Pogranicze w ogniu (2)

Od Kawęczyna granica chylicka szła lasem, powtórzmy tu raz jeszcze przywoływany już niegdyś cytat inwentarza z roku 1701: „daley mimo lug należący polową do Obór, połową Chylic Dóbr Królewskich, które ługi dzieli struga, od Boru po prawey ręce Cieciszewskiego, ługi oborskie a od boru Chylickiego ługi chylickie, od Północy graniczy bór Cieciszewski z borem oborskim y jest kopiec od Ługów”. Jak widać dzieląc dobra prócz usypania kopca wykorzystano tu naturalne cieki wodne, do dziś często spotykanie w tej części lasu chojnowskiego.  Tak dotarliśmy do Skolimowa, od początków wieku XVII należącego do dóbr oborskich, od północy graniczącego z wsią zwaną wówczas Kierz lub Kierzek, obecnie zaś Kierszek, wywodzącemu swą nazwą od krzaków, zarośli. Nazwę taką nosił również las rozdzielający te ziemie. Od roku 1677 Kierszek był w posiadaniu Jana III Sobieskiego, który włączył wieś do zakupionych dóbr wilanowskich, obejmujących Powsin i wszystkie tereny na północ od obecnej gminy Konstancin-Jeziorna. Granicę tych dóbr z Jeziorną wyznaczały kopce i brak tu informacji o konfliktach. Tych nie brakło za to na granicy jezierskiej.

Granica Skolimowa, Jeziorny i dóbr Oborskich. Na łuku rzeki, gdzie w przyszłości powstanie Hugonówka… (mapa rozgraniczenia dóbr z początku XIX wieku)

Spory graniczne zaczęły się już w XV wieku, gdy Jeziornę (Królewską) posiadał Justyn, a na sile przybrały gdy Oborscy wybudowali przepust i zmienili bieg rzeki, kierując do swych dóbr główny nurt Jeziory. Przepust znajdował się zapewne w tym samym miejscu, gdzie na wprost parku obok wału widać ślad nie tak dawnych regulacji, w postaci metalowych prętów wystających z wody.

Pozostałość po regulacjach hydrotechnicznych. Przepust powstały w XVI wieku był gdzieś w tej okolicy.

„Granica Wsi Obór ze wsią Jeziorną Królewską poczyna się od ściany wsio Skolimowa do białego brzegu stamtąd jak jest rów między łąkami skolimowskimi i jezierskimi” jak zapisano w roku 1781 oraz „Rzeka Jeziora od wieków wieś jeziornę Królewską od Obór odgraniczna y do dóbr Obór obydwa brzegi tej rzeki należą”. Powyższe zdania pochodzą z zeznań świadków, zeznających w procesie granicznym, do którego doprowadził spór Urszuli z Potockich Wielopolskiej i starosty łęczyckiego Dzierzbickiego, ówczesnego posesora Jeziorny. Spór ten trwał od wieków i przez lata przygasał bądź wybuchał ze zdwojoną siłą, w zależności od tego gdzie pasano krowy, bądź próbowano budować na północnej odnodze rzeki most. Ponieważ południowy brzeg należał do Wielopolskich, na przestrzeni wieków kilka razy odnotowano, jak most na Jeziorze został porąbany na ich polecenie, bowiem kończąc się na ich terenie naruszał teren dóbr oborskich. Ostatni raz dokonano tego na polecenie Urszuli z Potockich, co wkrótce zaczęli wykorzystywać chłopi z Jeziorny, bowiem szlak ten w międzyczasie stał się jak pamiętamy jedną z dróg pocztowych, wychodzących z Warszawy. I jak zapisano „Dotąd z wielką niewygodą publiczną  podczas wylewów wody na rzece w Jeziorney z niemałym niebezpieczeństwem przeprawiano się, a do tego że poddani Jezierney Królewskiej z drugiey strony korzystając z takowey okazji (…) od dawnych lat czołnami na zysk swoy przejeżdżającym przeprawiali” co rzecz jasna godziło w interesy Obór, bowiem „obydwa brzegi tej rzeki do posesyi dziedzicznej Obór należą”. Rzeka rozlewała się w tej części szeroko, zwłaszcza podczas wiosennych odwilży, wskazuje zresztą na to nazwa samej wsi. Chłopi z Jeziorny, wykorzystywali po prostu koniunkturę na tej jakże ruchliwej trasie.

