właściwą, która powinna znaleźć się w „Roczniku”, następnie zaś wyjaśnię co przedstawia.

Modny i częsty jest postulat nawołujący do zaprzestania planowanych regulacji Wisły i pozostawienia jej dziką. Obecnie na jej wielu odcinkach znajdują się wspaniałe siedziby dzikiego ptactwa, bobrów i innych stworzeń, zamieszkujących wyspy świderskie czy zawadowskie, stąd też wszelkie pomysły ingerencji w środowisko naturalne budzą niechęć. Choć ujęte w wały wiślane koryto dziczeje, jest to jednak sytuacja w miarę nowa, bowiem po raz ostatni Wisła była rzeką dziką we wczesnym średniowieczu. Człowiek usiłował ją okiełznać od początku osadnictwa i czynił to wszelkimi dostępnymi metodami. Kapryśna rzeka, po każdej powodzi zmieniające swe koryto, utrudniała spław i żeglugę. Stąd też gdy w XVI wieku stała się główną autostradą Rzeczpospolitej, którą zboże i drewno zmierzały do Gdańska, konieczne stało się zapewnienie jej przepustowości. W tym celu od zamierzchłych czasów stosowano rozmaite sposoby jej regulacji.

Szczytem osiągnięć w tym zakresie był wiek XIX, gdy przy okazji sypania wałów opracowano projekt, zapewniający Wiśle przepustowość. Jego realizację i stopień skomplikowania możemy prześledzić dość dobrze na przykładzie Urzecza i Niziny Moczydłowskiej, w szczególności dóbr oborskich i wilanowskich. Wielokrotnie wskazywałem już na blogu, iż jednym z największych problemów dręczących Łurzycoków był fakt, iż Wisła po przyborach wody oraz powodziach wielokrotnie zmieniała swe koryto, niszcząc pola, zasiewy, plony i zabudowania, a przede wszystkich wskutek swych kaprysów przenosząc całe osady z lewego brzegu na prawy. Skalę problemu jaki mieli z tym współcześni wskazują zapiski, iż niektóre miejscowości nie sposób powiedzieć czy do lewego czy do prawego brzegu należą. Stąd też budowa wałów prócz ochrony przed zalaniem miała jeszcze inny podstawowy cel, którym była próba ujęcia chaotycznej rzeki w stałe koryto. Nierzadko rokroczne zmiany koryta stanowiły także zagrożenie dla spławu, bowiem retmani na nowo musieli rozpoznawać rzekę, nie znając płycizn, którymi woda torowała sobie drogę. Utrzymanie drożności rzeki, stanowiącej podstawowy, najszybszy i najtańszy środek transportu aż po wiek XX było kluczowe.

Nizina Moczydłowska stanowiła pod tym względem miejsce szczególnie niebezpieczne, bowiem wskutek ukształtowania terenu między Górą Kalwarią a Warszawą Wisła lubiła znajdować sobie nową drogę. Płynąc tuż pod wysoką skarpy Góry nabierała rozpędu, następnie uderzała w brzeg na wprost Moczydłowa niszcząc brzeg, a nabrawszy rozpędu rozlewała się prawym brzegiem Wisły. Jednocześnie niszcząc lewy brzeg potrafiła spłynąć łęgami oraz starorzeczami aż do Cieciszewa, następnie próbować ominąć płycizny nieopodal Gassów, które umożliwiały przeprawę promową. Zwalniała tam i wzbierała, by rozlewać się na kolejnych płyciznach nieopodal Kępy Okrzewskiej i Oborskiej, pośród wysp zawadowskich. Sypiąc wały Henryk Rossman i pozostali członkowie Komitetu Wałowego zdawali sobie sprawę z faktu, iż aby system był skuteczny woda wiślana nie może zwalniać, ani stać, musi jak najszybciej spływać.

W tym celu skorzystano ze zdobyczy nauki i inżynierii, wykorzystując skomplikowane obliczenia, które mogą obecnie słusznie budzić nas podziw. Henryk Rossman posłużył się tu wiedzą wojskową nabytą podczas wojen napoleońskich, lecz przede wszystkim w trakcie budowy Kanału Augustowskiego. Prócz usypania wałów celem zapewnienia ich drożności wykarczowano po stronie Wisły całą roślinność. Powołano po zakończeniu spania wałów wałowi mieli pilnować aby nie odrosła, a płynąca woda nie miała możliwości zwolnić. Trzon systemu stanowiły jednak główki i tamy, które widoczne są na przywołanej mapie (oznaczone kolorem czerwonym), a także na znajdującej się poniżej, pochodzącej z rejonu olęderskich osad, obecnie znanych jako Kępa Okrzewska, Oborska czy Falenicka. Rzecz jasna istniały one już w rozmaitej formie wcześniej, tym razem jednak ich rozmieszczenie wyliczono przy użyciu matematyki, w oparciu o obserwacje.

Ustawione skośnie, pod kątem nie większym niż 45⁰ wypychały na środek rzeki wodę zwalniającą leniwie przy brzegu, uniemożliwiając w ten sposób osadzanie niesionych z nurtem piasków wiślanych. Powyższe nadawało wodzie prędkości, utrzymując nurt pośrodku rzeki, uniemożliwiając wymywanie jej wiślanych brzegów oraz usypanych wałów. Zapewniało także rzece spławność, która rwała środkiem, mając wskutek tego w tym miejscu odpowiednią głębokość. Dzięki temu w drugiej połowie XIX wieku i na początku XX możliwa stała się żegluga parowców do Kazimierza Dolnego, a nie tylko spław flisacki. Skoro już przy flisakach jesteśmy, to oczywiście spławiane przez nich drewno wielokrotnie powodowało uszkodzenia istniejących tam i główek, a co za tym idzie liczne awantury i niesnaski, jako że oryle zazwyczaj znikali z biegiem rzeki, bądź pod osłoną nocy, by nie ponosić odpowiedzialności za zniszczenia. Te były naprawiane, choć tempo było tu rozmaite.

System w drugiej połowie XX wieku zaczął doznawać degradacji. Zaniechano koszenia wałów, zniknęła wiślana żegluga, Wisła po raz pierwszy do stuleci mogła odetchnąć. W chwili obecnej jest uregulowana i ciasno zamknięta pośród wałów, a także dzika. Pamiętać jednak należy, że projektując obwałowania ich budowniczy uczynili je jedynie częścią systemu ochrony przeciwpowodziowej, w tej chwili zaś woda stoi pośród zarośniętych ciasno drzewami wiślanych brzegów, powodując rozmiękanie wałów, nie mogąc płynąć naprzód. Na rzece nie uświadczymy zaś na Urzeczu większych jednostek, bowiem jest to zwyczajnie niemożliwe.

PS. Chętnych do dowiedzenia się czegoś o budowie wałów odsyłam przede wszystkim do artykułu. Krótko powyższą historię naszkicowałem niegdyś w dwóch wpisach – Związek Wałowy oraz Nadrzeczne Wały. Szczegółowo zaś opowiada o tym wspomniany artykuł w “Roczniku Nadwiślańskiego Urzecza”.


Źródła i literatura:

  • AGAD, AGWil
  • AGAD, Obory
  • AGAD, Zbiór Kartograficzny

Może ci się także spodobać...