Życie na granicy (3)

Do jednych z najważniejszych obowiązków landrata należały także sprawy wojskowe. Na poziomie ówczesnego powiatu odpowiadał za problematykę, którą nazwalibyśmy dzisiaj ewidencją wojskową. O ile do roku 1795 prowadzono rekrutację, nakładając stopniowo obowiązek dostarczania rekruta na posiadaczy majątków ziemskich, w prowincji Prus Południowych zaczęto wprowadzać pobór powszechny, obowiązujący już od dawna na ziemiach podleglych pod Królewiec.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Urzecze na zdj. ze strony piaseczno.pl

Z powszechnym poborem było rozmaicie, nierzadko zdarzały się dezercje. Rekruci potrafili porzucać swe dotychczasowe życie. Bronikowski tłumaczył choćby w roku 1801 w pismach kierowanych do Warszawy, iż „urlopowany grenadier Jan Kempka z Kopytów istotnie uciekł, pozostawiając żonę i dzieci”. Zarządcy Obór polecił „majątek po nim pozostały zabrać, mundur odesłać do Warszawy do Generała Plotz”. Ucieczka stała się paradoksalnie dużo łatwiejsza niż w dawnych czasach, gdy chłopi uciekali od obowiązku sprawowania pańszczyzny i chwytani byli w innych częściach Polski. Tuż za rzeką leżało przecież inne państwo, które nawet w czasach pokoju niezbyt przesadnie chętnie oddawało dezerterów. Prusy postępowali zresztą adekwatnie, gdy Bronikowski w roku 1800 poprosił o instrukcję co do postępowania z dezerterami z „Gallicji” (czyli austriackiego Karczewa) pozostającymi w dobrach oborskich, polecono „udzielić im paszportów”, zezwalając na pobyt w Prusach, nie realizując konieczności odesłania ich na powrót do Austrii.

Obowiązek służby wojskowej objął również olędrów, których migracja w drugiej połowie XVIII wieku w górę Wisły spowodowana została w dużej mierze przez postanowienia pierwszego rozbioru. Gdy ziemie dawnej Rzeczpospolitej włączone zostały do Prus, przed mennonitami na Żuławach stanęła konieczność pełnienia służby, sprzecznej z ich przekonaniami religijnymi. O ile pośród olędrów tych okolic mennonitów nie było, ewangeliccy i katoliccy koloniści nie rwali się do pełnienia służby wojskowej. W dokumentach dworskich zachowało się pismo Bronikowskiego, odnoszące się do zaświadczenia kolonisty Michała Gahr złożone przed landratem w roku 1801, iż jego syn nie nadaje się pełnienia służby wojskowej, zatem „Regiment nie będzie pretensji nie czynił, więc nie ma przeszkód by ożenił się z wdową Jobsową”. Jak widać zamążpójście uzależniono od kwestii pełnienia służby wojskowej, a zachowanie kobiety mającej perspektywę poślubienia mężczyzny, przez wiele lat nieobecnego w domu, nie wydaje się raczej dziwne. Jednocześnie trudno powiedzieć, czy kwestia odmiennego traktowania olędrów wynikała z ich odmiennego statusu prawnego, czy też z celowej polityki władz pruskich.

O ile za spory rodzinne i majątkowe na terenie dóbr odpowiadał ich właściciel, sprawy naruszające porządek prawny oraz kryminalne pozostawały w gestii landrata. Choć kierowane do Obór pisma nie zawierają informacji odnośnie popełnianych przez mieszkańców Urzecza, dopuszczali się oni czynów niezgodnych z prawem. Pojawiają się żądania, by miejscowi stawili się pod oskarżenie, wreszcie by odsyłać ich do Góry Kalwarii celem odbycia zasądzonych kar aresztu (najczęściej 14-dniowych).

Ponad landratem stały pruskie władze w Warszawie, gdzie urzędy zajmowali już Prusacy, choćby tacy jak osławiony literat i prawnik Ernst Theodor Amadeus Hoffmann, autor „Dziadka do orzechów”. Pamiętany przede wszystkim z urzędowego nadawania nazwisk żydowskim mieszkańcom Warszawy i okolic. Masowo wpisywał do ksiąg mieszkańców całych ulic i dzielnic jako Rosenbaumów (Różane drzewo), Goldbergów (Złota góra), Eisenbaumów (żelazne drzewo) czy Applebaumów (jabłoni). Ich potomkowie stanowią obecnie dość liczną społeczność w rozmaitych krajach, pomimo iż nie są ze sobą spokrewnieni. W stosunku do tutejszych ziem władze nie były aż tak ekscentryczne, przesyłając pisemne polecenia, zwane w ówczesnym języku „groźbami prawnymi”. Widać w nich przede wszystkim wyrażany odgórnie nacisk na podniesienie potencjału gospodarczego włączonych do Prus ziem.

Gassy na zdj. Ł. M. Stanaszka

W związku z utworzeniem komory celnej w Gassach, począwszy od roku 1797 władze pruskie żądały, aby przejazd przez dobra oborskie drogą do Karczewa był w żaden sposób nieograniczony. Jednocześnie rokrocznie upominano rządcę w Oborach, aby naprawiał i utrzymywał w odpowiednim stanie drogę wiodącą do promu, wiodącą przez ówczesną wieś Borek do Gassów (obecnie podobnie jak wieś Borek, w której miejscu obecnie jest Parcela, droga ta nie istnieje, choć jeszcze podczas I Wojny Światowej toczono o nią walki w Maryninie). Droga zyskała miano „celnej”, bowiem w Gassach ulokowano komorę celną, a codziennie pokonywali ją z Obór do Gassów pruscy „oficjeliści”, których obecnie nazwalibyśmy celnikami. W roku 1800 na Obory nałożono obowiązek wybudowania dla nich oddzielnego domu w Gassach, widać codzienna droga z Obór dała im się we znaki, a zapewne również powodowała odprawy w narastającej wymianie handlowej. Z początkiem XIX wieku Gassy stały się trzecią po Bielawie i Jeziornie Królewskiej wsią w tych okolicach. Wpływ na to niewątpliwie miał tutejszy przewóz i handel z Karczewem. Przy okazji prusacy zadbali nie tylko o drogi przewozowe, znieciepliwieni kiepskim stanem połączenia Jeziorny Oborskiej z Jeziorną Królewską zażądali by Obory w dawnym korycie rzeki wybudowali drogę umożliwiającą swobodną przeprawę. Był rok 1804, być może gdyby pruskie panowanie potrwało dłużej na Jeziorce wzniesiony zostałby most.

Jednakże już pod koniec roku 1806 na rynek w Piasecznie wgalopowała kawaleria marszałka Masseny, a nocą do Warszawy przybył cesarz, po tym jak pokonał Prusaków w dwóch bitwach. Wkrótce narodziło się Księstwo Warszawskie, przez półtorej roku mające granicę z Austrią. Niestety o jej funkcjonowaniu z powodu braku dokumentów niewiele jesteśmy w stanie powiedzieć. A potem… cóż, reszta jak to mawiają, jest historią. O której można poczytać we wpisie o wojnie na Urzeczu.


Źródła i literatura:

  • AGAD, Obory
  • WĄSICKI JAN, Ziemie polskie pod zaborem pruskim. Prusy południowe 1793-1806. Studium historycznoprawne, Wrocław 1957

Może ci się także spodobać...