Pierwsze 10 lat

Równo dziesięć lat w internecie pojawił się pierwszy tekst na blogu „Historia okolic Konstancina”. Gdyby ktoś mi wówczas powiedział, że będę wciąż się tym zajmował w odległej przyszłości, jaką wówczas  jawił się 2023 rok, zapewne bym nie uwierzył. Przyszłość była wówczas nieodgadniona i choć nie miałem sprecyzowanych planów, na podstawie mych dotychczasowych doświadczeń związanych z publikowaniem w internecie, nie sądziłem, że inicjatywa ta przetrwa dłużej niż kilka lat. W tamtym czasie miałem już za sobą kilkuletnie prowadzenie innej strony historycznej, a także udział w redakcji dużego tematycznego serwisu internetowego, więc doskonale wiedziałem jak się takie pomysły jak kończą. Wyszło jak wyszło, dziesięć lat później za sobą mam opublikowanie prawie 400 tekstów dotyczących dziejów tych okolic. Do tego blog przemienił się w portal, na którym publikują inni autorzy więc tych tekstów jest łącznie ponad 600. Wyszłaby z tego całkiem porządna książka. Właściwie pierwszy wpis pojawił się już dzień wcześniej, ale o ile pamiętam coś mi się bardzo nie spodobało w nazwie tego przedsięwzięcia, więc kolejnego dnia rano zmieniłem wszystko i opublikowałem go jeszcze raz, pod nową nazwą. I tak już zostało.

Tak to wyglądało dziesięć lat temu…

Dlaczego „Historia okolic Konstancina”? Bo nie znalazłem lepszej nazwy na to, o czym chciałem pisać, czyli o historii okolic do tej pory pomijanych, gdyż wszelkie publikacje i książki jakie dotychczas wydano, traktowały praktycznie wyłącznie o historii letniska Konstancin, pomijając praktycznie całkowicie dzieje okolicznych wsi i miejscowości, za wyjątkiem papierni czy dworów. Dużo bardziej fascynująca była dla mnie historia właśnie dotąd pomijana, która sięgała czasów początków Polski i dużo starszych. Jak się okazało nikt o niej wcześniej nie pisał, ani jej nie badał, bowiem letnisko założone na przełomie XIX i XX wieku zdominowało wszystko. Stąd też odkrywając w archiwach dawno zapomniane dokumenty dotyczące Urzecza, czy olędrów, było dla mnie niepojęte, że nikt się tym wcześniej nie zajął. Rychło okazało się, że nawet jeśli wzmiankowano Jeziornę, Słomczyn czy Bielawę poziom błędów był olbrzymi, do tego stopnia, że żaden z piszących wcześniej autorów nawet nie zauważył, tego, co dla miejscowych było doskonale wiadome od lat, że Jeziorny były dwie, stąd lapsus gonił lapsus, a w historii choćby Papierni pomylono olbrzymią ilość rzeczy. Powody pisania o tutejszej historii i założenia bloga wyłożyłem już dwa razy – we wstępie i w tekście o Hugonówce. W każdym razie nie zamierzałem absolutnie pisać o Konstancinie, natomiast oczywiście wyszło zupełnie inaczej, bo z biegiem czasu okazało się, iż także dzieje letniska są niczym więcej niż piękną legendą, a sporo tego, co czytamy w książkach na jego temat można włożyć między bajki. Dzieje się tak dlatego, że żaden z najbardziej znanych kronikarzy Konstancina historykiem nie był, nigdy nie dokonano  w oparciu o bogate zbiory dokumentów archiwalnych weryfikacji tego, co pamiętający początki letniska ludzie opowiadali choćby Józefowi Hertlowi, czy Tadeuszowi Świątkowi, więc dzieje Konstancina są niczym więcej niż piękną opowieścią. A podstawowe fakty, jak choćby takie, że najpierw założono letniska Skolimów-Chylice czy Bielawę, a Konstancin zakładano trzy razy pod różnymi nazwami i w różnych miejscach, zaś hr. Witold Skórzewski omal nie przypłacił tego bankructwem i z tego powodu szybko pozbywał się udziałów, nie przebiją się już do powszechnej świadomości. Tak to już z legendami bywa.

