Willa „Świt”

Pod koniec ubiegłego roku rada miejska Konstancina-Jeziorna odmówiła zabezpieczenia środków finansowych na zakup willi „Świt”, stanowiącej spuściznę Stefana Żeromskiego. Powyższe wpisały do planowanego budżetu władze samorządowe, wspierane przez Towarzystwo Miłośników Piękna i Zabytków Konstancina. Decyzję rady komentowały lokalne media, a w minionym tygodniu Radio dla Ciebie emitowało audycję w formie debaty zainteresowanych stron. Sprawa ma szerszy kontekst, warto przyjrzeć się więc jej bliżej.

  • Dzieje zabytkowej willi

Nim omówimy powyższe, warto rzucić rys historyczny na dzieje willi, bowiem zazwyczaj podawane są one w formie skrótowej, w odniesieniu wyłącznie do Stefana Żeromskiego. Inicjatorem budowy willi był zapomniany obecnie nieco malarz i akwarelista Zdzisław Jasiński (1863 – 1932). Nabył na terenie letniska działkę hipoteczną nr 9, położoną u zbiegu ówczesnych ulic Sienkiewicza i Witolda. Dokładnej daty zakupu nie znamy, lecz sądząc po lokalizacji mogło to mieć miejsce nawet w początkach istnienia Konstancina, około 1900 r., bowiem wtedy dokonano sprzedaży działek w tym rejonie, gdyż. Sienkiewicza wytyczona jako reprezentacyjna aleja letniska była lokacją prestiżową. Jasiński, który uzyskał pod koniec XIX wieku poważne zamówienia, takie jak wykonanie polichromii katedry we Włocławku, dekoracje malarskie wnętrza pałacu cesarskiego w Białowieży, czy w pałacach cesarskich w Carskim Siole i Moskwie, mógł sobie pozwolić w latach 1897-1900 na budowę kamienicy w Warszawie i zapewne w tym czasie dokonał zakupu działki. Budowę willi rozpoczął jednak dopiero przed 1914 r., tuż przed wybuchem Wielkiej Wojny.

Prowadził ją według projektu swego przyjaciela Zenona Chrzanowskiego (1877 – 1918), architekta kształconego w Petersburgu, który projektował m. in. ogrodzenie otaczające Pomnik Mickiewicza w Warszawie, balustrady klatki schodowej warszawskiej Zachęty Sztuk Pięknych czy gmach gimnazjum Chrzanowskiego przy ul. Smolnej. Budynek wznosiło biuro architektoniczne Władysława Czosnkowskiego, lecz sytuacja ekonomiczna powodowana wojną uniemożliwiła pełne wykończenie willi, choć Jasiński mieszkał tam w okresie letnim. Wedle wspomnień córki Jadwigi dom miał nosić miano „Willa Róż”, a krata na południowej ścianie umożliwić miała rozpięcie pnących kwiatów. Ostatecznie willa zyskała nazwę „Świt”, nadaną willi w związku z rodzinną historią i ówczesną sytuacją polityczną oraz nadziejami po odzyskaniu niepodległości, która jednak dla własności Jasińskiego nie okazała  się szczęśliwa. W 1920 r. trwał kryzys, zamówień na obrazy było mniej, Jasiński zdecydował o sprzedaży nieukończonej willi (brakowało w niej choćby elektryczności, w letnisku Konstancin mającym własną elektrownię był to brak świadczący o problemach właściciela). Niestety transakcja zbiegła się z inflacją marki polskiej, która błyskawicznie traciła na wartości, więc przyniosła Jasińskiemu kolejną stratę. Za pośrednictwem swego wydawcy za 220 000 marek stanowiących zaliczkę willę nabył Stefan Żeromski. Przed sprzedażą Jasiński namalował jeszcze akwarelę swej willi, sprzedaną później Muzeum Narodowemu do mieszkania Żeromskiego na Zamku Królewskim.

