Napad na willę „Ave”

Przedwojenne Skolimów, Konstancin i Jeziorna nie były zbyt bezpiecznym miejscem. Przy okazji jednego z tekstów zamieszczonych niegdyś na portalu, jeden z czytelników zastanawiał się czy nie są przesadą skargi zamieszczane w gazetach z okresu dwudziestolecia międzywojennego, na gości letniskowych, którzy mają zwyczaj strzelać w nocy z rewolwerów. Otóż nie były, każda willa miała stróża, każda wieś wystawiała straż nocną, a jak wiedzą ci, którzy czytają nasz cykl „Zbrodnia w gminie i na letnisku” trup słał się tu gęsto, bowiem w przedwojennej Polsce każdy chadzał uzbrojony jeśli nie w broń palną, to co najmniej w nóż. Porządku w 10 tysięcznej gminie Jeziorna oraz letniskach Skolimów i Konstancin pilnował komendant Strzelczyk wraz z pięcioma policjantami, którzy w tym czasie głównie musieli radzić sobie ze strajkami robotników i eksmisjami mieszkańców okolicznych wsi. Nikomu łatwo nie było, a czas ten był także okresem licznych band, które napadały na bogatszych chłopów i niektóre wille.

Jedną z nich była willa „Ave”, mieszcząca się przy ulicy Wilanowskiej, w której jak się okazuje mieszkał w 1931 r. Wacław Gąsiorowski, od 1936 r. sołtys letniska Konstancin. Rzadka to historia gdy napastnicy przybyli samochodem, wykorzystując fakt, iż Warszawska-Wilanowska była wybrukowana.


„Głos Poranny”, 21 maja 1931 r. nr 138
Napad na willę Wacława Gąsiorowskiego

Z Warszawy donoszą: Szajka bandytów samochodowych dokonała niezwykle zuchwałego napadu na willę Wacława Gąsiorowskiego w Konstancinie. Przebieg wydarzeń był następujący:

O godzinie 2 nad ranem, przed willę „Ave”, w której zamieszkuje znakomity literat, zajechało auto z pięcioma pasażerami. Nieznajomi, wysiadłszy z samochodu skierowali się do otwartego okna pokoju, w którym zamieszkuje bona-francuska. Jeden z napastników stał już na framudze, gdy bona usłyszała podejrzane szmery i wszczęła alarm. Krzyki zwabiły Wacława Gąsiorowskiego. Literat wbiegł do pokoju i stanął w oknie twarza w twarz z napastnikiem. Wywiązał się krótki dialog. Bandyci usiłowali zmusić groźbami Wacława Gąsiorowskiego do opuszczenia stanowiska. Spotkał ich jednak zawód.

— Precz, bo strzelam! — zawołał powieściopisarz, kierując jednocześnie smugę światła latarki elektrycznej na zbójów.Ponieważ bandyci zamierzali wtargnąć silą Wacław Gąsiorowski strzelił kilkakrotnie z rewolweru na postrach, co ich zmusiło do ucieczki.

Według dotychczasowego śledztwa samochód bandycki przybył do Konstancina z Jeziorny. Policja jest już rzekomo na tropie napastników.


Niestety wyników śledztwa nie znamy.

Może ci się także spodobać...