Represje i mordy na żydowskiej społeczności Konstancina-Jeziorny 1939-1945

Z okazji kolejnej rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim Paweł opublikował dwa artykuły – jeden o Konstancinku, drugi zaś to lista nazwisk Żydów z Jeziorny, którzy zginęli podczas holocaustu. Listę opublikowaną przez Pawła chciałbym uzupełnić o konkretne sytuacje, obrazujące skalę represji jakiej była poddawana lokalna ludność żydowska.

Po wybuchu II wojny część Żydow uciekła do Warszawy, mając nadzieję że będą tam bezpieczniejsi. Pierwsze bomby które spadły na stolicę rozwiały tę wizję. Szybko też wraz z wkraczającymi do Polski Niemcami rozpoczęły się prześladowania.

„Ojciec z macochą i dziećmi wrócił do swojej wsi (Jeziorna). Po drodze ich złapano i kazano ojcu i braciom sprzątać ustępy… rękami usuwać kał. Ojciec potem ciężko chorował jakiś czas, bez przerwy wymiotując” – wspomina Ita Dimant, córka rabina Jeziorny, w książce  ‘Moja cząstka życia’

Tak z kolei pierwszy okres okupacji wspomina Sam Fraiman, syn szewca z ulicy Bielawskiej: „Gdy Niemcy zajęli Warszawę, powróciliśmy do naszego małego miasteczka. Rodzice ponownie otworzyli sklep i wydawało się, że wróciliśmy do normalnego życia. Wkrótce Niemcy rozpoczęli proces systematycznego prześladowania Żydów w naszym mieście. Rozpoczęli od wyszukiwania i rozstrzeliwania liderów młodzieżowych ruchów żydowskich. Organizacji żydowskiej, Kehilla nakazali zbieranie ciał. Następnym krokiem było utworzenie żydowskiej administracji, nazwanej Judenrat. Im kazano utworzyć getto które składało się z czterech ulic (…) Niemcy wyciągali pieniądze używając wszystkich sposobów. Starali się sprawiać wrażenie, że jeśli zapłacimy żądane protekcyjne pieniądze, to nas zostawią w spokoju. Jedynym dalszym wymaganiem na tym etapie było żądanie aby młodzi ludzie rąbali dla nich drzewo w okolicznym lesie”. W innym wywiadzie mówi również o pierwszych mordach: ,,Pamiętam ze w czasie wojny była pewna kobieta,  żona krawca. Po jego śmierci zwariowała. Pamiętam ze niedaleko mieszkał Szemes. Jego żona robiła dla niej zupy i jedzenie, bo ona nie opuszczała pokoju. Ale kiedy wkroczyli Niemcy, od razu ją zabili. Był też inny człowiek, Itzhak. Też był trochę obłąkany, ale z innego powodu. Uczył się na rabina ale w końcu oszalał bo zaczęło mu się wydawać że oni są Mesjaszem, tego typu rzeczy. Postradał zmysły. Kiedy przyszli Niemcy, natychmiast zabili jego i tę kobietę”.

W 1940 roku Niemcy utworzyli w Jeziornie getto dla ludności żydowskiej. Nie działało długo. 25 stycznia 1941 roku Żydzi z Jeziorny zostali wysiedleni do getta w Warszawie (relacje z wysiedlenia opisywałem w artykule: https://okolicekonstancina.pl/2019/04/21/z-archiwum-ringelbluma/).

Tuż przed likwidacja getta w Jeziornie 16 stycznia 1941 roku Komitet lokalnej żydowskiej ludności apelował w jednym z ostatnich wysłanych pism o pomoc żywnościową:

Komitet dotyczący żydowskiej ludności w Jeziornie – Do centrali „Joint”

Mamy zaszczyt przesłać wam sprawozdanie z wydziału rozdawnictwa otrzymanych amerykańskich produktów z 1940 a także sprawozdanie za miesiące IX,X,XI,XII 1940

Meldujemy to wam z powodu tego, że lokal kuchni został przez Judenrat zabrany dlatego nie mogliśmy tę działalność kuchni prowadzić przez ten czas. Wiele trudu włożyliśmy dla poszukania drugiego lokalu. Niestety ostatnio żadnej nie ma możliwości uzyskania lokalu gdyż bardzo ciasno jest z lokalami w żydowskiej dzielnicy.  A więc uznaliśmy że konieczne wyżej wymienione produkty rozdzielić. Jednocześnie zwracamy się z gorącym apelem do szanownej centrali!