Zakup miał miejsce 25 lipca 1920 r., a jak wspominała jego córka Monika „Był to prezent, akt kupna został mamie wręczony na jej imieniny 26 lipca (…) Nie pamiętam, kiedy pojechaliśmy do Konstancina po raz pierwszy razem, wiem tylko, że dom nie był jeszcze zupełnie wykończony, na dole była posadzka i piękne mosiężne klamki, a na górze pokoje miały deski na biało zheblowane i zwykłe klamki żelazne. A przede wszystkim stał w ogromnym, jak mi się wtedy zdawało, ogrodzie. Właściwie to był trochę ogród, a trochę las, z drzewami, jakie rosły wszędzie, gdziekolwiek się poszło na spacer, a dookoła były lasy i lasy. Ale w ogrodzie były wytyczone ścieżki, trochę krzewów, były gotowe grzędy pod ogród warzywny. Dom był (…) na czas, w którym powstał projekt, nowoczesny, prosty, z ogromnymi prawie weneckimi oknami, wielkim tarasem. Zupełnie inny od willi okolicznych, pełnych wieżyczek, ozdób i gotycko-mauretańskich detali. Ulica, przy której stał, nazywała się wtedy Witolda. (…)”. Tu sprostujmy jeszcze jedną informację, często powtarzaną, iż zakupu Żeromski dokonał dla żony Anny. Jak ustalił prof. Zdzisław Adamczyk nigdy nie rozwiódł się z pierwszą żoną, mimo iż pisarz od 1914 r. kolportował wersję, że to uczynił wiążąc się z Anną, podał w akcie urodzenia Moniki, iż jest żonaty z jej matką, uznając Annę za żonę w testamencie. Nigdy także nie zmienił wyznania, mimo iż wersję taką popularyzowały Anna Zawadzka i jej córka Monika Żeromska, choć pochowano go na cmentarzu ewangelicko-reformowanym w Warszawie. Duch jego żony Oktawii unosił się jednak nad obiema paniami, bo gdy w latach osiemdziesiątych w pobliskiej wieży ciśnień otwarto kawiarnię o nazwie „Oktawia”, w Konstancinie plotkowano, iż jest to policzek dla córki Moniki, mającej doprowadzić do zamknięcia lokalu, który w stanie wojennym przestał działać.

W willi „Świt” Żeromski mimo swych planów nie mógł mieszkać na stałe, z uwagi na brak wykończenia służyła ona wyłącznie jako dom letni, choć próbę mieszkania całorocznego początkowo podjął. Zniweczyły ją problemy zdrowotne pisarza, który musiał być leczony w Warszawie. Z czasem założono instalację elektryczną i przystosowano dom do zimowania, lecz pisarz otrzymał mieszkanie na Zamku Królewskim i w Konstancinie zaczął spędzać czas w sezonie letnim. Powoli przywykł do Konstancina, urzeczony konstancińskim powietrzem. Monika cytowała jego słowa „Zapach rozwijających się listeczków topoli po deszczu albo nagrzanej w słońcu sosny jest  najpiękniejsze świecie. Żadne Capri, żadne Nervi, żadna Nicea nie pachną tak jak Konstancin”. Przyznam, iż słowa te wróciły do mnie z całą mocą pod koniec ubiegłego wieku, gdy jako student odbywałem praktyki w dziale rękopisów Biblioteki Narodowej i miałem okazję ujrzeć notesy pisarza z włoskich wojaży, gdzie między stronami wciąż znajdują się zasuszone listki oliwek i cyprysów, które w 1902 r. w Toskanii włożył tam własną ręką. Zresztą w willi „Świt” krzewy sadził samodzielnie, miał je przywieźć z Chyliczek od Miriama, Zenona Przesmyckiego. W Konstancinie powstały fragmenty jego dzieł „Snobizm i postęp”, „Przedwiośnie” czy „Wiatr od morza”. Powstały tu także „Pomyłki”, opisujące cmentarz w Maryninie. Żeromscy zamieszkiwali I piętro, natomiast parter, od początku użytkowania budynku, aż do lat 70-tych XX wieku (z przerwą w trakcie II wojny światowej) był wynajmowany, co było dodatkowym zastrzykiem gotówki dla właścicieli.

