Powstanie Styczniowe na lewobrzeżnym Urzeczu (1)

Wydarzenia z lat Powstania Styczniowego nie ominęły również Kabat i sąsiednich miejscowości. Kabaty były wtedy częścią dawnej gminy Wilanów, która obejmowała obszar od Wisły do obecnej ulicy Puławskiej i sięgała do Piaseczna, a jednocześnie wchodziły w skład dóbr ziemskich wilanowskich. W opisach z tamtych czasów, mieszkańców tych terenów określano ogólnie jako Wilanowianie zwłaszcza, gdy do Warszawy przyjeżdżali w swoich odświętnych strojach wilanowskich.

Jedną z największych manifestacji poprzedzających wybuch powstania był pogrzeb arcybiskupa warszawskiego Antoniego Fijałkowskiego w dniu 10 października 1861 r. Wśród licznie zgromadzonych delegacji, między innymi z Czerska i Piaseczna, byli też włościanie z dóbr wilanowskich. Delegacja Wilanowska weszła do miasta procesyonalnie z chorągwiami, śpiewając pieśni patriotyczne… Włościanie ze Skierniewic byli w białych, z Wilanowa w granatowych sukmanach. Zaproszono ich potem do hotelu Europejskiego, gdzie studenci wygłosili patriotyczne przemówienia, by uświadomić cele planowanego powstania. Agitacja odniosła skutek, gdyż wyszli z hotelu i wśród okrzyków: „Niech żyje Warszawa!” wsiedli do przygotowanych dorożek i omnibusów, które odwiozły jednych na kolej, drugich zaś (Wilanowian) do mokotowskiej rogatki (M. Berg, Zapiski o powstaniu…, 1899). Rosjanom się to nie spodobało i jeden z właścicieli hotelu Europejskiego, Aleksander Wambach, były oficer wojsk polskich, odsiedział miesiąc w Cytadeli za zorganizowanie spotkania.

1860, Warszawa: Wieśniacy z Wilanowa pod kościołem Wizytek Fot. Karol Beyer

Właścicielem dóbr wilanowskich był wówczas hrabia August Potocki. Mimo, że od czasu poprzedniego powstania z 1831 r. w którym czynnie uczestniczył, ułożył sobie dobre stosunki z dworem rosyjskim, to teraz jednoznacznie udzielił wsparcia, choć robił to dyskretnie, nie wysuwając się na pierwszy plan. Zapewne za jego wiedzą kierownictwo placówki konspiracyjnej Organizacji Narodowej w dobrach wilanowskich objął główny rządca tych dóbr Wiktor Bylicki. W sprawę włączony był również wójt gminy Wilanów Szymon Romaszewski oraz inni pracownicy majątku. W ten sposób obok struktur oficjalnych pojawiły się równoległe działania konspiracyjne tajemnego państwa polskiego.

W Wilanowie, proboszcz ksiądz Antoni Stelmaszczyk już 5 października 1861 r. zainicjował odprawianie nabożeństw patriotycznych, a na plakatach pisano: Włościanie Wilanowscy zapraszają Rodaków na nabożeństwo za pomyślność OJCZYZNY …odbyć się mające w kościele Wilanowskim (A. Mieleszko, Okruchy do dziejów powstania narodowego, 1858-96). Podczas nabożeństwa rozpoczęła się akcja zbierania składek pieniężnych ofiary narodowej, którą prowadził młody Julian Walenty Karniewski, wówczas kamerdyner w pałacu wilanowskim, wspierany przez swego ojca Franciszka, który był murgrabią pałacu, czyli zarządcą rezydencji. Zapewne więc sprawami funduszu wilanowskiej Organizacji Narodowej zarządzał Karol Karniewski, ówczesny kasjer Zarządu Głównego dóbr, stryj Juliana Walentego. Karniewscy nie mieszkali jeszcze wtedy w Kabatach, ale w Wilanowie.

