Bloki na Grapie

Ostatnio poruszana była kwestia zakwaterowania opuszczonych willi na Królewskiej Górze i ludzi oczekujących na przydział miejsca, w którym mogliby zamieszkać. Jako, że temat obecnie staje się coraz bardziej niezrozumiały dla tych którzy nie pamiętają minionego ustroju i pomóc może jedynie obejrzenie odcinka serialu „Alternatywy 4”, w którym Bronisław Pawlik usiłuje otrzymać mieszkanie, warto nieco zagadnienie poszerzyć.

Przełom lat czterdziestych i pięćdziesiątych to na obecnym terenie naszej gminy okres głębokich przemian. Fabryka papieru rozbudowuje się, z różnych części kraju sprowadza się wiele nowych osób. Rozpadające się drewniane domki w dawnym Konstancinku, gdzie mieszka 40% mieszkańców ówczesnej gminy Jeziorna nie wystarczają, lokatorzy dawno zasiedlili „opuszczone” wille i kwaterowani są w barakach. W tych warunkach podjęta zostaje decyzja o budowie dwóch bloków o charakterze socjalnym. Powstają w latach 1950-56 przy „szerokim trakcie prowadzącym w głąb lasu”. To obecna ulica Wilanowska. W pierwszym postawionym budynku ulokowany zostaje hotel robotniczy. Bloki wybudowane zostają w Jeziornie Oborskiej, sąsiadują przez ulicę z Skolimowem-Konstancinem. Do roku 1962 w miejscu tym wybudowane zostanie 9 bloków, dla osiedla ulokowanego w rejonie ulic Wilanowskiej i Literatów zapożyczona zostaje funkcjonująca nazwa położonego tu dotąd parku Grapa, co ciekawe już przed wybudowaniem bloków nazwa Grapa oficjalnie funkcjonowała jako adres dla położonych tu przy ówczesnej ulicy Parkowej domów. Administracyjnie bloki znajdują się w Jeziornie, mimo późniejszego połączenia dwóch miast historia tego podziału przechowała się w kodach pocztowych. Dla dawnego Skolimowa-Konstancina na zachód od Wilanowskiej obowiązuje kod 05-510, zaś dla dawnej gminy Jeziorna kod 05-520, w blokach po wschodniej stronie ulicy Wilanowskiej i w nadwiślańskich wsiach. Siedem następnych bloków stawianych jest już po stronie Skolimowa-Konstancina, jednocześnie z blokami położonymi bliżej skarpy.

Skrzyżowanie w robotnicznej Jeziornie z drogowskazem wskazującym dojazd do Konstancina

Jak zanotuje socjolog prowadzący badania na konstancińskiej części osiedla w roku 1963, te pierwsze bloki budowano szybko i tanio, aby rozwiązać problem mieszkaniowy pracowników Mirkowa. Nie posiadają centralnego ogrzewania, a łazienki są źle wyposażone. Przy zasiedlaniu obowiązywała norma metrażowa, zatem dziewięć osób mieszka w dwóch pokojach z kuchnią, a małżeństwo z dwojgiem dzieci w kawalerce. Kolejne sześć bloków powstaje więc już pod auspicjami zawiązanej świeżo spółdzielni mieszkaniowej „Mirków”. Budowane są po stronie Konstancina, przy ulicy Mickiewicza i Wilanowskiej. Bloki spółdzielcze są lepiej wyposażone, mają dużo większy metraż, posiadają dębowe parkiety oraz balkony. O ile pierwsze zasiedlili pracownicy WZP, wcześniej zajmujący baraki i opuszczone wille, te zasiedlają osoby które dokonały wpłat. Szczególnie trzy bloki przy ulicy Mickiewicza jak zauważa socjolog sprawiają wrażenie elitarnych, prócz wspomnianych udogodnień znajduje się tu kotłownia z centralnym ogrzewaniem oraz wykonane na wymiar meble i kuchnie, oddane w takim stanie nowym lokatorom. Zamieszkuje tu kadra kierownicza Mirkowskiej papierni, co powiązane z systemem wpłat, nie do końca odpowiada socjalistycznym oczekiwaniom socjologa.

