Potuliccy i dobra oborskie

Dzisiejszy wpis niejako wymusiło życie, publiczną stała się informacja o zwrocie dworu w Oborach p. Teresie Łatyńskiej. Fundacja zarządzająca obiektem stosując niejako taktykę spalonej ziemi rozpoczęła wyprzedaż wszystkich ruchomości, jakie pojawiły się po roku 1945, kiedy to władzę nad tym miejscem przejęły władze, wnosząc nowe wyposażenie. Obiekt należał formalnie do Ministerstwa Kultury, a fundacja zarządzała nim w jego imieniu, na wieść o uprawomocnieniu się decyzji o zwrocie majątku, zdecydowano zakończyć jego użytkowanie, spieniężając wszelkie rzeczy stanowiące własność Fundacji, nie będące wyposażeniem dworu przed rokiem 1945. O ile z racjonalnego punktu widzenia takie działania są zrozumiałe i w pełni zostały wyjaśnione w oświadczeniu zamieszczonym na stronie FB Obór, jednakże pozostaje wrażenie, iż Fundacja nie próbowała porozumieć się z nową właścicielką odnośnie dalszej działalności, a po sobie pozostawi jedynie puste ściany. Stąd też dalsze losy dworu nie napawają optymizmem, zabytkowy dwór trudno będzie utrzymać, stąd nie będzie niczym dziwnym, jeśli p. Teresa postanowi go sprzedać. Logiczne byłoby prowadzenie podobnej działalności jak dotąd, jednak nowy dzierżawca zacząć będzie musiał od ponownego wyposażenia dworu. Niestety wątpić należy, aby dwór i park mogły stanowić zespół muzealny.

Jednak powyższe rozważania nie są treścią niniejszego wpisu. W komentarzach w internecie wiele osób odsądzało Sąd od czci i wiary, wskazując, iż zwraca on dobra kultury szemranym właścicielom, choć upaństwowienie obiektu załatwił dekret Bieruta. Cóż, nowy właściciel wcale nie jest szemrany, bowiem w dworze się wychował. Teresa z domu Potulicka spędziła w tym miejscu swoje dzieciństwo, do czasu, aż w 1944 roku wyrzucili ją stąd Niemcy, wzięła zresztą udział w Powstaniu Warszawskim, w którym zginął jej brat. Jest córką Henryka i Marii ze Stroynowskich, którzy władali Oborami. Co do dekretu Bieruta, choć przyznam, że nie znam akt postępowania sądowego, na przykładzie wielu podobnych spraw stwierdzić mogę, iż głównym problemem jest tu fakt, iż dekret o reformie rolnej był przez ówczesne władze niezbyt mocno przestrzegany. Zazwyczaj prawem kułaka wyrzucano właścicieli, nie przestrzegając żadnych procedur. Widać to dobrze na przykładzie willi Julisin na Królewskiej Górze, gdzie w roku 1947 Tomaszowi Wetheimowi zwrócił ją Sąd Rejonowy w Piasecznie (wcześniej uznawano właściciela za zaginionego). Władze gminy Skolimów-Konstancin tym się nie przejęły i zignorowały wyroki Sądu, oddając willę Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego. Tomasz Wertheim próbował walczyć, lecz wyrok i fakt własności ignorowano, wreszcie w roku 1954 Prokuratoria uznała, iż jako mienie poniemieckie należy traktować każdy budynek, w którym w latach 1939-45 mieszkali Niemcy, a właściciela nie było. I na tej wyłącznie podstawie przez cały PRL obiekt wykorzystywany był przez władze publiczne. Nic więc dziwnego, że po 1989 natychmiast zwrócono go potomkom właścicieli. Jeśli tak było w przypadku Obór, sprawa nie powinna nas dziwić. Pozostaje mieć nadzieję, że opuszczony dwór nie podzieli losów Julisina. Parcelację ziemi dworskiej na rzecz SGGW przeprowadzono już zgodnie z przywołanym dekretem i nikt tego nie zakwestionował.