Współpracujący z Wilanowem architekt Henryk Marconi ofiarował wtedy 1000 rubli na cele patriotyczne, a szczególnego charakteru nabrała uroczystość wyświęcenia zaprojektowanych przez niego stacji Drogi Krzyżowej przy kościele wilanowskim, gdzie w murowane ogrodzenie kryte dachówką z pobliskiej cegielni w Kabatach wkomponowano trzynaście stacji Męki Pańskiej (W. Fijałkowski, O kościołach Św. Anny w Wilanowie).  Na nabożeństwie patriotycznym w Górze Kalwarii, które odprawione było 15 października 1861 roku zebrało się 8 tysięcy ludzi, ziemian i chłopów z sąsiednich wsi Urzecza.

Orzełek powstańczy wycięty z pluszu, prezentowany na wystawie w AGAD (Archiwum Lubomirskich z Małej Wsi, sygn. 1205, s. 114a)

Julian Karniewski został niedługo potem aresztowany i jak wynika z zachowanych akt rosyjskiej Komisji Wojenno-Śledczej przebywał w Cytadeli warszawskiej od 28 lutego do 20 marca 1862 r. Jak zapisano, nie ujawnił on w śledztwie na jaki cel były zbierane pieniądze, a według tradycji w Wilanowie organizowane były zakupy broni dla powstańców, które wspierał August Potocki. Hrabia użył swoich wpływów i wyciągnął Karniewskiego z twierdzy, ale zdawał sobie sprawę, że znalazł się w kręgu podejrzeń i niebawem wraz z żoną wyjechali do Francji. Mimo to, za wsparcie dla działań niepodległościowych została na Potockiego nałożona później grzywna w wysokości 50 000 rubli srebrem. Wrócili dopiero po zakończeniu powstania.

Gdy w styczniu 1863 r. odbywała się mobilizacja do wojska, wielu młodych mężczyzn uciekało z domów. Chcąc uniknąć branki do armii rosyjskiej, młodzież warszawska gromadziła się m.in. w Lesie Kabackim i Lasach Chojnowskich (M.M. Drozdowski, Służew w czasie powstań narodowych). Na głównych drogach kozackie patrole dokładnie sprawdzały podróżujących i przetrząsały ładunki szukając niedoszłych rekrutów carskich. Jednym z zadań Organizacji Narodowej było zorganizowanie transportu ludzi i broni do oddziału powstańczego. Według tradycji w przerzut miedzy Wilanowem i Chojnowem zaangażowany był również Michał Malczyński z Kabat, który dozorował Pałac Natoliński, a jednocześnie dzierżawił gospodarstwo rolne przy Alei Kasztanowej, leżące między karczmą, a cegielnią kabacką. Od strony Lasów Chojnowskich działał tamtejszy leśniczy Ksawery Orłowski. Były to wydarzenia z czasów Powstania Styczniowego, które częściowo zostały zapisane w przekazach z tamtych lat, ale również przetrwały w pamięci, przekazywane następnym pokoleniom.

Dobrym miejscem na zbiórki była karczma w Kabatach, która stała przy drodze z miasta, dawnym Gościńcu czerskim, blisko Alei Kasztanowej. Po uruchomieniu w 1825 roku Szosy Nowoaleksandryjskiej, czyli obecnej ul. Puławskiej, dawny trakt stracił na znaczeniu i nie był zbyt dokładnie kontrolowany. Łatwiej było się tu przekraść z miasta, a samą obecność w karczmie można było nietrudno wytłumaczyć. Natomiast dobrymi kryjówkami na broń były zakamarki w cegielni w Kabatach, która działała wtedy na terenie obecnego zagajnika przy Alei Kasztanowej oraz skrytki na terenie istniejącego wówczas gospodarstwa dworskiego przy Pałacu Natolińskim. Leżały one trochę na uboczu od Wilanowa, który był pod obserwacją policji i przez to były bezpieczniejsze.