Przez te 10 lat okazało się, że piszę o lewobrzeżnym nadwiślańskim Urzeczu. Miałem nawet chwilę rozważań, czy by nie zmienić nazwy, bo w takim przypadku „Historia okolic Konstancina”, wydawała mi się nieco uwłaczająca, gdyż pisałem o miejscowościach o dużo bogatszej i dłuższej historii, ale przyznam, że nie byłem w stanie znaleźć lepszej. Więc chyba zostanę z tą już do skończenia świata, tym bardziej, że pojawiają się tu teksty poza region wykraczające. To, co było blogiem jak już wspomniałem zmieniło się w portal, gdzie publikuje obecnie wielu autorów, czego również absolutnie nie dało się przewidzieć. Bo przedsięwzięcie to jest całkowicie społeczne i niedochodowe, będąc dziełem ludzi, którzy poświęcają nań swój prywatny czas.

Przez te 10 lat zmieniło się bardzo wiele. Bo w 2013 roku niewiele można było się dowiedzieć o dziejach nie tylko Urzecza, ale również tych okolic. Nie byłoby tego portalu, gdyby nie forum konstancińskie jakie istniało w czasach przed Facebookiem, na którym około 2009 lub 2010 roku wyodrębnił się wątek dotyczący miejscowej historii. Okazało się, że istnieje grupa pasjonatów zbierających opowieści, pamiątki czy książki, która zaczęła wymieniać się informacjami na ten temat. Wiele osób wpisywało tam swoje wspomnienia, ktoś rzucił ideę utworzenia w Konstancinie izby pamięci, bądź założenia strony internetowej, odbyły się nawet pierwsze spotkania i wycieczki tematyczne, a Adam założył na facebooku stronę. Wówczas tutejszy dom kultury postanowił te działania wykorzystać i rozpoczął zbieranie pamiątek, uruchamiając Wirtualne Muzeum Konstancina, gdzie pojawiać się zaczęły pierwsze artykuły o tutejszych dziejach. Niestety jak to zwykle bywa fakt przejęcia przez jakąś instytucję obszaru będącego dotąd domeną społeczników sprawił, że gdzieś ta energia się rozmyła, bo uznaliśmy, że teraz muzeum zajmie się tym, czym my zajmowaliśmy się dotychczas. Z kolei profil działania WMK skupił się na Konstancinie i letnisku niż okolicznych miejscowościach, choć wiele osób skupionych wokół forum zawsze zgrzytało zębami, ze mamy „Dni Konstancina”, a nie ma dni gminy, ani Jeziorny, Skolimowa czy tutejszych wsi (o nazwie Urzecze, mało kto wówczas słyszał). WMK jak się okazało miało mieć bardziej muzealny charakter, niż publicystyczny. Jako, że w owym czasie miałem już duże ilości materiałów zebranych podczas przygotowywania książki o Cieciszewie, zdecydowałem, że warto pisać na ten temat krótkie teksty i zamieszczać je we własnej przestrzeni. I tak to się potoczyło…

Tak to wyglądało cztery lata temu…

Przez te 10 lat zmienił się także internet. Nie istnieją już fora, ich rolę przejął facebook, który obecnie raczej też swój przeżywa schyłek. Zmienił się sam sposób publikowania i czytania tekstów, mało kto wyszukuje już samoistnie informacje, czekając raczej aż podsuną mu to algorytmy. O ile w początkach bloga większość osób wchodzących trafiała tam szukając historii Konstancina i okolic w wyszukiwarkach, obecnie gros osób pojawia się tam wyłącznie dzięki odesłaniom z mediów społecznościowych. Przed wszystkim z facebooka, bo jakoś nie po drodze mi z Instagramem czy twitterem, choć doskonale zdaję sobie sprawę, że przez to nie trafia tu wiele osób z młodszego pokolenia. Ale w końcu ten serwis nie generuje dochodów i utrzymywany jest z prywatnych pieniędzy, więc nie zależy nam na clickbaicie. Ale za osobisty sukces uznaję, że wszystkie te informacje są powszechnie dostępne, bo 10 lat temu chcąc dowiedzieć się czegoś o historii tych stron należało po przeczytaniu krótkich informacji w internecie na stronie gminy pójść do biblioteki. Teraz na portalu jest olbrzymia ilość informacji. Za to zniknęły gdzieś te osoby, które wpisywały wspomnienia, czy zamieszczały informacje. Niestety wraz z rozwposzechnieniem mediów społecznościowych znacząco wzrosła toksyczność internetu i pewne rzeczy odeszły bezpowrotnie.

