Rzeź w Chylicach

Takim tytułem jak wyżej witał swych czytelników “Express Poranny” w dniu 8 lipca 1929 roku.  Poniżej treść artykułu opisującego wydarzenia w jednej z willi:

Jan Naprószewski z ulicy Kruczej 7 bawił na letnisku w Chylicach ze swą nieślubną żoną, Franciszką Siekierską oraz dwojgiem nieletnich dzieci. Zamieszki wali w willi Grunwalda. Naprószewski od paru tygodni zdradzał objawy choroby umysłowej. W ubiegłą środę podarł i spalił w piecu 5 tysięcy złotych i 300 dolarów. Przerażona Siekierska wezwała telefonicznie z Warszawy siostrę swą, Stanisławę Czarnecka i szwagra Tomasza. Urządzono w sekrecie radę familijną, na której zapadła uchwała umieszczenia furjata w szpitalu św. Jana Bożego. Odwieziony nazajutrz do Warszawy Naprószewski nie dał się namówić do pozostania pod opieką lekarzy. Zapewne domyślił się o co chodzi, gdyż wpadł w stan niezwykłego podrażnienia. Po powrocie do Chylic żegnał się z dziećmi, nazywając je sierotkami.
— Śmierć za mną chodzi — powtarzał, — lecz sam nie porzucę tego świata…-
Ostatnia burza z huraganem podziałała nań fatalnie. Podczas grzmotu piorunów zrywał się parokrotnie z łóżka.
— Niosą trumnę!—krzyczał.— Zatarasujcie drzwi! Nie wpuszczajcie grabarzy do mieszkania.Wczoraj o godzinie 4-ej ranę wyskoczył z pod kołdry, złapał brzytwę, rzucił się na żonę i je-dnem cięciem rozpłatał jej gardło od ucha do uch Na szczęście rana nie była głęboka. Tchawica pozostała nienaruszona. Gdy w obronie siostry stanęła Czarnecka, szaleniec powalił ją na ziemię i pokaleczył w straszny sposób, przecinając arterie i ścięgna prawej ręki, począwszy od pachy po końce palców.
Śpiącego w sąsiednim pokoju szwagra przebudziły krzyki mordowanych kobiet. Zerwał się, chwycił stołek, lecz rzucić już nie zdążył. Naprószyński sam sobie poderżnął gardło i padł obok rannej szwagierki. Zwabieni hałasem lokatorzy willi zbiegli się do mieszkania Naprószewskiego.
Ściany pokoju, podłoga, meble zbryzgane były krwią. Siekierska leżała na łóżku, przyciskając jasiek do gardła. Z ran Czarneckiej płynęła krew tak obficie, iż utworzyła kałużę o średnicy jednego metra. Zajęto się tamowaniem krwotoków. Wobec braku środków opatrunkowych, podarto bieliznę i pościel. Miejscowy komendant posterunku policyjnego usiłował porozumieć się telefonicznie z Warszawą. Na próżno — burza uszkodziła linję. Za pośrednictwem kierowcy przejeżdżającego przez Chylice autobusu zaalarmowano pogotowie prywatne (500).
Po nałożeniu prowizorycznych opatrunków, lekarz przewiózł ranne kobiety do szpitala Dzieciątka Jezus, poczem wrócił do Chylic, zabrał fur jata i umieścił w szpitalu św. Jana Bożego. Pomimo usilnych zabiegów doktora Hłaski, Czarnecka wskutek upływu krwi wkrótce zmarła. Stan Siekierskiej nie budzi obaw. Rana Naprószyńskiego jest powierzchowna.

Dziećmi zaopiekowali się sąsiedzi.

Cukiernia na obecnej Chylickiej

Może ci się także spodobać...