Przeszedł już więcej jak miesiąc jak dzielnica żydowska została u nas zamkniętą i wyłączoną. Teraz to zamknięcie jest jeszcze bardziej zaostrzone i znajdujemy się po prostu w katastrofalnym położeniu. Pomoc jest pilnie potrzebna! Na kupie dzisiej znajduje się 25 metrów kartofli, które zostały rozdzielone. Stworzony został także stały dochód o którym my ze wszystkimi szczegółami  dokładnie w najbliższych dniach zameldujemy centrali. Jest jednak niemożliwym aby tylko miejscową pomocą iść naprzeciw biednej ludności. Sytuacja jest niedozmienienia i czekamy na pomoc z Centrali.

Po wysiedleniu Sam Freiman zaglądał jeszcze do rodzinnej Jeziorny:

„(…) ponieważ głodowaliśmy, ojciec poprosił mnie żebym wyszedł z getta, co było niezgodne z zarządzeniem, i zdobył jedzenie dla rodziny. Poszedłem w pobliże miasteczka, gdzie mieszkali rolnicy zaprzyjaźnieni z moim dziadkiem i moim ojcem. Dali mi mąkę i fasolę. Drogę tę odbyłem kilka razy bez wpadki. Niestety w końcu zostałem rozpoznany przez chłopców, z którymi chodziłem do tej samej szkoły. Krzyknęli do Niemca pracującego na drodze, że jestem Żydem i nie powinienem tutaj się znajdować. Niemiec zaprowadził mnie do najbliższego posterunku policji gdzie spędziłem noc w celi. Rano Polak, sierżant policji wszedł do celi i zapytał kim jestem. Odpowiedziałem, że jestem synem Józefa Freimana, szczęśliwie znał on mojego ojca. Policjant wiedział, że jeśli doniesie policji niemieckiej że ma żydowskiego chłopca znalezionego w miasteczku, to mnie rozstrzelają, dlatego wsadził mnie do pierwszego tramwaju, którym dojechałem do getta i bezpiecznie dojechałem do rodziny. Jestem tutaj teraz tylko dzięki dobroci polskiego policjanta.”

Tyle wiemy z osobistych wspomnień tych, którzy przeżyli. Pozostałe fakty o prześladowaniach i zbrodniach na ludności żydowskiej z Jeziorny znamy już z relacji Polaków oraz z oficjalnych sprawozdań i pism.

Krystyna Łysakowska  (pseudonim powstańczy “Mak”) tak wspomina ten okres:
“Och właśnie, w Konstancinie było dosyć dużo Żydów, ale głównym siedliskiem Żydów była Jeziorna, dlatego że tam byli drobni rzemieślnicy, bardzo dużo w Jeziornej było mieszkańców. Oni nie wszyscy pouciekali i Niemcy wyłapywali w czasie [okupacji], na terenie. Wszystkich tych Żydów, których wyłapali, zwozili na posterunek policji, a posterunek policji był w tym samym budynku co gmina i do piwnic zwozili tych Żydów.
Potem, aż przykro mówić, oni ich trzymali tam kilka godzin, potem wyprowadzali, niektórych od razu wystrzelali pod oknami gminy. Słyszeliśmy te strzały, rozstrzeliwanych Żydów i wywozili, zakopywali potem w lesie. To było okropne, aż do tej pory nie mogę… to było straszne. Te Żydówki szlochające, pamiętam szczególnie jedną Żydówkę, która wodę prosiła, nosiliśmy im wodę, potem ją pod oknem rozstrzelali, po prostu się nie fatygowali gdzieś dalej wywozić, pod oknami strzelali, a potem wywozili. Zakopywali w lasku, gdzie teraz blokowisko stoi, same bloki stoją, tam już lasu nie ma, tylko bloki, ale tam wywozili wszystkich Żydów, tych których zastrzelili w gminie. Ludność nie wiem czy pomagała, bo się z tym nie zetknęłam, tak że nie wiem dokładnie, ale w każdym razie dużo Żydów wyłapano tam. Co się działo z właścicielami willi nie wiem, chyba wyjechaliśmy wtedy. Trzy czwarte willi było w posiadaniu Żydów, tam było bardzo dużo Żydów, zresztą bardzo kulturalnych i wspaniałych Żydów”

