Powojenny Konstancin

W styczniu 1945 roku Samodzielna Brygada Kawalerii I Armii LWP po sforsowaniu Wisły w okolicach Ciszycy zajęła i oficjalnie „wyzwoliła” Konstancin. Po odejściu Niemców wysiedleńcy zaczęli powracać do swych domów i willi, często już obrabowanych przez bardziej zapobiegliwych sąsiadów. Najmniej strat osobowych w czasie wojny poniosły dwie grupy mieszkańców: polscy chłopi uprawiający niewielkie gospodarstwa lub pracujący za opłatą w wielkich majątkach ziemskich oraz robotnicy fabryczni. To na ich barkach spoczął trud odbudowy kraju im też nowa władza wmawiały, że są tego kraju właścicielami, co w praktyce oznaczało przymus półdarmowej pracy bez ograniczeń i akceptację przymusu państwa kierowanego przez utopijną ideologię. W pewnym stopniu jednak to te dwie grupy społeczne były beneficjentami nowego ustroju. Szczególnie ludność wiejska weszła, jak sławił to poeta, „do śródmieścia”, do miejsc wcześniej dla niej niedostępnych, zasiedliła „w trybie najmu specjalnego” wille odebrane konstancińskim burżujom i podzielone przepierzeniami na niezliczone klitki na ich użytek. Jej młodzież otrzymała bezpłatną naukę i zasiliła szeregi fabrycznych robotników, urzędników, milicjantów i entuzjastycznych budowniczych nowego ustroju. O wiele gorzej prosperowali przedstawiciele klas wstecznych, zdyskredytowanych w procesie postępu. Przy czym to ostatnie kryterium było nadzwyczaj rozciągliwe i pojemne bo za niebezpieczne wstecznictwo uchodził też udział w walkach o niepodległość i poniesione tam ofiary. Chodziło oczywiście o niewłaściwe politycznie szeregi w których krew tę przelewano.
Tuż po wyzwoleniu opustoszałe wille i pensjonaty zaczęli licznie zajmować bezdomni mieszkańcy Warszawy, którzy ocaleli z Powstania. Dla wielu z nich, a również ich potomków, Konstancin miał stać się stałym miejscem zamieszkania. Schronienie w podmiejskim letnisku znajdowały też instytucje warszawskie. W willi Wertheima znalazło do roku 1948 schronienie Liceum im. Reytana założone przez właściciela konstancińskiej willi „Anna”, nie żyjącego już wówczas Juliana Machlejda.

Szkoła Ludowa PPR w Hugonówce – 1947 r. (zbiory PAP)

Hugonówka po wojnie mieściła mieszkania komunalne, znajdowała się tam także sala wykładowa Instytutu Ludowego szkolącego kadry aktywu PPR, ponadto w sali kinowej odbywały się w latach 1952 – 56 próby zespołu Pieśni i Tańca Skolimów. Od 1962 salę zaadoptowano na kino noszące najpierw nazwę Fregata, potem Beata, które działało do końca lat 80. W okresie międzywojennym był tu sezonowy pensjonat, przed wejściem ustawiono dwie rzeźby faunów. Najważniejsze jednak dla przyszłości Konstancina okazało się ulokowanie w pensjonacie „Mon Repos” (Mój Odpoczynek) stołecznego Szpitala Świętego Ducha, pozbawionego siedziby w zrujnowanym mieście. Za zgodą Niemców został ewakuowany wraz z rannymi ewakuowany został za zgodą Niemców pieszo, na konnych wozach i kolejką wilanowską z budynków na Ujazdowie już 15 sierpnia 1944. W 1948 roku utworzono z niego samodzielny pierwszy w Polsce Szpital Chirurgii Kostnej, który w latach pięćdziesiątych przemianowano na Stołeczne Centrum Rehabilitacji „Stocer”. Oddano do jego dyspozycji zespół willi przy ul. Słowackiego przemianowanej zwanej teraz na ul ulicą Ireneusza Wierzejewskiego, jednego z twórców polskiej ortopedii. W latach sześćdziesiątych, na tym terenie, dla potrzeb „Stoceru” wybudowano obszerny budynek szpitalny oraz domy mieszkalne dla personelu i pacjentów. W tym czasie powstawały kolejne szpitale i sanatoria: Szpital Rehabilitacji Kardiologicznej, Instytut Reumatologiczny, Ośrodek Rehabilitacji Neurologicznej, aż po obszerny budynek Domu Zdrowia Lecznicy MZiOS na Królewskiej Górze przy ul. Uzdrowiskowej. Równocześnie rozbudowywano fabrykę papieru w Jeziornie-Mirkowie, a na potrzeby mieszkaniowe jej załogi liczącej już kilka tysięcy pracowników rozpoczęto w latach pięćdziesiątych budowę osiedla mieszkaniowego „Grapa”, zlokalizowanego na terenie dawnego „nieurządzonego” parku letniskowego. Dzięki tym dwóm przedsięwzięciom – z radością donosili ówcześni warszawscy publicyści – Konstancin z dawnego letniska snobów i nierobów przemieniał się w osiedle służące ludziom pracy. „Stolica” w maju 1949 roku donosiła informowała, że „Konstancin dawniej był letniskiem snobów /…/ dziś mieszkają tu ludzie pracy”. Równocześnie jednak jak wspominała Katarzyna Witwicka, na tle zrujnowanej stolicy Konstancin nadal zachowywał charakter przedwojennego kurortu. „Przyjeżdżało się tam niby do innego świata. Zdawałoby się nierzeczywistego bo w Warszawie – taki przepadł bez śladu”.

