Zajścia w Bielawie

Ostatnimi czasy zarówno miłośnicy historii jak i historycy mogą zapoznać się z coraz większą ilością prac opisujących przeszłość większej części mieszkańców ziem polskich, prezentujących życie codzienne polskiego chłopstwa. Zdaje się, że zdejmowany jest wreszcie pewien wstydliwy aspekt dziedzictwa, do której do niedawna starano się nie przyznawać, teraz jednak mówi się o nim wręcz z dumą. Duża tu zasługa także lokalnych działań i „mody” na Urzecze, która jako folklor prezentuje pomijane do niedawna życie tych stron. Sam zresztą przez ostatnie dziesięciolecie staram się prezentować codzienność tutejszych wsi i mieszkańców gminy Jeziorna, dotąd co najmniej ignorowaną i pozostającą w cieniu letniska Konstancin, które swą legendą i wielkimi rodami przyciąga od lat zainteresowanie. Nomen omen jak zauważa autorka książki Joanna Kuciel-Frydryszak „Chłopki”, dotąd spotyka się z uwagami, iż używanie słowa „rody” w odniesieniu do rodzin chłopskich jest niewłaściwe, bowiem przysługuje ono nieco wyższym sferom. Acz wystarczy zajrzeć na stronę projektu badań genetycznych dra Łukasza Stanaszka, by odkryć, iż udokumentowanej historii  rodzin włościańskich z Urzecza wiele „rodów” mogłoby pozazdrościć…

I właśnie od „Chłopek” wyjdziemy, bo książka to bardzo dobra, w przeciwieństwie do nieco bałamutnego „Chamstwa” Kacpra Pobłockiego. W rozdziale o przedwojennej biedzie autorka przywołuje przykład wydarzeń w Bielawie, które pozwolę sobie tu przybliżyć, bo po bez mała 90 latach rzecz uleciała z ludzkiej pamięci. W 1933 roku wydarzenia odbiły się szerokim echem, oparły o sejmowe interpelacje, a wieś podawano jako przykład buntu chłopskiego. Żywa była także w opowieściach tutejszych mieszkańców, choćby mojego dziadka.

Bielawa na początku XX w., za książką “Na Łużycu”

Rzecz wydarzyła się w szczycie Wielkiego Kryzysu, który doprowadził nawet na bogatym Urzeczu gospodarzy na skraj bankructwa. Wielu z nich zaciągnęło kredyty, których nie było w stanie spłacić, ledwo wiążąc koniec z końcem. Bieda sprawiła, iż nie sposób było znaleźć zbytu na produkty rolne, jak wspominał mój dziadek targ w Jeziornie był wówczas smutnym obrazem biedy, gdzie stało wielu chłopów, a mało komu udawało się sprzedać towar. Przeglądając akta gminy Jeziorna dostrzeżemy postępującą pauperyzację, która sprawiła, iż ludzie posuwać zaczęli się do łamania prawa. W 1933 r. w zasadzie nie było w gminie wsi, której sołtys nie dokonałby defraudacji podatku sołeckiego, wskutek czego zasiadał później na ławie oskarżonych. Zamykano kolejne wiatraki i zakłady, w cegielni oborskiej robotnikom płacono w cegle. Dla mieszkańców wsi największym problemem stała się nie tyle codzienna egzystencja, co gotówka, bowiem tą nie dysponowali, a nią należało opłacić zaległości podatkowe. Nastroje stawały się mocno buntownicze.

9 lutego 1933 r. do Bielawy przyjechał działacz Stronnictwa Ludowego, Stanisław Kacperlik, prócz agitacji planując założyć oddział stronnictwa w gminie Jeziorna. Jego przybycie wypadło w tym samym czasie gdy w Bielawie pojawił się poborca podatkowy, tak zwany sekwestrator II Urzędu Skarbowego w Warszawie, którego przybycie stało się dla Kasperlika okazją do wygłoszenia przemowy. Zapewne poniosły go własne słowa, bowiem pod ich wpływem mieszkańcy Bielawy odmówili zapłacenia podatku. Kłonicami wypędzili ze wsi sekwestratora, który powiadomił policjantów w Jeziornie. Posterunkowi aresztowali Kasperlika, a sytuacja zdawało się została uspokojona, lecz był to dopiero wstęp do dalszych wydarzeń. Poborca udał się do chałupy Jana Czasaka, który zalegał 99 złotych. Te nie wpuścił go do domu.

Kolejnego dnia we wsi pojawiło się pięciu poborców w asyście szesnastu policjantów. Przed domem Czasaka czekało na nich około pięciuset mieszkańców Bielawy i okolicznych wsi. Doszło do rękoczynów, a po latach z uwagi na sprzeczne relacje, trudno ustalić co dokładnie się wydarzyło. Wedle relacji zgromadzonych policjanci zaatakowali ich pałkami. Wywiązała się walka, w której górę wzięli poborcy i policjanci, mający ponoć grozić użyciem karabinów maszynowych. Czasak rzekomo gotów był zapłacić 99 złotych podatku lecz nie było to już możliwe, zaś poborcy zajęli 2 krowy wysokomleczne o wartości  400 zł., które następnie sprzedali na licytacji za 85 złotych. Ponadto dokonano zajęć sprzętów o Stefana Bąkawka, Romana Komosy, Anny Łapczyńskiej, Jana Kiełbiewskiego i Henryka Kłoszewskiego, terroryzując włościan przy pomocy karabinów i granatów. „Córkę Czasaka komisarz obrzucił stekiem obelg, a następnie przodownik policji przewrócił ją na podłogę”. W kolejnych dniach kontynuowano zajęcie mienia i tym razem nie obeszło się bez awantur, bo do aresztu trafiło dziewięciu mieszkańców wsi.

Powsin

Na wieść o wydarzeniach w Bielawie posłowie Stronnictwa Ludowego zgłosili interpelację, zgodnie z którą wieś zaatakowało już 100 uzbrojonych policjantów. Użyć oni mieli nie tylko gumowych pałek, ale również broni ostrej (do czego raczej nie doszło, bowiem policjanci używali kolb karabinów do bicia włościan). Interpelacja poselska przeszła w zasadzie niezauważona, bowiem wydarzenia w Bielawie były jednymi z wielu w ówczesnej Polsce, w której władza egzekwowała brutalnie należności w dobie kryzysu.

Aresztowanie dziewięciu gospodarzy z Bielawy ostudziło nastroje w okolicznych wsiach.  Jednak czasy były ciężkie, a bieda odzierała z człowieczeństwa, zaś luksusem było posiadanie choć jednej pary butów. Dziś spoglądając na zdjęcia krytych słomą chat zachwycamy się ich malowniczością, nie pamiętając, co się z nią wiązało. Po prawie wieku opisywane wydarzenia nie wywołują emocji, choć wówczas były interpretowane jako element walki opozycji z władzą, gdy partia ludowa podburzyła przeciw sanacyjnemu rządowi ludzi, co jako żywo przypomina retorykę znaną z obecnych mediów, pamiętać należy, iż nawet na Urzeczu mieszkano wówczas w warunkach jakie trudno sobie obecne wyobrazić. Bez elektryczności, w drewnianych chatach bez podłóg, kanalizacji, a w obejściach nie było nawet wygódek, nie wspominając o braku codziennej higieny. Piękne zdjęcia sprzed lat ludzi w strojach wilanowskich sprawiają, iż o tym aspekcie codzienności zapominamy.


Źródła:

  • prasa codzienna

Może ci się także spodobać...