Z kolei Barbara Żugajewicz-Kulińska w książce „Moje wspomnienia” opisuje historię Gustawa Kamonera: ,,Kiedy w 1941 r. zaczęli wywozić z Jeziorny Żydów, najpierw do getta w Otwocku – [mój brat] Władek ukrył Gutka [Kamionera] w naszym domu, w stercie słomy złożonej na strychu budynku gospodarczego /przed wojną słomą okrywano przed mrozem drzewa/. Gutek mieszkał w tej słomie ok. 3 tygodnie. O tym grożącym śmiercią przestępstwie, wiedział tylko Władek i gosposia – która musiała dobrze rządzić kuchnią, żeby jedzenia starczyło dla wszystkich. Pewnego dnia Gutek zapragnął pożegnać rodzinę oczekującą na podróż do getta… Nie zrobił tego. Został złapany przez Niemców. Zawleczony na wygon, tam zastrzelony. Rodzina zginęła w getcie.” W dalszej części książki pisze: ,,Kolejne prace budowlane odkrywają kolejne szczątki zabitych. W Oborach wykopano szczątki szesnastu kobiet. Podczas budowy Banku Spółdzielczego czternaście ciał ze znakami strzałów w głowę”.

Pisarz Andrzej Mularczyk, mieszkaniec willi Boryszówka w Konstancinie, w jednym z wywiadów mówił o zamordowaniu żydowskiego chłopca który zamiatał na rynku w Jeziornie: ,,Na moich oczach rozstrzelano chłopca z chlebakiem – w odległości stu metrów od mego domu w Konstancinie. Ja z moim kolegą przyczołgaliśmy się i zrobiliśmy mu tabliczkę na grób. Położyliśmy tam krzyż i tej nocy (właściwie tego ranka) – jakby chcąc zostawić ślad tej sprawy – napisałem coś w kształcie trzystronicowego reportażu – przerażenia własnego. Napisałem o tym, jak krew wsiąkała w piasek, jak mrówki nie mogą tego strumyka przebyć; okrążają go w drodze do mrowiska (…)”

Pamiętam również wiele niespisanych wspomnień, które sam usłyszałem z ust mieszkańców.

W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku pani Felicja Karpińska opowiedziała mi, wówczas kilkuletniemu chłopcu, o żydowskiej kobiecie która została rozstrzelana w lasku na Grapie. Niemiec zastrzelił ją i jej małe dziecko które trzymała na rękach…

W 2010 roku podczas rozmowy z panią Krystyną Arlak usłyszałem zaś następującą relację:

“Pamiętam Abramiaka – bardzo przystojnego Żyda z Jeziorny. Widziałam jak Niemcy wsadzili go do ciężarówki i następnie wywieźli i rozstrzelali. Jeszcze machał do mnie i mówił „żegnajcie”. Prawdopodobnie rozstrzelany został w okolicach Obór w olszynie. Tam też najczęściej rozstrzeliwali i zakopywali tutejszych Żydów. Rozstrzelali tam między innymi szesnastu Żydów – mężczyzn, kobiety i dzieci. Ale w czasie budowy bloków podobno koparką kości wykopano. Po wojnie również koparką wykopano kości czternastu rozstrzelanych Cyganów, z mogiły mniej więcej w miejscu banku spółdzielczego. Inna mogiła była w okolicach Imielina. Tam po obu stronach drogi było rozstrzelanych dwóch Żydów z dziurami w głowach po kulach. W okolicach Obór zaś rozstrzelano pięciu Żydów. Powiedziano im, że mają iść w pobliski lasek, bo tam będzie ogrodnik, u którego będą pracować. Gdy się tylko Żydzi odwrócili, trzech Niemców ich zastrzeliło. Potem Niemcy przyszli i kazali zakopać ciała Żydów, i powiedzieli, że można zabrać znalezione przy nich rzeczy. Ale ludzie tylko ich zakopali, ale nic nie wzięli. W nocy przyszli jednak szabrownicy i z mogiły wykopali te rzeczy.”

Podobnych przekazywanych z ust do ust historii jest znacznie więcej, niestety giną one wraz ze śmiercią najstarszych mieszkańców gminy pamiętających osobiście ten straszny czas.