Aleja Kasztanowa 1996 r., źródło: ursynow.org.pl

Zostały w pamięci miejscowych ludzi wspomnienia zdarzeń, gdy przez Las Kabacki furmanki chłopskie przemykały się, przewożąc ludzi i broń do otaczających Piaseczno Lasów Chojnowskich. Zwyczajnie furmanka ma jedną drewnianą podłogę, zwaną poddanicą. Te wozy były natomiast specjalnie przygotowane i posiadały podwójne podłogi. Pomiędzy nimi powstawały skrytki, w których przemycano leżących w ukryciu powstańców i uzbrojenie. Wóz napełniano słomą lub sianem i wyruszał jeszcze przed świtem w kierunku Piaseczna. Nie zawsze jednak udawało się uniknąć kontroli. Zdarzało się, że patrole kozackie przeprowadzały zasadzki i rewizje, ale mimo że dźgali szablami, to nie domyślali się prawdy. Najlepiej było jechać we wtorek, gdy był piaseczyński dzień targowy, udając wyjazd na jarmark. Kręciło się wtedy w Piasecznie wielu ludzi i łatwiej było przekraść się dalej, do pobliskich lasów.

W Piasecznie przemyt broni wspierał tamtejszy burmistrz Józef Kłoczowski. Zdarzało się, że była przechowywana na terenie magistratu miejskiego, zanim została dostarczona do lasu. Zimą 1863 r. przywieziono do Piaseczna większy transport karabinów belgijskich, dla działających w okolicy partii. Transport miał być nocą przerzucony na inne furmanki i skierowany do lasu, ale nastąpiło opóźnienie… Zdarzyła się sytuacja, ze oficerowie sotni Kozaków, która zajechała do Piaseczna otrzymali donos o transporcie broni, która dotarła do miasta. Przebywali u burmistrza, który suto podlewał im wódki, podczas gdy skrzynie z karabinami były w tym samym budynku. Nie przyszło im jednak do głowy, by przeszukiwać ratusz. A…broń następnej nocy trafiła do lasu. (E. Kłoczowski, Wspomnienia mazowieckiego ziemianina).

Lata dwudzieste, ponad pół wieku po Powstaniu. Dawny Gościniec w lesie pod Kabatami, obecnie ul. Trakt Leśny, fot. Henryk Poddębski źródło: NAC

A tam organizowała się duża partia powstańców, jak nazywano wówczas polskie formacje. Nazywano ją Dzieci Warszawskie, gdyż w dużej części tworzona była przez młodzież warszawską. Lasy Kabacki i Chojnowski leżały na terenie dóbr wilanowskich i dlatego sformowany został również oddział kosynierów złożony z miejscowej młodzieży wiejskiej wywodzącej się z tych dóbr, co osobiście nadzorował rządca Wiktor Bylicki z Wilanowa. Również jego siedemnastoletni syn Karol, uczeń gimnazjum, na ochotnika przystąpił do oddziału, jako ułan w kompanii kawalerii powstańczej. Wśród ochotników był też dwudziestoletni Walenty Fijałkowski, czeladnik blacharski z Warszawy i Jan Bogdanowicz, strażak warszawski.

Zachował się w Kabatach tekst nostalgicznej piosenki z czasów Powstania Styczniowego:

Za kogo mi każesz iść mój Sewerysiu, za żołnierza za powstańca serce Marysiu,

Dokąd ja z nim pójdę mój Sewerysiu, do boru do lasa serce Marysiu,

Cóż tam będziemy jadać mój Sewerysiu, jagody poziomki serce Marysiu,

Gdzie tam będziem sypiać mój Sewerysiu, pod drzewami za krzakami serce Marysiu.

W Lasach Chojnowskich szkolił ochotników i dowodził oddziałem major Antoni Turkietti, którego przodkowie pochodzili z włoskiego Mediolanu. Oficer kawalerii Królestwa Polskiego i uczestnik Powstania Listopadowego. Po upadku Warszawy w 1831 r. dostał się do niewoli i został zesłany na Syberię. Potem, jako zwykły szeregowy wcielony do rosyjskiego Apszerońskiego Pułku Piechoty walczył w Czeczenii i Dagestanie. Po dwunastu latach został zwolniony i zamieszkał w swoim majątku Tchórzew koło Siedlec. W 1863 r. wezwany przez Rząd Narodowy do wzięcia czynnego udziału w powstaniu, choć już niemłody, znów stanął do walki (K. Jadczyk, Dowódcy Powstania Styczniowego).


Artykuł pierwotnie opublikowany w 2023 r. w tygodniku “Passa”

Może ci się także spodobać...