Monika wspomniała, iż „Lato i jesień 1925 roku, ostatnie w swoim życiu, spędził Stefan Żeromski w willi Świt w Konstancinie. (…) Gdy mu było trochę lepiej, prosił, żeby go wyprowadzano do ogródka. Powoli, wsparty na ramionach lekarza, pielęgniarki lub żony chodził po alejkach, pochylał się nad grządkami, obserwując z czuła troską rozkwit kwiatów, wzrost drzew”. Pisarz zmarł 20 listopada 1925 r., a spisując testament zaznaczył, że konstancińskiego domu nie wolno sprzedawać, ażeby Monika (córka jego i Anny) „miała schronienie na świecie”. Monika Żeromska została malarką i spisała swe wspomnienia. W 1936 r. z inicjatywy środowisk nauczycielskich gminy Skolimów-Konstancin, podchwyconej przez ówczesnego sołtysa pisarza Wacława Gąsiorowskiego, zmieniono nazwę ulicy Witolda, nadając jej nazwę Stefana Żeromskiego, która w użyciu jest do dzisiaj. Już wtedy pojawił się plan nazwania tak tutejszej szkoły, który udało się zrealizować w 1945 r.

  • Sytuacja prawna

W 1944 r. willa, podobnie jak sąsiednie rezydencje zajęta została przez Niemców. W tym czasie w znacznym stopniu zniszczono jej wyposażenie. Po wojnie do budynku wróciły właścicielki. Od 1945 r. willę poddawana była bieżącym remontom. Monika Żeromska rozpoczęła ostatni w 1991 r., dążąc do utrzymania charakteru wnętrza z czasów Żeromskiego. Malarka mieszkała w „Świcie” do 2001 r. a pokolenia uczniów pobliskiej szkoły dzwoniły do furtki i uciekały nim ktoś zdążył odpowiedzieć. W 1994 r. powołała do życia Fundację na Rzecz Utrzymania Spuścizny po Stefanie Żeromskim, której przekazała w zapisach własność posesji willi „Świt”. Fundację powołano, aby możliwe było  dalsze utrzymanie domu i spuścizny pisarza, W jej skład prócz jej osoby i innych osób fizycznych wchodził jako instytucja PEN Club, reprezentowany przez prezesa tej organizacji. Dodać należy, iż Stefan Żeromski był założycielem polskiego PEN Clubu, związek ten historycznie jest więc historycznie uzasadniony. Monika zmarła 5 października 2001 r., a zgodnie z jej testamentem w 2002 r. Fundacja stała się właścicielem działki oraz konstancińskiej willą Żeromskich, realizując cel zapisany w testamencie córki pisarza. Opiekunką budynku oraz znajdujących się w niej zbiorów została prof. Alina Kowalczykowa, wieloletnia przyjaciółka Moniki Żeromskiej, będąca także prezesem Fundacji. 

Od 2010 r. Fundacja rozpoczęła okresowe udostępnianie domu zwiedzającym. Początkowo dom utrzymywano z pieniędzy z najmu warszawskiego mieszkania Moniki, niestety środki te były niewystarczające, gdy przeciekał dach, rozpadały kominy, zaś ogród wymagał opieki. Od początku Fundacja uzyskiwała doraźne wsparcie samorządu gminy Konstancin-Jeziorna, a także dotację przyznawaną przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, wśród sponsorów byli ponadto Urząd Marszałkowski, Starostwo Powiatowe w Piasecznie, indywidualni darczyńców. Możliwe to było dzięki zaangażowaniu osobistemu jako członka Fundacji prof. Aliny Kowalczykowej. Wciąż brakowało jednak środków na utrzymanie willi i zabytkowego Ogrodu przy willi Stefana Żeromskiego. Skutkowało to w 2012 r. zmianą zapisów statutowych, które umożliwiły m. in. uzyskiwanie dotacji celowych na remonty. Dzięki temu, wykorzystując wsparcie finansowe gminy Konstancin-Jeziorna udało się przeprowadzić remont. Obiekt utrzymywano i udostępniano dzięki wsparciu MKiDN, problem pojawił się jednak, gdy po wyborach w 2015 r. finansowanie to zostało wstrzymane.

