O naprawie młyna w Karczewie w 1751 r. przez mistrza Manzelmana ze Skolimowa dokonywanej

Dziś pojawię się w Karczewie, by na zaproszenie tamtejszej biblioteki o godz. 18 opowiedzieć nieco o Karczewie i jego niezwykłej, a obecnie zapomnianej roli dla tej części Urzecza, a także o mało znanych związkach miasta z miejscowościami lewego brzegu Wisły. Dobra więc to okazja by przywołać tu jako przykład kontrakt, jaki osobiście zawarł marszałek wielki koronny Franciszek Bieliński, ówczesny właściciel bądź dzierżawca większości ziem na Urzeczu – w zasadzie całego prawego brzegu od Karczewa po Osieck, a także posiadacz starostwa grodowego czerskiego. Jednakże ni to w mieście Karczew, Gliniance czy Osiecku, nie wspominając o Czersku i innych miejscowościach nad Wisłą, gdzie było wielu rzemieślników, szkutników i innych osób widać nie znalazł mistrza znającego tajniki budowy młyna. Stąd też do naprawy młyna w Karczewie nająć musiał młynarza ze Skolimowa, który wyraźnie był mistrzem swego fachu, pozostając na kontrakcie z ówczesnym dworem w Oborach u Wielopolskich, do których wówczas Skolimów należał. Kontrakt podpisano w 1751 roku, a jego treść przytoczę poniżej.

Młyn wodny na Jagodziance, ze strony UMIG Karczew

Uczyniłem postanowienie z uczciwym Janem Manzelman młynarzem na młynie skolimowskim zostającym o reperacyę młyna w Karczewiu w niżej opisany sposób: nayprzód pomieniony Manzelman powinien podług pokazania i informacji maystra młynarza na pomienionym młynie karczewskim osadzonego tenże młyn karczewski o dwóch kołach wodnych, z kołami, śluzami i zapadnią we wnętrzną roboty cokolwiek pomieniony młynarz karczewski pokaże y rozumi być potrzebnego i cokolwiek do porządnego młyna należy oprócz samego budynku i dachu, wszystko porządnie z nowa zrobić i sporządzić.

Powtóre nie powinien tej roboty odstępować ale jako żeby najprędzej była skończona pilnie bez żadnej odrywki y mitręgi robić, y tyle mieć czeladzi do roboty ile tego wyciągać będzie potrzeba.

Po trzecie drzewo na tę robotę i inne materiały y inne materiały do tego potrzebne będzie miał sobie dodane on zaś sam sobie tylko co trzeba obrobić obrabiać powinien.

Po czwarte za tę robotę powinienem mu wypłacić według ugody złotych czerwonych trzydzieści (30) y dwóch ludzi do siekier sposobnych przez czas całych do roboty mieć będzie, także obrok na konia i piwa beczek dwie. Pomienione zaś pieniądze częściami przy robocie młyna wypłacane mu będą y przy skończeniu wypłacone zupełnie zostaną. Jako już wziął przy zaczęciu roboty a przed spisaniem tego kontraktu złotych czerwonych pięć. Które to punkta jako ja mu we wszystkimi trzymać przyrzekam tak i on obowiązany jest na co się rękami własnymi podpisujemy.

Dan w Otwocku [Wielkim] 10 maja 1751 roku.

Zapewne chodziło o młyn wodny na rzeczce Jagodziance, która spiętrzona w dawnych czasach umożliwiała funkcjonowanie w Karczewie młyna (nie przypadkiem zresztą bywa na pewnym odcinku po dziś dzień nazywana kanałem Bielińskiego). Jak widać do konserwacji i naprawy skomplikowanej maszynerii młyńskiej niezbędne było wezwanie fachowca – podobnie zresztą jak czynimy to w takich wypadkach w obecnych czasach, który przybył ze swoimi uczniami ze Skolimowa, gdzie pozostawał młynarzem, mając tam zawarty kontrakt dzierżawny. Z niemiecka brzmiące nazwisko nie powinno nas dziwić, bowiem na Urzeczu w owym czasie profesją tą parało się wielu przybyszy z tamtych stron, również olędrów, bowiem w okolicy Karczewa na rzeczce Świder w 1776 roku młyn arendował olęder o nazwisku Jobs. Mieli oni także zapewne wpływ na rozwój wiatraków w naszej okolicy, które pojawiać się zaczęły właśnie wtedy, ale to już inna historia.


Źródło:

  • AGAD, Zbiór Korotyńskich

Może ci się także spodobać...