Pomnik Powstania Styczniowego

Mija właśnie kolejna rocznica Powstania Styczniowego, coraz bardziej zapomnianego zrywu niepodległościowego. Przyćmiły je późniejsze wydarzenia z tragicznej polskiej historii, spory dotyczące powstania i jego interpretacji oraz działalności powstańców zostały zastąpione przez polemiki dotyczące sierpnia 1944 roku i żołnierzy wyklętych. Wydarzenia z lat 1863 – 1864 są także mało romantyczne, czego przykładem może być choćby książka Wierna Rzeka autorstwa związanego z Konstancinem Stefana Żeromskiego. Przywołam jednak po raz kolejny opinię wybitnego polskiego historyka Stefana Kieniewicza, który słusznie zauważał, iż powstanie to nie może równać się z żadnym innym. Polacy przez kilkanaście miesięcy związali walką zawodową armię jednego z najpotężniejszych państw świata, sami regularnym wojskiem nie dysponując, tworząc w tym czasie podziemne państwo posiadające własne urzędy.

O walkach tamtego okresu w tych stronach na portalu poczytać można wiele, choćby o Ignacym Robaku, powstańcu spod Chojnowa złożonym na cmentarzu w Cieciszewie, w dziale ebooki znaleźć można dwa wydania książeczki na temat walk powstańczych. Dziś jednak przyjrzyjmy się historii kamienia-pomnika ustawionego na rozstaju dróg, pomiędzy Cieciszewem a Parcelą, który wedle przekazu ma skrywać powstańczą mogiłę. Także te wydarzenia były już opisywane, 4 marca 1863 roku w pobliskiej owczarni ukryła się partia dowodzona przez pułkownika Ziemomysła Kuczyka, która po dwóch zwycięskich potyczkach z Rosjanami uszła na lewy brzeg Wisły. Schronienie znaleźli w tutejszym folwarku Goździe, należącym do majątku oborskiego rodziny Potulickich. Historia nie przekazała czy udzielono go świadomie, sądzić należy, iż powstańcy raczej wymęczeni walkami skryli się w zabudowaniach, które napotkali na swej drodze, choć Włodzimierz Potulicki Powstanie wspierał.

Rosyjski oddział dowodzony przez pułkownika Rejnthala, poszedł tropem Kuczyka po lodzie i śniegu, odnajdując go w Goździach. Atak był całkowitym zaskoczeniem, na miejscu zginęło 70 powstańców, 50 konnych wycofało się przez Łyczyn do lasów chojnowskich, a 80 powstańców wraz z Kuczykiem przeprawiło się przez Wisłę w kierunku Mińska Mazowieckiego. Pozostałych przy życiu powieszono na drzewach wzdłuż drogi prowadzącej z Cieciszewa do Obór. Począwszy od 3 lutego 1863 z polecenia cara Aleksandra II była to zwyczajowa forma egzekucji stosowana przez carskie władze. Zazwyczaj na widowiska takie spędzano ludzi z miejscowości, w których odbywała się kaźń, wykonując je niezwłocznie po ujęciu „zbrodniarzy” z bronią w ręku, co miało cel propagandowy – odstraszenie współziomków od powstańczych marzeń.

Ciała na drzewach wisiały zapewne długo, bowiem historia ta przechowała się w pamięci mieszkańców i żywa była jeszcze po drugiej wojnie światowej. Starsi ludzie pokazywali miejsca wskazane im przez ich dziadków oraz drzewa, na których powieszono powstańców. Dopiero po jakimś czasie można było dokonać ich pochówku, nieznanych z imienia dla włościan z Cieciszewa i Słomczyna członków partii Kuczyka. Uczyniono to na rozstaju dróg, zmarłych chowano w zbiorowej mogile, warstwami, w kilku w rzędach. Nad mogiłą został usypany kopiec, pierwotnie miał około kilkunastu metrów długości i szerokości. Dopiero w roku 1918 w miejscu zbiorowego pochówku ustawiony został dębowy krzyż. Swój udział w podtrzymaniu pamięci o wydarzeniach prócz rodzin mieszkańców Cieciszewa i Słomczyna miał nauczyciel historii ze szkoły w Słomczynie pan Roman Walczykiewicz, który zadbał by pamięć nie przepadła i co roku prowadził w styczniu prowadził w to miejsce swych uczniów. W roku 1933, w 70 rocznicę Powstania, zorganizowano uroczystość, w trakcie której obecni byli przedstawiciele władz, oraz młodzież szkolna i harcerze, którzy wraz z nauczycielami trzymali przy mogile honorową wartę. Krzyż został zniszczony podczas II wojny światowej, jednakże mimo iż w latach powojennych nie został odbudowany, wciąż zapalano znicze na mogile