Jak tłumaczyła wówczas prof. Kowalczykowa nie wypadało występować z publiczną zbiórką, stąd też udało się porozumieć z ówczesnymi władzami Konstancina. W listopadzie 2016 r. rada miejska Konstancina-Jeziorny podjęła uchwałę, na mocy której zostało utworzone Muzeum Gminne Stefana Żeromskiego i Jego Rodziny. W imieniu gminy prowadził je Konstanciński Dom Kultury przy współpracy z Fundacją. Zgodnie z umową samorząd wydzierżawił pierwsze piętro willi, na którym znajdowały się przeznaczone do zwiedzania pokoje rodziny Żeromskich. Umożliwiło to utrzymanie budynku lecz nie na prace remontowe, których konieczność stawała się coraz bardziej paląca. W ramach umowy Domem Żeromskiego i gminnym Muzeum opiekowała się m. in. p. Iwona Sygowska z KDK, która pełniła w nim rolę kustosza.

Sytuacja skomplikowała się w 2022 r. kiedy zmarła prof. Alina Kowalczykowa. Jednocześnie doszło do zmiany na stanowisku dotychczasowego prezesa PEN Club, którym został Marek Radziwon. Powyższe skutkowało konieczność zmiany zarządu Fundacji, w której w 2023 r. zmienili się wszyscy członkowie. Tymczasem coraz bardziej konieczny był remont budynku, na taki cel jednak środków gmina nie mogła przekazać za pośrednictwem KDK. W listopadzie burmistrz Kazimierz Jańczuk podkreślił, że gmina nie może samodzielnie remontować budynku, do którego nie ma tytułu prawnego, co niestety wynika z przepisów prawa. Działać w tym zakresie może wyłącznie Fundacja, która jednak nie posiadała środków. Fundacja jednocześnie odmówiła przekazania działki Ministerstwu, choć ówczesne władze MKiDN wyraziły wstępną gotowość przejęcia obiektu, a następnie jego wyremontowania i utrzymywania. Z uwagi na konieczność przeznaczenia przez KDK  środków na uruchomione Muzeum Wycinanki oraz ograniczenie środków w budżecie przeznaczonych na kulturę, łożenie w dotychczasowej formie na willę „Świt” okazało się niemożliwe. Burmistrz Kazimierz Jańczuk prowadził rozmowy z PEN Clubem, proponując nieodpłatne przejęcie przez Gminę nieruchomości. Na to jednak prezes PEN Clubu i jednocześnie Fundacji, nie wyraził zgody. Zaproponowano więc Fundacji użyczenie budynku gminie na 10 lat, co pozwoliłoby na przeznaczanie środków w budżecie gminy na dalsze utrzymanie zabytkowej willi i dofinansowanie z funduszy celowych. Także to nie doszło jednak do skutku. W wyniku szukania oszczędności 31 marca 2023 r. KDK przestało wspierać finansowo Fundację, co skutkowało decyzją o zamknięciu Muzeum. Od tamtej pory otwarte było ono wyłącznie z okazji Nocy Muzeów i Otwartych Ogrodów, notując sukces frekwencyjny.

