Życie Konstancina, jego legendy i rzeczywistość – 1935 r.

Konstancin, Skolimów, Królewska Góra, Chylice, oto nazwy osiedli podwarszawskich, oddalonych od stolicy zaledwie o 19 km i uchodzących za reprezentacyjne letniska, zamieszkiwane przez burżuazję. dyplomację i w ogóle to środowisko które najchętniej określone jest mianem „high-life’u” stołecznego z ujemnymi raczej jego cechami.

Pokutujące w Warszawie przeświadczenie o życiu i wyżywaniu się tego „life’u” w Konstancinie wymaga pewnej korektywy, jeżeli chce się odtworzyć rzeczywistość tego letniska.

Konstancin, czwartek 13 czerwca 1935 r. Popołudniowy ruch na Alei Sienkiewicza. Zbiory własne

Bogata burżuazja od dawna już stąd wywędrowała, chętniej i lepiej czując się dziś w zagranicznych uzdrowiskach. W Konstancinie obecnie ton nadaje inteligencja zawodowa, a więc trochę lekarzy, inżynierów, przedstawicieli palestry, wojskowości, sfer urzędniczych i świata literackiego, muzycznego i artystycznego. Ci głównie dźwigają na swych barkach słodki ciężar „reprezentacyjnych” walorów tego skądinąd sympatycznego i wyposażonego w walory zdrowotne osiedla podstołecznego. To zraża do osiedlenia się w Konstancinie i tamuje jego rozwój.

Bo jakież wytworzyło się zjawisko? Elementy pokrewne zawodowo bądź identyczne budują nowe wzorowe osiedla jak Podkowę Leśną, Boernerowo, Komorowo itd., nikt im nie wymyśla od burżujów, gdy tymczasem Konstancin z roku na rok podupada i właściwie dziś stał się już po trosze osiedlem uwstecznionym i zapóźnionym w naturalnym swym rozwoju.

Przyczyną tego smutnego stanu rzeczy jest właśnie utarte, a jakże mylne dziś mniemanie, że są to miejscowości przeznaczone dla ludzi bogatych, chcących używać i bawić się szeroko. Tak było przed wojną, a może jeszcze i w pierwszych latach powojennych. Pomału, ale stale charakter tych miejscowości ulegał przemianie, albowiem warunki mieszkaniowe w stolicy zmuszały szukać pomieszczeń poza nią i w krótkim czasie inteligencja pracująca zaczęła lokować się i budować domy, a za jej przykładem poszli i zwykli ludzie pracy, przenosząc się tu z Warszawy.

Początkowo tempo budowy szło śmiało, można powiedzieć gdyńskim tempem, dowodem tego jest Królewska Góra i Chylice, gdzie zaledwie w okresie kilkuletnim powstało mnóstwo ładnych chociaż skromnych willi.

Dworzec “Konstancin”, lata trzydzieste XX w. Zbiory Adama Zyszczyka

Obecny jednak stan Konstancina i jego okolicznych osiedli dał się tak mocno we znaki stałym jak i czasowym mieszkańcom (letnikom), że po kilkuletnim czekaniu na jakąś sanację zmierzającą do poprawy warunków bytowania w tych osiedlach, zawiązał się tymczasowy komitet z przedstawicieli tych osiedli, biorąc w swe ręce inicjatywę zmierzającą do poprawy warunków bytowania w Konstancinie i okolicznych osiedlach przeprowadzenia propagandy dla zainteresowania opinii publicznej walorami kuracyjnymi tych miejscowości a zwłaszcza dla sercowo chorych, dla poprawy zewnętrznego wyglądu, zahamowania niebywałej orgii lichwiarskiej w sklepach spożywczych, wyjednania zniżek na światło elektryczne, albowiem jest ono droższe niż w Warszawie na jednym kilowacie o gr 24.88, oraz wzięcie w ochronę już i tak marnego drzewostanu leśnego, ptactwa i zwierzyny.

Komitet zamierza w przyszłości na tej drodze ogół opinii jak i miarodajne czynniki zainteresować i w najkrótszym czasie zwołać zebranie tych osiedli dla omówienia wyżej wyszczególnionych bolączek.

***

Tak pisał anonimowy autor w warszawskim “Kurierze Porannym” w 1935 r. Warto przypomnieć, że w tym czasie funkcję sołtysa sprawowała Zofia Mullerówna. Dopiero w następnym roku przeprowadzenia sanacji w gminie Konstancin podejmie się nowy sołtys Wacław Gąsiorowski. Nie miał łatwego zadania, ponieważ duża część mieszkańców, w tym i tych utytułowanych, nie chciała partycypować w “uzdrowieniu” letniska-uzdrowiska Konstancin.

Może ci się także spodobać...