A o tym jakie panowały wówczas warunki lecznictwa w Konstancinie opisuje Maria Olbrycht na łamach pisma „Świat” (z października 1956 r.) w artykule pt. „Składzik profesora Kossakowskiego”. Składzik ów mieścił się w willi „Kaprys” i gromadził nie mających gdzie się podziać rekonwalescentów Kliniki Chirurgii Dziecięcej szpitala na ul. Litewskiej w Warszawie. Główne zagrożenie dla pensjonariuszy osłabionych przebytymi operacjami stanowił… grzyb pokrywający nie ogrzewane ściany budynku. Tytułowy prof. Kossakowski ubolewał, że właśnie przed kilku tygodniami władze zniosły w ramach oszczędności stanowisko pełnomocnika do walki z grzybem domowym, w jego „składziku” może być więc już tylko gorzej Postępowała też usilnie sterowana przez władze proletaryzacja „burżuazyjnego” niegdyś osiedla. „Lud wszedł do śródmieścia”, młodzi chłopi z okolicznych wiosek oraz przybyli z terenu kraju byli zatrudniani zazwyczaj w mirkowskiej papierni, a wkrótce również w fabryce lamp oscyloskopowych w Iwicznej (później fabryka telewizorów). Zasiedlali „według „specjalnego trybu najmu” dawne wille i pensjonaty, których wnętrza poprzerabiano w tym celu na dziesiątki klitek. Bardziej zasłużeni albo obrotni otrzymywali nowe mieszkania na osiedlu Grapa.

Tężnia w budowie – 1970 r. (zbiory A. Zyszczyka)

Celowi temu służyć miały też zmiany administracyjne. Po likwidacji gmin Jeziorna oraz Skolimów-Konstancin w latach pięćdziesiątych, w 1969 roku utworzono na tym terenie jedną aglomerację miejską, do której włączono Konstancin, Królewską Górę, Skolimów, i Jeziornę. Miastu nadano nazwę Konstancin-Jeziorna, a władze miejskie ulokowano w Jeziornie – osiedlu robotniczym, w którym przeważała ludność „słuszna klasowo”. Dwa lata wcześniej jednak Minister Zdrowia powołał do życia P.P „Uzdrowisko Konstancin”, a pięć lat później Wojewódzka Rada Narodowa uchwaliła jej statut. Awans ten i nawiązanie do niemieckiej ustawy uzdrowiskowej z 1917 r. wiązało się między innymi z odkryciem na tym terenie w 1962 roku na głębokości 1750 m gorących źródeł solankowych o dużej wartości leczniczej i oczywiści z rosnącymi potrzebami klasy robotniczej w zakresie lecznictwa. W roku 1973 powstała gmina o tej samej nazwie, obejmująca swym zasięgiem okoliczne wsie. W 1978 roku oddano do użytku tężnię, której wyniosła konstrukcja, jak niegdyś budynek „Casina” rozebrany w ramach „socjalistycznych porządków”, dominuje dziś w parku zdrojowym wymownie świadcząc o odmienności dawnego i obecnego Konstancina. Pod koniec tamtej epoki ludność Konstancina-Jeziorny, w porównaniu z okresem przedwojennym wzrosła niemal dziesięciokrotnie osiągając liczbę ponad 20 tys, mieszkańców. Władze polityczne, szczególnie w latach siedemdziesiątych minionego wieku, widziały też przed nowym miastem świetlaną przyszłość przede wszystkim jako wielkie centrum leczniczo-rehabilitacyjne.

Tym bardziej, że przecież sam Edward Gierek rezydował w willi w Klarysewie i gospodarskim okiem doglądał również naszego pobliskiego poletka. Z dzisiejszej perspektywy plany te są przykładem nieposkromionej megalomanii gdyż prawie żaden z postulowanych tam celów nie został zrealizowany (np, plan zwiększenia liczby łóżek szpitalnych do 7 000). Najbardziej odległa od naszej rzeczywistości jest jednak wizja rozwoju przestrzennego na terenie uzdrowiska. Oto jak prezentuje ten program w 1976 roku na łamach „Stolicy” Barbara Ubysz: „W Konstancinie wybuduje się tylko tyle domów ile będzie potrzeba dla kuracjuszy i dla miejscowej ludności niezbędnej do obsłużenia uzdrowiska /…/ nie ma więc co marzyć o letniskowym domku w Konstancinie”. Dziś patrząc na wybudowane w minionym dwudziestoleciu zamknięte osiedla oblegające zewsząd Konstancin i niezliczone wille nowobogackie zajmujące jego centrum, możemy się tylko uśmiechnąć słysząc tamte plany. Zresztą ich unicestwianie rozpoczęło się już w chwili ogłoszenia a podjęli się tego … sami wysocy podwładni i następcy Edwarda Gierka, budując w Konstancinie (głównie przy ul. Deotymy) prywatne wille, aby w czasie „Solidarności” w popłochu je sprzedawać albo nawet pod osłoną nocy rozbierać. Osiedle nazwano to później Osiedlem Ubogich Prominentów bo W jednej z ocalałych przez wille te nie należały do najokazalszych, a ich rezydenci nie należeli do grona czołowych funkcjonariuszy PRL. 

Może ci się także spodobać...