Obecna ulica Wilanowska rozdzielająca Jeziornę od Skolimowa-Konstancina w odstępie pół wieku

Naukowca interesuje wpływ zdrowej tkanki robotniczej na oblicze niegdyś elitarnego Skolimowa-Konstancina. Stąd przeprowadza badania wyłącznie w Konstancinie, pomijając bloki po drugiej stronie ulicy Wilanowskiej, „w robotniczej Jeziornie”. Zauważa wpływ kultury wysokiej na mieszkańców bloków, co uważa za zasługę Stowarzyszenia Przyjaciół Twórczości działającego przez krótki okres czasu pod kierownictwem, znanego w późniejszych latach dyrektora WZP, prywatnie również artystę, inż. Wincentego Szeleszkiewicza. Mieszkańcy bloków z malarzy cenią Chełmońskiego i Gersona, a przy okazji kupują obrazy olejne. Ich sprzedaż odbywa się w dość unikalny sposób, wśród bloków raz w miesiącu pojawia się konno obwoźny handlarz, sprzedający obrazy z wozu. Landszafty można kupić na raty płacone miesięcznie do ręki, poza oficjalnym obiegiem. Jak zauważa socjolog, jest to wspaniały sposób na wyposażenie pustych ścian w mieszkaniach, skoro robotników nie stać na obrazy, których nie sposób kupić w tej okolicy.

Ciekawy jest dostrzeżony konflikt wśród mieszkańców osiedla. Nowi mieszkańcy, przybyli na te tereny z różnych części kraju jak i z dawnych województw wschodnich czują, iż miejscowi traktują ich z wyższością. Są to potomkowie robotników przybyłych tu pod koniec XIX wieku z Mirkowa, pracujący w fabryce od dawna. Ci na tyle wrośli w miejscową ludność, że nie zauważają, aby zachowywali się inaczej.

Mickiewicza, czyli mieszkania oddane pod tak zwany “kluczyk”, z meblami, dębowymi parkietami i centralnym ogrzewaniem

Socjolog zauważa również, że choć przy ulicy „znajduje się jeszcze parę will, będących wymownymi reliktami czasów minionych” to „mamy tu do czynienia z nowoczesnym osiedlem”. Gdy opuszcza osiedle, dobiega właśnie końca budowa pierwszych bloków. Jest rok 1964, komitety blokowe budują drogę do Szkoły Podstawowej nr 2, działającej od roku 1958, wybudowanej dla dzieci mieszkańców robotniczego osiedla, wcześniej uczęszczających do budynków przy ówczesnej Warszawskiej (później Al. Zjednoczenia, obecnie Piłsudskiego), oraz na rogu Sobieskiego i Mickiewicza, gdzie później ulokuje się dom dziecka. Szkoła odbiera imię dotychczasowego patrona najstarszej gminnej szkole w Jeziornie, zaś ulica przy której znajduje się osiedle zostaje przemianowana na XX-lecia PRL. Przy okazji ma miejsce zmiana numeracji na obowiązującą do dzisiaj, jedynie bloki przy Mickiewicza zachowują stare numery. A osiedle rozbudowuje się dalej, wykarczowane zostają drzewa w kierunku Jeziorki, gdzie powstaną bloki przy Literatów, Kopernika i w kolejnej dekadzie przy Sobieskiego. W nowobudowanych blokach normą staje się centralne ogrzewanie.

Bloki na Wilanowskiej w Skolimowie-Konstancinie, niektóre drzewa rosną nadal

Niejako na zakończenie, przywołajmy pewien cytat sprzed pół wieku. Nie tak dawno na stronie Wirtualnego Muzeum pojawiły się wspomnienia Juliana Henisza, zaś autor nie pamięta zapewne jak jego ojciec usiłował nieść 50 lat temu kulturę do ludu, działając we wspomnianym Stowarzyszeniu Przyjaciół Twórczości. A powtarzającym, iż na Grapie, gdzie płoną samochody, przy trzepakach się gromadzą, a bloki tagowane są napisem PKWN mogę jedynie przekazać, iż z akt Miejskiej Rady Narodowej Skolimowa-Konstancina pół wieku temu przebijał obraz osiedla, równie niespokojnego:

„Bardzo cenne próby podjęte przez ob. Krzysztofa Henisza, aby miejscowych chuliganów włączyć do lokalnej organizacji o celach popularyzujących i propagujących problematykę z dziedziny sztuki przyniosły w efekcie końcowym raczej fiasko. Przewodniczący sądzi, na podstawie dobrej znajomości terenu, że tylko zdecydowana akcja milicji może sprowadzić pożądane rezultaty. Ostatnio został przez milicję sporządzony szczegółowy spis miejscowych chuliganów, co od razu dało dobre wyniki, gdyż energiczniejsza postawa stróżów bezpieczeństwa uaktywnia ogół mieszkańców i dodaje im otuchy w samoobronie i przeciwstawianiu się wybrykom mętnych elementów”


Źródła i literatura:

  • APW Oddz. Grodzisk Mazowiecki, Akta gminy i MRN Skolimów-Konstancin
  • ORTHWEIN Kazimierz, Przemiany kulturalne i społeczne w podwarszawskm osiedlu Skolimów Konstancin, Wrocław 1969

wszystkie czarno-białe zdjęcia są autorstwa Roberta Kazimierczaka i zamieszczone zostały w wymienionej wyżej książce

Może ci się także spodobać...