  • Działania bieżące

Sytuacja powyższa prowadzi do zasadności szukania rozwiązań, a motorem działań prócz konieczności podjęcia prac konserwacyjnych jest obchodzony w 2025 r. Rok Żeromskiego. W trakcie wspomnianej debaty radiowej Prezes PEN Club p. Marek Radziwon nie potwierdził publicznie chęci sprzedaży domu przez Fundację powołaną do jego utrzymania, choć informacje takie pojawiały się w przestrzeni publicznej. Z kolei zastępca burmistrza gminy Konstancin-Jeziorna Katarzyna Tusińska stwierdziła, iż zapisanie w budżecie środków na zakup obiektu stanowić miało zabezpieczenie środków na wypadek, gdyby PEN Club wyraził chęć przeprowadzenia takiej transakcji. W powyższej sprawie toczyły się jakieś nieformalne rozmowy, bo obie strony co jakiś czas spotykają się wzajemnie. Potwierdzeniem tej informacji, jest fakt, iż biorący udział w rozmowie p. Andrzej Krzyżanowski przyznał, iż dokonywał wyceny domu, a cena 5 000 000 zł stanowi uśrednienie jego wartości. PEN Club nie potwierdził informacji o sprzedaży zabytkowej willi wraz z działką, lecz burmistrz Michał Wiśniewski przyznał, miejscowej prasie, iż prowadzono rozmowy na temat przejęcia willi.  

Zaznaczyć jednak należy, iż strony nie do końca precyzyjnie przekazują informacje na powyższy temat. W 2023 r. ówczesny burmistrz stwierdzał, iż gmina nie ma prawnej możliwości bezpośredniego sfinansowania remontu, bazując zapewne na dotychczasowych orzeczeniach NIK lub postanowieniach Regionalnej Izby Obrachunkowej, które wskazują, iż samorząd nie może co do zasady przeznaczać środków, na przedsięwzięcia co do których nie ma tytułu prawnego. Jednakże precyzuje to art. 81 Ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, który stwierdza, iż dotowanie prac w przypadku samorządów odbywa się przez uchwały radnych w sprawie określenia zasad udzielania dotacji z budżetu gminy (powiatu, województwa) na prace konserwatorskie, restauratorskie lub roboty budowlane przy zabytku wpisanym do rejestru zabytków. W tej sytuacji właściwa była więc ówczesna rada gminy, a nie urząd miejsko-gminny. Temat dotacji nie został podjęty, lecz z perspektywy czasu wydaje się, że w ten sposób Urząd chciał doprowadzić do dzierżawy lub nieodpłatnego użytkowania nieruchomości. Jednocześnie nie wiadomo, czy Fundacja o dotację w ogóle wówczas wystąpiła, bo temat ten nie został publicznie poruszony. Zapewne możliwe byłoby pozyskanie takich środków, tu z kolei Fundacja musiałaby wystąpić o nie w formie bezpośredniej, lub sporządzenia wniosku projektowego. Po śmierci prof. Kowalczykowej brak po stronie Fundacji podjęcia takich działań, przy czym nie powinno to dziwić, bo wymaga to dużego zaangażowania i poświęcenia się wyłącznie temu przedsięwzięciu, w dużej mierze społecznie, choć brak informacji o jakichkolwiek działaniach jest zastanawiający. W rozmowie radiowej prezes Radziwon wykluczył możliwość sprzedaży władzom obiektu, wspominając, iż w 2022 r. po śmierci prof. Kowalczykowej nie zdecydowano się na przekazanie willi MKiDN, z uwagi na system wartości, jaki reprezentowała partia sprawująca wówczas władzę, sprzeczny z ideami PEN Clubu.