W PRL folwark Goździe został upaństwowiony. Rozstaj dróg zarósł, kopiec został częściowo zniwelowany, a krzyż się rozpadł. Co gorsza zmienił się powoli w toaletę, gdyż potrzeby swe załatwiali tam oczekujący na PKS pracownicy zakładu doświadczalnego SGGW „Obory”. Szczególnie bolało to ówczesnego sołtysa Cieciszewa, Stanisława Zawadzonko. Jak wspomina wiele osób był on niezwykle zaangażowany społecznie, stąd też w setną rocznicę powstania podjął się on trudnego zadania. Mimo, iż władze PRL nie organizowały oficjalnych uroczystości związanych ze stuleciem walk Powstania Styczniowego, by w dobie „współpracy” z ZSRR nie uwypuklać konfliktu polsko-rosyjskiego sprzed lat, na lokalne inicjatywy patrzono przez palce. Stąd też nie utrudniano zawiązania komitetu mającego na celu zebranie funduszy na wystawienie nowego krzyża. Pieniądze zbierano na zabawach, pochodziły z dobrowolnych datków, Samopomocy Chłopskiej i Banku Spółdzielczego. Dzięki Stanisławowi Zawadzonko zamiast krzyża wystawiono jednak pomnik. Był to zapewne jego własny pomysł, bowiem dzieci z Cieciszewa na jego prośbę zbierały kamienie na okolicznych polach, ładując je na jego wóz. Posłużyły one do wmurowania w podstawę pomnika, podobnie mniejsze głazy. Głaz został przywieziony przez niego osobiście z parku dworu w Oborach, co nie odbyło się bez wiedzy i zaangażowania pracowników ówczesnego Domu Literatów i za zgodą kierownictwa. Na prośbę mieszkańców Tadeusz Świerczek wykuł napis: „Bohaterom Powstania Styczniowego 1863 r – w setną rocznicę Społeczeństwo Gromady Słomczyn 1863 r” – bowiem w jej skład wchodził wówczas Cieciszew. Dokonano uroczystego odsłonięcia i poświęcenia pomnika, w czym oczywiście władze nie wzięły udziału.

Od tamtej chwili mija 58 lat, dalsze 100 lat od wybuchu Powstania. Pamięć jest podtrzymywana, mieszkańcy gminy składają kwiaty i zapalają znicze na pamiątkę powstańcom. Jednakże pamiętamy o nich dzięki pojedynczym osobom, które poświęciły swój czas by pamięć przetrwała. Wiele się zmieniło, rozstaj dróg to obecne ulice Grzybowska i Podlaska, folwark to zakład SGGW, w pobliżu powstała Parcela, na terenie której znajduje się głaz. Dziś uczniów tutejszych szkół co roku przyprowadzają tu nauczyciele działający w ramach uczniowskiego klubu „Traper”, podobnie jak niegdyś czynił to p. Roman Walczykiewicz. To są osoby, dzięki którym pamiętamy, choć historia ich nazwisk nie przechowuje. Jak w przypadku sołtysa Cieciszewa, Stanisława Zawadzonko, który wzniósł w tym miejscu pomnik.


zdjęcia autora wykonane zimą 2012/13 roku.

Może ci się także spodobać...