Zaginione miejsca: lotniska oborskie

wpis o miejscach, w których lądowały samoloty podczas wojny

Za chwilę wrzesień, pora więc powoli reaktywować bloga. Po powrocie z mazurskiej wędrówki szlakiem Wielkiej Wojny dowiedziałem się, że mój kolega przygotowuje do druku książkę o wydarzeniach roku 1939. Już wkrótce będziecie mogli przeczytać jej fragment w postaci artykułu traktującego o lotnisku istniejącym w Oborach tuż przed wybuchem wojny. Bardzo się cieszę, bowiem historia ta nie została dotąd należycie opisana, a temat lotniska o ile kojarzę nie pojawił się w druku, znany jest jedynie zdawkowo ze wspomnień kilku pilotów oraz Teresy Potulińskiej-Łatyńskiej. Jak mówiła zresztą niedawno w wywiadzie radiowym oficerowie mocno zżyli się z Potulickimi mieszkającymi wówczas w dworze w Obach i latem 1939 roku w niedziele podejmowani byli na obiadach w dworze, podawano wówczas kurczaka z mizerią. W trakcie wojny do oflagu posyłano im paczki.

Kiedy artykuł ujrzy światło dzienne niezwłocznie o nim poinformuję, na razie jedynie zasygnalizuję o jakie lotnisko chodzi, bowiem temat jest praktycznie nie znany. Nie jest tu mowa bynajmniej o niewielkim lotnisku funkcjonującym na terenie dawnego folwarku Imielin, znanego przez wieki jako Jemielino. Jakiego rodzaju prowadzona jest tam działalność lotnicza nie wiem, dość że jak wszyscy miejscowi zwróciłem uwagę, na dziwną przypadłość kilkunastu starych topoli, rosnących na drodze startujących samolotów, które uschły naraz pewnego lata i zostały wycięte. Zapewne zbieg okoliczności. Skupmy się więc na wspomnianym roku 1939.

Lokalizacja lotniska wskazana na forum wertrew przez użytkownika antka – jak się okazuje prawidłowa. W pobliżu straszą ruiny wojskowego obiektu radiowego dawnego Biura T MSW, wzniesionego tam w roku 1962.

Zacznijmy od wzmiankowanych wspomnień pani Teresy, która wychowywała się we dworze w Oborach: „Przez trzy ostatnie lata była u nas taka szkoła lotnicza na łąkach dla podoficerów. Wynajmowali po prostu jedną łąkę. Kiedyś jakiś samolot polski zabłąkał się na tereny niemieckie i zobaczył na mapie niemieckiej – już nie wiem, jakim cudem, nie pamiętam – że to lotnisko w Oborach jest oznaczone na ich mapach.” Lotnisko to do września 1939 funkcjonowało za oborskimi groblami, przy często uczęszczanej drodze do wsi Łęg i Czernidła. Następnie zostało ewakuowane po wybuchu wojny. Lokalizacja lotniska była swego czasu przedmiotem dyskusji na forum wertrew, jak wynika jednak ze wspomnień okolicznych mieszkańców została ona ustalona poprawnie. Właśnie o tym lotnisku będzie można przeczytać we wspomnianym artykule, dodam jedynie, iż samoloty ewakuowano bardzo szybko, pozostawiając paliwo lotnicze. Szybko okazało się ono przydatne, gdy kilka dni później na łąkach niedaleko Słomczyna wylądował „Łoś”. Osiadł na łąkach nieopodal lasu, w miejscu obecnej szkoły podstawowej. Mieszkańcy okolicznych wsi przykryli go najpierw gałęziami, aby był niewidoczny z powietrza, następnie przetransportowali paliwo z lotniska szkoleniowego. Jak podpowiedział mi wspomniany kolega, „Łoś” jako nowoczesny samolot tankowany był podciśnieniowo od dołu, więc zapewne bak napełniono przy użyciu pompy straży pożarnej w Słomczynie. „Łoś” po napełnieniu baku odleciał w nieznane.

Lotnisko w Oborach, zbiory Teresy Łatyńskiej-Potulickiej

Wspomnę jeszcze, iż w czasie wojny działało tu także przez krótki czas drugie lotnisko uruchomione przez Niemców. Miało to miejsce w roku 1942 lub 1943, gdy na froncie wschodnim toczyły się ciężkie walki. Samoloty transportowe przewoziły wówczas rannych nad Donem do Kosntancina, którego wille zaczęto zmieniać w szpitale. Operowali w nich polscy chirurdzy przewiezieni z Warszawy, którzy zaczęli wykorzystywać szybko te warunki do leczenia rannych członków podziemia. Lotnisko polowe wyznaczono nieopodal cmentarza w Maryninie, gdzie samoloty do lądowania podchodziły od strony Łyczyna kołując w kierunku drogi prowadzącej do Obór. Nota bene najciemniej pod latarnią, więc w Łyczynie w dworku Plebańskich kwitła działalność niepodległościowa i swe spotkania odbywali w tym czasie członkowie Batalionu Krawiec.

Takaż to i krótka historia tutejszych lotnisk polowych, po których nie pozostał żaden ślad. Ale można wybrać się na spacer, by zobaczyć łąkę w miejscu dawnego lotniska. O którym szczegółowo opowie wzmiankowany artykuł i książka.

[EDIT – 3 września – Artykuł już jest. Przeczytać go można na stronie WMK – Lotnisko w Oborach]


Źródła:

Może ci się także spodobać...