Od 2023 r. nowe władze Fundacji okrzepły, a samorząd w Konstancinie-Jeziornie po wyborach w 2024 r. wygląda zupełnie inaczej. Na ile prawdziwe są informacje o sprzedaży obiektu? Wydaje się, iż na ten moment i tak nie byłaby to możliwe, bowiem statut Fundacji o niej nie wspomina. Jednak w 2012 r. wprowadzono tam niepokojący zapis: „Celem fundacji jest zachowanie spuścizny literackiej, artystycznej i materialnej po panu Stefanie Żeromskim w tym między innymi przez utrzymanie – w stanie istniejącym – domu Stefana Żeromskiego – położonego w konstancinie, przy ulicy żeromskiego nr 4 – zabytku wpisanego do rejestru zabytków – stanowiącego dziedzictwo kultury narodowej, zarządzanie tym domem i wytworami kultury materialnej i niematerialnej pozostałymi po pisarzu”. „Między innymi” sprawę komplikuje, bo umożliwia zachowanie spuścizny w sposób inny niż utrzymanie domu. Zapisy w statucie wykluczają możliwość uzyskania przychodu, możliwy jest jedynie dochód z rozmaitych źródeł oraz dotacje, zatem wydaje się, iż prawnie nie jest możliwe uzyskanie przez organizację środków ze sprzedaży domu, a co za tym idzie sama sprzedaż. Konieczna byłaby najpierw zmiana statutu. Ten wątek w rozmowie się nie pojawił, ani nie wspomniały o nim dotychczas media, a wydaje się dość istotny. Zapewne dlatego Prezes w odpowiedzi na pytanie prowadzącego audycję, odnosząc się od niego stwierdził, iż informacje te pojawiały się wyłącznie w przestrzeni publicznej. Przyznać należy, iż jedyna informacja o ewentualnym zakupie powstała na poziomie tworzenia gminnego budżetu na rok 2025, ponadto dokonano wyceny, które jak twierdziła podczas wspomnianej rozmowy zastępca burmistrza Katarzyna Tusińska, stanowić miała tylko zabezpieczenie możliwość zakupu, gdyby taka się pojawiła. Mimo wszystko zachowania gminy oraz prezesa PEN Clubu wskazywać mogą, iż jakieś rozmowy w tej sprawie się toczą, zwłaszcza, że nie negował ich burmistrz Michał Wiśniewski.

Jednocześnie jednak Prezes Radziwon upublicznił ciekawą propozycję, z którą jak stwierdził zgłaszał się uprzednio do władz miasta. Słusznie zauważając, iż muzeum w obecnej formie ma nikłe szanse generowania dochodu, zyskania popularności i czegoś więcej poza trwaniem, na co wskazuje jego formuła, brak pamiątek po pisarzu i dotychczasowa frekwencja, zaproponował utworzenie Domu Wolnego Słowa. Byłaby to żywa instytucja, zgodna swych charakterem z działalnością statutową PEN Clubu, prócz prowadzenia działalności instytucji kulturalnej, utrzymującej pamięć po Żeromskim, dawałaby przestrzeń dla ludzi pióra z krajów, w których wolność słowa jest ograniczona, w formie stypendialnej, prowadząc jednocześnie działalność kulturalną. Prowadzeniem takiej placówki zajęłaby się Fundacja, a współprowadzącymi byłyby instytucje samorządowe oraz ministerstwo. Pozwoliłoby to na pozyskiwanie środków i wykorzystanie placówki w sposób zgodny z ideą Żeromskiego i daleko bardziej aktywny niż formuła muzeum.

Pomysł to zaiste piękny i wydaje się najbardziej sensowny. Tym bardziej należy mu przyklasnąć, bowiem w swym rozmachu zachwyca. Wymagałby jednak podjęcia działań ze strony Fundacji, przedstawienia go w formie stosownego wniosku i założeń, umożliwiających włączenie się weń partnerom, opracowania prawnego, co jak wynika ze wspomnianej audycji jak dotąd nie nastąpiło. Na ile atrakcyjne będzie taka forma dla MKiDN oraz samorządu Konstancina-Jeziorny, gdzie właścicielem obiektu pozostaje wciąż Fundacja, trudno powiedzieć. W zupełności jasne jest bowiem stanowisko  tutejszego samorządu dotyczące finansowania obiektu oraz remontowania obiektu, do którego brak tytułu własności. Podobnie zrozumiałe jest podejście radnych, bowiem pośród celów na które można wydatkować środki na zakup obiektu, jest wiele innych. Lecz przypomnieć należy, iż od 2022 r. brak informacji by Fundacja wnioskowała o przyznanie dotacji na remont, bo tylko w takiej formie byłaby ona prawnie możliwa, czy to na poziomie samorządowym czy rządowym, co jest dość zastanawiające.