Pawilony na Grapie – miejsce rozstrzelania przez Niemców w 1943 roku grupy 14 cyganów (zdjęcie z lat 70-tych ze zbiorów Andrzeja Zambrowicza)

 

Dużo informacji na temat mordów znajduje się w wydanym w wydanym w 1988 r. “Rejestrze miejsc i faktów zbrodni popełnionych przez okupanta hitlerowskiego na ziemiach polskich w latach 1939-1945 – województwo stołeczne warszawskie”:

27.01.1941 r. Hitlerowcy rozstrzelali w Jeziornej 8 osób narodowości żydowskiej: 2 mężczyzn, 2 kobiety i 4 dzieci

IV 1941-1944. Na terenie byłej gminy Skolimów-Letnisko żandarmi dokonywali licznych egzekucji, począwszy od kwietnia 1941 roku. Liczba straconych Polaków i Żydów nie jest znana. Zwłoki zakopywano w zagajniku lasu oborskiego, na placu przy zbiegu ulic Oborskiej i Słomczyńskiej oraz w Chylicach przy ul. Wesołej 14

5, 03.1942. Żandarmi zastrzelili w Jeziornie 2 mężczyzn narodowości żydowskiej

18.03.1942 r. Żandarmi zastrzelili w Jeziornie mężczyznę narodowości żydowskiej

9.04.1942 r. Żandarmi rozstrzelali w Jeiornie kobietę narodowości żydowskiej

9.05.1942 r. Żandarmi zastrzelili w Jeziornie mężczyznę narodowości żydowskiej

17.06.1942 r. Żandarmi zastrzelili w Jeziornie mężczyznę narodowości żydowskiej

II-III lub jesień 1943 r. Żandarmi z Warszawy rozstrzelali 14 Cyganów /w tym 4 dzieci od 3-10 lat/ z gminy Jeziorna. Zwłoki zakopane zostały w lesie Konstancin (koło łąk oborskich)

13.06.1943 r. Hitlerowcy zabili mężczyznę. Zginął: Adolf Nachtman zam. Konstancin

Jesień 1943 r. Żandarmi zastrzelili w Jeziornie, przywiezioną samochodem kobietę narodowości żydowskiej, lat ok. 18. Zwłoki kobiety zostały zakopane na miejscu egzekucji.

1943 r. Funkcjonariusze policji hitlerowskiej i żandarmi z ul. Dworkowej w Warszawie zastrzelili w Konstancinie na ul. Skolimowskiej małżeństwo narodowości żydowskiej o nazwisku Polak. Ukrywali się oni u komendanta miejscowego posterunku policji granatowej. Zwłoki zostały pogrzebane w lasku w Konstancinie.

Ciekawy dokument przygotowany po wojnie przez pracowników papierni w Jeziornie udostępnił Andrzej Makulski. W ogólnym spisie strat ludności gminy Jeziorna podczas okupacji niemieckiej w latach 1939-1945 zawarte są również informacje o tutejszych Żydach:

Gmina Jeziorna, pow. warszawskiego liczyła w 1939 r ogółem 11200 mieszkańców, w tym żydów 670.
Zestawienie ogólne:
1. Zamordowani na terenie gminy – 41 osób spośród mieszkańców gminy, w tym 14 cyganów.
W obozie pracy dla żydów w Kępie Falenickiej – rozstrzelano 67 osób przywiezionych z innych terenów (żydów).
W obozie dla jeńców sowieckich w Kępie Falenickiej zmarło z głodu i chorób lub zabito koło – 800 osób (jeńców sowieckich).
W powstaniu 1.08.1944 poległo – 57 powstańców.
2. Aresztowanych i wywiezionych którzy nie powrócili – 943 osoby, w tym 670 żydów.
3. Zginęło bez wieści – 22 osoby .
4. Pobrano przez Arbeitsamt i wywieziono do Niemiec – 187 osób, nie powróciło 77.

Większość lokalnych Żydów zginęła w getcie warszawskim i w obozach zagłady. Niektórzy zdołali ocaleć znajdując schronienie wśród Polaków, inni w ziemiankach wykopanych w otaczających Konstancin lasach. Ale o sposobach przetrwania lokalnej ludności żydowskiej i o Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata pochodzących z naszej gminy postaram się napisać w oddzielnym artykule.

Może ci się także spodobać...