Wspomniane wypasanie bydła także prowadziło do wzajemnych podstępów. W maju  1775 roku ujawniono za młynem oborskim przy granicy wsi Jeziorny Królewskiej przecięty chruściany płot, znajdujący się na gruncie oborskim. Na łące pasło się bydło Dzierzbickiego. Pastwisko to było szczególnie problematyczne, bowiem jak żalił się przed sądem jeden z mieszkańców Jeziorny: „Obory na tym pastwisku zawsze broniły bydła przed Jeziorzanami  królewskimi a jeżeli który pasał to albo się za o opłacał dworowi oborskiemu albo pańszczyznę odrabiał”.

serwis zdjęciowy Konstancina Jeziorny, autor B. Biedrzycki)

Nic więc dziwnego, że w roku 1781 zjechała do obu Jeziorn komisja graniczna, a komisarze mieli wysłuchać stron sporu, zapoznać się z dokumentami zawierającymi wyciąg praw do gruntu i usypać na nowo rozsypane kopce graniczne. Obory okazały się lepiej przygotowane, bowiem Wielopolscy posiadali komplet dokumentów potwierdzających od czasów średniowiecza prawa dziedziców Obór do gruntów, opisujący dotychczasowe spory. Tak doszło do rezolucji granicznej, a linia podziału ustabilizowała się na północnej odnodze rzeki. Przy Wielopolskich pozostała znaczna część ziem po drugiej stronie Jeziorki, co w przyszłości pozwoliło podczas uwłaszczenia rozparcelować te grunty gminie Jeziorna pod pierwszą gminną szkołę powszechną w roku 1867. Szkoła ta znajduje się zresztą w tym miejscu po dziś dzień. Sąsiadująca ziemia została wówczas przy Potulickich, dzięki czemu możliwe było usypanie tam grobli, po której przez Rozjazd Oborski zaczęła dojeżdżać do powstałego letniska Konstancin kolejka.

Lecz cofnijmy się w przeszłość. Sypanie kopców na granicy Obór z Jeziorną odwleczono z powodu przedłużającego się sporu między Oborami a Bielawą i Bielawą a Powsinem oraz Powsinem i Falenicą, gdzie konflikty trwały także od wieków…


Źródła i literatura:

  • AGAD, Obory
  • AGAD, AGW, Anteriora

Trzecia część niniejszego tekstu pojawi się na blogu za trzy lub cztery tygodnie, w międzyczasie będą oczywiście inne teksty, o charakterze bardziej ogólnym lub źródłowym, a przyczyny takiego posunięcia postaram się wyjaśnić już niedługo, gdy mam nadzieję uda się wreszcie doprowadzić do końca pewien czasochłonny projekt. Jeszcze w ramach informacji, bowiem komuś mogło umknąć, iż dzięki Bartkowi Biedrzyckiemu teksty z bloga stały się dostępne w formie audio. Podcast dostępny jest tutaj, planowo pojawiać się ma raz w tygodniu, a powiadomienia o nowych nagraniach oraz o nowych tekstach dostępne są na Forum Miłośników Historii Konstancina (pomysł ten zebrał rozmaite opinie, ja pragnę tylko przypomnieć, że jest to podcast, a nie audiobook bowiem zauważyłem, że nie wszyscy to rozróżnili). Także od niedawna blog ma swoją stronę na Facebooku, gdzie także pojawiają się powyższe informacje, a także odniesienia do ciekawych tekstów. Wbrew „fejsowej” zasadzie TLTR (czyli tłumacząc z angielskiego za długie do czytania) zamieszczam tam odniesienia do artykułów, traktujących o historii naszych okolic, które warto przeczytać. Ostatnio było o Kabatach i Powsinie, więc nawet jeśli ktoś ma awersję do FB, warto tam czasem zajrzeć.

FB – Historia okolic Konstancina. 

Może ci się także spodobać...