W tle jest jeszcze inna sprawa. Siedzibą PEN Club jest Dom Literatury przy Krakowskim Przedmieściu. Dzielnica Warszawa-Śródmieście nie przedłużyła literatom dzierżawy nieruchomości już pod koniec 2022 r. lecz ostatecznie została ona prolongowana, bowiem miasto usiłuje nająć obiekt po rynkowych stawkach. Na ten moment sprawa jest w toku, co nie zmienia faktu, iż PEN Club, oraz szereg innych organizacji literackich straci swą siedzibę. Zdaniem niektórych z moich rozmówców być może to jest przyczyną intensyfikacji działań związanych ze sprzedażą domu w Konstancinie, choć wydaje mi się, że prawnie trudno byłoby przekazać środki Fundacji dla PEN Clubu, bez zmiany statutu obu tych organizacji. Koincydencja wydarzeń jest jednak ciekawa, co mogłoby wyjaśniać nasilenie informacji o chęci sprzedaży w domu, tym bardziej, że Fundacja już uprzednio nie chciała domu ani bezpłatnie zbyć (co akurat nie dziwi), ani użyczyć. Niezależnie od wspaniałego pomysłu prezesa PEN Clubu, warto zwrócić więc uwagę czy pójdą za nim dalsze działania, bo wnioskodawcą musi tu być Fundacja, a na razie upubliczniła jedynie swój pomysł.

Pośrodku tego wszystkiego znajdują się miejscowi społecznicy z Towarzystwa Miłośników Piękna i Zabytków Konstancina, którzy aktywnie działają na rzecz upamiętnienia Żeromskiego, biorąc udział w ustanowieniu Roku Żeromskiego, czy też spotykając się z Generalną Konserwator Zabytków Panią Minister Bożeną Żelazowską w sprawie willi „Świt”. Kierowani jednak poczuciem chwalebnej misji, raczej nie dostrzegają wszystkich uwarunkowań.

Reasumując intrygujące jest dokonanie wyceny i zabezpieczanie przez gminę środków, co wskazuje na prowadzone w tym zakresie rozmowy, jednak jak wspomniano bez zmiany statutu Fundacja nie może raczej dokonać sprzedaży domu. Osobiście miałbym głęboką nadzieję oraz pragnienie ujrzenia realizacji pomysłu przedstawionego w pięknych krasomówczych zdaniach przez Prezesa Radziwona, bo niezależnie od podkreślania przez niego jak pięknym miastem jest Konstancin, idea Domu Wolnego Słowa jest pomysłem, który otworzy spuściznę Stefana Żeromskiego na nową, oddziałującą atrakcyjnie kulturalnie formułę. Wokół niej możliwe będzie prowadzenie wielu działań. Byłbym również za realizacją takiego pomysłu tym bardziej, że nawet gdyby sprzedaż domu gminie byłą możliwa, wątpię w możliwości realizacji Muzeum w ciekawej formie, z uwagi na dotychczasową indolencję tutejszego samorządu do działań w zakresie realizacji Muzeum Konstancina, co trwa już ponad dekadę. Niestety partnerem w tym zakresie nie będzie raczej TMPiZK dążące do utrzymania pamięci i dziedzictwa pisarza, bowiem nie posiada zaplecza, sił środków gwarantujących rozwiązanie. Oddać należy, iż laudacja wygłoszona we wspomnianej audycji przez honorową Prezes TMPiZK Czesławę Gasik w wyjątkowy i przepiękny sposób powyższe podkreśliła. TMPiZK raczej nie jest organizacją, która przez PEN Club i Fundację będzie partnerem do rozmów z uwagi na brak środków i możliwości działania. Pytaniem otwartym pozostaje, czy jeśli sprzedaż willi będzie możliwa, kto okaże się jej nabywcą, bowiem nie musi to być reprezentant władz samorządowych czy państwowych, które jak widać nie kwapią się do zakupu.

Sądząc po komentarzach nie każdy uznaje powyższe dziedzictwo za istotne czy ważne, zabytkowa willa „Świt” wraz z jej historią jest świadectwem tradycji kulturalno-historycznej oraz ważnym elementem polskich dziejów. Stąd też jej funkcjonowanie jest bardzo potrzebne.


Wykorzystane materiały: