Zupełnie nieoczekiwanie do listy ogrodników/dozorców konstancińskich willi dołączyły dwa nazwiska: Andrzej Narożniak i Jan Siekierzyński. Było to możliwe dzięki życzliwości Pań: Krystyny Cedro-Ceremużyńskiej i Elżbiety Biały – dawniej właścicielek willi „Marychna”.
Struktura własności willi „Marychna” została szczegółowo opisana przez profesor Krystynę Cedro-Ceremużyńską w artykułach: „Marychna” – historia jednej z najstarszych willi Konstancina” [1] oraz „Marychna” – historia willi i jej mieszkańców – ciąg dalszy…” [2]

Z pierwszego artykułu wiadomo, że ogrodnikiem/dozorcą w willi „Marychna” w 1930 r. był Andrzej Narożniak. Wtedy to willa zmieniała właścicieli i w Księdze wieczystej zanotowano jego nazwisko i zachowane przez niego stanowisko. W związku z tym, że Andrzej Narożniak wydaje się jednak bardziej związany z willą „Wesoła” (zachowała się metryka urodzenia jego dziecka w willi „Wesoła”) – zostanie on opisany w kolejnym artykule w kontekście tej willi.
Z drugiego artykułu Krystyny Ceremużyńskiej, wiadomo, że ogrodnikiem/dozorcą od połowy lat 30-tych XX w., za czasów właścicieli Aleksandra i Zofii Lorskich, był Jan Siekierzyński. Zachowały się szczegółowe wspomnienia wnuczki Jana Siekierzyńskiego, Grażyny. Warto na podstawie tych wspomnień opisać historię jej dziadka, oddanego ogrodnika/dozorcy willi „Marychna”.
Wnuczka Grażyna, o swoim dziadku napisała tak: „Urodzony w 1882 roku w Otwocku Wielkim, wcześnie osierocony, pozostawał pod opieką właściciela lokalnych dóbr Zbigniewa Kurtza, dzięki któremu znakomicie nauczył się ogrodnictwa i biegle mówił po niemiecku. Około 1935 roku zamieszkał wraz żoną Juljanną w domku ogrodnika na posesji Marychny.(…)”

Informacje te można jedynie uzupełnić dla poszerzenia biogramu konstancińskiego ogrodnika. Linia rodziny Siekierzyńskich, z której wywodził się Jan, zamieszkiwała początkowo w parafii Warszawice znajdującej się na prawym brzegu Wisły. Nazwisko to można znaleźć w Wysoczynie już w 1829 r., gdzie rodzice Łukasz Bernat i Urszula z domu Siekierzyńska chrzczą dziecko imieniem Walenty. W latach 80-tych XIX w. w parafii tej zamieszkiwali też rodzice Jana, małżeństwo Teodor Siekierzyński (ok. 1848-1885) i Józefa z domu Cieślak (ok. 1853-?). W Warszawicach w 1875 r. urodziła im się córka Agnieszka[3]. W kolejnych latach rodzina przeprowadziła się do Otwocka Wielkiego, gdzie urodzili się synowie: Paweł (ok. 1880 r.) i Jan w 1882 r.. Niestety w 1885 r. 38-letni Teodor Siekierzyński zmarł pozostawiając dwóch małoletnich synów z matką [4]. Zapewne, to matka Józefa Siekierzyńska pracowała w dobrach Otwock należących do Zygmunta Kurtza[5], który w II połowie XIX w. na dużą skalę rozwijał sadownictwo. Dzięki opiece Zygmunta Kurtza, właściciela dóbr Otwock, dorastający Jan uzyskał odpowiednie doświadczenie w ogrodnictwie. W 1902 r. w parafii Warszawice, Jan poślubił pochodzącą z Sobiekurska Juliannę Masny (ur. ok. 1881 r.). Z rodziną zamieszkał w Sobiekursku i tam pracował do 1910 r., kiedy to znalazł pracę w dobrach oborskich w parafii Słomczyn. W Oborach, Jan podejmował się wielu prac koniecznych przy obsłudze majątku ziemskiego, a rodzina powiększyła się o syna Feliksa (ur. w 1910 r.), córki: Weronikę (ur. w 1912 r.) i Stefanię (ur. w 1915 r.), ale zapewne i inne dzieci, bowiem – jak wspomina wnuczka Grażyna – jej ojciec, również Jan urodził się w 1924 r.
Jak już wspomniano, Jan Siekierzyński w połowie lat 30-tych przyjął pracę u państwa Lorskich właścicieli willi „Marychna”. Zamieszkał z rodziną na terenie posesji w oddzielnym lokum, tzw. „domku ogrodnika”. Do obowiązków Jana należało dobre utrzymanie ogrodu, w tym dbanie o dekoracyjny szpaler róż (willa początkowo zwana była „Różana”), które pięły się po drabinkach domu (tzw. trejażach) specjalnie w tym celu zaprojektowanych. Jan uprawiał też warzywa w wydzielonej części ogrodu oraz miał do dyspozycji szklarnię pod sadzonki i warzywa szklarniowe, jak pomidory i ogórki.

Szklarnia miała niebagatelne znaczenie w czasie II wojny światowej, kiedy występowały braki żywności – rodzina Jana Siekierzyńskiego korzystała z niej opiekując się willą „Marychna”. Dzięki temu, że rodzina tu mieszkała, a Jan Siekierzyński znał dobrze język niemiecki, udawało mu się przekonywać przyjeżdżających na sobotę i niedzielę Niemców, że w willi tej nic się nie dzieje. Tymczasem, w dni powszednie przebywali tam członkowie Samodzielnego Batalionu Narodowych Sił Zbrojnych składający się z pracowników fabryki papieru w „Mirkowie”. Dzięki wspomnieniom wnuczki o dziadku Siekierzyńskim i jego dwóch synach [Janie i Feliksie] przetrwała taka informacja: Pewnego dnia Niemcy robili rewizję szukając młodych mężczyzn. Mój ojciec z bratem zdążyli się schować, ale akurat wtedy było dużo ukrytej broni. Gdyby Niemcy ją znaleźli, wiadomo jaki byłby koniec. Na szczęście mój dziadek znał dobrze język niemiecki i to uratowało wszystkich. Po dłuższej rozmowie Niemcy odjechali nie czyniąc rewizji. Uwierzyli dziadkowi, że młodych tu nie ma. Od tej pory podczas zbiórek konspiracyjnych czy transportu broni dziadek zawsze był w pobliżu. Konspiratorzy mieli szczęście, że istniało takie miejsce.
Jan Siekierzyński z żoną mieszkali w „domku ogrodnika” również po wojnie, aż do końca swych dni. Sam domek – już bez lokatorów – przetrwał do lat 90-tych, kiedy nowy właściciel rozebrał go. Zniknęła też szklarnia, dzięki której kilka pokoleń mieszkańców willi „Marychna” mogło cieszyć się świeżymi warzywami.

W 1974 r. część posesji, na której stała willa kupili państwo Elżbieta i Aleksander Biały. Można powiedzieć, że willa „Marychna” miała szczęście, bowiem tak się złożyło, że Elżbieta Biały to również wnuczka ogrodnika. Jej dziadek ze strony mamy, Franciszek Piątkowski prowadził ogrodnictwo w Cegłowie koło Mińska Mazowieckiego. Był ogrodnikiem szczycącym się certyfikatem Zakładów Ogrodniczych Braci Hoser[6]. Hodował warzywa i kwiaty, a na bazie sadzonek pochodzących z zakładów braci Hoser założył sad owocowy. Jego córka Sabina Przybyłowicz z domu Piątkowska zawsze obserwowała prace ojca, co przydało się jej, kiedy wraz z córką Elżbietą zaczęły porządkować ogród willi „Marychna”. Tak więc, kiedy Elżbieta wraz z mężem kupili willę „Marychna”, od razu, od wiosny 1975 r., przystąpiono do prac przywracających życie ogrodowi. Z ogromnym zaangażowaniem panie Sabina i Elżbieta zaczęły likwidować samosiejki, które przez lata opanowały ogród.

Po zlikwidowaniu samosiejek, za dębem stojącym na zapleczu willi urządzono warzywniak, na którym przede wszystkim rosły pomidory (nasiona przywieziono z Anglii – jak wspomina Elżbieta Biały). W dalszej części ogrodu posadzono krzaki owocowe – porzeczki, agrest.
Przed domem, spod nasypanej ziemi i wyrosłego zielska panie Sabina i Elżbieta zaczęły odtwarzać pierwotne klomby. Dzięki temu, że na oczyszczonym terenie zaczęły ukazywać się ścieżki wyłożone cegłą, można było odtworzyć pierwotny kształt alejek. Z wielką radością odtworzono ścieżkę od willi do furtki i układ ogrodu podzielonego na kwartały. Od frontu domu posadzono tulipany i mieczyki, a pod jednym z bocznych okien – róże. Niestety konieczne było zlikwidowanie charakterystycznych trejaży na domu, bowiem służyły one pod róże pnące, a to wymagało stałej obecności ogrodnika, który by je pielęgnował i przycinał na odpowiedniej wysokości. Tak, jak to zapewne robił Jan Siekierzyński za czasów świetności willi w latach 30-tych.

Z ogrodem związane są dwie ciekawostki zapamiętane przez Elżbietę Biały. Pod koniec lat 70-tych, kiedy Elżbieta i Sabina pracowały w ogrodzie przed domem, nadeszły dwie panie, które przechadzały się z pieskiem. Podczas rozmowy okazało się, że pamiętają klomby i ogród jeszcze z dawnych czasów i potwierdziły, że ten obecny bardzo przypomina ten dawny. Paniom pracującym w ogrodzie zrobiło się miło na duszy. Okazało się później, że pochwałę do ogrodniczek skierowały panie Żeromskie – Monika i jej mama Anna.
Kolejną ciekawostką jest determinacja jakiegoś osobnika, który zafascynowany urodą kwitnących na klombie tulipanów przeskoczył przez płot i wyrwał je wraz z cebulkami. Ciekawe, czy w celu nasadzenia u siebie, czy może ofiarowania komuś kwiatów …? Było to 8 maja, w imieniny Stanisława.

I jeszcze jedna ciekawostka związana z ogrodem willi „Marychna”, być może dorównująca skali popularności Konstancina. W ogrodzie willi „Marychna” rosną blisko siebie 3 wiekowe dęby. Dwa towarzyszą budynkowi po prawej stronie, a trzeci z nich rośnie na tyłach willi. Są to stare dęby prawdopodobnie pamiętające czasy króla Sobieskiego, a może i wcześniejsze. W końcu lat 80-tych – ze względu na zagrożenie – państwo Ceremużyńscy zdecydowali się przyciąć suche gałęzie olbrzymów, uporządkować je. Na początku lat 90-tych wezwana ekipa dendrologów określiła wiek najstarszego z dębów na ponad 300 lat. Dęby te, dzięki dbałości Ceremużyńskich nie tylko przetrwały w ogrodzie willi „Marychna”, ale zachowują też swoją ciągłość – z ich żołędzi rosną już 20-letnie drzewa na nowej działce właścicieli.

Konstancińska willa „Marychna” miała szczęście do ludzi, którzy ją stworzyli, o nią dbali i ją uwiecznili. W prawie niezmienionym kształcie i na swoim miejscu wraz z trzema wiekowymi dębami może cieszyć nasze oko do dziś.
Autorka składa serdeczne podziękowania Pani Elżbiecie Biały i Pani Krystynie Cedro-Ceremużyńskiej za pogłębienie tematu willi „Marychna” oraz udostępnienie unikatowych zdjęć oraz Pani Krystynie Cedro-Ceremużyńskiej za wskazanie kolejnych ogrodników konstancińskich willi.
[1] Wirtualne Muzeum Konstancina (www.muzeumkonstancina.pl)_Zagadnienia_”Marychna – historia jednej z najstarszych willi Konstancina”
[2] Wirtualne Muzeum Konstancina (www.muzeumkonstancina.pl)_Zagadnienia_”Marychna – historia willi i jej mieszkańców – ciąg dalszy …”
[3] Metryki parafii Warszawice zostały udostępnione przez dr Łukasza Maurycego Stanaszka, autora książki Nadwiślańskie Urzecze. Podwarszawski mikroregion etnograficzny, Czersk 2014
[4] Metryka zgonu nr 154 z 1885 roku, parafia Karczew. Archiwum Diecezjalne Warszawsko-Praskie, za mailem z dnia 9.04.2024r.
[5] Właścicielem dóbr Otwock w II połowie XIX wieku był Zygmunt Kurtz (we wspomnieniach wnuczki Jana Siekierzyńskiego podany jako Zbigniew) https://www.polenausfreierwahl.de/bohaterowie/biogramy/zygmunt-kurtz
[6] https://www.niedziela.pl/artykul/53687/nd/Saga-rodu-Hoserow
[7] https://zabytek.pl/pl/obiekty/willa-%22marychna%22-873052/dokumenty/PL.1.9.ZIPOZ.NID_N_14_EN.319237/1

Regionalistka, po Wyższej Szkole Zarządzania. Zainteresowanie Urzeczem odziedziczyła po rodzicach pochodzących z Powsinka i Chabdzinka. W 2027 r. minie 300 lat od osiedlenia się jej pierwszego udokumentowanego przodka na Służewie. Zafascynowana genealogią i najstarszymi dziejami regionu.