Miss Konstancina

Na długi weekend temat nieco lżejszy, prawie ogórkowy, wakacyjny, a o ile wiem będący w zasadzie nieznaną ciekawostką. We wspomnieniach z czasów letniskowego Konstancina i Skolimowa nie natrafiłem ani razu na informację o wyborach tutejszej miss, a okazuje się, że takie prowadzono w latach trzydziestych. Do tego jedna z lauratek skończyła w środku kryminalnej awantury, w którą wplątał się również Tomasz Wertheim, syn przemysłowca Gustawa, właściciela willi „Julisin”.

Reklama “Cafe Elite” z lat 1932-34

Wybory takowe organizowane były jako impreza w „Cafe Elite” przy ulicy Granicznej, czyli w budynku na wprost ówczesnej stacji kolejki w Konstancinie. Na najstarszą informację o wyborach natrafiłem w 1934 r., kiedy stanowiły zabawę płatną i obowiązywał zakup biletów. Było to wówczas wydarzenie o charakterze towarzyskim i to ona wiąże się ze wspomnianą przeze mnie sprawą kryminalną, choć niewiele miała wspólnego z Konstancinem. Zabawa wieńczyła wakacje, a startowały w niej panny związane ze znamienitymi mieszkańcami letniska, bądź też gośćmi z socjety. Pierwszą „miss Konstancina” wybrana została Irena Kamieniacka, córka właściciela fabryki czekolady „Plutos”. I to ona rozsławiła dość niesławnie ten wybór, bowiem ledwie kilka dni później do mieszkania jej ojca przybyli kontrolerzy skarbowi celem przeprowadzenia czynności. W ich trakcie znajdowała się ona w łazience, a w innym pomieszczeniu znajdował się Tomasz Wertheim, „student medycyny”, choć prasa lat trzydziestych daje wyraźnie do zrozumienia, jaki był charakter tej znajomości. Na swe nieszczęście z łazienki Irena postanowiła dość głośno spytać, „czy ci idioci już poszli”, a wówczas kontrolerzy poczuli się znieważeni.

szeregowa zabudowa trzech bliźniaczych domów, na pierwszym planie zaparkowane samochody, w tle leżaki i siedzący na nich ludzie

Cafe “Elite” 1936 r., fot. Zofia Chomętowska

Sąd II Rzeczpospolitej traktował obrazę urzędników państwowych poważnie, nic więc dziwnego, że na rozprawę wezwał w charakterze świadka Tomasza Wertheima. Ten jednak nie chcąc zeznawać przeciw Irenie stawiennictwa unikał. Gdy Sąd postanowił doprowadzić go pod przymusem, sprawa zaczęła nabierać niepożądanego rozgłosu, a w prasie zaczęły pojawiać się ironiczne artykuły o „Miss Konstancin”. Wówczas postanowił bronić honoru przyjaciółki.  Jak to pięknie ujęła ówczesna prasa wieczorna „wydostanie sprawy na światło dzienne było sprawą arcynieprzyjemną dla p. Kamienieckiej oraz jej licznych adoratorów. Toteż starano się na wszelkie strony aby prasa pominęła ją milczeniem. Najpierw działano środkami łagodnymi, bo zwracano się jedynie z prośbami w lokalach rozrywkowych, a gdy to nie pomogło zrobiono najście na mieszkanie sprawozdawcy sądowego” Jerzego Zajdenmanna. I tak na ławę oskarżonych trafili wkrótce Tomasz Wertheim i jego przyjaciel Tadeusz Kruszewski, którzy w nocy wtargnęli do mieszkania dziennikarza kierując wobec niego groźby.

Nie mamy niestety zdjęcia p. Kamienieckiej, ale posiadamy prasowe zdjęcia miss z roku 1936

Mając powyższe problemy na głowie Tomasz stawił się do Sądu, nim Policja Państwowa zdążyła go doprowadzić przed oblicze sprawiedliwości. Sprawa ściągnęła też śmietankę warszawskich utracjuszy, jak pisano pojawili się bywalcy „Adrii” i „Ziemiańskiej”, a także liczne tancerki. Zaangażowano najdroższych i najlepszych adwokatów. Irena Kamieniecka tłumaczyła, iż słowa swe wypowiedziała sądząc, iż do mieszkania w ślad za nią przybył natrętny adorator, poznany przez nią dzień wcześniej na dancingu, który nie chciał dać jej spokoju. Tomasz Wertheim potwierdził te ustalenia w całości, lecz Sąd nie dał im wiary. Kamieńską skazano na dwa tygodnie aresztu w zawieszeniu. W trakcie procesu podnosiła, iż Zandejmann obraził ją w swym sprawozdaniu, jednak Sąd nie dopatrzył się zniewagi w opublikowanym tekście. Znalazł jednak dowody na winę Werheima i w listopadzie syn znanego przemysłowca został skazany na miesiąc aresztu bez zawieszenia, jako inicjator napadu na dziennikarza, choć zawiesił karę aresztu na miesiąc jego koledze.

Nic więc dziwnego, że wybory miss Konstancina i Skolimowa zyskały rozgłos i w 1935 roku wystartowało w nich 40 kandydatek, o czym informowała prasa, choć niektórzy dziennikarze dodawali kąśliwie, iż jest to tytuł „królowej letniska”. Najwyraźniej tytuł po ubiegłorocznej sprawie cieszył się renomą, a jak pisano wybory zapowiadały się burzliwie, bowiem każda z kandydatek miała licznych zwolenników. Pojawiły się także liczne „aktoreczki i kandydatki na aktorki pragnące być zauważone”, a porządku pilnowała Policja Państwowa. Wyboru dokonywało jury „siedzące przy wytwornych stolikach”. Wygrała je panna Halina Bem. Choć jak prasa zanotowała, mimo licznych oklasków, pojawiały się głosy, że „wybory były robione”.

Miss Konstancina w 1935 r.

Znamy jeszcze nazwisko miss z roku 1936 – Stefy Szenwald. W kolejnych latach tytuł zwyciężczyni brzmiał już “Miss Konstancina i Skolimowa oraz Warszawy”. W kolejnych latach wybory wciąż organizowano, choć gdy zapomniano powoli o skandalu z udziałem młodzieńców z dobrych rodzin i pierwszej miss, nie cieszyły się one już taką renomą. Ostatnia informacja na temat ich organizacji pojawia się w prawie w 1938 roku.

Informacja prasowa o wyborach w 1938 r.


Źródła (materiały prasowe):

  • Dobry wieczór – Kurier czerwony”
  • „Dzień dobry”
  • „Dziennik poznański”
  • „Kino”
  • „Kurier polski”
  • „Nasz przegląd”
  • „Nasz przegląd ilustrowany”
  • „Wieczór warszawski”

Może ci się także spodobać...