Przez te 10 lat prócz portalu udało się zrobić kilka fajnych rzeczy, takich jak publikacja książki „Osiem wieków Cieciszewa”, publikacja Kalejdoskopu, w którym opisałem historię tych okolic w formie skróconej, były liczne artykuły w prasie lokalnej i o zasięgu ponadregionalnym, wreszcie książka o tutejszej społeczności żydowskiej. Wspaniale układa się współpraca z Towarzystwem Opieki nad Zabytkami Oddział w Czersku, zwłaszcza w zakresie publikacji. Te wszystkie przedsięwzięcia to temat na oddzielny artykuł, może kiedyś je opiszę. Kilka rzeczy nie wyszło, choćby próba wydawania lokalnych cyklicznych zeszytów o tematyce historycznej. Po stronie ewentualnych czynników mogących być zainteresowanych publikacją brakuje zainteresowania. Podobnie w przypadku książki o dziejach gminy i okolic oraz letniska – brak chętnych, którzy chcieliby taką publikację wydać. Mój powtarzany od lat argument, że wszystkie okoliczne miasta i gminy takiej pozycji się doczekały, nie znajduje jakoś zrozumienia wśród tutejszych decydentów, bo uważam, że to oni powinni być zainteresowani jej wydaniem.

Jeszcze kilka słów o portalu, bo sporo osób pamięta, że pierwotny był blogiem jednego autora, pod innym adresem, założonym na  bloxie. Który w 2019 roku postanowił się zlikwidować, bowiem zmieniający się internet nie ma już miejsca na blogi. Wówczas po wyniesieniu się na własny serwer i założeniu portalu, uświadomiłem sobie, że może warto pójść za ciosem i stworzyć wspólną przestrzeń, o której rozmawialiśmy już w 2010 roku. Tak dołączyli Witold Rawski, Adam Zyszczyk, którzy już od lat pisali o historii tych stron w innych miejscach i narodził się portal. Z czasem udało się namówić także inne osoby, aby włączyły się w jego tworzenie – szczegółową listę autorów i ich tekstów można znaleźć tutaj. Mam wrażenie, że powstało w ten sposób coś unikatowego w skali kraju, choć może się mylę, ale obserwując inne przedsięwzięcia dotyczące historii regionalnej, nie znajduję niczego podobnego. Co nie znaczy, że tamte są gorsze, przeciwnie są nierzadko lepsze na wielu poziomach, lecz po prostu inne.

W 2013 roku na starcie największy wówczas konstanciński portal dał mi taki kredyt zaufania i darmową reklamę, która wisiała tam przez miesiąc. 

Kończąc nie obejdzie się bez podziękowań wszystkim osobom, które wspierały tę działalność. Przede wszystkim Bartkowi Biedrzyckiemu, który od samego początku pcha ten wózek z szatni, czy to poprzez początkowo nagłaśnianie i reklamowanie tego wszystkiego na istniejącym wówczas portalu konstacin.com, czy wsparcie techniczne, wreszcie po zmianach i przenosinach za obsługę serwerowo- informatyczną. To, że czytacie te słowa to przede wszystkim jego zasługa. Dzięki niemu można posłuchać także nagrywanego od prawie dziesięciu lat podcastu. Witka i Adama już wymieniałem, prócz wsparcia publikują także na portalu różne teksty, dziękuję także wszystkim pozostałym autorom i osobom współpracującym i oczywiście szanownemu czytelnikowi, który towarzyszy mi/nam przez minione 10 lat.

Co będzie za kolejne 10 lat? Nie mam pojęcia. Przypomnę, że na tym portalu mamy wiele rzeczy, galerię, filmy, lokalną prasę, choć brak nam czasu i energii by zmienić go w lokalne archiwum historii społecznej, bo każdy z nas ma własne życie prywatne i zawodowe. Ale mam nadzieję, że ten okręt będzie dalej płynął. Być może za kolejne 5 lat opiszę z kolei dzieje portalu, bo tym razem opisałem jego początki. Czas pokaże.

Na zakończenie odsyłam do czytania. Wszystkie teksty jakie się pojawiły przez minione 10 lat, napisane przez wielu autorów, pogrupowane znaleźć można w tym miejscu

Spis tekstów