Treścią dzisiejszego tekstu będą jednak Potuliccy, bowiem nie wszyscy wiedzą, że stanowią oni historię Obór, obecnego Konstancina oraz większej części gminy Konstancin-Jeziorna. Na mapce zaznaczyłem tereny znane jako dobra oborskie wraz ze Skolimowem, które w XIX wieku stanowiły majętności tego rodu. Pozwoliłem sobie na zielono oznaczyć las, jak widać wówczas stanowiący niemal połowę tego obszaru, na górnej części skarpy, gdzie ziemie nie były tak urodzajne jak na Urzeczu. Na początku XVIII wieku położone na tym obszarze rozmaite wioski i pola zostały w dużej mierze skupione w ręku ówczesnej właścicielki Marii d’Arqien Wielopolskiej, która na powrót łączyła wsie i pola w częściach należące do rozmaitych wierzycieli rodu Oborskich. Nieliczne wciąż pozostały niespłacone, gdy właścicielem dóbr stał się Hieronim Wielopolski (1712-1779). Jego żoną w roku 1741 została młodziutka, ledwie 16-letnia Urszula z Potockich (1725-1806). Małżeństwo to nie doczekało się dzieci, lecz za ich czasów dobra oborskie weszły w okres niebywałego rozwoju, poprzez założenie w tym miejscu Papierni, browaru czy wreszcie fakt osiedlenia olędrów. Jednakże Henryk i Urszula nie doczekali się dzieci, nic więc dziwnego, że Urszula objęła opieką syna swej rodzonej siostry Eleonory, która zmarła w 5 lat po jego urodzeniu. Przejmując kuratelę nad Michałem Bonawenturą Potulickim od jego ojca Aleksandra, uczyniła go dziedzicem swej części Obór. W ten sposób na tutejszych terenach pojawiają się Potuliccy, Michał od początku dba o swoje interesy procesując się o części Cieciszewa i Łęgu, trzymanymi za dawne długi. Więcej o tej niezwykle ciekawej postaci w tym wpisie, dość że był bardziej związany z Więcborkiem. Osiada jednak w Oborach, gdzie prowadzi doświadczenia naukowe, po rozbiorze w imieniu Urszuli, pozostające w Krakowie, sprawując opiekę nad majątkiem. W roku 1805 umiera, kilka dni później na jego pogrzebie Urszula przepisuje majątek oborski na jego syna Kaspra (1792 – 1853). Bóg zabierze ją do siebie w pół roku później. Opiekę nad majątkiem przejmie wdowa po Michale Elżbieta z Wodzickich, która w ciągu kolejnych 10 lat spłaci Wielopolskim ich części spadku na majątku. W ten sposób Kasper obejmuje dobra oborskie stanowiące własność tej gałęzi rodu Potulickich. Wciąż jednak związany jest z Niechanowem, rodowym gniazdem Potulickich, w myśl starej tradycji praktycznie każdy z porodów licznych dzieci jego i Teresy z Melżyńskich odbywa się w tym miejscu, poza ostatnim, gdy w roku 1839 nie ryzykują już podróży po śmierci poprzedniego dziecka i rodzi się druga z Potulickich na tych ziemiach, której na chrzcie nadane zostaje imię Marianna Konstancja… Będzie ona pierwszą ochrzczoną w Słomczynie członkinią rodu. Poślubi ona w roku 1856 Zygmuna Skórzewskiego i opuści te ziemie, lecz imię jej po latach zostanie upamiętnione w nazwie Konstancina. Po śmierci Kaspra dobra oborskie przejmie Włodzimierz (1826 – 1899), a po jego śmierci z czasem przejdą na Mieczysława, którego synem będzie Henryk (1888 – 1931). Po jego śmierci hrabina Maria wyprzeda część majątku, jednak z Obór wyrzucą ją dopiero Niemcy wraz z jej dziećmi, które pójdą do Powstania Warszawskiego. Jednym z nich jest właśnie Teresa, urodzona w roku 1925, która odzyskała właśnie dwór.

Teresa, Anna i Jaś Potuliccy w Oborach, 1931 (ze zbiorów WMK)

Potuliccy są więc nierozerwalnie związani z tutejszymi ziemiami, na nich leży większość tutejszych wsi Urzecza, sporo ziemi sprzedali w latach trzydziestych tutejszym rolnikom i tak narodzić się miała wieś Parcela, wydzielili ziemię pod letnisko, które nazwano Konstancinem. Hrabia Kasper wybudował wały wzdłuż Wisły, był kolatorem kościoła w Słomczynie (nota bene parafia obejmowała praktycznie cały teren widoczny na mapie). Uważne oko dostrzeże herb Potulickich w wielu miejscach, nie tylko na kaplicy rodowej w Słomczynie.

Co będzie dalej z dworem? Czas pokaże, podstawą jego utrzymania przed wojną były liczne użytki rolne, które przejęło SGGW. Niestety nie jestem w tym zakresie optymistą, ale obym się mylił i za rok brama dworu była otwarta, a budynek nie miał drzwi i okien zabitych deskami. Nie będzie to zła wola ostatniej przedstawicielki rodu, lecz smutna rzeczywistość. Wiemy co przyniosła przeszłość, co przyniesie przyszłość jest dopiero przed nami.

Może ci się także spodobać...