Krajobraz po bitwie

Mija kolejna rocznica wielkiej i zapomnianej bitwy o Warszawę, jaka została stoczona w październiku 1914 roku. Niemiecki manewr oskrzydlający zakończył się krwawymi bojami na linii rzeki Jeziorki, toczonymi w dużej mierze w lasach chojnowskich. Na portalu opisywano już tamte boje (Zapomniana bitwa), a niedawno Witold Rawski przedstawił krwawe boje pod Maryninem (Walka o folwark Marynin), gdzie walka o drzewce sztandaru pozostawiła szereg poległych po obu stronach, którzy z czasem pochowani zostali w utworzonym tu mauzoleum.

W trakcie walk doszczętnie zniszczone zostało Piaseczno, a lasy chojnowskie między Skolimowem a Żabieńcem stały się niemieckim szańcem, gdzie wojska pruskie się umocniły. Jak odkrywano po wycofaniu się Niemców, wykopane wówczas okopy zmieniły się w prawdziwą twierdzę: „Tu w tym lesie, odległym o dwie wiorsty od Piaseczna, Niemcy zdołali urządzić sobie kompletne miasto podziemne, kopiąc pomieszczenia mieszkalne w ziemi i zaopatrując je w drzwi, okna i przykrycia dachowe, ściągane z Piaseczna i Żabieńca. Do kwater tych ściągano też co się dało, szczególniej pościel i łóżka, przyczem dla oficerów starano się o komfort, gdyż w niektórych z tych nor zna¬leziono zrabowane z sąsiedniego Żabieńca biurka, zegary, kanapy i sofy, żołnierze zaś zabierali znalezione w opuszczonych willach i mieszkaniach gramofony”. Miasto było w ruinie, ze stawów hodowlanym pod Żabieńcem Niemcy spuścili wodę, wypuszczając wszystkie ryby. Spalono wszystkie domy w okolicznych wsiach, takich jak Zgorzała czy Dąbrówka.

Straty między Górą Kalwarią a Wilanowem były równie duże, nie wszystkich dokonała jednak armia niemiecka. Wojska carskie w Wilanowie wycięły na opał większość przydrożnych drzew, a w parku pałacowym urządzono lazaret. Rosyjscy żołnierze złupili tutejsze sklepy. W lesie kabackim pod gradem szrapneli jak odkryli leśnicy wilanowscy zginęły wszystkie sarny, a gdy w popłochu uciekały na pola, zabijane były przez żołnierzy obu stron na posiłek. Podobny los spotkał tutejsze bażanty. Ogień artyleryjski sięgnął Natolina, gdzie w parku u stóp skarpy pochowano oficera i 8 szeregowców. Dwa szrapnele doleciały do Powsinka, ale nie wyrządziły szkody.

W Jeziornie Niemcy zburzyli most w pobliżu fabryki papieru, wyrywając szyny bocznicy kolejki. Szrapnele uszkodziły dach i ściany tej fabryki, zniszczony został także jeden z budynków. „Niemcy spalili też szmaciarnię, znajdującą się w gmachu starej papierni. Zgliszcza tam się jeszcze wczoraj- tliły. Z murowanego parkanu zrobili twierdzę, wybijając w nim otwory dla luf do ostrzeliwa¬nia terenu. Kościół w Jeziornie [Mirkowie – PK] jest też uszkodzony strzałami.” Zniszczeniu uległy liczne domy w Jeziornie Oborskiej. Obrabowany został także skład taniej żywności, choć relacje dotyczące sprawców w tym wypadku się różniły, bowiem wskazywano, iż uczynili to miejscowi pospołu z carskim wojskiem, choć przypisano to Niemcom. Jak podano towar niezabrany „Niemcy doszczętnie zmarnowali, wyypując w błoto mąkę, kaszę, sól, cukier, w ogóle zaś ściągnęli kontrybucyę w sumie 20,000 rb. w towarach i gotowiźnie”.

Niezidentyfikowane dotąd miejsca pochówku po bitwie w 1914 r. na terenie gminy Jeziorna. Ze zbiorów E. Biały.

Uszkodzone były kościół w Słomczynie oraz plebania, które zostały ostrzelanie przez artylerię rosyjską, a Niemcy urządzili tam lazaret. Na jego potrzeby rodzinie Gutów zabrano wszystkie konie oraz krowy. Pod Maryninem znajdowało się pobojowisko. „W lasach oborskich za Jeziorną i na tyłach Konstancina, w kierunku Słomczyna, leżą jeszcze trupy niemieckie. W niektórych okopach niemieckich pozo¬stały stoły, nakryte obrusami. Niektóre okopy są tak zbudowane, że chronią od deszczu i mogą służyć za nocleg”. Wśród ciał niemieckich żołnierzy znaleziono Polaków służących we wrogiej armii: szeregowca Walewskiego i podoficera Żołkiewskiego. Na skarpie zginęło wielu Polaków służących po obu stronach. Znaleziono tam choćby list w języku polskim „pisany przez matkę z Pływaczewa do syna Kotlackiego służącego w wojsku niemieckiem, ale nie wiadomo, czy K. poległ, czy też list zgubił.”

Marynin, fot T. Kwiręg.

Rozpoczęto pochówki. Jak pisano „Odbywa się już poszukiwanie trupów i grzebanie ich na cmentarzu. Niektóre trupy leżą ukryte w krzakach i rowach leśnych. Jeden z nieb rozebrany jest nago do pasa; widocznie przed śmier cią ranny usiłował sam obandażować ranę. Bandaż trzyma się mocno”. Stwierdzono, iż część martwych została po śmierci ograbiona przez „hieny”, głównie z butów i skarpetek, choć nie wiadomo było czy zrobili to żołnierze, czy mieszkańcy okolicznych wsi. Lokal gminy w Jeziornie został zamieniony na skład licznych „pamiątek” zebranych na pobojowisku, gdzie spisywano rzeczy zebrane.

Sporządzano spis pochowanych poległych Niemców, którym przedtem zdejmowano z szyi tabliczki z napisami legitymacyjnymi. Pochowano ich w okolicy Marynina i Cieciszewa, żołnierzy carskich nieopodal cmentarza. Pochówki zakończono 24 października. Na szosie wilanowskiej ciągnął się długi sznur włościan z tobołkami, krowami i dobytkiem. Mieszkańcy Wilanowa, Powsina, Bielawy i robotnicy z Jeziorny, którzy uciekli do Warszawy na wieść o niemieckim natarciu, wracali do domów.


Źródła:

  • “Kurier Poranny”
  • “Nowa Gazeta”
  • “Gazeta Warszawska”

Może ci się także spodobać...